Forum Klub Pisarski Strona Główna
Klub Pisarski
Widzisz te błękitne wrota? Prowadzą do wymiaru wiecznej nocy, gdzie srebrny glob rozświetla mrok. To tu, w jego blasku rodzą się marzenia. Chcesz poczuć jak rodzi się Twoja wena? Tak? To zapraszam do naszego Księżycowego Wymiaru Marzeń!
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Zaloguj

Forum Klub Pisarski Strona Główna
Forum Klub Pisarski Strona Główna ...Vanji Nie wszystko jest idealne...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat     Odpowiedz do tematu
Pon 17:33, 09 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu: Nie wszystko jest idealne...
Przerzucam tutaj jedno z moich blogowych opowiadań, któe znajdziecie również pod adresem [link widoczny dla zalogowanych]

Zaczynam ^^


Początek...

__________Wszystko zaczyna się w miejscu, w którym rodzą się Gwiazdy, a także możliwości. Galaktyczny Kordon jest początkiem wszystkiego. To z niego powstają gwiazdy, planety, galaktyki. To tam wszystko się rodzi i po śmierci wraca do miejsca narodzin. Tam też swój początek miała pewna galaktyka o idealnej równowadze i największej mocy. Droga Mleczna, a na jej obrzeżach najpiękniejsze układ planetarny - Układ Słoneczny. Układ chroniony najpiękniejszym i najpotężniejszym światłem w dziejach Kordonu. Blaskiem, który narodził się wraz z idealną Gwiazdą. Światłością narodzoną w pięknym Księżycowym Królestwie - Srebrnym Milenium...
__________Jakie będzie to miało skutki? Co stanie się z ową Gwiazdą? Wszystko to zostanie rozstrzygnięte...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pon 17:34, 09 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział I

__________Pałacowy korytarz szybko przemierzała około 17-letnia dziewczyna. Smukła dziewczyna o złotych włosach i pięknych błękitnych oczach. Na sobie miała długą, białą suknię, ozdobioną z tyłu kokardą. Włosy upięte były w dwa koki, z których wypuszczona pasma włosów. Przy grzywce wpięte były perłowe spinki. Gwałtownie zatrzymała się przy jakiś drzwiach i zapukała.
- Proszę. – usłyszała ze środka, więc szybko weszła. Przy biurku siedziała młoda kobieta, lat około 20. Miała na sobie dość nietypowy strój: krótką, pomarańczową, plisowaną spódniczkę. Białe body, przy piersi znajdowała się kokarda z broszką pośrodku. Czoło zdobił diadem. Jej włosy również wyglądały jak promienie słońca. Spięte były kokardą w czerwonym kolorze. Niebieskie oczy osadzone były w ślicznej twarzy o jasnej cerze. Panny, które znajdowały się w pokoju wyglądały niczym siostry.
- Venus!! – krzyknęła z radością ta w białej sukni do wojowniczki. – Słyszałaś?!
- Księżniczko Serenity. Uspokój się trochę. – poprosiła z uśmiechem tamta. Wiedziała, dlaczego jej księżniczka tak bardzo się cieszy. – Słyszałam, słyszałam.
- Ach! Nareszcie zobaczę Ziemię z bliska! Zawsze mi się podobała, a teraz... Ach!! – Serenity opadła na łóżko zamykając oczy. – Wspaniale, że matka zgodziła się, abym moje urodziny obchodziła właśnie tam. A to wszystko pomysł Akiego. – powiedziała ze szczęściem i dumą.
- Ciesz się, że masz takiego wspaniałego narzeczonego. Widać bardzo Cię kocha. – odrzekła Venus. Na te słowa infantka zarumieniła się.
- Cieszę się, ponieważ i ja go kocham... Mimo, iż to nasi rodzice za nas zdecydowali, to od razu mi się spodobał... Aki jest taki wspaniały... – westchnęła z rozmarzeniem dziewczyna.
- No a teraz Serenity powinnaś się zacząć pakować, prawda? Wyjeżdżamy na dwa tygodnie przecież. – żywo oznajmiła Venus.
- Co?! To Ty też jedziesz?? – zapytała zdziwiona księżniczka zrywając się z łóżka.
- A coś Ty myślała?! Że Jej Wysokość samą Cię puści? W dodatku na zaproszenie Twojego narzeczonego? Oj Serenity... – pogroziła palcem swojej pani, a zarazem przyjaciółce, na co ta znów się zarumieniła.
- No... Niee..
- I jeszcze Luna z nami będzie. – dodała wojowniczka.
- ?? Luna jest fajna, lubię ją bardzo... Ale jeżeli ma rozkaz matki, to przy niej nie można się swobodnie zachowywać...
- Wiem, ale jakoś to będzie. – blondynka uśmiechnęła się. – A ja będę mogła w końcu rozejrzeć się po dworze królewskim na Ziemi. Słyszałam, że są tam bardzo przystojni generałowie. – figlarnie zwróciła się do towarzyszki.
- Ach Venus!! Ty byś tylko flirtowała! Znalazłabyś sobie kogoś naprawdę! – „oburzyła się” z uśmiechem młodsza z dziewczyn.
- Dobra, dobra. A Ty już idź się pakować. – Serenity wyszła z pokoju w podskokach. Już nie mogła doczekać się tego wyjazdu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pon 17:41, 09 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział II

__________Minęło kilka dni, podczas których w Księżycowym pałacu panował mały chaos. Za całym tym rozgardiaszem stała oczywiście księżniczka Serenity, która bardzo była podekscytowana swoim wyjazdem. Dziewczyna wciąż dziękowała spontanicznie matce za przyzwolenie na podróż, to wpadała do pokoju Venus i okazywała swoją euforię. W końcu nastał oczekiwany przez księżniczkę dzień wyjazdu.
- Serenity, gotowa? Musimy iść - do pokoju infantki weszła jej najbliższa przyjaciółka. Zdziwiła się, gdyż zastała swoją panią siedzącą na łóżku z niewyraźną miną. - Księżniczko, co się stało? Przecież tak się cieszyłaś...
- Noo i się cieszę... Ale... Boję się, że ja coś zrobię źle... Że zrobię jakąś gafę będąc na Ziemi... A nie chcę tego... Książę Aki powinien być dumny ze swojej narzeczonej... - niepewnie odpowiedziała.
- Ależ Serenity! Co Ty gadasz?! Nic złego nie zrobisz i nawet tak nie myśl. Jesteś wspaniała i przykładną księżniczką (kiedy trzeba -> dodała pod nosem wojowniczka) i na pewno nie popełnisz żadnej gafy. - z uśmiechem, stwierdziła Venus. Jej słowa dały natychmiastowy efekt: Serenity od razu się rozpromieniła (a podobno tylko małe dzieci potrafią zmieniać błyskawicznie humor) i rzuciła na przyjaciółkę.
- Dziękuję. No to co idziemy? - zapytała wesoło i wybiegła z pokoju. Sailor Venus tylko westchnęła. Kochała księżniczkę właśnie za to: za naturalność i otwartość. Nikt nie potrafił tak wpływać na innych ludzi jak ona. Wojowniczka wyszła za swoją panią. Niedługo potem były już w drodze na Ziemię.


___________________*****

__________- Witaj księżniczko Serenity! - rozległ się miły głos powitania. - Cieszę się, że możemy Cię gościć w naszym pałacu. Kiedyś on będzie Twój. - mówiła uprzejmie królowa Ziemi do narzeczonej swojego syna. Była to kobieta wysoka o pięknych brązowych włosach i zielonych oczach. Z twarzy biła dobroć. Obok niej stał jej mąż - król Ziemi. Mężczyzna postawny i majestatyczny. Miał on czarne włosy i ciepłe ciemno-niebieskie oczy. Wyglądał jak prawdziwy król.
- Dziękuję za miłe powitanie i cieszę się niezmiernie, że w końcu mogłam przybyć tutaj. Zawsze chciałam zobaczyć Ziemię z bliska. - księżniczka jak przystało ukłoniła się. Para królewska była dumna, że taka dziewczyna zostanie w przyszłości królową i żoną ich syna. A właśnie... Przy władcach pojawił się nagle młody, około 22letni mężczyzna. Wzrostem dorównywał królowi, jego oczy zachwycały swoją barwą, były niczym soczyście zielona trawa tuż po deszczu. Wokół głowy wiły się ciemno-brązowe loki, podkreślające śniadą cerę. Jego uśmiech ukazał rząd równych, białych zębów. Księżniczka widząc swojego narzeczonego zarumieniła się i jak zwykle nie mogła oderwać od niego wzroku.
- Witaj Serenity! - zawołał uradowany. - Cieszę się, że tym razem to Ty zawitałaś w moim domu. Chętnie Cię oprowadzę, jeżeli nie jesteś zmęczona i oczywiście jeśli Twoje urocze opiekunki na to pozwolą. - zwrócił się do Sailor Venus i Luny*. Obie kobiety spojrzały na księcia ciepło i skinęły, że się zgadzają. Książe i księżniczka uśmiechnęli się do siebie. Mężczyzna ofiarował dziewczynie swoje ramię i oboje odeszli w stronę ogrodu.

##############################

* - Luna występuje tutaj pod ludzką postacią


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pon 17:45, 09 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział III
__________Minęło kilka dni od przyjazdu księżycowej księżniczki na Ziemię. Dziewczyna zdążyła poznać już trochę pałac, jak i jego otoczenie. Venus zajęła się przyglądaniem interesującym ją mężczyzną, natomiast Luna pilnowała księżniczki. Jednak dzień przed przyjęciem urodzinowym Serenity, Luna została poproszona o powrót na Księżyc, ponieważ była potrzebna królowej, która wyszła z założenia, że przy jej córce wystarczy Venus.
__________Nastał dzień balu i Serenity od rana była bardzo podekscytowana. Już nie mogła doczekać się tego wieczoru, który zbliżył się niesamowicie szybko. Sailor Venus pomogła ubrać księżniczce jej suknię. We włosy wpięła jej piękną herbacianą różę (książę Aki lubi je najbardziej), sama była już gotowa. Miała na sobie suknię podkreślającą jej doskonała figurę i uwydatniającą jej wdzięki.
- Venus! Ach! Ja chcę już zejść do sali. – mówiła rozemocjonowana księżniczka. – Uwielbiam bale.
- Nie dziwię Ci się. Ja również, a szczególnie, gdy wiem, iż będzie na nich, na co popatrzeć. – poparła swoją panią wojowniczka jednoznacznym tonem.
- A Ty tylko o jednym! – zbulwersowała się z uśmiechem infantka.
- Cóż, jeszcze nie trafił się mężczyzna, który mógłby mnie usidlić. – lekko odpowiedziała Venus, na co obie dziewczyny zaczęły się śmiać.
__________W końcu nadeszła godzina 20. Pora rozpoczęcia balu na cześć księżniczki Serenity z Księżyca. Jak tylko solenizantka pojawiła się na sali w towarzystwie swoje narzeczonego wzbudziła zachwyt wszystkich obecnych gości. Zobaczyli piękną dziewczynę w kremowej sukni z lekko odkrytymi ramionami. Cudowne, złote włosy w dwóch strumieniach spływały delikatnym falami do samej ziemi. Śliczne, błękitne oczy spoglądały na każdego nieśmiało, lecz bardzo ciepło i przyjaźnie. Dziewczyna zauroczyła wszystkim, a książę emanował dumą. Przyjęcie rozpoczęło się.


__________________*****

__________Serenity zatańczyła chyba ze wszystkimi mężczyznami na sali, podobnie było z jej opiekunką – Venus, która wzbudziła nie mniejsze zainteresowanie jak jej pani. Wojowniczka była w swoim żywiole, otoczona wciąż przystojnymi mężczyznami chcącymi jej się przypodobać. W pewnym momencie muzyka umilkła, a drzwi do sali otworzyły się. Pojawił się w nich spóźniony gość, a raczej goście. Pierwszy wszedł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o białych włosach i niebiesko-szarych oczach. Jego strój sugerował, że był on ziemskim generałem. Tuż za nim próg przekroczył drugi mężczyzna. Również wysoki i postawny, jednak on miał czarne włosy i głębokie ciemno-niebieskie oczy. Księżniczce Serenity zdawało się, że widzi króla Ziemi w młodszym wydaniu.
- Jednak dotarłeś! – zawołał z radością Aki, co zdziwiło księżniczkę. – Myślałam, że nie uda Ci się zdążyć. – podszedł do nowoprzybyłego z otwartymi ramionami.
- Witaj bracie! – równie uradowany odpowiedział ów brunet. – Starałem się przyjechać jak najszybciej. Mam nadzieję, że wybaczysz to niewielkie spóźnienie?
- Ależ nie ma o czym mówić. – zawołał Aki. Serenity wciąż obserwowała całą sytuację z uprzejmym zdziwieniem. Nie uszło jej uwadze również to, że gość wzbudził sensację wśród zgromadzonych na sali dam. W końcu narzeczony ze swoim gościem podeszli do niej.
- Serenity, pozwól, że przedstawię Ci mojego młodszego brata Endymiona. – wskazał Aki na mężczyznę. – A to moja urocza narzeczona księżniczka Serenity. – zwrócił się tym razem do brata.
- Niezmiernie się cieszę, że dane mi było poznać osobiście wybrankę mojego brata. – Endymion ucałował dłoń księżniczki.
- Mnie jest równie miło poznać młodszego brata księcia Akiego. – odpowiedziała uprzejmie Serenity.
- Jeżeli pozwolisz Aki, czy mogę prosić do tańca? – zapytał brunet, na co jego brat uśmiechnął się z przyzwoleniem, więc Serenity wraz z Endymionem oddalili się na parkiet, gdzie znów rozległa się muzyka i pojawiły się tańczące pary. A co z Venus? Ona również zauważyła wejście nowych gości i bezskutecznie próbowała zwrócić na siebie uwagę tego białowłosego, przystojnego mężczyzny. Pierwszy raz zdarzyło się, że ktoś pozostał nieczuły na jej zalotne spojrzenia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pon 17:47, 09 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział IV
__________Czas pobytu księżniczki na Ziemi był czasem wesołym i beztroskim. Książe Aki bardzo się starał, by jego narzeczona bawiła się jak najlepiej. Takim sposobem czas mijał na małych przyjęciach, wyprawach konnych, czy spotkaniach towarzyskich. Serenity czuła się znakomicie, podobnie ja Venus, pomijając fakt, że ów generał wciąż nie okazał jej zainteresowania. Co wykorzystywał ku uciesze wszystkich książę Endymion. Dlaczego? No cóż, młodszy z książąt słyną z jego ciętego języka oraz z tego, że uwielbiał dogryzać innym w żartach. Tak też było z biedną Venus...
- Widzę, że najpiękniejsza z wojowniczek ma mały kłopot. – zagadnął Endymion tuż przed jedną z konnych wycieczek. Dziewczyna spiorunowała go wzrokiem.
- Nie wiem, o czym Wasza Wysokość mówi. – odpowiedziała z chłodną uprzejmością, poprawiając przy tym zapięcie swojego siodła. Na przejażdżkę wyruszali w czwórkę: ona, Serenity, Aki oraz Endymion.
- Wiesz, wiesz. Tylko nie chcesz się przyznać. – dalej naciskał.
- Książę Endymionie, nie mam żadnego kłopotu. – odpowiedziała już „lekko” zdenerwowana.
- Dobra, dobra. Ja już tam swoje wiem. – zaczął spokojnie. – Powiem Ci jednak jedno. Jak długo znam Kunzite, tak jeszcze nie widziałem, by jakakolwiek kobieta go zauroczyła. Twierdzi, że nie spotkał takiej, która mogłaby mu zakręcić w głowie. – dokończył uśmiechając. Venus spojrzała na niego zawzięcie.
- A czy ja okazałam swoje zainteresowanie wyżej wymienionym generałem? – rzekła z nonszalancją, po czym wsiadła na konia i wygodnie usadowiła w siodle. Serenity wraz z Akim zaczęli się śmiać z tej rozmowy. Doskonale wiedzieli, że to, co mówi Endymion jest prawdą. Pozostała trójka również dosiadła swoich wierzchowców i ruszyli przed siebie. Endymion wciąż dokazywał wojowniczce, która serdecznie już miała dość tego pewnego siebie księcia. „Dobrze, że to nie on zostanie mężem Serenity... Nie ścierpiałabym takiego pana!” – Venus już wyrobiła sobie zdanie o przystojnym brunecie. Nie mogła przyznać przed sobą, że tak naprawdę generał Kunzite ja coraz bardziej intrygował. W końcu Endymion znudził się dogryzaniem Venus, więc postanowił podokuczać księżniczce.
- Ależ zacięta ta Twoja towarzyszka.
- Och, Venus już taka jest i nic tego nie zmieni. – zaczęli rozmowę.
- Mówi się też, że „jaki pan taki kram” – powiedział znacząco Endymion.
- O tak, święta prawda. Szczególnie widząc zachowanie Twojego generała. – odparowała księżniczka podejmując wyzwanie. Książe Endymion nie spodziewał się tego.
- Księżniczka jest naprawdę spostrzegawcza.
- Czego nie można powiedzieć o niektórych.
- Oj Aki! – zawołał do brata jadącego na przedzie. – Będziesz miał ciężkie życie!
- Ja natomiast współczuję tej, która zostanie Twoją żoną. – dorzuciła z uśmiechem księżniczka.
- Żadna nie będzie narzekać. W końcu prawie się o mnie biją.
- Chyba wybijają, by nie mieć tego „zaszczytu”. – Serenity ze śmiechem zawróciła konia i zrównała się z Venus. Endymion był zaskoczony, zrównał się z bratem, który słyszał cała rozmowę.
- No Endymionie! Brawo! Niepokonany został zdetronizowany. – Aki śmiał się w najlepsze.
- To śmieszne nie jest... Jedynie Kunzite mi dorównywał... – powiedział lekko zgaszony brunet.
- Hahaha! Dlatego kocham Serenity: jest idealna. – powiedział z dumą i czułością zielonooki szatyn. Nagle za nim zrobił się jakiś ruch i niczym błyskawice przemknął między niby błyskawica kasztanowy rumak.
- Koń Serenity spłoszył się! – usłyszeli słowa Venus. Oboje książęta wiedzieli, że koń, na którym jechała Serenity słynie ze swojej łagodności, ale też znany jest ze swojej niespotykanej szybkości. Tylko jeden wierzchowiec mu dorównywał, ten, którego dosiadał Endymion” piękny, biały rumak. Spiął go i ruszył za księżniczką. Po dłuższej jeździe zrównał się z pędzącą klaczą i złapał za lejce. Po chwili gładził ją między oczami i uspakajająco przemawiał. Kasztanka uspokoiła się.
- Serenity, nic się nie stało? – zapytał zatroskany.
- Dziękuję Endymionie. Jestem Ci wdzięczna.
- To mój obowiązek.
- Serenity! – rozległ się głos Akiego wyłaniającego się na swoim czarnym wierzchowcu z lasu. Za nim jechała Venus, wdzięcznym wzrokiem patrząc na Endymiona. – Nic Ci nie jest?
- Nie. – Aki przytulił swoją narzeczoną.
- Endymionie, mam u Ciebie dług wdzięczności. – zwrócił się do brata.
- Ja również. Chociaż, gdym znała konia poradziłabym sobie. – oznajmiła z uśmiechem księżniczka, co wprawiło w zdziwienie książąt.
- Tak. Księżniczka znakomicie jeździ konno. Już od czwartego roku życia. – z dumą wyjaśniła Venus. – Nie raz już Serenity miała taka przygodę. – słowa wojowniczki wywołały rumieńce na twarzy jej pani.
- Dobra, to może jedziemy dalej. – zawróciła w miejscu i ruszyła kłusem przed siebie.
Idealna kobieta. Piękna, inteligentna i zaradna. Wymarzona żona.” – pomyślał.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pon 17:54, 09 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział V

__________Czas płynie niczym rzeka i nic nie może go zatrzymać. Tak też oto czas pobytu księżniczki Księżyca na Ziemi dobiegał końca i już za kilka dni musiała wracać do domu. Była właśnie w trakcie pakowania, gdy do jej pokoju weszła Venus.
- O! Już się pakujesz? – zapytała zdziwiona wojowniczka. – Przecież jeszcze będzie na to czas.
- Niby tak, ale nie chcę niczego zapomnieć i wolę już teraz się spakować. – wyjaśniła księżniczka. – A co Cię tu sprowadza? – zapytała po chwili z ciekawością.
- Eee... No tak... Powiedz mi, co ja robię nie tak, że ten generał Kunzite nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi? – Venus delikatnie się zarumieniła.
- Ty powinnaś znać odpowiedzi na takie pytania. W końcu jesteś wcieleniem bogini miłości, czyż nie? – Serenity odpowiedziała z szerokim uśmiechem, lubiła drażnić innych.
- No właśnie nie wiem... Próbowała już chyba wszystkiego, a on nic... – zamyśliła się. – A może on woli...
- No wiesz!! – zawołała oburzona księżniczka. – Na pewno nie! Książę Endymion powiedziałby Ci to od razu.
- Noo tak... Racja... – zgodziła się wojowniczka. – A właśnie. Słuchaj Serenity zauważyłam coś dziwnego w Twoim zachowaniu.
- Dziwnego? W moim zachowaniu?? Co takiego??? – Serenity nie ukrywała swojego zdziwienia.
- No cóż. Chodzi mi o to, że podczas naszego pobytu tutaj inaczej zachowujesz się przy Akim, a całkiem inaczej wśród innych. Możesz mi to wyjaśnić? W końcu Aki to Twój przyszły mąż, więc dlaczego w jego towarzystwie jesteś jakaś spięta, nie jesteś w pełni sobą? – zapytała powoli Venus obserwując księżniczkę. Ta milczała przez chwilę rozważając pytanie.
- Ach... Bo widzisz... Boję się zrobić coś nie tak... Aki powinien być dumny ze swojej narzeczonej, nie może mieć jej nic do zarzucenia... A sama wiesz, jaka ja jestem naprawdę. Często nie zachowuję się jak przystało na księżniczkę. Nie chcę pokazać tego Akiemu... Zgorszy się jeszcze i nie będzie zadowolony... – Serenity wpatrywała się w swoje dłonie.
- Ależ Serenity!! Przecież książę Cię kocha i na pewno pokocha Cię taką, jaką jesteś. – Venus dziwiła się swojej przyjaciółce.
- Ale Aki mnie onieśmiela... Jest takim przykładnym następcą tronu, zachowuje się tak przyzwoicie i dystyngowanie, więc ja robię to samo, często hamując się z całej woli... – księżniczka widać nie czuła się z tym najlepiej.
- No nie! Nie możesz tak robić. Zamęczysz się! Pamiętaj, na przyszłość, zawsze masz być sobą. – Venus pogroziła palcem swojej pani, ta się uśmiechnęła.
- Tak jest, proszę pani. Ale to samo dotyczy też Ciebie.
- Mnie??
- Tak. Cały czas zachowujesz się jak typowa „flirciara”, może dlatego generał Cię ignoruje.
- No wiesz!! Wątpię. – wojowniczka odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju.


__________________*****

__________W przeddzień wyjazdu zorganizowano bal na pożegnanie księżniczki. Zaproszeni byli prawie wszyscy zacni obywatele ziemskiego królestwa. Zarówno Serenity jak i jej towarzyszka bawiły się znakomicie. W końcu zmęczona Venus postanowiła wyjść do ogrodu i trochę odpocząć. Usiadła na jednej z ławeczek, tuż przy fontannie. Zamknęła oczy, była zła na siebie, ponieważ cały czas jej myśli zaprzątał ten intrygujący generał.
- O czym tak pani myśli? Powinna się pani bawić na przyjęciu. – rozległ się w pobliżu jakiś głęboki głos. Młoda kobieta jednak nie otworzyła oczu. Westchnęła.
- Nie mam już ochoty na zabawę. Zmęczona już jestem. Drażni mnie też towarzystwo tych wszystkich mężczyzn, którzy podziwiają tylko moją urodę... – nagle się zreflektowała i otworzyła oczy. – Ach! Przepraszam, nie wiem, czemu to panu mówię. – odwróciła się w stronę, z której dochodził ów głos. Jakże wielkie było jej zdziwienie, gdy natknęła się na przyjazne spojrzenie tych interesujących, szarych oczu.
- Nie sądziłem, że usłyszę takie słowa z pani ust. – mężczyzna odezwał się dość drwiącym głosem.
- Wypraszam sobie! Skąd pan może wiedzieć jaka jestem naprawdę, skoro nie raczył pan nawet zamienić ze mną jednego słowa! – Venus uniosła się gniewem. Zrobiło jej się przykro z powodu tych „oskarżeń”. – Przeprasza, ale pozwoli mi pan odejść. Żegnam.
- To w takim razie, kiedy mam panią lepiej poznać, skoro nie pozwoli mi pani na rozmowę. – w głosie szarookiego zagościł nowy ton, cieplejszy i uprzejmiejszy. Serce Venus zabiło mocniej, wbrew jej samej. Powoli odwróciła się w stronę generała Kunzite. Uśmiechał się.
- Myślałam, że nie podoba się panu moje zachowanie.
- Ależ skądże. Przepraszam za moje słowa, chciałem tylko się przekonać, jaka jesteś naprawdę. Cały czas Cię obserwowałem i zastanawiałem się, dlaczego udajesz kogoś, kim nie jesteś. Intrygowało mnie to i odrzucało zarazem. – białowłosy przestał zwracać się do wojowniczki per „pani”. Czuł, że może sobie na to pozwolić. – Teraz już wiem, że nie jesteś pustą trzpiotką, która uwielbia być adorowana przez mężczyzn. Dostrzegłem piękną, delikatną kobietę, która wie, czego chce, ale potrafi też wykorzystywać swoje wdzięki. – Kunzite cały czas patrzył wprost w oczy dziewczyny. W końcu od początku Sailor Venus mu się spodobała. Teraz wojowniczka spłonęła rumieńcem.
- Proszę... mnie tak... nie zawstydzać... Czuję się... niezręcznie... – wojowniczka nigdy tak się nie czuła. „Co ja wyprawiam!? Powinnam zacząć go czarować sobą, ale nie mogę powiedzieć słowa! Zaprzepaszczę swoją szansę!” – wypominała sobie w myślach.
- Wcielenie bogini miłości czuje się zakłopotana, gdy mężczyzna prawi jej komplementy? – zapytał z szelmowskim uśmiechem.
- Nie! Tak! Znaczy się... Ach! Dlaczego ja przed Tobą nie umiem nic powiedzieć?! To takie irytujące! Może gdybyś mi się nie podobał tak bardzo... Oj! – Venus zakryła usta dłońmi, powiedziała już za dużo. Chciała się teraz zapaść pod ziemię.
- Miło słyszeć takie wyznanie z ust pięknej kobiety. – zaczął zupełnie szczerze Kunzite. – Ty również, muszę przyznać, niesamowicie mnie zauroczyłaś. Wydaje mi się, że się w Tobie zakochałem, chociaż prawie Cię nie znam. Jeszcze nigdy, żadna kobieta nie wpłynęła na mnie tak jak Ty...
- Och!
- Może wrócimy na salę i pozwolisz mi z sobą zatańczyć? – Kunzite stał już przy dziewczynie i podawał ramię, na co ona przystała, a serce wyrywało jej się z piersi.


______________________*****

__________W tym samym czasie, gdy Venus i Kunzite rozmawiali w ogrodzie Serenity została poproszona do tańca przez księcia Endymiona.
- Widziałaś Serenity? – zapytał w tańcu z uśmiechem.
- Chodzi Ci o Venus i Twojego generała? – również miała dobry humor. – Oczywiście, że widziałam. Widocznie Venus dopnie swego.
- Tak, Kunzite również. Jeśli mam być szczery to wydaje mi się, że Twoja wojowniczka wpadła mu od początku w oko. – oboje zaczęli się śmiać, a potem już rozmawiali o różnych rzeczach, aż do momentu, w którym skończyła się melodia.
- Dziękuję za taniec księżniczko Serenity. – Endymion pocałował dłoń księżniczki i odszedł od niej. Serenity zacisnęła pięść, w której coś się znajdowało. W tym czasie podszedł jej narzeczony.
- Mogę prosić? – zapytał z uśmiechem.
- Och. Owszem, jednak muszę wyjść na chwilę. Rozumiesz. – Serenity przepraszająco się uśmiechnęła. Poszła do toalety. Zamknąwszy za sobą drzwi podeszła do lustra i otwarła dotychczas zaciśniętą dłoń. Na jej wewnętrznej stronie spoczywała poskładana karteczka. Rozłożyła ją i zaczęła czytać...


„Serenity, proszę Cię o spotkanie w ogrodzie. Przy wielkim drzewie. Będę czekał po balu. Proszę.
Endymion”


- Och! Co ja mam zrobić? – zapytała samą siebie. – I dlaczego... dlaczego moje serce... bije tak mocno? – Serenity spojrzała na swoje odbicie w lustrze i zobaczyła młodą dziewczynę z delikatnie zarumienionymi policzkami i błyszczącymi oczami... „Co ja mam zrobić? I co się ze mną dzieje?

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pon 17:57, 09 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział VI

__________Po powrocie z toalety Serenity zauważyła, że na sali brakuje jej narzeczonego, więc podeszła do stojącej nieopodal Venus.
– Gdzie jest Aki? Nigdzie go nie widzę. – zapytała przyjaciółki.
– Ach... No cóż... Książę troszkę przesadził z winem i trzeba było odprowadzić go do komnaty. Dlatego właśnie stoję sobie tutaj sama, bo Kunzite „eskortował” księcia. – z uśmiechem wyjaśniła dziewczyna. – A właśnie, co do generała. Serenity miałaś rację, wystarczyło, bym była sobą.
– No widzisz! Mówiłam Ci przecież. No dobra, ale jak Akiego już nie ma to ja też wrócę do komnaty, ponieważ jestem zmęczona. Dobranoc. – pożegnała się z przyjaciółką i odeszła w stronę pokoju. Tam zmęczona położyła się na nie rozścielonym łóżku i zamknęła oczy. Sama nie zauważyła, kiedy zapadła w stan drzemki.


__________________*****

__________Księżniczka gwałtownie się obudziła. Wiedziała, co zrobić, ale czy czasem nie przespała już całej nocy? Odgłosy balu już nie docierały do jej uszu, więc wyszła na taras. Zauważyła, że ostatni goście odjeżdżają. „Czyli nie jest jeszcze za późno...” – westchnęła. Wróciła do pokoju i postanowiła się przebrać w wygodniejszy strój: do jazdy konnej. W końcu musiała jakoś dostać się do ogrodu, a najlepszą drogą było zejście przez taras, co w sukni byłoby dość trudne. Po chwili była gotowa, spojrzała za okno w stronę owego wielkiego drzewa, widocznego z daleka. Cicho wyszła na taras i zaczęła schodzić po owijającym kolumny bluszczu. Zajęło jej to kilka minut. Skierowała swe kroki w wyznaczone miejsce, a czym bliżej niego była, tym większe wyrzuty sumienia ją dręczyły oraz narastało dziwne drżenie w sercu.
__________Stanęła kilka metrów od drzewa i rozglądnęła się. Właśnie wtedy zza chmur wyłoniła się srebrna tarcza Księżyca, oświetlając otaczającą ją przestrzeń.
– Ach! – z gardła wyrwał jej się okrzyk zachwytu. Dlaczego? Wokół niej rosły krzaki róż. W tym czerwonych, które właśnie rozwinęły swoje pąki, co było zjawiskiem niespotykanym. Wpatrywała się w ten spektakl z niemym podziwem. Zapomniała nawet o celu tej nocnej eskapady.
– Prawda, że piękne? – w pobliżu rozległ się głęboki, znany jej głos. – Te róże kwitną jedynie w świetle Księżyca. Są piękniejsze niż inne czerwone róże. Są wyjątkowe i niepowtarzalne. – Serenity odwróciła się do Endymiona. Wpatrywał się w jedną z róż.
– Tak. To jest niespotykane, aby róże kwitły nocą. – zgodziła się księżniczka.
– W rzeczy samej. Odkryłem je bardzo dawno i od tej pory to moje ulubione kwiaty: czerwone róże, a w szczególności te tutaj. Są tak piękne, jak Księżyc, który sprawia, że zakwitają. – jego głos był spokojny, pełen melancholii. – Zawsze mnie fascynował. Od dzieciństwa wpatrywałem się w tą srebrną plamę na nocnym niebie. Zastanawiałem się, dlaczego tak jest? Co sprawia, że Księżyc jest dla mnie czymś wyjątkowym? Po tylu latach znalazłem odpowiedź... – przerwał na chwilę. Wzrok, który do tej pory skierowany był ku niebu, zwrócił się wprost na Serenity. – To Ty Serenity... Podświadomie zdawałem sobie sprawę, że na Księżycu jest coś zjawiskowego. Coś niesamowicie dobrego i pięknego. Nie myliłem się, ponieważ Ty tam mieszkasz...
– Książę... – chciała przerwać, ale nie pozwolił jej na to.
– Poprosiłem Cię o to spotkanie, ponieważ nie mogłem się pogodzić z samym sobą. Gdybym nie porozmawiał z Tobą szczerze nie potrafiłbym sobie tego wybaczyć... Poznałem Cię zaledwie przed dwoma tygodniami, ale ten czas wystarczył, bym mógł się w Tobie zakochać... Owszem starałem się nie dopuszczać tego uczucia do głosu, starałem się zadusić go w zarodku, nie pozwolić zakorzenić się w moim sercu... Jednak nie potrafiłem... Każdy dzień, w którym z Tobą rozmawiałem, prowadziłem dysputy, drażniłem Cię działał na to uczucie niczym promienie Księżyca na te róże... Przegrałem walkę z własnym sercem... Kocham Cię Serenity... – Endymion był smutny, przeżywał ciężkie chwile. – Wybacz mi moją śmiałość, w końcu jesteś narzeczoną mojego brata i go kochasz... Ale chciałem żebyś wiedziała, co do Ciebie czuję... Dłużej nie mogłem sam siebie oszukiwać... Przepraszam... – zakończył swój monolog. Zapadła cisza, w której słychać było tylko cykanie świerszczy i cykad oraz szelest poruszanych delikatnym wiatrem liści. Cisza ta sprawiła, że Endymion spuścił głowę i powolnym krokiem zaczął odchodzić. Serenity natomiast wciąż była w szoku. Nie wiedziała, co ma powiedzieć, zrobić. Słowa, które usłyszała poruszyły jej serce. Drżenie, które do tej pory było niewielkie stało się bardzo wyraźne. Zaczęła rozumieć, co to za uczucie w niej zagościło, jednak nie była pewna słów, które chciała wypowiedzieć. „Przecież mam narzeczonego, ale... Ale muszę być szczera sama ze sobą..
– Owszem jestem narzeczoną Twojego brata, ale... To chyba nie jego wybrało moje serce... Chyba od początku podświadomie lgnęłam w inna stronę... W stronę człowieka, przy którym mogę być sobą, który sprawia, że czuję się swobodnie. Do tej pory nie wiedziałam, co to znaczy „kochać prawdziwie”. Znałam tylko Akiego i to, co do niego poczułam, było chyba oddaniem i wdzięcznością, a nie miłością. – książę odwrócił się na powrót i ich spojrzenia spotkały się. Nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszał. – Endymionie, właśnie zrozumiałam, że to, w jaki sposób rozmawialiśmy, dokuczaliśmy sobie był samoobroną. Nie chciałam dopuścić swojego serca do głosu... Nie znam Cię długo, ale czuję jakbyśmy od dawna się znali... Jakbyśmy byli...
–...sobie przeznaczeni... – mężczyzna dokończył za nią. – Serenity... – sposób, w który wypowiedział jej imię wyrażał całe uczucie do niej. Wyrażał wszystko, co kryło się w jego sercu i duszy.
– Czuję się dziwnie... Z jednej strony czuję szczęście, którego jeszcze nigdy nie zaznałam, ale z drugiej boję się tego uczucia, które nigdy nie powinno się narodzić... – cicho oświadczyła złotowłosa.
– Serenity... Wierzę, że wszystko się ułoży, że na pewno los sprawi, iż będziemy razem... – brunet podszedł do jednego z krzaków niezwykłych róż. – Wiesz, nigdy jeszcze nie zerwałem żadnej z tych róż, ale dzisiaj zrobię wyjątek. Dla Ciebie, zasługujesz na różę, która idealnie współgra z Twoją urodą.
– Nie, poczekaj... – Endymion jednak delikatnie zerwał najpiękniejszy kwiat.
– Nie martw się. Dla tej róży będziesz światłem Księżyca, więc ona nigdy nie straci swojego piękna, zawsze będzie wyglądała na świeżą. Nigdy nie zwiędnie, tak jak nie zniknie moje uczucie do Ciebie... – mówiąc to delikatnie pocałował płatki pięknego kwiatu, poczym podał go księżniczce. Uśmiechnęła się delikatnie.
– Teraz jestem pewna, że naprawdę Cię pokochałam... Dziękuję Ci Endymionie... – szepnęła głosem przepełnionym uczuciem. Endymion stał tuż przy księżniczce, ich oczy spotkały się ponownie.
– Serenity... Mam ochotę Cię pocałować... – powiedział szeptem książę, na co policzki dziewczyny spąsowiały. Endymion trzymał jej drżące dłonie w swoich. Odwróciła delikatnie głowę i spuściła wzrok. Czuła jak serce chce wydostać się na zewnątrz. A on czekał na jej odpowiedź. Po chwili odważyła się spojrzeć w jego głębokie i dobre oczy. Zrozumiał, że oznacza to zgodę. Powoli i delikatnie objął swoją ukochaną i złożył na jej ustach czuły pocałunek, który stał się namiętnym. Serca tej pary biły jednym rytmem, wypełniało je szczęście. Poznali nawzajem smak swoich ust. Zaznali czegoś nie do opisania, czegoś dla nich zakazanego...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pon 18:09, 09 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział VII

__________I w końcu księżycowa księżniczka wraz ze swoją wojowniczką wróciły na Księżyc. Jednak ani jedna, ani gruda nie miały na to ochoty. Wolałyby zostać na Ziemi jeszcze kilka dni. Serenity, ponieważ chciała lepiej poznać Endymiona, natomiast Venus w końcu znalazła prawdziwą miłość i nie chciała się rozstawać z ukochany.
__________Serenity po powrocie na Księżyc często zaglądała do szkatułki, w której ukryła ową, podarowaną przez Endymiona, niezwykłą, czerwoną różę. Wtedy wspominała swój pierwszy pocałunek, który oddała właśnie Endymionowi. Wspominała to spotkanie, słowa wypowiedziane przez NIEGO wciąż brzmiały w jej uszach i sercu. Dlatego też cierpiała. Bała się tego uczucia. Nikomu nie powiedziała. Miała przecież wyjść za księcia Akiego, którego nie kocha. Z drugiej strony cierpiała, ponieważ chciała spotkać się z Endymionem...
– Och... Co mam zrobić? Chcę Cię zobaczyć... Tak bardzo... – pocałowała delikatnie płatki róży. Gdy tylko to uczyniła jej serce zabiło mocniej, w duszy zagościło jakieś poruszenie. Wtedy wiedziała. Wiedziała, jakimś cudem, co to oznacza. Wyszła szybko na swój taras i zniknęła, by pojawić się w innym miejscu. W pięknym ogrodzie. Otworzyła oczy. „Jestem... Jestem na Ziemi? Udało mi się!” – właśnie nadszedł wieczór.
– Se... Serenity? – nieopodal usłyszała JEGO głos, więc odwróciła się w tamtą stronę. Tak, przystojny brunet szedł do niej od strony wielkiego drzewa. Uradowana podbiegła do niego i mocno przytuliła, wymawiając jego imię.
– Endymion! Jednak tu byłeś... Moje serce wiedziało, że będziesz tutaj. – powiedziała szeptem. Książę również bardzo się cieszył. Zaledwie kilka minut temu myślał o NIEJ, myślał jak bardzo chce się z nią spotkać. Jego życzenie się spełniło.
– Serenity, tak się cieszę, że znów Cię widzę. Od chwili Twojego wyjazdu nie myślałem o niczym innym tylko o Tobie. – Endymion patrzył w uśmiechnięte oczy swojej ukochanej. Po chwili już ją całował. – Serenity! Muszę Cię oprowadzić po najpiękniejszych miejscach na Ziemi! Zgadzasz się? – nagle zaproponował z radością.
– Najpiękniejszych miejscach? To jest coś więcej niż ten ogród i pałac? – zapytała uprzejmie zdziwiona, mrugając wielkimi oczami.
– Jak to: coś jeszcze? Oczywiście, że tak! Sama zobaczysz. – odpowiedział z uśmiechem.
– Ach, nie wiedziałam. Przecież wiesz, że na Księżycu jest inaczej... – wytłumaczyła silnie się rumieniąc z zakłopotania. „Ach! Serenity tak pięknie wygląda, gdy się rumieni. Tak niewinnie i uroczo. Wtedy jej oczy błyszczą najbardziej.” – pomyślał z czułością książę.


____________________________*****

__________Tak zaczęły się potajemne spotkania księcia Endymiona z księżniczką Serenity. Byli bardzo ostrożni, nie mogli pozwolić, by ktokolwiek ich odkrył. Po jakimś czasie Serenity zauważyła, że nie tylko ona się wymyka. Ku zdziwieniu infantki wszystkie jej wojowniczki: Merkury, Mars, Jowisz i Venus znikały dość często. Wyjaśniło się to, gdy pewnego dnia przez przypadek natknęli się z Endymionem na Sailor Jupiter z jednym z ziemskich generałów – Nephrite. Wtedy też postanowili z księciem, że muszą jeszcze bardziej uważać, bo w końcu wojowniczki mają prawo do tego, nie są nikomu przeznaczone. A księżniczka owszem. Dlaczego, więc ani Endymion, ani Serenity nie powiedzieli rodzicom prawdy? To proste: oboje bali się. Taki obrót sprawy mógł być zgubny dla obu królestw. Mimo to chcieli być razem. Ale to wcale nie było takie proste.

__________________________*****

__________Tego dnia Serenity również wybierała się na Ziemię. Ubrała ciepły płaszcz, ponieważ na Ziemi właśnie zbliżała się zima. Otwierała już drzwi od tarasu, gdy nagle usłyszała trzask zamykanych drzwi. Odwróciła się z przerażeniem.
– Dokąd to Księżniczko Serenity, co? – zapytała ostro Venus, taksując wzrokiem swoja panią. – Przecież na Księżycu nigdy nie jest zimno, więc, po co Ci ten płaszcz?
– Ja... To znaczy... Eee... Tego, no... A co Ciebie to interesuje?! Mogę robić, co mi się podoba. – oznajmiła po chwili zająknięcia Serenity. – Wyjdź proszę.
– Nie wyjdę. – powiedziała stanowczo wojowniczka. – Już jakiś czas temu zauważyłam Twoje tajemnicze zniknięcia. Może mi powiesz gdzie to tak Cię ciągnie, ha? – podejrzliwie zapytała czarodziejka. Księżniczka wybuchła, zbyt duża presja na nią teraz działała.
– Tam gdzie Ciebie, Venus! – na te słowa sailorka zaniemówiła. „Niby skąd ona wie, gdzie mnie nosi? Ale zaraz! Co ona właśnie powiedziała?!”
– O czym Ty mówisz Serenity?? Mnie nigdzie nie ciągnie. – obruszyła się.
– Nie, wcale. Myślisz, że nie wiem, iż spotykasz się z generałem Kunzite. Myślisz, że nie wiem o Twoich wypadach na Ziemię. Widziałam Cię podobnie jak inne wojowniczki... Och! – Serenity zakryła usta dłonią. „Ojej! Za dużo powiedziałam!
– Ale... To znaczy, że Twoje podróże... Wymykasz się na Ziemię? Ale, po co skoro za kilka miesięcy wychodzisz za księcia Akiego? – zapytała zdziwiona i niczego nie domyślająca się Venus. Serenity odwróciła wzrok i zarumieniła się.
– Venus... Ja... Ja nie z Akim się spotykam... Spotykam się z kimś, kogo kocham... A nie jest nim Aki... – szepnęła infantka.
– Co?! Nie z księciem Akim? To w takim razie, z kim? – tuż po zadaniu tego pytania sama sobie odpowiedziała. – Ach! Nie mów mi, że Ty i książę Endymion... Wy się spotykacie? Kochasz brata swojego narzeczonego? Serenity! Nie możesz! Nie powinnaś!
– Jak możesz mówić coś takiego?! Ty bogini miłości! Znasz przecież to uczucie. Wiesz, co znaczy kogoś kochać! Serce nie sługa, prawda!? Venus, błagam nie przeszkadzaj mi... Pozwól mi iść... Mam tylko 10 minut, potem on pójdzie, tak uzgodniliśmy... Venus, proszę Cię... – młoda księżniczka spojrzała na przyjaciółkę szklistymi oczami. Wojowniczka nie mogła nic zrobić, słowa jej księżniczki były prawdą, jednak...
– Powiedz mi jedno... Kochasz go, prawda?
– Tak.
– A co zrobisz po ślubie z Akim? Masz zamiar wciąż spotykać się z Endymionem? Czy masz zamiar uczynić z niego swojego kochanka? – Venus była wyjątkowo poważna i szczera. Serenity spojrzała w jej oczy.
– Jeżeli trzeba będzie... To tak. Nigdy nie zrezygnuję z prawdziwej miłości... Będę cierpieć, ale będę kochać... – w jej oczach było zdeterminowanie, smutek i ból. Venus westchnęła.
– A więc idź. Wiedz, że będę Ci teraz pomagać. Będę Cię kryć.
– Dziękuję Ci, moja przyjaciółko.


__________________________*****

__________Serenity w ostatniej chwili pojawiła się w umówionym miejscu. Wpadała wprost w ramiona swojego ukochanego.
– Serenity... Myślałam, że już nie przyjdziesz... – z ulgą stwierdził Endymion tuląc księżniczkę.
– Mało brakowało... – posmutniała. – Endymionie, Venus wie... Przyłapała mnie dzisiaj jak wychodziłam...
– Co?! Niemożliwe... Co my teraz...
– Nie bój się... Od teraz będzie mi pomagać. Jest po naszej stronie. – Serenity nie wspomniała jednak o rozmowie, jaką przeprowadziła z wojowniczką. Nie mogła. Na razie było dobrze, nikt się nie zorientował, że się spotykają. Cieszyli się z tego, co mieli. Ale na jak długo?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pon 18:13, 09 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział VIII

__________Zaledwie kilka dni po rozmowie Venus z księżniczką, wojowniczka sama poleciała na Ziemię, by spotkać się ze swoim ukochanym. Jej myśli wciąż zaprzątnięte były sprawą Serenity, przez co niezbyt skoncentrowała się na teleportacji, co skończyło się „staranowaniem” generała Kunzite.
– Witaj kochanie. Widzę, że się bardzo stęskniłaś. – z uśmiechem powiedział mężczyzna podnosząc się z trawy. – A może to znaczyło coś innego? – znacząco spojrzał na kobietę, która bardzo się zarumieniła.
– Ależ Kunzite! Przestań mówić takie rzeczy... – powiedziała bardzo speszona.
– Hahaha! – donośnie zaśmiał się wojownik. – Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać. Co się stało, że wylądowałaś wprost na mnie? – zapytał z troską.
– Ehh... Lepiej żebyś nie wiedział... – odpowiedziała z zastanowieniem. – Chociaż z drugiej strony... Och... – westchnęła z rezygnacją.
– Venus, teraz to mnie naprawdę zmartwiłaś. Co się stało?
– Chodzi o... – zamilkła. – O Serenity...
– Księżniczkę? Co się stało? – generał teraz to naprawdę się zmartwił, ponieważ bardzo lubił księżniczkę z Księżyca. – Venus, powiedz mi, o co chodzi? Chcę wiedzieć...
– No... Dobrze... Dla mnie samej to za duży ciężar... – zaczęła wojowniczka. – Bo widzisz... Jakiś czas temu zauważyłam, że Serenity gdzieś znika... No i w końcu ją nakryłam... Wtedy dowiedziałam się... wszystkiego... – przerwała na chwilę. – Serenity wymyka się na Ziemię... I to wcale nie na spotkania z księciem Akim, tylko z Endymionem... Kunzite oni maja romans... Najgorsze jest to, że się kochają... – zakończyła swój wywód. Generał milczał. Nie wiedział, co powiedzieć, gdyż szargały nim mieszane uczucia: z jednej strony zaniepokoiło go to i martwiło, ponieważ mogą być z tego niemałe kłopoty. A z drugiej cieszył się z takiego rozwoju sytuacji. Dlaczego? Generał Kunzite zawsze bardziej lubił młodszego z braci, był on bardzo miłym i dobrym księciem. A Aki...
– Venus... Wydaje mi się, że stało się dobrze... – zaczął powoli, zastanawiając się czy powiedzieć to co zamierzał. – Endymion jest znacznie lepszym człowiekiem niż jego brat...
– Jak to? Przecież poznałam Aki’ego. Wydawał mi się perfekcyjnym mężczyzną. Godnym następcą tronu. – powiedziała zdziwiona wojowniczka. Twarz mężczyzny wykrzywił ironiczny uśmiech.
– No właśnie. I Ty i księżniczka poznałyście jego „wyuczoną rolę”. Jak gościłyście wtedy na Ziemi, nie mogłem uwierzyć, że to ten sam książę...
– Wciąż nie rozumiem...
– Aki zawsze był pyszny. Wywyższał się od dziecka. Gardził każdym, kto nie był godny książęcej uwagi. W naszym królestwie mało kto go lubi... Nie wspomnę już, że Serenity na pewno nie będzie jego pierwszą kobietą... Strasznie wiele dziewczyn przewinęło się przez jego sypialnię. Aki zawsze mnie niepokoił, coś w jego usposobieniu, charakterze... – mężczyzna mówiąc to cały czas był smutny. – Więc lepiej by było gdyby Serenity wyszła za Endymiona... Jednak... – zamilkł.
– Jednak, co? Czy Aki jest naprawdę takim draniem? I Serenity ma zostać jego żoną?! Ona przecież jest taka delikatna! – zawołała wystraszona Venus.
– Pytasz, „co jednak?”. Jeżeli Aki się dowie o wszystkim... Wtedy Endymion będzie w wielkim niebezpieczeństwie... Widzisz, bo Endymionowi wszystko zawsze łatwiej przychodziło, z racji jego miłego usposobienia i szacunku dla każdego człowieka. To dla Aki’ego było niezrozumiałe...
– Nie! Serenity nie może wyjść za księcia Aki’ego! Nie można na to pozwolić! – krzyknęła Venus.
– A co zrobisz? Oni sami muszą to rozwiązać. Wszystko zależy od Serenity i Endymiona...
– Och! Skończmy lepiej już ten temat! Przybyłam tu spotkać się z Tobą, a nie dołować się jeszcze bardziej, a ta rozmowa sprawiła, że już mi lżej. – powiedziała zniecierpliwiona Venus. – Porozmawiajmy o czymś innym. – w tym momencie jej oczy natknęły się na znaczące spojrzenie Kunzite.
– Już mam temat. – zaczął. – Odkąd się spotykamy, wciąż próbuję wyciągnąć od Ciebie Twoje imię. „Venus”, co to jest? Kocham Cię i pragnę poznać Twoje prawdziwe imię. – patrzył natrętnie w oczy ukochanej.
– Wiesz, że nikt oprócz najbliższej mojej rodziny i królowej nie powinien znać mojego imienia. – wyjaśniła już chyba po raz setny kobieta.
– Venus... W takim razie zrobię teraz coś, co chciałem uczynić w bardziej romantycznym otoczeniu i atmosferze. – białowłosy mężczyzna o stalowo-szarych oczach nagle ukląkł przed swoją towarzyszką. Wyciągnął coś z kieszeni. Oszołomiona wojowniczka patrzyła na ukochanego i pudełeczko w jego dłoni, które po chwili otworzyło się. – Wojowniczko, której opiekuńczą planetą jest Venus, dzisiejszego dnia proszę Cię na kolanach o to, abyś w przyszłości, niedalekiej mam nadzieję, została moją żoną. Proszę, więc, jeżeli tego samego chcesz, przyjmij ten pierścień, którego z takim trudem poszukiwałem. – młoda kobieta spłonęła rumieńcem. Serce biło jak oszalałe. Całą jej duszę wypełniało szczęście, radość, miłość. Jej wielkie marzenie w końcu się urzeczywistnia: mężczyzna, którego kocha całym sercem, prosi ją o rękę. I to tak pięknymi słowami. Delikatnie dotknęła pierścionka, na co Kunzite wyjął go z etui i powoli nałożył na serdeczny palec lewej ręki. Wstał, a Venus rzuciła mu się na szyję i pocałowała tak namiętnie jak nigdy przedtem.
– Kocham Cię, Kunzite. Kocham, kocham, kocham!
– Ja Ciebie również kocham. – dziewczyna zbliżyła swoje usta do jego ucha i coś bardzo cicho i powoli wyszeptała. – Dziękuję. Dziękuję, Minako, za to, że zaufałaś mi i za to, że przyjęłaś mnie. – zakochani byli bardzo szczęśliwi. W końcu złączyli się przysięgą przyszłego, wspólnego życia.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pon 18:21, 09 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział IX


__________Czas mija nieubłaganie szybko. Do ślubu Serenity i Aki’ego pozostały zaledwie 3 miesiące, a księżniczka wciąż spotyka się z bratem narzeczonego. Zarówno ona jak i Endymion nie mają odwagi, by powiedzieć o wszystkim swoim rodzicom. Boją się. Jak to się skończy?
__________Korytarzem podążała 18-letnia dziewczyna o złotych włosach, spiętych w dwa koki. Zapukała do jakiś drzwi i po chwili była już w pokoju swojej przyjaciółki – Venus.
– Serenity? Co Cię tutaj sprowadza? – zapytała zdziwiona wojowniczka. Księżniczka milczała przez chwilę.
– Venus... Będziesz mnie dzisiaj „kryła”? Proszę... – poprosiła złotowłosa.
– Oczywiście, że tak. Obiecałam Ci to, prawda? – z delikatnym uśmiechem zapewniła Venus.
– Tak wiem, ale... Ale ja idę już teraz... – nieśmiało oznajmiła Serenity. – wojowniczka spojrzała na zegar, pomyślała: „Tak wcześnie? I co mam zrobić?
– Księżniczko... – jednak dziewczyna nie pozwoliła jej skończyć.
– Venus, błagam. Ja... ja schodzę na Ziemię dzisiaj ostatni raz... Ostatni raz przed ślubem... Zrozum mnie... – księżniczka błagalnym wzrokiem spojrzała na przyjaciółkę, która nie mogła odmówić widząc cierpienie w oczach swej pani.
– Dobrze. Idź. Możesz na mnie liczyć. – zgodziła się czarodziejka.
– Dziękuję Ci. Jestem Twoją dłużniczką. – infantka wyszła z pokoju Sailor Venus. Minako została z własnymi myślami. Coś ostatnio ją niepokoiło, miała jakieś nieprzyjemne przeczucie. Jednak co to było, nie wiedziała...


_________________________*****

__________Serenity otworzyła oczy. Znajdowała się na plaży rozświetlonej popołudniowym słońcem. Niedługo miał zacząć się zachód słońca, którego ona jeszcze nie widziała. Z resztą morza z takiego bliska też nie. Do jej nozdrzy nagle doleciał przyjemny zapach morskiej bryzy. „Ten zapach... Znam go... Tak, to on tak pachnie...” – pomyślała z uczuciem dziewczyna.
– Witaj Serenity. – tuż za sobą usłyszała jego głęboki głos. – Nie sądziłem, że Ci się uda.
– A jednak jestem. – powiedziała odwracając się w stronę Endymiona. Zdziwiła się, ponieważ był inaczej ubrany. Miał na sobie śnieżnobiałą koszulę, podwinięte czarne spodnie. Był boso.
– Dlaczego tak mi się przyglądasz? – zapytał z rozbawieniem.
– Ja... To znaczy... – zmieszała się. Mimo, iż przez ten rok zdążyła poznać tą planetę, to jeszcze wielu rzeczy o niej nie wiedziała. Teraz czuła się speszona. Zarumieniła się.
– Serenity, wyglądasz ślicznie z tymi rumieńcami. – pochwalił książę. – Wyjaśnię Ci... Tylko Ty też zdejmij buty. – poprosił. Księżniczka zdziwiła się tą prośbą, ale posłuchała. Po chwili Endymion „skrócił” jej sukienkę za pomocą jakiejś tasiemki.
– Endymionie... O co chodzi z tym wszystkim? – zapytała coraz bardziej skołowana dziewczyna.
– Chodź. – mężczyzna pociągnął ją za rękę w stronę morza i po chwili Serenity na swoich stopach poczuła łaskotanie ciepłej wody.
– Ach! Hahaha! Jakie to przyjemne! – zawołała z zachwytem i zaczęła biegać po brzegu. Książę obserwował każdy ruch swojej ukochanej. Teraz wyglądała cudownie. Wesoła, roześmiana, z zaróżowionymi policzkami i błyszczącymi oczami. Po prostu szczęśliwa. W tym momencie pomyślał o swoim bracie. W jego sercu zagościła złość i poczucie niesprawiedliwości: „On nie zasługuje na taką kobietę. Ona jest dla niego za dobra, tak jak i dla mnie... Ale ja ją kocham, a on... Ach!! On chce tylko pięknie wyglądającą królową przy swoim boku! Nic więcej się dla niego nie liczy!” – z ponurych myśli wyrwał go głos Serenity.
– Endymionie! Nie stój tak! Sam chciałeś mi to pokazać, a teraz zostawiasz mnie samą! – zawołała wesoło.
– Oj, tylko nie pożałuj, że mnie wołasz! – odkrzyknął z łobuzerskim uśmiechem i pobiegł w jej stronę. Zaczęli się wygłupiać, chlapać wodą i gonić po całej plaży. Popołudnie mijało, a słońce powoli kierowało się na spoczynek. Wtedy księżniczka zatrzymała się i na coś wskazała.
– Endymionie, co to za dom? Tam na klifie? – zapytała z zainteresowaniem, ale i niepokojem. Zobaczyła jednak jego uśmiechniętą twarz.
– To? Ten dom należy do Kunzite. To jest jego letnia posiadłość. Najpiękniejsze miejsce w królestwie, w każdym bądź razie dla mnie. Często tu przebywam. – wyjaśnił spokojnie książę.
– Ach. To dlatego pachniesz jak to miejsce. Jak ten delikatny wiatr. Bryza, tak się chyba nazywa? – cicho powiedziała księżniczka.
– Możliwe. Chodźmy tam. – mężczyzna złapał ją za rękę i razem powędrowali w stronę owego domu.


__________________________*****

__________Książęca para przeszła przez wielkie, rzeźbione drzwi posiadłości. Zarówno na zewnątrz, jak i w środku prezentowała się znakomicie. Wszystko było dobrane ze smakiem i gustem pierwszorzędnym.
– Venus naprawdę znalazła mężczyznę dla siebie. – powiedziała z uznaniem Serenity.
– Tak sądzisz? – zapytał z uśmiechem Endymion. – Chodźmy na górę. Stamtąd jest najpiękniejszy widok na morze, szczególnie na zachód słońca. Chodź! – mężczyzna delikatnie pociągnął za sobą swoja towarzyszkę. Po pokonaniu dość dużej ilości schodów znaleźli się w pięknym salonie, z dużym oknem, zajmującym cała ścianę. Było to też wyjście na taras, z widokiem na pełne morze. Księżniczka z zachwytem pobiegła w tamtą stronę i wyszła na balkon.
– Ach! Endymionie! To jest... To jest... CUDOWNE!! – zawołała do bruneta, który podszedł do niej i teraz razem wpatrywali się w piękny zachód. Tak piękny jakby na „zamówienie” tej pary. W końcu słońce prawie całkowicie zanurzyło się w toni oceanu.
– Endymionie... – Serenity przemówiła cichym i smutnym głosem. – Endymionie, to dzisiejsze spotkanie... Było ostatnim przed moim ślubem...
– Spodziewałem się tego... – jego głos również wyrażał przygnębienie. – Dlatego starałem się aby wypadło ono najlepiej...
– Endymionie... Kocham Cię, nie chcę Cię... – nie pozwolił jej dokończyć. Endymion objął delikatnie swoją księżniczkę przyciągając do siebie. Pocałował delikatnie. – Endymionie... Kradniemy czas... To jest tylko próba przedłużenia tego spotkania...
– Ale trwa i się jeszcze nie kończy... – znów złożył na jej ustach pocałunek tym razem gorący i namiętny. Księżniczka poczuła drżenie na całym ciele. Ciepło wypełniające jej serce zagościło w całym organizmie. Stado motyli rozszalało się w brzuchu. Nigdy jeszcze tak się nie czuła. Również Endymion zdziwiony był swoją śmiałością. Także to uczucie było dla niego nowe. Zatracił się już w jej bliskości, w tej chwili, w tym wieczorze.
– Kocham Cię, Endymionie... – szepnęła z miłością, której żadne słowa nie mogły wyrazić. Całkowicie poddała się jego dłoniom i pieszczotom.
– Również Cię kocham, Serenity... Serenity... nie powinniśmy... – szepnął i odsunął się powoli od ukochanej. – Nie powinniśmy, ale nic na to nie poradzę, że tak bardzo... Tak bardzo Cię pragnę...
– Ja... Ja również... pragnę Ciebie. – policzki młodej kobiety zarumieniły się. Para kochanków powoli wróciła do salonu. Endymion wciąż trzymał w objęciach ukochaną i całował. Tak też powoli znaleźli się w sypialni z dużym łożem.
__________Ich śmiałość subtelnie popychała ich do dalszych czynów... Endymion delikatnie położył swą ukochaną na jedwabistej pościeli jednocześnie zachwycając się jej przecudnym widokiem. Wszystko było jak sen... Obydwoje byli świadomi, że nie ma już odwrotu, byli świadomi, tego, co za chwilę się wydarzy... Endymion zaczął namiętnie całować Serenity po szyi, płomienne uczucie poczynało rozpalać ciała kochanków... Jego dłonie błądziły po jej, już prawie nagim, ciele... A i Serenity nie pozostawała bierna i swoimi zmysłowymi dłońmi rozpinała powoli koszulę ukochanego... Nagle Endymion przerwał pieszczoty...
– Co się stało? Dlaczego przerwałeś? Czy wszystko w porządku? Kochanie... – Serenity zaniepokoiła się, ale nie chciała psuć romantycznej atmosfery, więc nie czekając na odpowiedź zanurzyła swą dłoń we włosach Endymiona, po czym złożyła długi i namiętny pocałunek na jego ustach... Tak naprawdę Endymion zaprzestał pieszczot, ponieważ doznał niepohamowanego szczęścia i nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę... Pragnął, aby ten sen nigdy się nie kończył... A z drugiej strony poczuł impuls zdrady wobec rodziny. Nie brata, ale rodziny...
__________Obydwoje kochankowie bardzo pragnęli tego, co wydarzy się lada moment... Serenity spojrzała kokieteryjnie w oczy Endymiona, po czym uwodzicielsko uśmiechnęła się do niego... Oczywiście nie pozostało to bez odzewu... Silna fala pożądania wzbudzona w Endymionie wznieciła jeszcze większy płomień nie tylko w ich ciałach, ale i sercach... Endymion delikatnie położył się na Serenity cały czas patrząc męskim i silnym spojrzeniem w jej oczy... Nie mogli się powstrzymać od połączenia swych ciał, chociaż w ich umysłach wciąż tkwiła bolesna świadomość zakazanego owocu, który właśnie zrywają... Endymion z męskim wyczuciem, taktownie poruszał biodrami czując wspaniałą rozkosz... Serenity zaś wczuwając się w rytm ukochanego partnera zamknęła oczy i starając się nie myśleć o niczym odpływała w świat niekończącego się raju... Na jej twarzy pisała się błogość, co odzwierciedlało jej stan duszy...
__________Serenity zaczęła się wić jak kotka czując zbliżający się szczyt jej podniecenia... Po chwili oboje spełnili się w tym samym momencie... Czuli się jak nigdy przedtem... Jak w 7 niebie... Serenity nie chcąc przerywać tego błogiego stanu po wszystkim położyła się obok Endymiona kładąc głowę tuż przy jego głowie, a dłonią delikatnie muskała klatkę piersiową... Endymion odwdzięczając się swej ukochanej przyciągnął ją bliżej siebie i objął swymi ramionami...
– Czuję się tak bezpiecznie…nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba Endymionie... kocham Cię...
– Ja również Cię kocham Serenity... nie oddam tych chwil nawet za najpiękniejszy kwiat róży, bo ty jesteś piękniejsza nawet niż sto najpiękniejszych róż...
– Jestem teraz tylko Twoja... Nie ważne co się stanie pamiętaj, że zarówno moje serce jak i ciało tak naprawdę będą tylko Twoje... – w szczęśliwym szepcie Serenity pojawiła się nuta smutku.
– Cii... Nie myśl o tym teraz... Wierzę, że będzie dobrze... – powiedział Endymion mocniej tuląc ukochaną, jednak pomyślał: „Musi być dobrze... Zbyt bardzo Cię kocham, aby patrzeć jak mój brat niszczy Twoje życie...”. Kochankowie usnęli błogim snem, wtuleni w swoje ramiona...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pon 18:27, 09 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział X

__________Pośród wzburzonej pościeli na wielkim łożu leżała para kochanków. Spali spokojnym snem, jednak jedno z nich zaczęło się budzić. Powoli i spokojnie. Młoda kobieta otworzyła swe błękitne oczy. Czuła ciepło leżącego obok mężczyzny. Wyraźnie słyszała bicie jego serca. Wsłuchiwała się w spokojny oddech. Uniosła głowę i spojrzała na śpiąca twarz swojego ukochanego: tak spokojną i beztroską. Wyglądał jak śpiące dziecko, które nie ma żadnych zmartwień. Uśmiechnęła się. Po chwili westchnęła. Budząc się wróciła do ponurej rzeczywistości: „Dlaczego? Dlaczego to wszystko tak wygląda? Czemu przeznaczono mnie Twojemu bratu, a nie Tobie? Och Endymionie...”.
– Endymionie... Kochanie... – szepnęła w ciemności. Teraz i mężczyzna zaczął się przebudzać. Kilka chwil później z czułością spoglądał na swoją ukochaną.
– Co się stało, Serenity? – zapytał spokojnie. Twarz księżniczki posmutniała.
– Endymionie... Muszę wracać... Do domu... Chociaż tego nie chcę, to muszę... – głos kobiety przepełniony był smutkiem. Usiadła na łóżku otulając się pościelą. Pochyliła głowę w geście bezradności. Otoczyły ją ramiona księcia, tak opiekuńcze, w których czuła się bezpiecznie: „To Ty jesteś moim domem...”.
– Serenity... Mówiłem Ci, że na pewno będzie dobrze. Wierzę, że będziemy razem. – oświadczył brunet, głosem tak pewnym i stanowczym. – Wierzę w to, ponieważ Cię kocham... A po tym, co się między nami stało, nie chcę Cię stracić. Nigdy. – słowa te wywołały delikatny rumieniec, ale i uśmiech na twarzy księżniczki.
– Endymionie Ty zawsze potrafisz podnieść mnie na duchu. – Serenity pocałowała Endymiona. – Muszę... iść... – po tych słowach zsunęła się z łóżka i zaczęła ubierać. Endymion obserwował jej każdy ruch. Każdy ruch jej ciała, oświetlany delikatnie srebrnym blaskiem Księżyca wpadającym przez okno. Sam też postanowił się trochę ogarnąć. Zanim nastanie ranek musi wrócić do pałacu. Pół godziny później Serenity z Endymionem stali na tarasie, na którym parę godzin temu oglądali zachód słońca. Teraz się żegnali.
– Serenity, wciąż uważam, że powinniśmy to załatwić. Powiedzieć o wszystkim... – zaczął Endymion trzymający dłonie księżniczki.
– Nie... To nie... Znaczy się, wiesz sam, czego się boję... Czego Ty się również obawiasz... Chciałabym, by wszyscy wiedzieli, ale... – cicho i z bólem mówiła.
– Jeżeli chcesz nie będę nalegał, ale proszę zastanów się. – zgodził się z nią. Spojrzeli sobie w oczy.
– Bądź pewny, że o niczym innym nie będę myśleć. Szczególnie po dzisiejszym wieczorze... – oznajmiła księżniczka uśmiechając się delikatnie. Książę pochylił się i złożył na ustach ukochanej długi, namiętny pocałunek.
– Nie mówię „żegnaj”, mówię „do zobaczenia”, najdroższa.
– Do widzenia, ukochany. – Serenity zamknęła oczy i zniknęła z tarasu. Endymion stał jeszcze na balkonie przez chwilę i wpatrywał się w Księżyc w pełni. „Kocham Cię Serenity i nigdy nie przestanę...”. Wrócił do środka, spojrzał na zegar.
– I ja niedługo muszę stąd odejść i wrócić do pałacu. – powiedział do siebie cicho.


_________________________*****

__________Złotowłosa księżniczka weszła do swojego pokoju. Spojrzała na zegar stojący na komodzie. „Och, zdążyłam wrócić. Za dwie godziny Venus przyjdzie po mnie na śniadanie. Dlaczego tutaj czas biegnie szybciej niż na Ziemi?” – pomyślała z ulgą, ale i ze smutkiem. Przeszła do łazienki. Powoli zdjęła sukienkę. Spojrzała w lustro wiszące na ścianie. Uśmiechnęła się do swego odbicia. Dotknęła swojej szyi i powoli rękę przesunęła niżej. Na jej delikatnej skórze widniały ślady odważnych pieszczot Endymiona. Na ramiona zarzuciła jedwabny szlafrok i wróciła do pokoju, gdzie położyła się na łóżku. Wspominała wszystko to co miało miejsce. Uśmiechała się. Z radością wspominała jego dotyk, pocałunki. Wspominała tą chwilę goryczy, gdy się połączyli... Nagle drzwi pokoju otworzyły się. Serenity gwałtownie usiadła na łóżku.
– Ach, to tylko Ty Venus. – westchnęła z ulgą dziewczyna.
– „Tylko Ty”? – powtórzyła dość chłodno wojowniczka. – Ciesz się, że „tylko ja”. Wiesz, że niedługo po tym jak wyruszyłaś na Ziemię Luna chciała z Tobą rozmawiać? Wiesz jak musiałam się nakłamać, aby nie weszła tutaj? – zaczęła mówić z wyrzutem Venus. – Przez Ciebie oka nie zmrużyłam! – powiedziała podniesionym głosem.
– Przepraszam... Nie sądziłam, że będziesz miała taki kłopot... – pokornie odpowiedziała księżniczka.
– „Przepraszam” teraz to po nic. Ważne, że wróciłaś, widzę niedawno. – twardo stwierdziła blond-włosa. Odpowiedziało jej milczenie. Nagle Venus poczuła jakiś zapach. Delikatny i prawie niewyczuwalny, jednak nie dla niej. Męski zapach rozpozna wszędzie. „Nie może być...” – pomyślała z narastającym niepokojem. Szybkim ruchem podeszła do włącznika na ścianie i oświeciła światło. Na fotelu leżała sukienka Serenity niedawno zdjęta, to z niej emanował ten zapach. Zapach Ziemi: bryza morska i świeża trawa po deszczu. Kobieta spojrzała na swoją przyjaciółkę. – Serenity... Serenity powiedz mi, że to, co podejrzewam jest nieprawdą. Powiedz, że się mylę. – poprosiła.
– Ale.. o co... chodzi? – księżniczka starała się zachować spokój i naturalność. – Nie... rozumiem.
– Tak? – z ironią zapytała Venus. – To na pewno potrafisz wyjaśnić mi TO. – tutaj wojowniczka podeszła do księżniczki i wskazała na jej szyję oraz dolną część dekoltu. – Może sama sobie to zrobiłaś? Co? – głos sailorki był oskarżycielski, ostry, nieprzyjemny.
– I co z tego? Co z tego, że... że zrobiłam to co masz na myśli. Tak zrobiliśmy „to” i nie zmienisz tego. – odpowiedziała Serenity potwierdzając podejrzenia swojej przyjaciółki.
– Och Serenity... Coś Ty zrobiła. Nie powinniście, nie WY. Serenity... Postąpiłaś lekkomyślnie. Bardzo nieodpowiedzialnie. – zganiła swoja panią Venus. Tego dla infantki było za wiele.
– Przestań prawić mi morały! Czy ja nie mam prawa do szczęścia? Czy ja nie jestem człowiekiem? Ty możesz sobie spokojnie schodzić na Ziemię, by spotykać się ze swoim narzeczonym. Możesz spokojnie spędzać z nim dnie, noce... A ja nie!? – prawie krzyknęła.
– Owszem mogę... Ale wiedz, że nie posunęliśmy się aż tak daleko... – oznajmiła Venus spokojnie. Po słowach księżniczki musiała przyznać jej rację. – Wybacz mi Serenity... To, co powiedziałaś... jest zbyt prawdziwe... Ty też masz prawo do szczęścia... Ale wciąż sądzę, że źle zrobiliście...
– Ja tak nie uważam. Niczego, podkreślam, niczego nie żałuję. Nigdy nie będę żałować, że oddałam się Endymionowi. To do niego należy zarówno moje serce jak i ciało. – oznajmiła pewnie Serenity. Venus patrzyła na swoją panią.
– Och, księżniczko. Jak sobie wyobrażasz swoje małżeństwo? – zapytała racjonalnie. Serenity nie odpowiedziała nic. Zwinęła się na łóżku i nic nie mówiła. Wojowniczka usiadła koło niej i przytuliła. – Przepraszam, nie myśl teraz o tym... Masz na myślenie jeszcze 3 miesiące.


_______________________*****

__________Endymion również wrócił do domu. Były wczesne godziny poranne. Nie wybiła jeszcze 6. Szedł zamyślony przez korytarz. Myślał o niej. Nagle usłyszał jakiś ruch, więc zatrzymał się za rogiem i wychylił lekko. Z jakiegoś pokoju właśnie wychodziła ładna dziewczyna, wyglądająca na pałacową pracownicę. Zacisnął pięści ze złością, ponieważ zauważył do czyjego pokoju to były drzwi – do pokoju jego brata. „Aki ty draniu! Jak możesz postępować w ten sposób!? W ogóle nie szanujesz Serenity. Wciąż myślisz tylko o kobietach. Ją też wykorzystasz? Znudzi ci się i przestanie się dla ciebie liczyć?” – w księciu wezbrała niesamowita złość, prawie nienawiść. Nagle na ramieniu poczuł czyjąś dłoń.
– Nie warto. Opanuj się zanim zrobisz coś głupiego, Endymionie. – to Kunzite natknął się na swego pana, a zarazem przyjaciela. – Nic nie poradzisz w tej sytuacji.
– Ale Kunzite! Jak on może, jak on może spać z innymi, podczas gdy ma narzeczoną?! – podniesionym głosem stwierdził Endymion. Generał na te słowa uśmiechnął się smutno.
– A Ty i Serenity? Co wy zrobiliście? Wiem, że dopiero wróciłeś. I ona zapewne też niedawno znalazła się u siebie. Czy się mylę? Czy to, co podejrzewam się stało? – zapytał wciąż spokojny generał. Książę milczał.
– Nie planowałem tego... To stało się samo... – szeptem powiedział brunet.
– Nie tłumacz się. Ja Cię o nic nie oskarżam. Chociaż nie mówię też, że dobrze się stało. Nie powinniście się zapomnieć, jednak „co się stało to się nie odstanie”.
– Gdyby tylko pozwoliła mi powiedzieć... – westchnął bezsilnie Endymion.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pon 20:45, 09 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XI

__________Termin ślubu księżniczki Serenity i księcia Aki’ego zbliżał się. Serenity zaczynała się denerwować, co zostało zauważone przez wszystkich. By się od stresować infantka zaczęła często jeździć konno, aktywnie spędzać czas. Stres chciała zaspokoić wysiłkiem i zmęczeniem. Tak myślano o zachowaniu księżniczki. Jednak nic to jej nie dało i zaprzestała aktywnego pędzania czasu...

_____________________________*****

__________Do dnia ceremonii pozostały jeszcze dwa miesiące, przygotowania trwały zarówno na Ziemi jak i Księżycu. Książę Aki chodził dumny niczym paw, puszył się przed swoim młodszym bratem pokazując, że on ma w końcu coś, czego ten drugi mieć nie może. Aki nawet nie podejrzewał jak bardzo się myli. Endymion przeżywał ciężkie chwile. Ostatnimi czasy zaczęły go napadać dziwne humory i uczucia. Raz był spokojny, raz zaczynał odczuwać nieokreślony i nieuzasadniony strach. W końcu doszedł do wniosku, że to muszą być JEJ uczucia w danej chwili. Czuł, że odczuwa JEJ stan ducha. Cierpiał, bo nic nie mógł zrobić... Nawet nie podejrzewał jak bardzo ma rację...

____________________________*****

__________Był ranek. Rodzina królewska spożywała śniadanie. Towarzyszyła im jedna z wojowniczek – Venus, która wciąż przyglądała się swojej przyjaciółce. Serenity udawała radosną, jednak oczy mówiły coś całkiem odmiennego. Posiłek dobiegł końca i wszyscy rozeszli się w swoje strony. Venus odczekała chwilę i poszła za swoja panią do jej pokoju. Powoli przeszła przez próg i zamknęła drzwi. Zdziwiła się, gdyż nie zastała księżniczki. Po chwili jednak spostrzegła, że drzwi do łazienki są otwarte, a za nimi rozlega się cichy szloch. Szybko skierowała się w tamtą stronę... Serenity siedziała na podłodze płacząc. Skuliła się i kolana obejmowała ramionami.
- Serenity, co się dzieje? – zapytała zaniepokojona wojowniczka klękając przy przyjaciółce. Zauważyła tylko przeczący ruch głowy. – Nie zbędziesz mnie takim czymś, przecież widzę, że coś się stało.
- Nic się nie stało. Zostaw mnie samą! – odpowiedziała Serenity z rozpaczą. Wstała szybko z podłogi i chciała powiedzieć coś jeszcze, jednak nie zdążyła. Zakryła usta dłonią i gwałtownie odwróciła się w stronę muszli upadając równocześnie na kolana... W tym momencie na twarzy Venus odmalowało się przerażenie. Zrozumiała, co się stało i nie mogła w to uwierzyć.
- Se... Serenity... – zaczęła niepewnie, nie wiedziała co ma zrobić, co powiedzieć. – Serenity... Czy Ty...? Czy...?
- Prosiłam, żebyś mnie zostawiła... – odpowiedziała księżniczka przemywając twarz zimną wodą. – Teraz już wiesz... Nie chciałam, by ktokolwiek się dowiedział... Tak, spodziewam się dziecka Endymiona. Odkryłam to jakiś czas temu. – Serenity przeszła do pokoju i stanęła przy oknie wpatrując się w Ziemię. – Gdy tylko się zorientowałam wystraszyłam się. Nie mogłam się z tym pogodzić... Wpadłam w panikę. – spuściła wzrok z poczuciem winy. – Wtedy wpadłam na głupi pomysł... Teraz się tego wstydzę... Chciałam, chciałam... Pozbyć się... Pozbyć się tego dziecka... Myślałam, że mój nadmierny wysiłek mi w tym pomoże... Robiłam wszystko... Jednak nie udało się... Nie udało mi się zabić dziecka, które zdążyłam pokochać... – w tym momencie do księżniczki podeszła wściekła Venus i spoliczkowała ją.
- Jak mogłaś?! Czyś Ty całkowicie rozum straciła?! Chciałaś zabić dziecko?! Swoje dziecko?! – krzyczała wojowniczka. – Nie sądziłam, że właśnie Ty byłabyś zdolna do takich myśli! Osoba pełna miłości i dobroci! To dziecko jest silne, ponieważ jest owocem prawdziwej miłości. Dziecko jest największym darem i nagrodą. Największym skarbem, szczęściem, radością... – Venus zaczęła się uspokajać. – Nie rozumiem, jak mogłaś wpaść na tak idiotyczny pomysł...
- Pytasz „jak”? – Serenity miała w oczach łzy. – Po prostu: bałam się i dalej boję... Nie rozumiesz? To jest dziecko Endymiona... A ja... ja mam zostać żoną jego brata... Za półtora miesiąca! Sądziłam, że znasz ich relacje... Podobno to Aki zawsze zazdrościł Endymionowi... Boję się rodziców i ich reakcji... Więc co mogłam zrobić? Nic. Mimo, iż kocham to maleństwo pod moim sercem... wolałabym, by go nie było...
- Serenity!! Nie mów tak! Nie możesz! Teraz musisz powiedzieć o wszystkim, musisz to zrobić jak najszybciej...
- Możesz... Możesz mnie zostawić samą? – księżniczka zwinęła się na łóżku. – Proszę, wyjdź i mnie zostaw.
- Dobrze... Ale musisz...

- Wyjdź. – wojowniczka wyszła. W jej głowie pojawiło się tysiące myśli i obaw: „Co teraz się stanie? Jak to wszystko się potoczy? Martwię się o Serenity... Mam nadzieję, że nie popełni żadnego głupstwa... Nie, nie zrobi nic głupiego. Już nie. Zbyt bardzo przywiązała się do tego dziecka... Ach! Powinna powiedzieć. Nie zniosę tego sama... Muszę spotkać się z Kunzite... On powinien wiedzieć...”.

_________________________*****

__________Mimo, iż dzisiaj nie był umówiony na spotkanie, generał Kunzite spacerował po ogrodzie. W miejscu, w którym zawsze spotykał się z Venus. Myślał o niej. Myślał też o swoim przyjacielu i jego dziwnym stanie.
- Witaj Kunzite. – z rozmyślań wyrwał go kobiecy, znajomy głos. Podniósł głowę i natknął się na zmartwione spojrzenie swojej narzeczonej.
- Minako? Co Ty tutaj robisz? Przecież nie mieliśmy się dzisiaj spotkać. – zapytał zdziwiony, ale i ucieszony jej widokiem.
- Wiem, ale... Musimy porozmawiać... – zaczęła powoli.
- O czym? Co się stało? – jej nastrój udzielił się i jemu. Niepokoił go smutny i poważny głos kobiety.
- O czymś bardzo ważnym... Chodzi o... Serenity...
- Księżniczkę? Co się stało?
- Cóż... Mamy „mały-wielki” kłopot... – powiedziała Venus bardzo poważnie.
- Co... masz na myśli?
- Tamta noc... Gdy Serenity ostatni raz spotkała się z Endymionem... Ma teraz swoje następstwa... – po tych słowach młoda kobieta usiadła na pobliskiej ławce. Kunzite wpatrywał się w nią:
Nie... Musiałem coś źle zrozumieć... To nie może być prawda! To nie powinno się wydarzyć!”.
- Minako... Chyba nie masz na myśli... Czy Ty sugerujesz, że Serenity... Serenity jest w ciąży? – zapytał z narastającym niepokojem.
- Ja nic nie sugeruję. Ja stwierdzam fakt. – oznajmiła. – Kunzite, to nasza wina. To nasza wina, że pozwoliliśmy im na to spotkanie.
- Nie. Sądzę, że i tak by do tego doszło i nie zmienimy tego... Ale... Jeżeli Aki się o tym dowie... Zarówno Endymion jak i Serenity będą w niebezpieczeństwie.
- Co? Jak to? Czy książę jest aż tak niebezpieczny? – strach towarzyszący wojowniczce od jakiegoś czasu zaczął rosnąć.
- Niestety tak... Aki zawsze był porywczy. Zawsze, gdy coś mu nie wychodziło, albo chodziło o Endymiona, wpadał w furię. Wyżywał się na wszystkim i wszystkich dookoła. Więc teraz...
- Nie kończ! To straszne! Musimy coś zrobić! Kunzite!
- Nie. Nie wolno nam. To pogorszy jeszcze sprawę. Oni sami muszą wszystko załatwić.
- Ale Serenity nie chce powiedzieć Endymionowi, nikomu nie chce powiedzieć... – blondynka ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać z bezsilności. Generał zdziwił się tym widokiem, nigdy nie widział łez swojej ukochanej. Usiadł koło niej i mocno przytulił.
- Spróbuj ją przekonać, tylko tyle możemy zrobić... Zostało niewiele czasu...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pon 20:50, 09 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XII

__________Venus często starała się rozmawiać ze swoją przyjaciółką, jednak księżniczka zbywała ją skutecznie. Serenity nie chciała zostawać „sam na sam” z wojowniczką, wiedziała doskonale jakby to się skończyło. A czas płynął coraz szybciej…

__________________________*****

__________Takim oto sposobem do ślubu pozostał zaledwie miesiąc, a o stanie księżniczki nikt nie wiedział. Nikt nie wiedział o dziecku Endymiona. Nic też nie wskazywało na to, że Serenity ma zamiar powiedzieć. Infantka dusiła w sobie wszystkie uczucia, ale wiadomo, że nic nie może trwać w nieskończoność, a „kłamstwo ma krótkie nogi”. Tak też było w tym przypadku…
__________Tak, więc do ślubu pozostał tylko miesiąc. W tym czasie na Księżycu zagościł Aki wraz z rodzicami, by dopracować szczegóły dotyczące ślubu. Jak można się spodziewać księżniczka Serenity wpadła w panikę, gdy tylko zobaczyła swojego narzeczonego. Wenus doskonale to zauważyła, jednak nic nie mogła zrobić. Gościom z Ziemi towarzyszył jeden z generałów – Nephrite. Zebrano się w głównym salonie.

___________________________*****

__________Rozmowa dotycząca ślubu i wesela trwała. Wszyscy wyglądali na zadowolonych i radosnych. Prawie wszyscy, ale jak wiadomo „prawie robi wielka różnicę”. Serenity cały czas siedziała milcząc. Cały czas czuła na sobie wzrok Venus. „I co ja mam zrobić? Przecież… Przecież nie mogę wyjść za Aki’ego… Nie kocham go i nigdy nie pokocham… Muszę powiedzieć… Musze powiedzieć… Zaprotestować… I tak już za późno, ale… Dłużej tak nie mogę żyć…” – Serenity w kółko powtarzała sobie w myślach te same słowa.
- Serenity? Co o tym sądzisz? Serenity? – w końcu z zamyślenia wyrwał ją głos matki. – Kochanie, coś się stało?
- Przepraszam… Przepraszam, ale… – zaczęła niepewnie księżniczka. Zacisnęła pięści spoczywające na podołku. Venus wiedziała, co teraz nastąpi. – Ja… Mamo, tato… Królowo, królu… Aki… Ja przepraszam… Nie chciałam, ale… Ja nie mogę…. Nie mogę wyjść za Ciebie... Nie mogę związać się z kimś, kogo nie kocham… – dziewczyna pod powiekami poczuła łzy, ale nie chciała płakać, nie teraz. Słowa księżniczki wywołały nie mały szok i zdziwienie. W końcu wydawało się, że Serenity kocha Aki’ego, a teraz mówi coś takiego. Wszyscy wpatrywali się w złotowłosą.
- Serenity… Co to ma znaczyć? Dlaczego tak nagle takie słowa? – zapytała królowa Księżyca.
- Ja… Ja po prostu zakochałam się… W kimś innym… Wbrew sobie się zakochałam… - księżniczka z niepokojem spojrzała na Aki’ego.
- Czy możemy dowiedzieć się, w kim? – pytała matka dość ostrym i chłodnym tonem.
- Ja… Ja kocham… Zakochałam się w… Endymionie… – imię mężczyzny wypowiedziała szeptem. Gdy tylko je wypowiedziała władcy Ziemi spojrzeli sobie w oczy z przestrachem. Nie sądzili, że dojdzie do tego… Nie tak to zaplanowali… Spojrzeli ostrożnie na syna. Jego twarz nie wyrażała nic, poza spokojnym zdumieniem i delikatnym smutkiem. „Może się udało?” – pomyśleli oboje.
- Serenity…!
- Przepraszam! Przepraszam za moje serce! – księżniczka wstała szybko i chciała uciec z salonu, jednak nie zdążyła nic zrobić. Zasłabła i straciła przytomność. Wszyscy zaniepokoili się, tylko Venus zorientowała się, dlaczego Serenity zemdlała. „Niedobrze! Dowiedzą się teraz wszystkiego… To nie tak powinno się rozegrać. Muszę działać i to jak najszybciej!” – pomyślała wojowniczka i gdy tylko infantka została zabrana przez lekarza do jej pokoju wyszła z salonu. Zanim jednak to uczyniła spojrzała na księcia Aki’ego stojącego po drugiej stronie pokoju. Wydawało się, że słowa jego narzeczonej nie wpłynęły zbytnio na niego, ale jednak nie… Wojowniczka zauważyła to w jego oczach: błysk wściekłości i nienawiści. „Niedobrze!”. Wybiegła na korytarz. Złapała jakiś skrawek papieru i zapisała go. W głównym hollu natknęła się na Mars.
- Czarodziejko z Marsa! Czekaj! – zawołała za towarzyszką.
- Venus? Co się stało? Jeżeli masz do mnie jakieś zadania, to przykro mi, ale teraz mam swój prywatny czas i… – zaczęła mówić czarnowłosa wojowniczka, jednak Venus jej przerwała.
- Wiem, ale wiem też, że wybierasz się właśnie na Ziemię, by spotkać się ze swoim ukochanym. Jednak ta sprawa jest ważniejsza!
- Skąd… Skąd wiesz? – zapytała zdziwiona Mars.
- Nieistotne! Słuchaj, ten list musi jak najprędzej dostać się do generała Kunzite! Chodzi o Serenity, nie pytaj o więcej tylko się pospiesz! – mówiła gorączkowo liderka.
- Serenity? Dobrze, już mnie nie ma! – Mars po chwili znikła, a Venus została z myślami i niepokojem: „Mam nadzieję, że nic złego się nie stanie… To, dlaczego tak bardzo się martwię i boję? Och, Kunzite… Pospiesz się. Bo nie mamy dużo czasu…”.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pon 20:56, 09 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XIII

__________Sailor Mars bardzo szybko znalazła się na Ziemi i od razu za pośrednictwem generała Jadeite wiadomość od Venus została przekazana w odpowiednie ręce. Kunzite obawiał się treści listu, jednak musiał go przeczytać.

Kunzite! Kłopoty! Serenity powiedziała, że kocha Endymiona… Niestety zemdlała i teraz wszystko się wyda! Aki jest wściekły, choć tego nie pokazuje. Przybywaj szybko razem z Endymionem, bo nie ma dużo czasu!
Minako.


- Niedobrze! – powiedział do siebie ze strachem. – To nie powinno wydać się w taki sposób. Muszę znaleźć Endymiona i to jak najszybciej. – jak też powiedział tak zrobił. Znalazłszy księcia, po półgodzinie, nic mu nie wyjaśniając zabrał na Księżyc. Czas był na wagę złota.


______________________*****

__________Venus wróciła do salonu, jednak została tam tylko Nephrite. Nie podobało jej się to. „Gdzie Aki? Dokąd poszedł?” – pytała siebie z niepokojem.
- Generale Nephrite, gdzie książę Aki? – zapytała szatyna.
- Książę udał się za władcami i księżniczką. To chyba oczywiste. – odpowiedział uprzejmie. – Na pewno martwi się o księżniczkę, mimo, iż usłyszał takie słowa.
- Och nie! – krzyknęła mimowolnie. – Powinieneś go tutaj zatrzymać. Nie pozwolić, by poszedł tam!
- O co chodzi? – zapytał zbity z tropu. – Wiem, że Aki ma uraz do swego brata, ale widocznie ta wiadomość nie wpłynęła na niego tak bardzo…
- Nie znasz swojego pana!? Nie widziałeś jego oczu, gdy wyniesiono księżniczkę? – zawołała rozgorączkowana wojowniczka.
- Chyba nie mówisz, że on… - również i ziemski generał się zaniepokoił. Wszyscy lubili księżniczkę Serenity, ale nikt nie przepadał za księciem Aki’m.
- Idź do głównego hollu. Tam czekaj na Kunzite i Endymiona, którzy powinni się zjawić. – rzuciła przez ramię i sama pobiegła w stronę komnaty swojej księżniczki… Nie… Swojej przyjaciółki…


___________________________*****

__________W tym samym czasie lekarz zdążył zbadać księżniczkę i teraz rozmawiał z jej rodzicami oraz władcami Ziemi. Zarówno władcy Ziemi jak i Księżyca nie mogli uwierzyć w diagnozę…
- Ale… Jak to…? Serenity… Serenity jest w ciąży? – pytała z niedowierzaniem królowa Selena.
- Tak, Wasza Wysokość. Nie może być pomyłki. O ile się nie mylę to będzie coś około 2-go miesiąca. – wyjaśniła lekarka. Wszyscy spojrzeli po sobie. Wiedzieli czyje to dziecko, nie trudno było się domyślić, że ojcem tego dziecka jest Endymion.
- Więc jednak… Jednak tak miało być… – cicho powiedziała królowa Ziemi, a jej mąż spuścił wzrok. Władający Księżycem spojrzeli ze zdziwieniem na nich. – Nie teraz…
- Trzeba poczekać na to aż się obudzi… – westchnął ojciec Serenity.
- Księżniczka odzyskała już przytomność. Mogą państwo wejść. – oznajmiła pani doktor. Czworo osób weszło do pokoju księżniczki.
__________Na nieszczęście wszystko usłyszała jedna osoba, która nie powinna była. Jedyna osoba, która nie powinna dowiedzieć się o ciąży księżniczki – Aki. Stał ukryty za węgłem z zaciśniętymi pięściami. W jego sercu płonęła czysta nienawiść. Nienawiść zarówno do Serenity jak i jego brata. Oczy sypały iskry, wokół księcia nasilała się aura jego mocy. Już wiedział, co ma teraz zrobić. Wiedział, co zaboli ich najbardziej… Jednak by wszystko się udało musiał się teraz uspokoić, przybrać maskę i zwieść rodziców. Uśpić czujność… Po chwili i on wszedł do pokoju księżniczki. Wyglądał na naprawdę zaniepokojonego, lekko zasmuconego, ale wyrozumiałego mężczyznę… Jednak książę Aki zawsze potrafił grać kogoś, kim nie był.
__________W tym samym czasie korytarzami biegła zdenerwowana Venus, a na Księżyc z Ziemi spieszył generał Kunzite wraz z księciem Endymionem.
__________Co się teraz stanie? Jak zareaguje Aki? Co wyniknie ze spotkania braci?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pon 21:02, 09 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XIV

__________Serenity siedziała na łóżku nie potrafiąc spojrzeć w oczy rodziców swoich i Aki’ego. Wiedziała, że to nie tak powinno się wyjaśnić. Wiedziała też, że to wyłącznie jej wina. Czuła się podle w stosunku do rodziców.
- Przepraszam... – szepnęła ledwo dosłyszalnie księżniczka.
- Ależ Serenity. – zaczęła królowa Księżyca. – Nie masz, za co przepraszać. Stało się, trudno. Powiedz nam tylko, dlaczego nie powiedziałaś od razu, że kochasz Endymiona? Dlaczego to ukrywaliście?
- Otóż to. Przecież gdybyście powiedzieli o wszystkim, zrozumielibyśmy. – dodała ziemska królowa, patrząc z czułością na księżniczkę. Od początku kochała ją jak córkę. Złotowłosa z niedowierzaniem tego słuchała i teraz już potrafiła patrzeć w oczy rodziców.
- Baliśmy się powiedzieć… On chciał, ale… Ja się bałam, że zniszczymy stosunki między naszymi królestwami... – cicho przemówiła.
- Ależ Serenity. Bezpodstawnie się bałaś. – powiedziała Selena.
- Teraz to wiem... – w tym momencie do drzwi ktoś zapukał i po chwili przez próg przeszedł książę Aki. Władcy Ziemi spojrzeli najpierw na siebie, a później na syna. Nie zauważyli w nim nic niepokojącego, więc kamień spadł im z serca.
- Serenity… Jak się czujesz? Co się w ogóle stało? – zapytał z prawdziwą troską szatyn. Serenity spojrzała na niego z niedowierzaniem i pomyślała: „Czyżby to, co słyszałam o nim było kłamstwem? A może się po prostu zmienił?”.
- Już… Już w porządku… Zdenerwowałam się tylko... – odpowiedziała niepewnie.
- Tak się cieszę, że wszystko dobrze. – uśmiechnął się z ulgą. – Przepraszam, czy mógłbym z Tobą porozmawiać w cztery oczy? – spojrzał na nią z przyjaźnią. Serenity nie wyczuwała niczego podejrzanego.
- Tak, jeśli tego sobie życzysz. – odpowiedziała księżniczka, wstając powoli z łóżka. Rodzice obojga wyszli zostawiając młodych samych. Serenity podeszła do okna i oparła się o parapet. Spojrzała na Aki’ego. – Przepraszam jeszcze raz… Naprawdę kiedyś coś czułam do Ciebie… Jednak… Przepraszam... – spuściła wzrok. Aki wykonał ruch w stronę drzwi. Zamknął je i uczynił niemożliwymi do przejścia. Cały pokój był teraz szczelnie zamknięty.
- Powiedz mi, po co mi Twoje przeprosiny? – zaczął spokojnie. – Endymion, tak? Przystojny, szarmancki i taki dobry oraz uczynny. Zawsze wszystko miał to, czego ja nie potrafiłem osiągnąć. – z każdym słowem jego głos stawał się coraz chłodniejszy. Jego oczy zaczęły sypać iskry. Księżniczka spojrzała na niego, poczuła niesamowity strach. Strach, który ją paraliżował.
- Aki… Wybacz, to naprawdę…
- Czy ON jest aż taki dobry?! Co ON ma takiego, czego ja nie mam!? Cały życie wiedziałem, że nawet rodzice bardziej kochają jego!! – książę Ziemi całkowicie się już wściekł. Serenity podeszła szybko do drzwi, jednak one były zamknięte. Poczuła szarpnięcie.
- To boli!
- Nie uciekniesz kotku. Nikt nawet cię nie usłyszy. Taka jest moja moc. Póki nie odwołam zaklęcia nikt nie wejdzie, ani nie wyjdzie. – wyjaśnił puszczając dziewczynę.
- Aki… Proszę, uspokój się… Porozmawiajmy... – powiedziała błagalnie, z nadzieją w głosie.
- Hahaha! Rozmowa?! Z tobą? Nie rozśmieszaj mnie! Z kobietą, która bez zastanowienia poszła do łóżka z moim bratem!! – wykrzyczał z nienawiścią. Słowa te zabolały Serenity.
- Nie obrażaj mnie! Nie masz prawa tak do mnie mówić! – księżniczka uniosła się dumą. Aki spojrzał na nią z pogardą i znów się zaśmiał.
- Hahaha! Co to za księżniczka, która nie przestrzega ustalonych zasad, co?! – podszedł do niej i uderzył. Cios był tak silny, że Serenity upadła na łóżko.
- Aki… Błagam nie bij mnie… Nie rób mi krzywdy... – płakała, była bezbronna. Policzek strasznie ją piekł.
- A to dlaczego? Miałaś zostać MOJĄ żoną, a tymczasem spodziewasz się bachora tego mojego, pożal się Boże, braciszka! – słowa wypowiedziane przez mężczyznę sprawiły, że księżniczka poczuła jeszcze większe przerażenie.
- Skąd… Skąd to wiesz…? – zapytała szeptem.
- Podsłuchałem. A teraz kotku wezmę to, co należy się mnie. – spojrzał dziwnym wzrokiem na księżniczkę. Ściągnął marynarkę położył na pobliskim fotelu.
- Nie!! – księżniczka od razu pojęła, co on zamierza zrobić. Chciała zerwać się z łóżka, ale Aki był szybszy. – Nie!! Nie! Błagam nie rób tego!
- A kto mnie powstrzyma, co? Mówiłem ci, że nikt nie może cię teraz usłyszeć, a tym bardziej wejść tutaj. – wyjaśnił z lubieżnym uśmiechem. – Ciekawe, czy twoje dziecko przeżyje taki szok?
- NIE!! NIE! – łzy bezsilności płynęły po policzkach Serenity. W tej właśnie chwili to nie jej życie było dla niej najważniejsze, ale życie tego niewinnego maleństwa, którego serduszko biło wraz z jej sercem. Musiała je obronić. Nie mogła pozwolić, by Aki zabił dziecko jej i Endymiona… Jednak on był silniejszy. Zaczął ją całować. Mimo, iż stawiała opór niewiele mogła zrobić…

______________________*****

__________Tymczasem Venus biegła przez korytarz wiedziona nie bezpodstawnym strachem o księżniczkę. Na końcu jednych schodów natknęła się na władców Ziemi i Księżyca. „Nie widzę księcia Aki’ego! Nie jest z nimi, a to znaczy, że został z… Nie! Nie jest dobrze!”.
- Venus, dokąd zmierzasz? Wyglądasz na zdenerwowaną. – zapytała królowa Selena.
- Przepraszam Wasza Wysokość, ale chciałabym zobaczyć się z księżniczką Serenity. – wojowniczka siliła się na spokój. – Zmartwiło mnie jej zasłabnięcie.
- Ach, rozumiem. Serenity jest w swoim pokoju, razem z księciem. – odpowiedziała. Jednak zanim wojowniczka zdążyła odejść zapytała. – Venus, wiedziałaś prawda? Wiedziałaś, że Serenity spotyka się z księciem Endymionem? Odpowiedz mi szczerze.
- Tak... – odpowiedziała spuszczając wzrok.
- Więc dlaczego nic nie powiedziałaś? Czyż Twoim zadaniem nie jest dbać o dobro księżniczki? Czy nie jesteś jej przyjaciółką? – pytała spokojnie królowa.
- Ona… Nie chciała abym cokolwiek mówiła… Nie słuchała mnie... – wyjaśniła Venus z poczuciem winy. Z każdą minutą rozmowy odczuwała większy niepokój o swoją przyjaciółkę, przecież nie mogła tracić czasu. Nie wiedziała, do czego Aki jest zdolny…
- No cóż… Rozumiem… Jesteś wierną przyjaciółką. Dziękuję Ci za opiekę nad moją córką. – w tym momencie Venus poczuła, że ktoś nowy pojawił się w pałacu: „To Kunzite z Endymionem! Pobiegnę po nich… Mam nadzieję, że nic w tym czasie się nie stanie…”.
- Przepraszam, Wasza Wysokość. Zezwól mi odejść teraz. – wojowniczka zawróciła i czym prędzej udała się do głównego hollu.


______________________*****

__________Miała rację przez główne wejście weszli ziemski generał ze swoim księciem. Natknęli się na Nephrite, który jak się okazało czekał na nich. Endymion od kilkunastu minut odczuwał w sercu niepokój. Nie wiedział, dlaczego. W ogóle nie wiedział, po co Kunzite go tak szybko sprowadził na Księżyc…
- Książę. – szatyn pokłonił się swemu panu. – Kunzite, jednak wojowniczka Venus miała rację, że przybędziecie.
- Venus? – zapytał zdziwiony książę. Spojrzał na białowłosego. – Kunzite, o co chodzi w tym wszystkim? Co się stało?
- Endymionie, chodzi o Serenity... – zaczął. – Wyznała prawdę… Powiedziała, że nie może wyjść za Twojego brata… Jednak... – nie zdążył powiedzieć więcej, gdyż na schodach pojawiła się zdenerwowana Venus.
- Jesteście! – krzyknęła. – Nie czas na wyjaśnienia i rozmowy! Endymionie! Twój brat i Serenity zostali sami, a wiesz, że to nie powinno się zdarzyć!! – na te słowa Endymion zadrżał. „Venus ma rację… Serenity grozi niebezpieczeństwo!”.
- Prowadź! I to jak najszybciej! – jego obawy były uzasadnione. Od momentu wysłania listu przez Venus minęła godzina, prawie tyle samo czasu minęło od chwili, gdy Aki szczelnie zamknął drzwi zaklęciem…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pon 21:13, 09 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XV

__________Venus i dwóch towarzyszących jej mężczyzn biegli ile sił w nogach w stronę komnaty księżniczki. Strach wojowniczki i Endymiona narastał z każdą upływającą minutą. „Serenity… Kochana Serenity… Mam nadzieję, że on nic Ci nie zrobił… A jeśli Cię w jakikolwiek sposób skrzywdzi… Nie daruję mu tego! Nigdy!” – myślał brunet. W końcu stanęli przed drzwiami prowadzącymi o jej pokoju. Venus nacisnęła klamkę.
- Zamknięte! A powinno być otwarte! – zawołała przerażona.
- Nie możliwe! – Endymion z pomocą Kunzite zaczęli siłować się z drzwiami, które mimo usilnych prób wciąż były szczelnie zamknięte…

_________________________*****

__________Mężczyzna o gęstych brązowych włosach i soczyście zielonych oczach zabrał swoją marynarkę z pobliskiego fotela i po chwili już ją miał na sobie. Od kilku minut słyszał, jak ktoś siłuje się z drzwiami i próbuje je otworzyć. Odwrócił się w stronę łóżka, na którym leżała młoda kobieta. Była naga, zwinęła się na pościeli. Płakała. Czuła ból… Zarówno ten fizyczny spowodowany dużą ilością siniaków, jak i ból psychiczny. Ból duszy, zranionej, delikatnej duszy… Mężczyzna uśmiechnął się z pogardą, politowaniem.
- Widać mój braciszek już tutaj jest. – zaczął jadowicie. – To co? Może w końcu otworzę te drzwi? Co? Chcesz zobaczyć swojego ukochanego, czyż nie tak? – mówił dalej, z ironią. – Ciekaw jestem, jak zareaguje widząc cię taką. – Aki zaczął się śmiać. – Naprawdę mogłaś dać wiele przyjemności mężczyźnie, mój brat wiedział, co robi. Jednak już nie jesteś tylko jego. I ja zasmakowałem twojego ciała. – szatyn podszedł do łóżka i nachylił się nad złotowłosą, szepcząc do ucha. – Zobaczymy czy będziesz w stanie spojrzeć na Endymiona. Przekonamy się czy on rzeczywiście cię kocha. I co najciekawsze: czy wasze dziecko przeżyje? A teraz do zobaczenia kotku... – chciał pocałować ją w policzek, ale w tym czasie, ku zdziwieniu Aki’ego, drzwi otworzyły się z głośnym trzaskiem. – Niemożliwe! – krzyknął książę i uciekł przez otwarte okno. Do pokoju wpadł Endymion z Venus.
- Serenity... – szepnął, widząc ją w takim stanie. Zagotowało się w nim. Pierwszy raz w życiu poczuł prawdziwą nienawiść… Nienawiść do własnego brata. Nie, nienawiść to za małe słowo na określenie tego uczucia, które zagościło w sercu księcia Endymiona. Jak najszybciej pobiegł za draniem, który skrzywdził jego ukochaną w tak okrutny sposób. „Aki! Zabiję cię! Przysięgam, dorwę i zabiję!” – krzyczał w myślach z rozpaczą i wściekłością.

__________________________*****

__________Venus w tym czasie poleciła, aby Kunzite sprowadził lekarza i to szybko, sama zaś podeszła do Serenity, która płakała. Wciąż drżała.
- Serenity... – szepnęła delikatnie wojowniczka. – Serenity…
- Odejdź… Zostaw mnie… Nie patrz na mnie… Już nikt nie powinien na mnie patrzeć... – księżniczka przemówiła łamiącym się głosem. Głosem cichym, pełnym bólu, beznadziejności... – Czuję się… Nie… Ja JESTEM brudna… Skrzywdzona… Niegodna czyjegokolwiek spojrzenia… Zostaw mnie… chcę… chcę odejść… umrzeć… zniknąć na wieki... – Venus słuchała tych słów ze łzami w oczach. Czuła w sercu ból i przerażenie. Wiedziała, że to, co się stało pozostawi ślad na duszy delikatnej Serenity. „To moja wina… Mogłam temu zapobiec… Wszystko mogło potoczyć się inaczej… Mogłam… Mogłam…” – wojowniczka upadła z płaczem na kolana przy swej pani i przyjaciółce.
- Serenity… Serenity wybacz mi… To moja wina… Moja wina… Nie zdołałam Cię ochronić… Ty nie jesteś niczemu winna... – cicho mówiła Venus. Po chwili otrząsnęła się trochę i okryła delikatnie księżniczkę. W tym momencie poczuła, że dziewczyna tuli się do niej.
- Venus… Boję się… Ja… Ja nie chcę stracić dziecka, a zarazem… Chcę umrzeć… Nie zostawiaj mnie... – rzeczywiście w głosie księżniczki gościł strach i niepewność.
- Nie zostawię… Serenity, nigdy Cię nie opuszczę... – w tym momencie do pokoju wszedł lekarz…

______________________*****

__________Endymion był rozdarty. Nie wiedział czy ma zostać przy ukochanej czy też pobiec za tym draniem – jego bratem. W końcu wybrał to drugie: „On musi mi za to zapłacić!!”. Widział go, biegł parę kroków przed nim. Jednak brunet go powoli doganiał, nienawiść i chęć zemsty dodała mu skrzydeł. Aki widząc, że nie zdoła uciec zatrzymał się i postanowił poczekać na brata: „I tak jestem silniejszy Endymionie. Mimo wszystko zawsze byłem lepszy w walce niż ty! Pacyfista. HA!” – myślał z pogardą. Dwóch mężczyzn stanęło w końcu naprzeciwko siebie.
- Witaj braciszku. Widać czegoś bardzo chcesz ode mnie. – zaczął Aki uśmiechając się.
- Nie drwij! – krzyknął Endymion. Jego oddech był szybki i urywany. Był naprawdę wściekły. – Nie udawaj głupiego! Doskonale zdajesz sobie sprawę, o co mi chodzi!
- Racja. – starszy z braci przybrał powagę na twarz. Jego oczy przepełnione również nienawiścią sypały dookoła niebezpieczne iskry. – Według was wszystkich cały czas byłem głupi, tak? Głupi i ślepy?!
- Nigdy nie myślałem tak o tobie! Mimo wszystko byłeś moim bratem!
- Byłem? Wciąż nim jestem.
- Przestałeś nim być, w chwili, gdy… Gdy skrzywdziłeś Serenity!! – przez moment oczy Endymiona zaszkliły się.
- Skrzywdziłem? Ja? Skądże znowu! Ja tylko wziąłem to, co powinno być moje! – powiedział z pogardą.
- Nie traktuj Serenity jak rzeczy! Ona nie należy do nikogo, a tym bardziej do ciebie!!
- HA! Nie rozśmieszaj mnie! To jest nic nie warta kobieta! Zwykła, zużyta szmata! – tego dla Endymiona było za wiele.
- Nie obrażaj JEJ! – wyciągnął swój miecz i zaatakował Aki’ego. Świsnęły szable i ostrze szczęknęło o ostrze. Mimo, iż to Endymion zaatakował zmienił się plac boju, Aki natarł z taką wściekłością, że młodszy z braci musiał uskoczyć w tył kilka kroków. Błyskawicowe zygzaki miecza Aki’ego okrywały Endymiona z każdej strony. Wydawałoby się, że lada chwila brunet przegra z ogromną siłą przeciwnika. Jednak uniki i obrona Endymiona była przemyślana. W końcu pobierał w tajemnicy nauki od najlepszego szermierza w królestwie – Kunzite. Wciąż uważnie obserwował przeciwnika, który zaczynał się męczyć. „Teraz!” – pomyślał młodszy z mężczyzn. Zaatakował, na co Aki zareagował błyskawicznie, odskoczył przed groźnym cięciem. Znów mierzyli się wzrokiem, zataczając koła na polanie.
- Widzę, że w końcu nauczyłeś się walczyć! – zawołał Aki. – Widzę, że uczył cię Kunzite! – krzyczał do brata z furią. – Mnie nigdy nie chciał uczyć swoich metod, swojego stylu! Ale tobie to bez problemu przekazał swoją wiedzę!! Jak zwykle! „Ten wspaniały Endymion!!” – nienawiść zagościła w każdym zakamarku serca Aki’ego.
- A wiesz, dlaczego?! Dlaczego mi pomagał w nauce walki?! Dlaczego wszyscy są mi życzliwi?! Ponieważ mam coś, czego ty nigdy nie zrozumiesz! Umiem kochać i szanować ludzi! Staram się im pomagać! Ale ty zawsze wolałeś szkodzić, dokuczać, rozkazywać! – odpowiedział mu Endymion.
- Doprawdy?! Ale ty nie jesteś lepszy! Pamiętasz, uratowałeś wtedy Serenity, powiedziałem, że jestem twoim dłużnikiem. Tak. Ty wybrałeś sobie zapłatę! W postaci Serenity! – wykrzyczał Aki.
- Nie. To nie była zapłata. Już wtedy ją kochałem wbrew sobie i ona mnie również. Ale ty nigdy tego nie zrozumiesz. Nigdy! – Endymion zaczął panować nad sobą, nad tym nieograniczonym gniewem.
- Wszyscy, którzy kochają są słabymi głupcami! Liczy się tylko władza, moc i potęga! – wtedy Aki spojrzał na brata uważnie: „On nie wie. On o niczym nie wie, ona mu nie powiedziała Tak, znienawidzisz mnie jeszcze bardziej braciszku. Hahaha!”. Uśmiechnął się nieprzyjemnie. – Wiesz, byłem na tyle głupi, że wierzyłem w to, iż Serenity zostanie moją żoną, ale ona wybrała ciebie. A na dodatek spodziewa się twojego dziecka. Chociaż może już nie. W końcu ten szok, który przeżyła. Hahaha! – Endymion zatrzymał się, bo do tej pory krążyli wokół siebie mierząc się wzrokiem. Wpatrywał się z niedowierzaniem w oczy brata. Nie mógł uwierzyć w jego słowa. „Serenity… Serenity jest w ciąży?” – jego gniew ponownie narastał. – „Serenity spodziewa się mojego dziecka? A on… A on…!!”.
- Ty draniu!! Nędzniku!! Nie daruję ci tego!! Wiedziałeś o tym i… I zrobiłeś jej coś takiego!! – tym razem w jego oczach pojawiły się łzy wściekłości. Z furią rzucił się na swojego największego wroga. Ciosy jego oręża spadały na Aki’ego niczym gromy z nieba. Szatyn zdziwił się tym nagłym wzrostem siły jego brata. Nagle poczuł jak jego miecz wyrywa się z jego dłoni, a na twarzy poczuł nieznośny ból. To ostrze Endymiona przecięło jego twarz, od lewego oka do prawej strony podbródka. Aki stracił oko. Upadł zakrywając twarz. Zdrowym okiem spoglądał na ciężko oddychającego Endymiona, mierzącego w jego pierś.
- Wygrałeś. Dokończ, więc swego dzieła i mnie zabij. Czyż nie tego chciałeś? Czy nie po to mnie ścigałeś? Dalej! Rób swoje! – powiedział Aki. Endymion nie opuścił miecza.
- Nie. Nie jestem tobą. Nie zabiję cię, jednak czeka cię śmierć mimo wszystko. Najpierw jednak zostaniesz osądzony i skazany. – powiedział z godnością i honorem.
- Jeżeli doprowadzisz mnie przed sąd!! – zawołał niespodziewanie Aki, w tej samej chwili rzucając garść piasku w oczy Endymiona, co go oślepiło. – Do zobaczenia braciszku! Jeszcze się kiedyś spotkamy! – zawołał szatyn oddalając się i po chwili znikając.
- Aki! Zapłacisz mi za to! – wykrzyknął odzyskując wzrok. „Uciekł… Wybacz Serenity, nie udało mi się…” – pomyślał ze smutkiem. Schował miecz i pobiegł powrotem w stronę pałacu. Chciał być przy niej. Przy kobiecie, która była dla niego wszystkim. Przy jedynej kobiecie, którą kocha i która tyle wycierpiała…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Wto 20:05, 10 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XVI

__________Książę Endymion wrócił tą samą drogą, którą podążał za swoim bratem. Powoli i niepewnie wszedł do pokoju swojej ukochanej księżniczki. Lekarz właśnie wychodził, a Venus delikatnie nakładała swej pani szlafrok. Wojowniczka zauważyła go i spojrzała na niego smutnym, a zarazem proszącym wzrokiem. Endymion zrozumiał to doskonale. Wtedy też księżniczka zauważyła mężczyznę, stojącego przy wyjściu na taras. Ogarnęła ją panika. Spuściła głowę. Chciała stać się niewidzialna.
- Wyjdź stąd… Endymionie… Zostaw mnie... – po policzkach znów zaczęły płynąć łzy. – Nawet nie patrz na mnie… Powinieneś zapomnieć o mnie… O tym, co było… Bo nie ma nic, mnie już nie ma…
- Serenity... – delikatnie zaczął brunet, podchodząc powoli bliżej. Venus postanowiła wyjść z pokoju. Wiedziała, że tylko on jest w stanie pomóc księżniczce. – Kochana Serenity… Jak ja mogę Cię zostawić? Jak mogę zapomnieć o Tobie? – książę był już zaledwie kilka kroków od dziewczyny.
- NIE! Nie patrz na mnie! Nie dotykaj mnie! Czy nie rozumiesz, że ja już nie mogę być z Tobą?! Choćbym chciała to nie mogę! Nie po tym, co on zrobił! – Serenity zaczęła krzyczeć. Z bezsilności, bólu. Cierpiała jak nikt inny. Spotkało ją to, co najgorsze może spotkać kobietę. – Nie chcę niczyjej litości, a tym bardziej Twojej! Jestem brudna!! Skalana i niegodna Twojej uwagi! Już nikt... – zanim dokończyła zdanie poczuła tulące ją ramiona. Wpadła w panikę. – Nie! Nie możesz! Nie Ty! Nie jestem Ciebie warta i nigdy już nie będę! Zdradziłam Cię!! – płakała jak nigdy dotąd. Wciąż czuła obecność Aki’ego. Przed oczami miała wciąż to, co się stało.
- Nie Serenity. Nie zdradziłaś mnie. To nie była Twoja wina. Naprawdę zdradzić można tylko sercem*. A Ty tego nie zrobiłaś... – Endymion mówił prosto z serca. Jego również bolało to, co się stało. Sam sobie nie mógł wybaczyć. – Serenity, kocham Cię i nigdy nie przestanę, cokolwiek by się stało. Dla mnie nie jesteś brzydka, nie jesteś brudna. Nic złego nie zrobiłaś… To ten drań... – na wspomnienie brata Endymion przytulił swoją ukochaną jeszcze mocniej. Jego oczach zaszkliły się łzy. – Serenity… Przepraszam… To moja wina… Gdybym był bardziej stanowczy… Nie udało mi się go również złapać… Uciekł… Wybacz... – książę nawet nie zauważył, kiedy złotowłosa zaczęła się uspokajać. Teraz była wtulona w te bezpieczne i opiekuńcze ramiona, w których czuła się tak spokojnie. Szlochała cichutko. Trwali tak przez chwilę, żadne nic nie mówiło. Słowa nie były potrzebne, wystarczyła sama obecność tej drugiej osoby.
- Endymionie... – w końcu rozległ się szept Serenity. – Endymionie… Boję się… Nie zostawiaj mnie… Nigdy...
- Obiecuję, że zawsze będę przy Tobie. – zdecydowanie powiedział książę.
- Endymionie… Zabierz mnie z tego pokoju... – poprosiła księżniczka. Ten pokój, to pomieszczenie było zbyt straszne dla skrzywdzonej dziewczyny.
- Oczywiście. – w tym momencie do pokoju weszła złotowłosa wojowniczka. Akurat słyszała tą prośbę.
- Książę, zabierz Serenity do mojego pokoju. – powiedziała delikatnie wojowniczka. Endymion wziął Serenity na ręce, tak, aby nie sprawiać jej bólu i poszedł za Venus…


________________________*****

__________To, co się wydarzyło w mgnieniu oka dotarło do władców Ziemi i Księżyca. Wprawiając tym samym ich w stan przerażenia i niedowierzania.
- Moja córka… Och! – królowa Księżyca ukryła twarz w dłoniach, a jej mąż ją przytulił. Władcy Ziemi również byli zaszokowani. Wiedzieli, że ich starszy syn jest porywczy, ale nie przypuszczali, że jest zdolny do takiego czynu. Czuli się winni. Wiedzieli, że dużo w tym jest ich winy. I niestety taka była prawda.
- Seleno… Eryku... – zaczęła powoli matka Endymiona. – To jest nasza wina… To myśmy zawinili w tym wszystkim... – do wyjaśnień przyłączył się również ziemski król…


______________________________*****

__________Księżniczka Serenity wciąż siedziała wtulona w ramiona ukochanego. Bała się, że jak go puści to on zniknie i okaże się tylko snem, a tego by nie przeżyła. W pokoju znajdowali się także Venus i Kunzite.
- Dziękuję wam wszystkim... – powiedziała nagle księżniczka. Jej głos stał się wyraźniejszy i głośniejszy. Mając przy sobie przyjaciół i ukochanego zdołała się uspokoić. Mimo, iż wciąż czuła ból na ciele starała się tego nie okazywać. Cierpienia duchowego nie potrafiła jednak ukryć.
- Nie musisz dziękować księżniczko... – odpowiedział na to generał. – Jesteś ważna dla nas wszystkich i zawsze będzie my z Tobą.
- Tak Serenity. Kochamy Cię i nigdy nie zostawimy. – dodała Venus roniąc pojedynczą łzę.
- Nie odwróciliście się ode mnie…
- Kochanie… Nawet nie myśl o tym. – stwierdził stanowczo Endymion, właśnie mu się coś przypomniało. – Jak mógłbym się odwrócić od kobiety, która jest dla mnie wszystkim? A w dodatku… spodziewa się mojego dziecka... – jego słowa wprawiły księżniczkę w zdumienie. „Przecież nie mówiłam mu… Skąd wie, że jestem w ciąży?”. Odważyła się spojrzeć w jego głębokie oczy. Zobaczyła w nich prawdziwą miłość i oddanie. Serenity mimowolnie położyła rękę na brzuchu, ciesząc się, że temu niewinnemu maleństwo nic się nie stało. Cieszyła się, że nie straciła tego kochanego maleństwa.
- Więc cieszysz się? – zapytała niepewnie złotowłosa.
- Ale naturalnie. Już kocham to dziecko. – na twarzy mężczyzny pojawił się subtelny uśmiech, który został, o dziwo, odwzajemniony. Jednak na twarz księżniczki znów powróciło przygnębienie. – Podaj mi dłonie. – poprosił nagle Endymion. Serenity to uczyniła. Kunzite zorientował się, co zamierza jego książę. Endymion był strażnikiem kamienia o niesamowitej mocy, Kamienia, który pojawił się pierwszy raz od wielu wieków. Złoty Kryształ. Klejnot chroniący Ziemię, który mógł być opanowany tylko przez godnego władcę. A takim był Endymion. Oprócz tego książę Ziemi posiadał moc uzdrawiania i teraz leczył ciało swojej ukochanej. Siniaki i zadrapania zaczęły znikać, na delikatnej skórze Serenity nie pozostało najmniejsze zadrapanie. Ból ustąpił. Błękitnooka spojrzała na siebie z niedowierzaniem.
- Jak?
- To jest moja zdolność. – oznajmił Endymion. – Potrafię leczyć rany swoje jak i innych.
- Dziękuję. – szepnęła księżniczka. Wtem rozległo się pukanie do drzwi i głos królowej Seleny.
- Możemy wejść? – wszystkie oczy skierowały się na księżniczkę, która kiwnęła nieznacznie głową i ponownie wtuliła się w Endymiona.
- Proszę. – powiedziała Venus. Do pokoju weszły dwie kobiety: królowa Księżyca Selena oraz królowa Ziemi Aya. Obie spojrzały na dziewczynę ze smutkiem i bólem. Sama księżniczka nie patrzyła w tamtą stronę. Nie mogła.
- Serenity… Pewnie wszystko, co miało być powiedziane zostało... – zaczęła królowa Aya. – Wiem, że musisz czuć się okropnie i niesprawiedliwie… I dlatego chciałam Cię przeprosić... – wszyscy spojrzeli na królową ze zdziwieniem. A najbardziej jej syn. Serenity tylko otwarła szerzej oczy, wciąż nie patrząc na królową.
- Mamo… O co chodzi? – zapytał Endymion.
- Wszystko to, co miało miejsce jest winą moją i mojego męża... – zaczęła swoją opowieść. – Dowiedziawszy się, że na Księżycu pojawiło się dziecko, dziewczynka, razem z Seleną i Erykiem uzgodniliśmy, że jeden z naszych synów poślubi w przyszłości księżniczkę. Postanowiliśmy poczekać kilka lat i dokonać wyboru… Ja i Tooya (przyp. aut.: król Ziemi) obserwowaliśmy naszych synów. Gdy Ty, Serenity, miałaś 5 lat, a Aki i Endymion odpowiednio 10 i 8 lat dokonaliśmy wyboru... – królowa zrobiła pauzę. Wiedziała, że to, co powie sprawi, iż jej syn może ją znienawidzić. – Zdecydowaliśmy, że Serenity, powinna być z Tobą Endymionie... – w pomieszczeniu zapanowała cisza. Wszyscy, nawet Serenity, wpatrywali się uważnie w królową Ziemi.
- Jak to?! – zapytał podniesionym głosem brunet. – Czy to znaczy, że to ja…
- Tak, synu. Ty wydałeś się nam odpowiedniejszy dla słodkiej i delikatnej Serenity.
- Więc co sprawiło, że zmieniliście zdanie? – Endymion miał żal do rodziców. Czuł się oszukany, chciał wyjaśnień.
- Otóż… Minęło kilka lat. Twój brat zaczął nas niepokoić, stał się nieprzyjemny… Więcej o nim nie muszę mówić… Wiemy jak było... – znów przerwała swoją opowieść. – Ja i Twój ojciec dowiedzieliśmy się, że Serenity ma niesamowity wpływ na ludzi. Dzięki niej nawet najgorsi miękli i zmieniali się. Spostrzegliśmy, więc szansę… Mogła odmienić naszego starszego syna… Dlatego zmieniliśmy zdanie...
- Czyli, że miałam być tylko „lekiem” na waszego syna? Tak? Chodziła Wam tylko o mój wpływ na innych ludzi?! Miałam być wykorzystana jako „środek łagodzący”?! – Serenity nie wytrzymała tego. Zaczęła krzyczeć i płakać. – Nie można żywej istoty traktować jak rzeczy!
- Wybacz Serenity… Myśleliśmy, że tak będzie lepiej… Że wszystko się dobrze ułoży…
- Ale mimo tego i tak ja i Serenity się spotkaliśmy… Zakochaliśmy się w sobie… Przeznaczenia nie można zmienić. – zaczął chłodno Endymion. – Przez Wasze machinacje tyle złego się stało!
- Endymionie, Serenity… Proszę o wybaczenie… Naprawdę nie chcieliśmy źle... – widać było, że królowej Ayi jest bardzo ciężko. Jej głos przepełniony był łzami.
- Rozumiem, że chcieliście jak najlepiej... – ciszę przerwała Serenity. – Nic nie zmieni tego, co się wydarzyło… A złość nic nie da… Każdy popełnia błędy…
- Serenity... – szepnął Endymion. – Masz rację… Mimo wszystko jesteście moimi rodzicami.
- Och! Dziękuję Wam Serenity i Endymionie… Dziękuję... – królowa wyszła z płaczem ulgi z pokoju. Za nią podążyła Selena. Wyszli również Venus i Kunzite. Endymion i Serenity zostali sami.
- Mogliśmy być razem bez tych wszystkich przeszkód... – cicho powiedziała księżniczka. – Nie musielibyśmy ukrywać się… Nie cierpiałabym teraz tak bardzo…
- Tak, to prawda… Widać już jako dzieci przeznaczono nas sobie… Jednak ktoś chciał to zmienić, a konsekwencje były opłakane…
- Endymionie… Kocham Cię i już zawsze chcę być z Tobą… Obiecasz mi, że mnie nie zostawisz?
- Serenity, nigdy Cię nie zostawię. Zawsze będę Cię bronił i wspierał. Zawsze będę Cię kochał. – mężczyzna przytulił ukochaną do siebie. Był pewny swojego uczucia, był pewny jej miłości. – Nieważne, co się stanie my i tak będziemy razem…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Wto 20:09, 10 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XVII

__________Mimo wydarzeń, które miały miejsce nie zaprzestano przygotowań do ślubu. Z tą różnicą, że to książę Endymion miał poślubić księżniczkę Serenity. Mieszkańcy Ziemi delikatnie mówiąc ucieszyli się z takiego obrotu sprawy. Obywatele Księżyca natomiast zastanawiali się skąd ta nagła zmiana? Z tej przyczyny ustalono oficjalną wersję: książę Aki rzekomo miał - dowiedziawszy się o afekcie Serenity i Endymiona - zaatakować oboje. To co stało się naprawdę miało na wieki zostać tajemnicą, bo po co ludności wyjawiać bolesne prawdy. Do ślubu pozostały zaledwie 3 tygodnie.

______________________________*****

__________Tak wyglądała sprawa ogólnie. Ale co z księżniczką? Otóż infantka Księżycowego Królestwa wciąż nie wróciła do siebie. Wspomnienie tego co ją spotkało wciąż było zbyt świeże, zbyt bolesne. Obawiano się, że księżniczka nigdy już nie będzie taka jak kiedyś. Serenity nakłoniła rodziców, aby Endymion został przy niej. Nie chciała się z nim rozstawać. Bała się, że ją zostawi i już nie wróci. Mimo zapewnień księcia, że tak się nie stanie, ona się tego bała. Endymion oczywiście chętnie przystał na pozostanie na Księżycu. Wiedział, że teraz będzie potrzebny swojej ukochanej bardziej niż kiedykolwiek. Miał nadzieję, że z czasem, chociaż w części, uda się przywrócić tą wesołą Serenity. Teraz jego zadanie polegało na uspokajaniu księżniczki, która nie potrafiła wieczorami zasypiać, często budziła się z krzykiem, a całymi dniami nie odstępowała na krok swojego narzeczonego. W jej zachowaniu widoczna była panika i niepewność. Dlatego też wystąpił mały problem na tydzień przed ceremonią.
- Nie! Ja... Ja nie chcę żebyś wracał teraz na Ziemię! Nie możesz! Nie chcę być sama... Boję się samotności... Znowu... Znowu zacznę myśleć... Myśleć o... tamtym... o... - mówiła z przerażeniem złotowłosa. Na jej policzkach pojawiły się łzy. Poczuła wtedy tulące ją ramiona Endymiona.
- Serenity. Kochanie. Muszę. Niestety muszę. Proszę wytrzymaj ten tydzień. Zrób to dla mnie. - powiedział brunet, jednak widząc błagalne spojrzenie swojej ukochanej dodał. - Pamiętaj, tylko tydzień, a potem już całe życie będziemy razem. Zostaniesz moją żoną. No i w końcu nosisz moje dziecko, czyż nie? Dla niego też nie powinnaś się tak denerwować. Serenity... Przecież kocham Cię. - powiedziawszy to czule przytulił dziewczynę. Może i by ją pocałował, ale na to było za wcześnie. Wiedział, że tylko by ją wystraszył. Że pocałunek obudziłby niepotrzebnie falę nieprzyjemnych wspomnień. Wiedział też, że kiedyś to minie. Ale nie wiedział jak długie będzie to „kiedyś”. Dziewczyna przez chwilę milczała.
- Ale... Boję się, że Cię nie zobaczę... Że uciekniesz i mnie zostawisz... - szepnęła.
- Serenity! Jak możesz tak mówić?! Kocham Cie i potrzebuję. Ciebie nie da się ot tak zostawić. Zrozum to w końcu. Ja. Nigdy. Cię. Nie zostawię. - powiedział dosadnie chłopak, patrząc przy tym w te ukochane błękitne oczy. Na ustach księżniczki pojawił się sień uśmiechu.
- Postaram się. - szepnęła.
- No i bardzo dobrze. Pamiętaj o dziecku. I przede wszystkim o sobie. - przy książęcej parze pojawili się Venus i Kunzite. Widać oni też niedawno mieli rozmowę. Generał uśmiechał się promiennie, wojowniczka natomiast parzyła spod oka na swojego towarzysza, mimo to w jej oczach lśniły wesołe iskierki. - No i masz słuchać Venus, pamiętaj.
- Dobrze... Ale ona to nie Ty... - westchnęła smutno złotowłosa.
- Książę. Możemy ruszać? - zapytał białowłosy swojego pana.
- Tak. - odpowiedział. - Do zobaczenia Serenity. Kunzite i Endymion wrócili na Ziemię.


_______________________________*****

__________- NIE! - wśród nocy rozległ się kobiecy krzyk. Krzyk strachu po przebytym koszmarze.
- Serenity! Serenity obudź się! - zawołała Venus potrząsając delikatnie księżniczką. Infantka otworzyła powoli oczy. Zalała się łzami, przytuliwszy się do swej przyjaciółki. - Już dobrze. To był tylko sen...
- Sen... - szepnęła złotowłosa. - Chciałabym żeby to był tylko sen... Obie doskonale wiemy, że... to nie sen... tylko... wspomnienie... - księżniczka płakała.
- Serenity... Wiem, że to co cały czas mówię może nic nie znaczy, ale musisz zapomnieć. Musisz żyć dalej...
- Łatwo Ci mówić! Nie wiesz... Nie zdajesz sobie sprawy... - Serenity przerwała gdyż poczuła nieprzyjemny ból brzucha. Niezbyt silny, ale niepokojący. - Auu! - zawołała zduszonym głosem.
- Serenity! Co się dzieje? - zapytała zdenerwowana wojowniczka. Bała się o swoją przyjaciółkę i o jej dziecko, które miało zaledwie 3 miesiące.
- Boli...
- Wezwę lekarza! - Venus wybiegła z pokoju, by po kilku minutach wrócić z medykiem, który zajął się księżniczką. Na szczęście dziecku nic się nie stało.
- Wasza Książęca Mość. Wszystko jest w porządku, jednak księżniczka nie powinna była się denerwować. - surowo powiedziała lekarka. - Musisz pani pamiętać, że to maleństwo jest bardzo delikatne i musisz o nie dbać.
- Tak... Wiem... - odpowiedziała skruszonym głosem księżniczka nie patrząc na lekarza. - Przepraszam...
- Nie mnie przepraszaj, a siebie i swoje dziecko. - twarz Serenity rozjaśniła się. Położyła dłoń na brzuchu i uśmiechnęła się. Dzięki swojej mocy idealnie wyczuwała, że w jej wnętrzu rozwija się nowe życie, mała istotka, którą tak bardzo kocha.
- Przepraszam... - wyszeptała.
- No a teraz księżniczka powinna wypocząć. Dobrej nocy. - pani doktor wyszła z pokoju, a na łóżku usiadła Venus.
- Serenity... Powinnaś się położyć.
- Tak wiem... Myśląc o tym maleństwu i o Endymionie na pewno uda mi się w końcu zasnąć. - stwierdziła Serenity tuląc głowę do poduszki. Po prawie 20 minutach sennym głosem szepnęła. - Venus... Dziękuję za wszystko, gdyby nie Ty nie mogłabym z radością oczekiwać tego dziecka. Dziecka Endymiona. - Serenity usnęła, a na policzkach wojowniczki pojawiły się rumieńce. „Teraz cieszę, ze pozwoliłam na tamto spotkanie. Serenity będzie jeszcze szczęśliwa. Wiem, że wszystko ułoży się dobrze.” - pomyślała Minako.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Wto 20:16, 10 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XVIII


__________Przy oknie stała piękna, młoda kobieta w białej sukni. Na jej głowie lśnił srebrny diadem, do którego przymocowany był długi, biały welon.



Nerwowo bawiła się swoimi dłońmi. Ten dzień był najważniejszy w jej życiu. Tego dnia miała poślubić pana swego serca. Powinna być szczęśliwa, jednak w jej myślach pojawił się niespodziewanie smutek: „Boję się... Boję się tego wszystkiego... W dodatku... Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do czyjegoś dotyku, pocałunku... To mnie przeraża... Och Endymionie. Nie mogę, nie mogę wypełnić obowiązku żony... Ty to rozumiesz, ale dla mnie to jest bolesne... I tak nie jestem idealną księżniczką... A teraz nawet kobietą... Boli...”. - księżniczka wzięła głęboki oddech by łzy tłumione pod powiekami nie wydostały się na zewnątrz. Wtedy do pokoju ktoś zapukał. Chwilę potem przez próg przeszła Venus w pięknej żółtej sukni.



- Serenity, gotowa? - zapytała delikatnie, widząc jednak, że coś jest nie tak. - Serenity coś się stało? Wyglądasz na smutną.
- Właściwie to nic się nie stało... Cieszę się, że w końcu poślubię Endymiona, ale... Proszę, nie każ mi tego mówić. Nie każ mi mówić co mnie martwi i boli... Nie chcę, by pomyślał, że go nie chcę... A goście nie powinni widzieć moich zapłakanych oczu. - odpowiedziała powoli i cicho infantka. Znów wzięła głęboki oddech i uśmiechnęła się delikatnie. - Jestem gotowa. Pięknie wyglądasz Venus. Twój generał zaniemówi z wrażenia.
- Ależ Serenity! - zawołała zarumieniona wojowniczka. - To Ty jesteś piękna i książę Endymion na pewno to doceni. Chodźmy więc. - dwie kobiety wyszły powoli z książęcej komnaty.


____________________________________*****

__________Przed wielkim, dębowymi drzwiami na pannę młodą czekali jej rodzice, złotowłosa wojowniczka oddaliła się więc na sale znajdującą się za owymi drzwiami. Król i królowa patrzeli na swoją córkę z dumą i podziwem. Oboje pomyśleli, ze ich córka jeszcze nigdy tak pięknie nie wyglądała. Serenity stanęła pomiędzy matką a ojcem.
- Kochanie, ślicznie wyglądasz. - powiedziała Selena.
- Jak przystało na księżniczkę, pannę młodą i przyszłą królową.- dodał Eryk.
- Dziękuję Wam. - szepnęła księżniczka z wdzięcznością. - Za wszystko. - w tym momencie ogromne wrota powoli zaczęły się otwierać. Panna młoda wzięła głęboki oddech. „Spokojnie Serenity... Wszystko będzie dobrze...” - powiedziała sobie w myślach księżniczka.


_________________________*****

__________Przy ołtarzu stał przystojny brunet. Również i ona czuł lekkie zdenerwowanie. Można nawet powiedzieć małą niepewność: „Co jeśli... Jeśli Serenity się wystraszy? Spanikuje i ucieknie? Tyle przeszła w krótkim czasie. Nie. Zrobię wszystko, by tak się nie stało! Kocham ją i zawsze będę gotowy na wszelkie poświęcenie dla niej!”. Spojrzał na stojącego obok przyjaciela – Kunzite właśnie wpatrywał się intensywnie w coś co znajdowało się na drugim końcu sali. Książę podążył za jego wzrokiem i po chwili uśmiechnął się do siebie. Otóż jego generał wpatrywał się w swoją narzeczoną, która właśnie weszła do sali i podążała w ich kierunku. „To znaczy, że jeszcze chwila i zobaczę Serenity.” - pomyślał książę. Rzeczywiście, zaledwie parę minut później przez drzwi przeszła jego ukochana w towarzystwie swoich rodziców. Wpatrywał się w nią z niemym podziwem. Nie mógł uwierzyć, że ta piękna kobieta zostanie już za chwilę jego żoną. Mimo tego oczarowana zauważył w jej oczach cień smutku. Doskonale wiedział skąd on się wziął. Przed tygodniem przeprowadzili poważną rozmowę, której inicjatorką była właśnie Serenity. Endymion odrzucił te myśli i skupił się tylko i wyłącznie na chwili obecnej, w końcu ujął dłoń swojej wybranki. Poczuł przy tym, że i ona się rozluźniła, a w jej sercu pojawiła się radość. Ceremonia zaślubin rozpoczęła się.
__________Goście z podziwem obserwowali całą uroczystość. Para, która właśnie zawierała związek małżeński wyglądała niesamowicie. Bił od nich ciepły i przyjemny blask, w dodatku wyglądali tak, jakby od zawsze byli połączeni czerwoną nicią przeznaczenia. Tak, obserwatorzy mieli rację. Nigdy nie dane im było zobaczyć tak idealnej pary. Dwojga ludzi, którzy by byli tak mocno ze sobą związani. Dwojga zakochanych, którzy przeszli razem wiele.
__________Ceremonia mijała. Zarówno Serenity jak i Endymion z każda minutą uświadamiali sobie, że stają się małżeństwem. Pamiętali, że droga do tego dnia, do tego miejsca nie była usłana różami. Albo była, jednak różami o kolcach boleśnie wbijających się w ich ciała i dusze. Teraz jednak nie to się liczyło, tylko świadomość tej wypowiedzianej obietnicy wspólnego życia. Uwieńczenia prawdziwej miłości związkiem małżeńskim. Dwoje kochających się ludzi powiedziało sobie sakramentalne „TAK.”. Jednak i tutaj pojawić się musiał cień tego, co spotkało Serenity, a Endymion doskonale zdawał sobie z tego sprawę. W momencie, gdy mógł pocałować swoją żonę, w jej błękitnych oczach pojawił się strach. Jednak w jej duszy toczyła się zawzięta walka. Gdy spojrzała w pytające oczy Endymiona delikatnie skinęła głową, przywołując niepewny, wymuszony uśmiech na usta. Książę zdawał sobie sprawę ile ją to kosztuje, więc jak najdelikatniej i jak najczulej pocałował swoją ukochaną. Na sali rozległy się gorące oklaski oraz muzyka. Serenity z wdzięcznością spojrzała w oczy swojego małżonka.

____________________________*****

__________Tego dnia nie było człowieka, który by nie cieszył się z zaślubin księcia i księżniczki, ale czy na pewno? Niestety. Jedna osoba czuła tylko gniew obserwując całą uroczystość. Tylko w jednej soczyście zielonej tęczówce płonęła chęć zemsty i zniszczenia tego szczęśliwego obrazu. Zniekształconą twarz wykrzywił groźny grymas...

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Wto 20:21, 10 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XIX

__________Przez ciemny korytarz Złotego Pałacu – ziemskiego zamku, podążało powoli dwoje ludzi. A właściwie to tylko jedna z dwóch postaci szła pewnie, natomiast druga wyglądała na bardzo zmęczoną. To Endymion ostrożnie prowadził swoją żonę do komnaty. On również odczuwał zmęczenie jednak jako mężczyzna miał większą wytrzymałość, a Serenity w dodatku spodziewała się dziecka, co też wpływało na jej odporność. W końcu mężczyzna otworzył jedne z licznych drzwi. Wprowadził Serenity do obszernego pomieszczenia o kremowych ścianach, które do trochę ponad połowy wyłożone były panelami o ciemnym kolorze mahoniowego drewna. Podłogę ozdabiał miękki jasny dywan. Jedną ze ścian zajmowało wielkie okno oraz drzwi na taras. Naprzeciwko znajdowało się obszerne łoże z baldachimem rozpiętym na czterech kolumnach. Zarówno łóżko jak i meble kolorystycznie odpowiadały panelom na ścianach, a na dodatek były artystycznie rzeźbione. W pokoju znajdowały się jeszcze jedne drzwi prowadzące do toalety połączonej z garderobą.
- Endymionie… Jestem taka zmęczona... – szepnęła lewo dosłyszalnie księżniczka opierając się na swoim mężu. Endymion czule się uśmiechnął.
- Już jesteśmy kochanie. Zaraz będziesz mogła odpocząć – powiedział delikatnie.

_________________________*****

__________Przez zaciągnięte zasłony do pokoju sączyło się światło dnia. Promienie słońca opierały się na twarzy ślicznej, młodej kobiety o złotych włosach. Ciepłe promyki sprawiły, że powoli zaczynała się budzić. W końcu jej błękitne oczy ogarnęły pomieszczenie, a gdy zapoznały się z pokojem swoją uwagę skupiły na śpiącym obok mężczyźnie. Serenity zauważyła, że ma na sobie swoją piżamę, więc domyśliła się, iż to Endymion pomógł jej wczoraj ułożyć się do snu. Patrzyła na niego z czułością. Wtedy w jej serce zagościł smutek. Zamyśliła się.
- Dzień dobry kochanie – z ponurych myśli wyrwał ją aksamitny głos bruneta. – Mam nadzieję, że wypoczęłaś?
- Dzień dobry, Endymionie. Tak czuję się wyspana i gotowa na nowy dzień – odpowiedziała cicho księżniczka. – Dziękuję – dodała wskazując na swój strój.
- Nie masz, za co. Pomagać Tobie to przyjemność. – Serenity zrobiła się na powrót smutna. Powoli usiadła na łóżku przytrzymując pościel. Książę widział tylko jej niepełny profil.
- Mam, za co Ci dziękować… I zawsze będę miała. Ja… na Ciebie nie zasługuję… – zaczęła złotowłosa. – Jesteś dla mnie taki dobry. Delikatny, wyrozumiały. A ja… Nawet nie potrafię… spełnić obowiązku żony… Nie mogę… Mówiłeś, że to rozumiesz, jednak… ja nie mogę się z tym pogodzić… Czuję się podle i mi bardzo ciężko… Co ze mnie za kobieta?
- Kochanie… Nie mów nic więcej, bo to nie prawda. Kocham Cię i nic tego nie zmieni. Myślisz, ze zależy mi tylko na Twoim ciele? Mylisz się. Zależy mi na Tobie jako człowieku. Nie ma bardziej wartościowej osoby od Ciebie. Jesteś wspaniałą kobietą, która wiele przeszła. A ja jestem obok Ciebie, aby pomóc Ci wrócić do siebie – stanowczo, a zarazem delikatnie przemówił Endymion siadając obok ukochanej. Serenity spojrzała w jego głębokie, szczere oczy, które tak czule na nią zawsze spoglądały. Westchnęła.
- Dziękuję... Jednak… Endymionie, jeśli kiedykolwiek… będziesz chciał…
- Przestań. Czy nie powiedziałem tego jasno? Widzę jak bardzo Ci ciężko, jak mógłbym wymagać od Ciebie takie poświęcenia? Nie kochanie. Przed nami całe życie. Wspólne życie, więc nie martw się tym i uśmiechnij się do mnie. Bo dzień bez Twojego uśmiechu jest dniem straconym – oznajmił Endymion dotykając delikatnie policzka żony. Jego słowa podziałały na samopoczucie księżniczki niczym lek na rany. Na jej ustach zagościł szczery, niewymuszony uśmiech.

___________________________________*****

__________W tym samym czasie ktoś dobrze ukryty poza granicami królestwa ziemskiego i księżycowego nabierał sił i odzyskiwała powoli zdrowie. Ktoś obserwował z ukrycia oba królestwa i nie mógł znieść coraz jaśniejszego blasku tych dwóch planet. Z każdym dniem stawał się coraz bardziej denerwujący i rażący jedyne oko obserwatora. Irytacja i nienawiść rosła w jego sercu.

___________________________*****

__________Mijał czas. Od ślubu minęło zaledwie parę tygodni, gdy zdecydowano się na koronację nowej pary królewskiej. Z tym, że para królewska miała zarówno władać Ziemią jak i Księżycem. Takim to sposobem na księżniczce Serenity i księciu Endymionie za parę godzin miała spocząć wielka odpowiedzialność.
- Endymionie... – zaczęła drżącym głosem złotowłosa siadając na skraju łóżka i spoglądając na bruneta patrzącego w okno. – Boję się… Ty sobie na pewno poradzisz z tym wszystkim, ale ja? Ja mam zostać królową dwóch potężnych planet? Przecież się nie nadaję na takie stanowisko…
- Ależ kochanie. Nie myśl tak. Spójrz sama. Jeśli Kunzite i Venus jakoś się dogadują w małżeństwie, ba spodziewają się dziecka, to i Ty sobie poradzisz jako królowa – lekkim tonem odpowiedział Endymion.
- Aleś porównanie wybrał... Przecież to oczywiste, że oni się znakomicie dogadują – stwierdziła już nieco rozluźniona księżniczka. Musiała przyznać, że jej mężowi udało się ją rozśmieszyć.
- Czy takie oczywiste to nie wiem. Znasz oboje i znasz ich charaktery – powiedział wesoło książę.
- Oj Endymionie. Ale przynajmniej podniosłeś mnie na duchu.
- No i taki był właśnie plan – Endymion podszedł do żony i przytulił delikatnie. Po chwili spojrzał na zegar. – Chyba powinniśmy już iść. Niedługo rozpocznie się koronacja.

_________________________*****

__________W sali tronowej zgromadzeni byli już goście. Na podwyższeniu gdzie stały dwa trony znajdowali się również dotychczasowi władcy Ziemi i Księżyca. Czekali na swoich następców. Już za chwilę mieli przekazać im władzę. Byli pewni tej decyzji. Wiedzieli, że ich dzieci razem sobie poradzą. Byli niczym te przysłowiowe dwie połówki jabłka. W końcu drzwi po przeciwległej stronie powoli i z cichym skrzypnięciem otworzyły się. Przez próg w pięknych strojach przeszli przyszli władcy. Już na pierwszy rzut oka łatwo było zauważyć emanujący z nich majestat i dumę. Dostojnie i powoli szli w stronę podestu, by w końcu uklęknąć na jego pierwszym stopniu. Koronacja się rozpoczęła. Wszystko trwało dosyć długo, ale królewskie insygnia musiały zostać przekazane z godnością. Ceremonia zbliżała się do końca. Endymion dzierżył już królewskie berło w dłoni, a na jego głowie lśniła symboliczna korona. Serenity również trzymała w dłoni delikatne berło, a korona miała za chwilę spocząć na jej skroniach. Gdy to się stało nowa para królewska wstała, odwróciła się do gości i ujęli swoje dłonie... Wtedy to się stało. Splecione dłonie otoczyło przyjemne srebrno-złote światło. Przed królem pojawił się kamień o niesamowitym złotym blasku, natomiast przed królową unosił się kryształ o srebrnym świetle. Rodzice młodych doskonale zdawali sobie sprawę, co to za kamienie, nie tylko oni. Endymion znał swój kryształ – Złoty Kryształ, jednak co się działo nie potrafił odpowiedzieć. Serenity również widziała, że urodziła się ze swoim, rzekomo silnym, kryształem – Srebrnym, jednak do tej pory nie miała nad nim władzy. Teraz natomiast czuła jak cała jego moc podporządkowuje się jej. Endymion czuł podobnie. Zgromadzeni byli świadkami czegoś niesamowitego i pięknego. Wiedzieli, że nowi władcy są niezwykli i niepowtarzalni, a w dodatku posiadali ogromną moc. Po chwili wszystko się uspokoiło. Kryształy na powrót wniknęły do swoich właścicieli. Koronacja dobiegła końca.

_________________________*****

__________Nastał późny wieczór. Para królewska w końcu mogła udać się do swojej komnaty. Królowa cały dzień dusiła w sobie wiele pytań i emocji. W końcu mogła dać im upust. Jak tylko zamknęły się za nią drzwi sypialni…
- Endymionie! Co to było!? Jak to się stało?! Przecież Srebrny Kryształ nie był mi do tej pory posłuszny! A co jeśli dziecku mogło coś się stać przez to?! Ty też to poczułeś, prawda? Tą wielką moc. Moc ochrony, walki, dumy i miłości? – wołała Serenity w uniesieniu. Sama nie wiedziała, jakie emocje jej towarzyszą. Endymion objął ukochaną.
- Spokojnie kochanie. Weź głęboki oddech i się uspokój. Nie unoś się tak, pamiętaj, ze jesteś w ciąży – spokojnie przemówił król. Uśmiechając się przy tym, bo w końcu „jego” Serenity dała o sobie znać. – Serenity, widocznie nasze kryształy są ze sobą w jakiś sposób połączone i tylko będąc w swoim pobliżu mogą ujawnić swoją moc i podporządkować się swoim władcą. A dziecku na pewno nic nie mogło się stać, gdyż jak sama powiedziałaś czułaś moc ochrony, więc zarówno dziecko jak i my dwoje byliśmy bezpieczni – powiedział czule Endymion równocześnie kładąc dłoń na delikatnie już zaznaczonym brzuszku swojej żony. Serenity westchnęła i zdołała się uspokoić.
- Ja nie wiem, czemu tak histeryzuję. Po prostu jestem tym wszystkim zaskoczona – powiedziała powoli złotowłosa. – Jestem zmęczona tym wszystkim. Ten dzień był naprawdę męczący. Chodźmy spać – stwierdziła słabym głosem, przymykając swoje błękitne oczy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Wto 20:25, 10 Lis 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XX

__________Mijały tygodnie. Stan królowej stał się oczywisty dla każdego i wszyscy z tego się cieszyli. Pozostały zaledwie cztery miesiące oczekiwania na potomka – małego księcia lub księżniczkę. Serenity powoli też dochodziła do siebie, rany goiły się dzięki miłości jej męża i przyjaciół, a także tego nienarodzonego jeszcze maleństwa. W oczach królowej na nowo rodziły się wesołe iskierki, twarz stała się pogodna i często gościł na niej uśmiech. A także inny opór został zażegnany pewnego wieczoru...
- Jestem zmęczony... – stwierdził Endymion wchodząc do sypialni po ciężkim dniu pracy. – Nie sądziłem, że obowiązki króla są tak pracochłonne – Serenity obserwowała ukochanego z uśmiechem i zrozumieniem. Ona sama miała zakaz przemęczania się, którego Endymion cały czas pilnował. „Jesteś w ciąży i nie możesz się przemęczać. Obowiązki poczekają na odpowiedni moment. Póki co to sobie poradzę sam” – mówił król.
- Kochanie, gdybyś mi pozwolił sobie... – zaczęła już chyba setny raz królowa.
- O nie! Nie ma mowy – brunet wyszedł z toalety z wilgotnymi włosami, które zawadiacko opadały na jego oczy. Serenity poczuła się jakby na nowo odkryła, jak bardzo jej mąż jest przystojny. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Serce przyspieszyło swój rytm. Jednak udało jej się zapanować nad tym.
- Ale kochanie... Nie jestem chora tylko spodziewam się dziecka – powiedziała z uporem złotowłosa. Endymion uśmiechnął się pobłażliwie i spojrzał w oczy żony. Doskonale zdawał sobie sprawę jak bardzo jego spojrzenie na nią działa.
- Skarbie. Wiem to, ale ja się po prostu martwię o Ciebie i wolę „dmuchać na zimne” – powiedział spokojnie. Serenity prychnęła i położyła się przykrywając pierzyną. Była niemalże pewna, że Endymion uśmiecha się i kreci lekko głową, po chwili i on ułożył się do snu. Wtedy to znowu serce Serenity zaczęło bić szybciej, a bliskość jej męża pobudziła to dawno zapomniane uczucie. Zamknęła oczy starając się wyciszyć, jednak nic to nie pomogło, a wręcz przeciwnie. Mimowolnie odwróciła się na drugi bok, by móc spojrzeć na ukochanego. Nie spał. Przyglądał się jej z czułością i delikatnością. Nagle Serenity zapragnęła go pocałować. Tak jak kiedyś. Zbliżyła się i niespodziewanie ich usta złączyły się w tym wytęsknionym, gorącym pocałunku. Pocałunku, za którym oboje tak bardzo tęsknili. Z trudem oderwali się od siebie. Endymion był zaskoczony tym wydarzeniem.
- Serenity... – zaczął jednak błękitnooka nie pozwoliła mu dokończyć.
- Ciii. Nic nie mów... – szepnęła delikatnie. – Nawet nie wiesz jak tęskniłam... Tęskniłam za tą swobodą w okazywaniu uczuć... Za tym cudownym uczuciem... W końcu znów je poczułam, znowu mogę Cię całować i dotykać bez cierpienia – delikatnie musnęła jego wargi, co nie pozostało bez odzewu z jego strony. Endymion zaczął ostrożnie i delikatnie całować ukochaną, z każdą chwilą jednak pieszczoty stawały się coraz bardziej namiętne i stanowcze...


_____________________*****

__________Wszystko się w końcu unormowało. Serenity mogła być w pełni szczęśliwa. Mogła z radością oczekiwać dnia narodzin swojego dziecka. Mijały kolejne tygodnie i miesiące, aż w końcu nastał ten oczekiwany przez wszystkich dzień...
- Jak długo jeszcze? – pytał zdenerwowany Endymion swojego przyjaciela.
- Endymionie, uspokój się. To przecież normalne – odpowiedział Kunzite lekko się uśmiechając.
- Zobaczymy, co będziesz Ty mówił będąc na moim miejscu – stwierdził król lekko podirytowany. – Jak myślisz, wszystko jest w porządku? To już tak długo trwa...
- Endymionie! Długo?! Ledwie godzina minęła! Na pewno wszystko jest w porządku – uspokajał swojego władcę generał. Król w końcu usiadł na pobliskim krześle, podrygując nerwowo nogą. Minuty ciągnęły się niemiłosiernie długo. W końcu drzwi sali powoli się otworzyły. Wyjrzała zza nich młoda kobieta.
- Wasza Wysokość – zaczęła bardzo cichym, melodyjnym głosem. – Może Jaśnie Pan wejść – powiedziała z delikatnym uśmiechem. Endymion zerwał się na równe nogi, jednak przechodząc przez próg stracił całą pewność siebie. Już od drzwi zobaczył swoją kochaną żonę siedzącą opartą na poduszkach. W ramionach trzymała małe zawiniątko. Podniosła wzrok i uśmiechnęła się do męża. Król powoli podszedł do niej i usiadł obok. Pocałował ją w czoło. Widział w jej oczach wielkie zmęczenie.
- Spójrz Endymionie... On jest śliczny... Na pewno będzie do Ciebie podobny... Nasz mały synek – powiedziała cichutko Serenity. W jej głosie brzmiała duma, szczęście i miłość. Endymion nachylił się nad zawiniątkiem i jego oczom ukazała się czarna czuprynka noworodka. Małe raczki były zaciśnięte w piąstki. W tej chwili Endymion poczuł się ojcem, pokochał tego malucha jeszcze bardziej. Delikatnie dotknął małej dłoni, a drobne paluszki zacisnęły się wokół ojcowskiego palca. Król uśmiechnął się promiennie.
- Serenity… Dziękuję za ten wspaniały dar. Nasz syn... – Endymion nie wiedział, co powiedzieć, wzruszenie ścisnęło go za gardło. Znów pocałował Serenity. – Dziękuję.
- Ja Tobie również dziękuję za niego, Endymionie – powiedziała królowa. – Wspólnie powołaliśmy go na świat...


_______________________*****

__________Wszystkie informacje były dokładnie gromadzone przez królewskiego brata. Wciąż niezauważony obserwował pałac i nowych władców. Cały czas myślał nad planem zemsty. Zastanawiał się jak najbardziej może zadać cierpienie swojemu bratu i jego żonie. Tej pięknej królowej...
- Cieszcie się, póki możecie. Nie daruję wam tego, co mi zrobiliście – w ciemnym pomieszczeniu rozległ się nieprzyjemny szept, a w ciemności błysnęła soczyście zielona tęczówka, przepełniona nienawiścią i pragnieniem zemsty.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Sob 13:56, 05 Gru 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XXI

__________Czas szybko mija. Nawet nie zauważamy jego upływu. Tak też było dla Serenity i Endymiona. Czasy spokoju i szczęścia znakomicie maskowały upływ czasu. Minęły już prawie dwa spokojne lata od narodzin małego księcia Daniela. Chłopczyk rósł i stawał się niesamowicie podobny do swojego ojca. Miał te same ciemne oczy i czarną czuprynkę, cóż charakter też miał bardzo podobny. Wszyscy kochali księcia, a najbardziej jego rodzice. Venus i Kunzite doczekali się ślicznej córeczki podobnej do obojga rodziców. Pozostałe wojowniczki i ich mężowie póki, co nie mieli dzieci. Tak w królestwie panowała sielankowa atmosfera, sprzyjająca poprawie nastrojów. Sprzyjająca rozluźnieniu, a co się z tym wiąże osłabieniu czujności.

______________________*****

__________Plan był gotowy. Teraz mógł go zrealizować. Właśnie teraz. Okazja była odpowiednia, okoliczności sprzyjające. Nikt się nie spodziewał jego ataku. Każdy o nim zdążył zapomnieć. Nawet Serenity. Tak. Nastał czas zemsty.

_______________________*****

__________Był ciepły, słoneczny dzień. Tak jasny i spokojny. Serenity siedziała właśnie w pokoju swojego syna bawiąc się z nim. Jednocześnie żałując, że jakiś czas temu, powiedziała o czymś Endymionowi. „Mogłam to zachować na razie dla siebie. Gdybym nie powiedziała mu, że spodziewam się dziecka mogłabym mu pomoc w obowiązkach. A tak to znowu się uparł, że nie mogę się przemęczać!” – myślała poirytowana Serenity, jednak po chwili uśmiechnęła się do siebie myśląc z czułością o mężu, który tak bardzo się o nią martwi.
- Mama… Spać... – nagle rozległ się cichutki głosik małego Daniela, który wyciągnął rączki do matki, by ta go podniosła.
- Kochanie w końcu. Za wcześnie się obudziłeś – mały wtulił się w ramiona mamy. Serenity pocałowała malucha w policzek i skierowała się w stronę łóżeczka. Położyła synka i okryła. Nagle poczuła zimny powiew. A po chwili usłyszała znajomy głos.
- Witaj Serenity. Dawno się nie widzieliśmy – serce królowej zaczęło bić szybciej z przerażenia. Nie wierzyła w to. Nie mogła uwierzyć.
- A…Aki... – wyszeptała powoli się odwracając. Naprzeciw siebie zobaczyła tę niegdyś przystojną twarz teraz nieodwracalnie okaleczoną przez Endymiona. Spojrzenie mężczyzny jednak się nie zmieniło przez ten czas. Fala wspomnień napłynęła do głowy kobiety. Szczególnie teraz, gdy sytuacja była tak podobna.
- Tak, to ja. Jak widzisz, nie zapomniałem o tobie przez ten czas – zaczął spokojnym głosem, pełnym opanowania. – Postanowiłem, więc odwiedzić cię.
- Odejdź! Twoja obecność już została zauważona! Nie masz szans…
- Tak wiem, że mnie wykryto – Aki przerwał królowej. – Jednak moja droga zapominasz o mojej zdolności. Nikt nie wejdzie do tego pokoju, póki ja na to nie pozwolę – zakończył złowróżbnym tonem. Do oczu Serenity napłynęły łzy, jednak teraz ważniejszy dla niej był jej syn. Stanęła pomiędzy intruzem a łóżeczkiem.
- Nie pozwolę ci skrzywdzić mojego dziecka – szepnęła drżącym głosem.
- Ależ kochana. Nie mam najmniejszego zamiaru go krzywdzić. W każdym bądź razie nie to dziecko – Aki uśmiechnął się perfidnie.
- Wi… wiesz… że, że ja…
- Oczywiście, ze wiem – zielonooki zaczął zbliżać się do sparaliżowanej strachem kobiety. Po chwili dotknął jej policzka i wyszeptał wprost do ucha. – Czyż nie jest tak jak wtedy? Nie zapomniałem twojego ciała, oj nie. Nie sposób zapomnieć tak pięknej kobiety. Liczyłem, że znów będzie mi je dane zobaczyć.
- Nie!! Przestań! Zostaw mnie! Błagam! – Serenity zaczęła krzyczeć, gdy nagle poczuła rozrywający ból w okolicach brzucha. Zgięła się z krzykiem wpół i upadła na podłogę, stopniowo tracąc przytomność. Zdążyła tylko dostrzec jak Aki zabiera Daniela z łóżeczka i znika z nim w tym samym momencie, w którym otworzyły się drzwi do pokoju. Więcej już do niej nie docierało.


_______________________*****

__________- Wasza Wysokość! – na korytarzu rozległ się podniesiony krzyk jednego z generałów. – Królu Endymionie!
- Jadeite, co się stało? – zapytał zaniepokojony król. Sam czuł się od jakiegoś czasu nieswojo.
- Wykryliśmy… Wykryliśmy w pałacu intruza... – zaczął ledwo łapiąc oddech. – Ale to nie jest najważniejsze. Jego energia, jego aura… Jest taka sama jak Twojego brata, Endymionie!
- Serenity! – król od razu pojął gdzie jest intruz. – Zwołaj straż! Szybko! – Endymion sam udał się do dziecięcego pokoju. „Draniu! Tym razem cię dorwę! Nie uciekniesz! Nie pozwolę ci skrzywdzić Serenity! Nigdy więcej!” – myślał z narastającą wściekłością. Po chwili już był na miejscu, jednak drzwi okazały się być zamknięte. Tak jak wtedy. „Cholera!” – zaklął w myślach. Nawet, gdy straż przybyła nie dano rady otworzyć drzwi. Widocznie moc Aki’ego wzrosła przez ten czas. W końcu jednak drzwi ustąpiły. Do pomieszczenia pierwszy wpadł Endymion i to, co zobaczył przeraziło go. Jego syn zniknął, a żona… W oczach króla pojawiły się łzy. Łzy bezradności, smutku, wściekłości, cierpienia.
- Serenity! – ukląkł obok ukochanej i wziął na ręce. Wtedy biały materiał jej sukni zaczął przybierać szkarłatną barwę. – Nie! Przepuście mnie! – Endymion jak najszybciej pobiegł do lekarza, jednak i tak było już za późno. Wiedział to. Wiedział, że przez tego szubrawca Aki’ego Serenity straciła dziecko. Jego dziecko. Aki po raz kolejny zadał bolesny cios. Tym straszliwszy, że porwał w dodatku ich syna, małego księcia Daniela.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Sob 14:02, 05 Gru 2009
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XXII

__________Spokojne czasy zostały brutalnie przerwane przez byłego ziemskiego księcia. Wszyscy ubolewali nad porwaniem małego księcia, a także utratą przez Serenity dziecka. Ona sama, gdy tylko odzyskała przytomność poczuła w sobie dziwną pustkę. Od razu zorientowała się, że straciła dziecko. Cierpiała. Jeszcze nigdy nie czuła tak potwornego bólu, rozpaczy. Załamała się i obwiniała o to, co się stało. Mogła użyć przecież swojego kryształu, swojej mocy, jednak strach skutecznie ją sparaliżował. Nie tylko ona cierpiała, Endymion także. Wypominał sobie ten brak ostrożności, utratę czujności. Pozwolił, aby jego ukochana została ponownie skrzywdzona przez tego drania. Jego… brat… porwał mu syna. Owszem zaczął poszukiwania, jednak bezskutecznie. Aki znów gdzieś się zaszył tak jak przed dwoma laty. Smutek zapanował w królewskim pałacu…


_______________________*****


__________Natomiast Aki tuż po ucieczce z zamku brata udał się do swojej kryjówki. Pojawił się w swojej komnacie trzymając w ramionach dwuletniego księcia. Wpatrywał się w chłopca z nienawiścią, ale i małym cieniem zazdrości i tęsknoty.
- To ja powinienem być twoim ojcem, a nie ten mój, pożal się Boże, braciszek – powiedział nieprzyjemnym szeptem. – Cóż, znalazłem wyjście z tej sytuacji. Bo w końcu rodzicami nie są tylko ci biologiczni, ale też ci, którzy wychowują dziecko. Od teraz będziesz moim synem – w pomieszczeniu pojawiła się jedna ze sług Aki’ego. Mężczyzna oddał w jej opiekę śpiącego Daniela, a sam udał się na spoczynek, gdyż wtargnięcie do dobrze chronionego pałacu wiele go kosztowało.


______________________*****


__________Ani król, ani królowa nigdy nie pogodzili się z porwaniem ich syna. Nigdy też nie zaprzestano poszukiwań wciąż mając nadzieję na odzyskanie małego księcia. Tak mijały dni, tygodnie, miesiące. W końcu minęły trzy lata, a w królewskim pałacu pojawiło się dziecko. Urodziła się mała księżniczka, którą nazwano Eirene, co znaczy „Pokój”. Pojawienie się dziewczynki wniosło do życia Serenity i Endymiona radość. Nie zapomnieli o swoim pierwszym dziecku, jednak do końca życia nie można trwać w żałobie. Teraz musieli dbać o ten skarb i szczęście. Wojowniczki także doczekały się swoich następczyń, które kiedyś miały przejąć obowiązek ochrony swoich władców. W królestwie po tych kilku latach znów zapanował spokój i szczęście.


_______________________*****


__________
Mała księżniczka Eirene rosła i coraz bardziej przypominała swoją matkę. Miała ten sam charakter, te same usta, uśmiech, nosek. Oczy i ich głęboki wyraz odziedziczyła po ojcu. Włosy z płowych stawały się złociste z delikatnym rudawym połyskiem. Księżniczka z dnia na dzień stawała się coraz śliczniejsza. Była dumą i oczkiem w głowie swoich rodziców. W dniu jej trzecich urodzin na jej czole pojawiło się złote znamię półksiężyca, które oplatała srebrzysta, cieniutka wstęga. Symbol połączenia dwóch potężnych mocy – Ziemie i Księżyca. Jednak, jaką siłę posiada księżniczka nikt nie wiedział, ponieważ dziewczynka nie wykazywała żadnych zdolności. Tylko Serenity podejrzewała jak jest w istocie, ona i Endymion. Eirene nie dorównywała ich mocy jednak posiadała wiele własnej i czystej. Teraz byli pewni, ze imię, które wybrali dl swej córki idealnie jej pasuje.


________________________*****


__________Czas. Jedyna rzecz, nad którą nigdy nie zapanujemy. Teren zakazany dla niepowołanych. Nie można go ani zatrzymać, ani zawrócić. Musi biec, uciekać, mijać. Tak jest wszędzie i zawsze. Takim to właśnie sposobem księżniczka Eirene skończyła 5 lat. Wesoły podlotek o ślicznych, niebieskich oczach, porcelanowej cerze i złoto-rudawych loczkach okalających okrągła twarzyczkę. Wszędzie było jej pełno. Gdzie pojawiała się księżniczka tam od razu robiło się jaśniej. Jednak jak wiadomo: „Tam gdzie światło jest i ciemność. Ciemność światło przywołuje, a światłość woła mrok...”. Tak było i w tym wypadku. Zarówno blask bijący od pary królewskiej, jak i ten należący do księżniczki raził czyjeś wrażliwe, jasne oczy. Oczy pełne zawiści i zazdrości. Oczy, które dokładnie obserwowały pałac i jego mieszkańców. Ktoś znów chciał zaszkodzić Serenity i Endymionowi. Ktoś, kto odkrył w sobie moc i był zazdrosny o parę królewską…

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Sob 16:05, 16 Sty 2010
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XXIII


__________- Mamusiu! Mamusiu proszę – Eirene błagalnie spojrzała na swoją matkę. Zamrugała szybko swoimi wielkimi oczami otoczonymi wachlarzem ciemnych rzęs. – Proooszęę…
- Kochanie, już mówiłam: nie – powiedziała stanowczo Serenity. – Nie możesz nam towarzyszyć, ponieważ jedziemy załatwić ważne sprawy dotyczące królestwa.
- Tatuuusiuuu – mała zmieniła taktykę, kierując swoje spojrzenie na ojca stojącego obok.
- Nic z tego Eirene. Mama ma rację. Tylko byś się nudziła – stwierdził spokojnie, acz stanowczo Endymion.
- Alee… Przecież tam mieszka Iris i Red...
- Córeczko – Serenity przykucnęła przed córką kładąc swoje dłonie na jej ramionach. – Zarówno Iris jak i Red na pewno będą cały czas w swoich pokojach. Już Mars się o to postara.
- Alee… Iris i Red dawno tutaj nie byli! Mars i generał Jadeite są tak często…
- Ponieważ to należy do ich obowiązków – wyjaśnił Endymion czochrając córkę. – Ich dzieci nie muszą tutaj się pojawiać.
- ... – księżniczka nic nie powiedziała tylko zrobiła obrażoną minkę. Była zawiedziona taką decyzją. Chciała zobaczyć swoich przyjaciół, dzieci Sailor Mars i Jadeite, bliźnięta Iris i Red’a. Królowa uśmiechnęła się ciepło i zmusiła, aby jej 5-letnia córka podniosła wzrok.
- Eirene, obiecuję, że zaproszę do nas, Iris i jej brata, dobrze? – zaproponowała błękitnooka. Zawsze umiała udobruchać humory swojej pociechy. Mała Eirene spojrzała uważnie w oczy matki i po chwili uśmiechnęła się promiennie.
- Kocham cię mamusiu! Dziękuję! – księżniczka mocno przytuliła się do rodzicielki. Endymion z czułością przypatrywał się tej scenie. Tak bardzo je kochał: swoją wspaniałą żonę i cudowną córeczkę.
- Może z nami nawet wrócą. Kto wie? – powiedział z zastanowieniem.
- Tatusiu! Ciebie też kocham! – król podniósł córkę na ręce i został obdarowany słodkim buziakiem. – To papa!
- Do widzenia kochanie. I pamiętaj masz być grzeczna – przypomniała poważnie Serenity, znając swoje dziecko.
- Słuchaj babci i niani – dodał Endymion.
- TAK! – zawołała wesoło dziewczynka podbiegając do babci i łapiąc ją za rękę zaczęła machać do rodziców, którzy po chwili wsiadali do teleportu, który miał ich przenieść na Marsa.




________________*****



__________Ani król, ani królowa nie podejrzewali, że wyjeżdżając na te kilka dni zostawiają wolną rękę komuś im wrogiemu. Nie wiedzieli, że ich córka jest w niebezpieczeństwo. Czy aby na pewno?
- Endymionie... – królowa przemówiła szeptem do siedzącego obok męża. – Zastanawiam się, czy dobrze zrobiliśmy nie zabierając Eirene...
- Co masz na myśli, Serenity? – zapytał brunet, podejrzewając, że ma to jakiś związek z tym niedawnym przeczuciem, które go nawiedziło kilka dni temu.
- Bo widzisz… Ja… Mam przeczucie, ze coś się stanie… Jednak ochrona nic nie wykryła… Żaden z czujników nie wykrył niczego wrogiego... Niemniej jednak coś czuję... – wyjaśniła powoli Serenity, uważnie dobierając słowa.
- Kochanie, nie martw się. Pałac i nasza córka są dobrze chronione. Jeśliby nawet coś miało się stać, zdążymy wrócić i zażegnać niebezpieczeństwo – zapewnił uspokajającym tonem Endymion.
- Tak masz rację...




___________________*****



__________Rzeczywiście, pałacowa ochrona nic nie mogła wyczuć, ponieważ osoba zagrażająca spokojowi potrafiła dokładnie ukryć swoją moc. A w dodatku nikt nie podejrzewał, że zagrożenie może nadejść z wewnątrz.
- Eirene! Dlaczego twoja sukienka jest cała brudna?? – zapytała zdenerwowana Aya, babcia dziewczynki. Mała spuściła głowę w geście poczucia winy. – Byłaś w ogrodzie tak?
- Tak... – cicho potwierdziła księżniczka.
- Och. Mówiłam ci, żebyś sama nie wychodziła do ogrodu. I miałaś nie przeszkadzać ogrodnikowi – powiedziała karcącym tonem Aya.
- Ale pan Ogrodnik sadził róże… Chciałam mu pomóc... – zaczęła wyjaśniać Eirene. – Eirene pan Ogrodnik ucieszył się...
- Kochanie.. Kto by się nie cieszył mając przy sobie taką wesoła, jasną gwiazdeczkę? – zapytała z czułością dawna królowa. – No dobrze! A teraz do pokoju moja panno! Umyć się i przebrać!
- Alee…!
- Miko! Zajmij się księżniczką.
- Tak, proszę pani – niania małej wzięła ją ze sobą do pokoju dziewczynki, gdzie doprowadziła ją do porządku. – Teraz panienka wygląda jak na księżniczkę przystało.
- Pff – dziewczynka nadęła policzki w geście niezadowolenia. – I tak zaraz znowu się wybrudzę. Co z tego, ze jestem księżniczką?!ˇ- Ależ panienko! Proszę tak nie mówić! – oburzyła się opiekunka.
- Ale to prawda! – księżniczka wybiegła z pokoju i znowu gdzieś zniknęła, jak to miała w zwyczaju, gdy tylko w pobliżu nie było jej rodziców. W takich chwilach była dość uciążliwym dzieckiem. Tak, księżniczka Eirene zaiste była podobna do swoich rodziców. Za oddalającą się dziewczynką podążały jasne, uważne oczy. „Ona nawet nie wie, co ma! Lekceważy swoją pozycję! Co za durny bachor! Ale już niedługo. Król i królowa będą mieli niespodziankę.” Mika ruszyła na poszukiwanie swojej podopiecznej. Musiała mieć ją zawsze na oku…

__________Dlaczego jednak to zwykła opiekunka pałała nienawiścią do królewskiej rodziny? Dlaczego tak bardzo przeszkadzało jej szczęście króla i królowej? Co takiego się stało, że w sercu młodej kobiety zakiełkowała zawiść?

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Sob 16:10, 16 Sty 2010
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XXIV


__________Mika ten plan przygotowywała od dawna. Najpierw musiała dostać się do pałacu. Potem jej celem było zbliżenie się do królewskiej pary, a stąd droga do księżniczki była już bardzo prosta. Połowa planu została wykonana. Mika została opiekunką małej infantki. Ku uciesze intrygantki król i królowa mieli wyjechać na cały tydzień. Tydzień, który był jej tak bardzo potrzebny do przeprowadzenia tego planu do końca. Tylko skąd u zwykłej kobiety wzięło się aż tyle nienawiści i chęci zemsty?

______________________*****

__________Eirene jak zwykle nie słuchając nikogo pobiegła do ogrodu. Bardzo lubiła przypatrywać się pracy ogrodnika i jego pomocników. Nikomu też nie przeszkadzała, a zadawane przez nią pytania tylko radowały wszystkich. Małą księżniczkę kochano równie mocno jak jej rodziców. Była do nich podobna i każdy to zauważał.
- Panie Ogrodniku? – zaszczebiotała swoim dziecięcym głosikiem.
- Słucham księżniczko.
- Dlaczego tam jest ogrodzenie? – mała wskazała na teren otoczony małym płotkiem. Rosło tam wielkie, stare drzewo otoczone krzakami róż. Stary ogrodnik uśmiechnął się.
- Ach tam. Widzisz panienko, to jest wyjątkowe miejsce – zaczął mężczyzna. – Ten mały płotek kazał postawić tam Jego Wysokość Endymion.
- Tatuś? Ale dlaczego? – dopytywała się coraz bardziej zaciekawiona mała. Starszy pan uśmiechnął się ponownie. Tak, znał odpowiedź na to pytanie. Król mu powiedział. Endymion zawsze był dla każdego przyjazny.
- Nie mogę panience odpowiedzieć. Musi się panienka o to spytać ojca.
- Ale tatuś i mamusia pojechali i ich nie ma... – jej usta wygięły się w podkówkę. – Wiem! A pokaże mi pan Ogrodnik to miejsce? – z wyczekiwaniem spojrzała na niego swoimi wielkimi oczami.
- Jeśli panienka...
- Eirene! Eirene gdzieś Ty znowu poszła?! – w pobliżu rozległ się zniecierpliwiony głos Ayi. Babcia dziewczynki znów jej szukała. – No jak zwykle tutaj! Och kochanie!
- Babciu... Ale ja lubię tutaj być! – oznajmiła księżniczka.
- Och jesteś taka jak Endymion. On też bez przerwy uciekał do tego ogrodu – stwierdziła z czułością była królowa.
- Tak. Jego Wysokość zawsze dotrzymywał mi towarzystwa – potwierdził ogrodnik kłaniając się przybyłej kobiecie.
- To ja tutaj zostanę!
- Eirene! Wracamy do pałacu! Niania Cię wszędzie szukała. Ja nie wiem jak Ty to robisz, że znikasz tak nagle... To tez odziedziczyłaś po ojcu... – westchnęła Aya, a mała tylko uśmiechnęła się promiennie. Była z siebie bardzo zadowolona i dumna. Ujęła wyciągniętą dłoń babci i razem ruszyły do pałacu.


________________*****

__________- Babciuuuu... A kiedy wrócą mamusia i tatuś? – księżniczka zapytała przymilnie po obiedzie.
- Kochanie, oni dopiero wczoraj wyjechali.
- Ale to tak dłuuugo... Ja chcę do mamusi... – mała tęskniła. Nie lubiła jak jej rodzice wyjeżdżali. Było jej smutno. Aya przytuliła wnuczkę.
- Moja droga Eirene... To naprawdę szybko minie. Mamusia i tatuś też za Tobą tęsknią. Nie lubią Cię zostawiać, ale jeszcze jesteś za mała by im towarzyszyć.
- To urosnę! Tak szybko! I będę taka ładna jak mamusia! I będę jeździć z nimi! I będę pomagać! I... I...
- I jeszcze daleka droga przed Tobą – do saloniku wszedł Tooya, dziadek małej. – Musisz się jeszcze wiele nauczyć Eirene, zanim staniesz się podobna do swej matki.
- Ale ja chcem już! – zaprotestowała dziewczynka, chociaż do dziadka odczuwała duży respekt. Mężczyzna uśmiechnął się do wnuczki i siadając w fotelu zawołał ją do siebie. Po chwili usadził ją na swoich kolanach.
- Moja mała Eirene. Kiedyś będziesz duża i jeszcze bardziej podobna do Serenity. Już jesteś do niej podobna, ale tylko z wyglądu. Twoje zachowanie jest całkiem inne.
- Ale babcia powiedziała, że ja do taty jestem podobna! Że tatuś też lubi w ogrodzie być! – Tooya rozbawionym wzrokiem spojrzał na żonę. Musiał się z tym zgodzić.
- Eirene... Ta rozmowa jest jeszcze dla Ciebie za trudna... Idź teraz z nianią się przebrać, dobrze.
- Dobrze – do księżniczki podeszła Mika i wyprowadziła z salonu. Dawny król spojrzał na Ayę.
- Jak sądzisz, czy ona kiedyś zdobędzie taka ogładę jak jej rodzice?
- Ależ mój drogi! Czy Serenity i Endymion prywatnie zachowują się jak przystało na króla i królową? – Aya podeszła do Tooyi i ujęła jego dłoń. Na jego ustach pojawił się delikatny półuśmiech.
- Masz rację... Eirene jest tak do nich podobna, że to jest niemożliwe...


__________________-*****

__________Tymczasem Mika przebierała swoją podopieczną, która byłą już strasznie zniecierpliwiona i wierciła się niemiłosiernie.
- Proszę panienko się uspokoić!
- Alee...
- Och i jak tu się dziwić, że wszyscy już są zmęczeni takim zachowaniem... – niby do siebie powiedziała Mika, ale tak, aby księżniczka usłyszała. – Księżniczka nie rozumie, że już wszyscy mają dość takiego zachowania panienki? Nawet król i królowa? Jeszcze trochę i przestaną kochać panienkę.
- Nie prawda! – zaprotestowała stanowczo dziewczynka, jednak w jej oczach pojawiły się łzy. – Mamusia i tatuś zawsze będą mnie kochać!
- Jesteś tego pewna? Nic nie wiesz dziecko...
- Nie słucham! – Eirene zacisnęła uszy małymi piąstkami, ale i tak wszystko słyszała.
- Skoro twoi dziadkowie przestali kochać brata twojego ojca, o którym zapewne nic nie wiesz, to i ty kiedyś tego doświadczysz... Król i królowa wciąż pamiętają o swoim pierwszym dziecku. Nie wiedziałaś? Miałaś braciszka. Tak starszego brata. Pierwsze dziecko króla i królowej! To jego zawsze będą bardziej kochać.
- Nie prawda! Nie prawda! – załamana dziewczynka zapłakana uciekła z pokoju. Swoje małe kroki skierowała do ogrodu. Nie chciała wierzyć w to wszystko, ale była tylko dzieckiem. Dzieckiem, które ufało ludziom i nigdy jeszcze nie doświadczyło zdrady. Serce dziewczynki pogrążyło się w chaosie...


___________________-*****

__________Mika udała się do swojego pokoju. Na jej twarzy błąkał się perfidny uśmiech. Była z siebie niezmiernie zadowolona. Kolejny etap planu powiódł się bez kłopotów. Z szuflady wyjęła jakieś zdjęcie oraz mały bucik, który nigdy nie miał swojego właściciela...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez vanja89 dnia Sob 16:10, 16 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Do góry
Sob 16:15, 16 Sty 2010
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XXV

__________Mijały dni. Umysł małej księżniczki coraz bardziej zatruwany był przez opiekunkę. Jad, jaki sączyła w jej niewinne serce zabijał radość dziewczynki. Coraz bardziej zamykała się w sobie oddalona od rodziców. Wystarczyło zaledwie kilka dni...


_______________________*****


__________Tymczasem Serenity czuła dziwny niepokój w sercu. Cały czas coś jej nie dawało spokoju. W końcu postanowiła porozmawiać z Endymionem.
- Kochanie... – zaczęła niepewnie odwracając się od okna w stronę biurka, gdzie siedział jej mąż.
- Słucham Cię Serenity – brunet podniósł oczy na ukochaną. Zauważył troskę w jej oczach. – Coś się stało?
- Nie wiem... Martwię się o naszą córeczkę. Wydaje mi się, że coś się stanie... – wyjaśniała powoli królowa. – Może uda nam się skrócić pobyt tutaj... Przecież wszystko właściwie już jest ustalone... Resztę możemy zrobić w domu... Endymionie proszę...
- Kochana moja – król podszedł do małżonki i ją przytulił. – Martwisz się, ponieważ nie masz przy sobie Eirene, ja również za nią bardzo tęsknię. Ale nie zapominaj, że mała jest pod dobrą opieką. Dziadkowie ją uwielbiają i nie tylko. Wiesz przecież, ze nasza córka „kupiła” wszystkich w pałacu – powiedział z dumą w oczach Endymion. Złotowłosa uśmiechnęła się niepewnie.
- Może masz rację, jednak wolałabym to sprawdzić...
- Dobrze, jeśli tak bardzo ci zależy to jutro wrócimy do domu. Zamiast tygodnia 5 dni. Mars zrozumie – Endymion zgodził się na prośbę żony. Sam nie chciał się przyznawać, lecz on też był niespokojny, jednak nie znał tego przyczyny.


_________________________*****


__________Ziemska księżniczka zakradła się niepostrzeżenie do pokoju rodziców. Wdrapała się na wielkie łóżko i zwinęła pod kołdrą. Głowę wtuliła w poduszkę, a po jej rumianych policzkach popłynęły łzy. Mika znowu zaczęła ją dręczyć. Wmawiała jej, że nikt nie kocha takiego niesfornego dziecka jak księżniczka. Opiekunka cały czas jej przypominała o pierwszym dziecku króla i królowej oraz o bracie ojca małej. Przez to wszystko mała Eirene nie znikała tak często z oczu babci. Nie wymykała się do ogrodu, nie uśmiechała się już tak często. Zaczęła wierzyć w słowa Miki, bo ostatnimi dniami wszystko wskazywało, że ma rację. Albo raczej tak wydawało się dziewczynce. „Ja chcę do mamusi i tatusia... Niech mamusia i tatuś już wrócą... Boję się Miki, ona jest niedobra...” – myślała smutno. – „A jeśli to prawda, że już mnie nie kochają? Że tylko przeszkadzam?”. W końcu księżniczkę zmorzył sen. Niespokojny, sprawiający ból sen...


________________________*****


__________W głównym holu powstał mały ruch, ponieważ król i królowa postanowili nieoczekiwanie wrócić do pałacu. W sercach obojga pojawiło się niespokojne oczekiwanie. Zarówno Serenity jak i Endymion bardzo chcieli zobaczyć swoja kochana córeczkę, o którą tak się martwili. Cała zamkowa służba cieszyła się z powrotu tej olśniewającej pary. Prawie cała. Opiekunka Mika zdziwiła się tym nagłym powrotem. Zaczęła się zastanawiając czy przypadkiem nie została odkryta, jednak gdyby tak się stało już byłaby ukarana. Mimo to uśmiech nie zniknął z jej twarzy, bo w końcu miała całe 5 dni na wprowadzenie w życie swojego planu.
- Och! Witajcie! – zawołała Aya. – Myślałam, że wrócicie dopiero pojutrze.
- Wszystko udało nam się załatwić wcześniej, więc jesteśmy – wyjaśnił Endymion ukrywając główny powód tego wcześniejszego powrotu. – Mamo, a gdzie moja mała córeczka się podziewa? Czyżby znowu gdzieś się zaszyła? – matka króla uśmiechnęła się delikatnie.
- Trafiłeś w sedno. Znów nie mogę jej nigdzie znaleźć – Serenity zerknęła na Endymiona. Wciąż coś jej nie dawało spokoju.
- To może ja jej poszukam – stwierdziła królowa siląc się na spokój.
- Razem poszukamy – poprawił żonę Endymion. Wspólnie ruszyli w głąb pałacu, najpierw do swojej sypialni gdzie chcieli się przebrać.



______________________*****


__________Drzwi powoli się otworzyły i przez próg przeszła para królewska. Oboje mieli zatroskane miny. Serenity wiedziona impulsem zerknęła na łóżko i nagle zauważyła niewielkie wybrzuszenie. Odkryła delikatnie pościel, a natychmiast na jej ustach zawitał ciepły uśmiech.
- Endymionie – szepnęła przywołując do siebie męża. – Chyba znalazłam naszą małą zgubę – brunet podszedł do ukochanej i nachylił się nad jej ramieniem. Mała księżniczka smacznie sobie spała, jednak poruszona zaczęła się przebudzać. Chwilę później otworzyła swoje wielkie, niebieskie oczy i natknęła się na czułe spojrzenia rodziców. Od razu się rozbudziła.
- Mamusiu! Tatusiu! – zawołała Eirene i natychmiast wtuliła się w bezpieczne ramiona matki. Dziewczynka bardzo się ucieszył widząc swoich rodziców. Czuła się teraz bezpiecznie, ale na jak długo? W końcu w jej sercu zasiane już zostało ziarno niepewności, które zaczynała już kiełkować dzięki rzetelnej opiece Miki. Czujność Serenity i Endymiona znów została uśpiona…


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Nie 16:21, 17 Sty 2010
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XXVI

__________Serenity i Endymion po swoim powrocie poczuli się spokojniej. Ich dziecku nic się nie stało i nic też nie wskazywało na jakieś zagrożenie. Oczywiście mała księżniczka nie powiedziała o niczym, co się działo podczas nieobecności rodziców. Większość dzieci zawsze chowa w sobie wszystkie swoje obawy i kłopoty, co niestety bywa zgubne w skutkach. Mika nie mogła sobie teraz pozwolić na pełną swobodę działania, ponieważ królowa Serenity chciała być przy córce. Opiekunka nie wiedziała, ze królowa czuła, ze powinna chronić swoje dziecko. Czy to naturalny odruch, czy też bolesne wspomnienia to powodowały, Serenity sama nie wiedziała. Odczuwała potrzebę pilnowania córki. Endymion doskonale widział zachowanie żony. Przez to i jego wspomnienia zaczęły odzywać. Ale ani król ani królowa nie podejrzewali, że coś zaczyna się dziać. Nie czuli dostatecznie mocno, że ktoś chce zakłócić ich dotychczasowy spokój. Endymion i Serenity chcieli cieszyć się tym, co zostało im kiedyś odebrane. Nie przypuszczali, ze znów zacznie dziać się coś niedobrego...


________________________*****


__________Noc. Prawie wszyscy mieszkańcy pałacu już dawno znajdowali się w objęciach Morfeusza. Tylko straż czuwała. Straż oraz jedna jeszcze osoba. Opiekunka Mika. Każda jej noc wyglądała podobnie. Nie umiała spać, wolała wspominać rozpamiętywać. Żyła wspomnieniami i chęcią zemsty. Swoją nienawiść karmiła bólem, jakiego doznała w swoim życiu. Winą o całe swoje nieszczęście obarczała Serenity i Endymiona. Tak według niej to oni byli źli. To oni sprowadzali nieszczęścia. Przecież to od ich potajemnej miłości wszystko się zaczęło... Miłość. Mika znała kiedyś to słowo. Znała nawet to uczucie. O tak. Jednak legło w gruzach. Przez tych dwoje. „Jeszcze pożałujcie... Już niedługo doprowadzę do końca swój plan. Już niedługo zadam ostateczny cios dla was... Już niedługo...” – Mika z obłąkaniem w oczach tuliła do policzka malutki bucik...


_______________*****


_________ Mijały spokojne dni. Złe przeczucie Serenity już całkowicie zostało wyciszone. Endymion również przestał się niepokoić. Tylko Eirene udawała. Tak. Bała się dalej. Bała się, ze słowa jej opiekunki są prawdziwe. Na nieszczęście wydarzenia pewnego dnia potwierdziły jedną z nowin Miki...
Księżniczka znów sama bawiła się w pałacowych korytarzach. Mimo młodego wieku znała jego wszystkie zakamarki i przejścia. Przynajmniej tak jej się wydawało. Dziewczynka nagle zorientowała się, ze tutaj jeszcze nie była. Bez strachu szła przed siebie. Prowadziła ją wrodzona ciekawość i chęć przygód. Jedne z drzwi okazały się uchylone, więc zajrzała przez nie. Zdziwiła się widząc w środku pokoju swoją babcię. Eirene nie wiedziała, co jej babcia tutaj może robić. Niezauważona weszła do pomieszczenia i schowała się za jakiś pokryty kurzem mebel. Podeszła bliżej Ayi. „Babcia płacze? Dlaczego babcia płacze? Coś się stało dziadziusiowi?” – pomyślała dziewczynka widząc ślady łez na policzkach kobiety. Ta nagle się odezwała.
- Dlaczego tak właśnie się stało? Co zaważyło na twoim wyborze? Dlaczego zdradziłeś nas i skazałeś siebie na wygnanie? Walczyłeś z Endymionem... Walczyłeś ze swoim rodzonym bratem... Tak bardzo skrzywdziłeś Serenity i Endymiona... Aki... Przecież ty też jesteś wciąż moim synem... – mała księżniczka otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. To, co mówiła Mika okazało się prawdą. Jej tatuś. Tatuś, kutego tak bardzo kochała ma brata... Nie rozumiała tego, co mówiła jej babcia, ale wiedziała, ze jest smutna. Nie rozumiała też, dlaczego ona nigdy nie słyszała o swoim wujku. Przecież powinien być w pałacu. Aya wyszła z komnaty, więc Eirene podeszła do komody, przy której wcześniej byłą jej babcia. Wspięła się po najbliższym krześle i zobaczyła mały portret. Portret mężczyzny o brązowych włosach i ładnych zielonych oczach.
- Ten pan jest podobny do tatusia... – szepnęła do siebie.
- Oczywiście, ze tak – za plecami dziewczynki rozległ się znajomy, złowieszczy głos. – Musi być podobny skoro to właśnie brat króla.
- Nie! – wystraszona księżniczka uciekła z pokoju. Nie chciała zostawać tam dłużej. Nie chciała być przy Mice. Nie chciała... Czego? Nie chciała wierzyć w jej słowa... W słowa, które zaczynały być prawdą...



________________*****


__________Endymion wszedł powoi do sypialni, gdzie spodziewał się zastać żonę. Nie mylił się. Siedziała skulona na szerokim parapecie. Rękami obejmowała kolana, a na policzkach widniały ślady łez. Endymion nie musiał pytać. Doskonale wiedział, dlaczego Serenity jest w takim stanie. Tak. W tym dniu 8 lat wcześniej Aki porwał ich syna. Daniel miał teraz już 10 lat. Westchnął ze smutkiem i podszedł do ukochanej.
- Endymionie... Dlaczego to wciąż tak bardzo boli? Powiedz mi, dlaczego tak jest? Nie mogę zapomnieć o twoim bracie... Nie mogę zapomnieć o tylu szkodach, które wyrządził... Tak bardzo mnie skrzywdził... Nas... – powiedziała tuląc się do męża. Tylko jego ciepło, jego bliskość pomagały się jej uspokoić.
- Kochanie... Nie płacz proszę... Nie jesteś sama. Ja również tęsknię za nim... Nasz syn... Jestem pewien, ze kiedyś wszystko się ułoży, że w końcu odzyskamy go... Ale teraz najważniejsza jest nasza córka... Nie możemy pozwolić, żeby ten drań rzucał cień na nasze życie. Zabrał nam syna, to prawda, jednak mamy siebie i naszą córkę – mówił delikatnie Endymion tuląc Serenity. Wierzył w to, co mówi. Musiał wierzyć w lepsze jutro, które kiedyś musi nadejść. Nagle coś zrobiło huku spadając i roztrzaskując się. Wazon strącony przez...
- Eirene – szepnęła wystraszona Serenity. Zobaczyła w twarzy córki ból i poczucie zdrady. Widziała w jej oczach łzy. – Eirene... Co... co... usłyszałaś? Eirene odpowiedz! Bałam!
- To prawda... To prawda!! – dziewczynka uciekła. Była zdruzgotana. Oddech Serenity natomiast stał się krótki i urywany.
- Boże... Endymionie... Co myśmy zrobili? – królowa wpadła w histerię, Endymion również nie wiedział co robić. Zaczął uspokajać ukochaną.
- Spokojnie... Musimy porozmawiać z nią... Wyjaśnić tak, aby wszystko zrozumiała...
- Ale ona nas znienawidzi! Okłamywaliśmy ją! Ja wiem, że Eirene ma dopiero 5 lat, ale...
- Cii... Już dobrze... Poszukajmy jej jak najszybciej. Nie możemy teraz tracić głowy – oznajmił król pomagając wstać żonie.


_______________________*****


__________ Mała księżniczka biegła. Biegła przed siebie nie patrząc gdzie. W końcu na kogoś wpadała. Pociągnęła kilkakrotnie nosem i otarła oczy. Spojrzała w górę.
- A dokąd ci tak spieszno mała? – dziewczynka jeszcze bardziej się spłoszyła. Na swoje nieszczęście wpadła wprost „w ramiona” Miki. Opiekunka uśmiechała się. Wiedziała, co się stało. Jej plan zadziałał.
- Zostaw! – księżniczka chciała się wyrwać, uciec.
- O nie kochanie. Idziesz ze mną – Mika złapała Eirene za ramię i po chwili obie zniknęły.


__________________*****


__________ Minęły dwie godziny. A król i królowa wciąż szukali córki. Najgorsze było to, że oboje poczuli negatywna, nieznana im energię. W tym samym tez czasie zniknęła aura Eirene.
- Boże Endymionie! Nie ma jej... Nigdzie jej nie ma! Ja... Ja nie chce stracić kolejnego dziecka... – głos Serenity zaczął się łamać. Traciła swoją siłę i opanowanie. Bała się. Już tak dawno nie czuła takiego wielkiego strachu. Serce przeszywały niewidzialne igły. Król mocno przytulił żonę chowając twarz w jej włosach.
- Nie! Nie stracimy naszej kochanej Eirene! Wszystko będzie w porządku! Słyszysz?? Pewnie znów gdzieś się skryła i teraz płacze... Jak ją znajdziemy, będzie potrzebować twojego ciepła i miłości, więc musisz być silna... – król mówił pozornie spokojnie, jednak sam bardzo obawiał się najgorszego. Straż została zawiadomiona o sytuacji, ale nie było na razie żadnych raportów. Jednak po chwili na końcu korytarza zamajaczyła sylwetka głównego generała – Kunzite...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Nie 16:24, 17 Sty 2010
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XXVII

Na końcu korytarza zamajaczyła sylwetka głównego generała – Kunzite. Spieszył się, by przekazać zdobyte informacje swoim władcą. Każdy niepokoił się teraz o małą księżniczkę. Wszyscy kochali to małe, słodkie stworzenie. Ukłonił się.
- Królu. Królowo.
- Jakieś wiadomości? – zapytał siląc się na spokój Endymion. Białowłosy uniósł głowę.
- Niestety mam złe wieści. Księżniczki nie ma w pałacu. Nie można wykryć jej obecności...
- Nie! Nie! Nie... – z piersi Serenity wydobył się spazmatyczny szloch. Endymion przytulił ja mocniej i wpatrywał się uporczywie w swojego przyjaciela czekając na ciąg dalszy nowin.
- To nie wszystko... Otóż odkryliśmy jakąś nieznaną nam energie i zdołaliśmy znaleźć osobę z nią powiązaną. Podejrzewam, że za zniknięciem księżniczki stoi jej opiekunka Mika
- Słucham? Jak to możliwe?! – zawołał podniesionym głosem Endymion. – Jakim cudem zdołała ukryć przed nami moc, która jest dość znaczna?
- Nie jestem pewien, ale prawdopodobnie jedną z jej zdolności jest ukrywanie swojej siły. Teraz też nie potrafimy zlokalizować jej położenia.
- Kunzite... – w końcu i Serenity zabrała głos. – Kunzite... Powiedz mi proszę, dlaczego ona porwała Eirene? Co myśmy takiego uczynili, że tak bardzo postanowiła nas skrzywdzić? – szarooki mężczyzna milczał przez chwilę. Królowi przyszła tylko jedna myśl do głowy i obawiał się, ze jego przypuszczenia zostaną potwierdzone. Generał westchnął w końcu i postanowił powiedzieć.
- Wasza Wysokość... Serenity... Nie wiem czy powinienem w tej sytuacji mówić o tym, ale... Nie jestem w stu procentach pewny, jednak prawdopodobnie Mika... Mika była kochanką... księcia Aki’ego... – imię brata Endymiona sprawiło, że Serenity straciła przytomność. Jej organizm nie wytrzymał już tego przytłaczającego napięcia. W tej chwili zarówno ciało jak i umysł były na skraju wyczerpania...


*****


Meble pokryte białymi prześcieradłami. Warstwa kurzu zalegająca na podłodze oraz nieliczne pajęczyny. W całym budynku rozlegał się głuchy płacz dziecka. Płacz przypominający zawodzenie ducha. Echo zniekształcało ów głos.
- Zamkniesz się w końcu?! Mam już dość tego twojego skomlenia! Co ty myślisz? Że tylko ty taka biedna jesteś?! – krzyknęła zdenerwowana już Mika, patrząc z wyższością na dziewczynkę skuloną w kącie. Mała Eirene nic nie powiedziała tylko płakała dalej. Miała zaledwie 5 lat i już takie złe rzeczy ja spotkały. Nie rozumiała tego wszystkiego. Wiedziała tylko, że rodzice naprawdę jej nie kochają. Nagle poczuła piekący ból na policzku.
- To boli!
- I powinno! Masz się natychmiast zamknąć! Kto może kochać takie dziecko jak ty? Wiecznie użalające się nad sobą i płaczące. Kiedy wrócę ma być tu cisza, rozumiesz? – ostrzegła zirytowana Mika. Po chwili wyszła zostawiając mała księżniczkę samą w ciemnym pokoju.


*****


Minął już prawie tydzień od zniknięcia księżniczki, a wciąż nie było żadnej wskazówki gdzie ona może być. Ona i jej porywacz. Przez to wszystko Serenity podupadła na zdrowiu. Nie wytrzymywała nerwowo całej tej sytuacji. Już za wiele razy spotkało ją nieszczęście. Endymion nie poddał się temu. Wiedział, że on musi być silny i wiedział też, że odnajdzie swoją córkę. Nie mógł pozwolić na kolejną tragedie w swojej rodzinie. Król był wściekły z powodu swojego brata, który nawet nie pokazując się kładł cień na jego szczęście. „Co ma wspólnego Mika z tobą i moją córką? Dlaczego porwała moje dziecko? Ani ja ani Serenity nic jej nie zrobiliśmy. Nikomu nie wyrządziliśmy żadnej szkody. Więc dlaczego?” – myślał siedząc za biurkiem w swoim gabinecie. Ukrył twarz w dłoniach i parł łokcie na blacie biurka. Nie widział ile czasu minęło mu w takiej, pozie gdy usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę – do środka weszła bardzo powoli Serenity. Ostrożnie spojrzała na męża. Endymion zdziwił się widokiem ukochanej, a zarazem ucieszył się, że przyszła.
- Endymionie... Powinnam przeprosić cię za moje zachowanie... Przepraszam, że tak łatwo się poddałam, że tak łatwo straciłam swoją pewność i wiarę... – mówiła cicho lecz zdecydowanie. Endymion słyszał w jej głosie tą determinację, którą zawsze się odznaczała. Słyszał siłę i wiarę. – Endymionie wierzę, że na pewno znajdziemy Eirene. Nie mogę też zapominać o Srebrnym Krysztale. Przecież jego siła zależy od mojego serca, prawda? Tak jest i z twoim kamienieniem. Czemu nigdy nie korzystamy z tej mocy? Przecież ona należy do nas. Może nam pomóc... Nam i naszym bliskim oraz poddanym...
- Serenity... Kochanie... – Endymion nie umiał znaleźć odpowiednich słów, więc wstał szybko i przytulił ukochaną żonę. – Czas skończyć z naszym strachem wobec tej mocy. Masz rację. To jest nasz dar, nasza szansa, nasz przywilej.
- Dziękuję ci Endymionie. Teraz już będę silna. Już nie będę się poddawać – do drzwi rozległo się pukanie. Szybkie i gwałtowne.
- Wejść – polecił król. Do gabinetu wszedł Zoisite.
- Panie... Chyba udało nam się namierzyć księżniczkę. W końcu jej specyficzna aura ujawniła się wyraźnie. – powiedział generał z błyszczącymi oczyma. Król i królowa spojrzeli na siebie.
- Do bazy. Musicie nam pokazać gdzie jest nasza córka! – zawołał król, a w jego głosie pojawiła się nadzieją. Ruszyli za generałem...


*****


W pokoju dowodzenia panował niemały rozgardiasz. Wszyscy byli poruszeni. Nagle przez drzwi weszła para królewska, więc wszyscy pokłonili się głęboko. Król i królowa podeszli do czekającego na nich Kunzite.
- Udało się wam podobno zlokalizować Eirene, czy tak? – zapytał Endymion nie ukrywając poruszenia.
- Tak Endymionie. Jednak... – białowłosy przerwał na chwilę. – Z resztą... Sam zobacz gdzie musimy szukać księżniczki... – Serenity i Endymion spojrzeli na ekran. Oboje nie mogli w to uwierzyć. Wiedzieli gdzie to jest. Doskonale znali to miejsce.
- Ale... Dlaczego akurat tam? – zapytała zdezorientowana królowa, jednak Endymion też nie znał na to odpowiedzi. Tylko Mika wiedziała, a oni usieli się dowiedzieć...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez vanja89 dnia Nie 16:26, 17 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Do góry
Nie 16:28, 17 Sty 2010
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XXVIII

Do nieoświetlonego pomieszczenia z zewnątrz docierał stłumiony szum fal. Każdy człowiek z chęcią wsłuchiwałby się w ten przyjemny dźwięk, lecz nie ona. Mika siedziała na zakurzonym fotelu i pogrążona była we własnych, przesiąkniętych nienawiścią myślach. Ona już dawno straciła serce zdolne do cieplejszych i dobrych uczuć. Nie miała powrotu, nie chciała wracać. Tak było łatwiej. Jednak ten pozornie łatwiejszy wybór nie zawsze jest tym lepszym. W końcu miała spokój, bo mała księżniczka usnęła i nie płakała. Kobieta nie dbała o stan dziewczynki. Ona jej nie obchodziła. Dla niej liczyła się tylko zemsta na królu i królowej. Kobieta powoli wstała i zasłoniła szczelniej duże, balkonowe okno. Jej wzrok zatrzymał się na małym. Okrągłym stoliczku, na którym leżał ten sam mały bucik, a raczej para małych, miękkich bucików. Kiedyś wiele łez wsiąkło w ich jasny materiał, jednak to było tak dawno. Łzy wyschły i od tej pory serce Miki stopniowo zamieniało się w kamień. Tracąc możliwość płaczu straciła serce...


*****


Eirene już tylko cichutko szlochała. Nie miała siły ani odwagi na głośny płacz. Mała, zdradzona, samotna dziewczynka. Może miała tylko te 5 lat, niewiele jeszcze wiedziała o życiu, ale złe uczucia poznawała. Wiedziała, co znaczy lubić i nie lubić, kochać i nie kochać. Dlatego ta sytuacja tak bardzo ją bolała. Myślała, ze już zawsze tutaj zostanie zamknięta, że już nigdy nie zobaczy ani mamusi ani tatusia. Sądziła, ze jej rodzice jej nawet nie szukają... Jakże bardzo się myliła...


*****


Serenity wbrew protestom męża ubrana była w strój do jazdy konnej i towarzyszyła jemu, generałom i czarodziejką w drodze. Wiedziała, że jej moc może się przydać, że na pewno się przyda. Jedno tylko nie dawało jej spokoju: „Dlaczego właśnie tam Mika zabrała jej córkę? Dlaczego do tej posiadłości?”.
- Serenity – tuż przy uchu usłyszała szept Endymiona. – Zostajesz w tyle. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz – wyrwana z zamyślenia podniosła wzrok i spojrzała w jego dodające otuchy granatowe źrenice. Westchnęła.
- Masz rację. Będzie dobrze, musi być – zgodziła się z mężem. Poczuła jego ciepłą, silną dłoń na swojej. Przyspieszyli tempa i po chwili zrównali się z resztą grupy. Czym bliżej klifu się znajdowali tym bardziej zauważalna stawała się nieprzyjazna aura Miki. Endymion i Serenity zaczęli także wyczuwać obecność swojej córki. Oboje też nie obawiali się Miki, lecz spotkania z Eirene. Zastanawiali się, co stanie się dalej? Jak ta sytuacja wpłynie na ich kochaną córeczkę? Kilka chwil później grupa zatrzymała się na niewielkim wzniesieniu, z którego roztaczał się widok na błękitny ocean. Na tle spokojnej tafli wody, usytuowany na klifie znajdował się duży dom. Letnia rezydencja Kunzite. Ulubione miejsce króla, a także królowej. Serenity poczuła nieprzyjemny uścisk w żołądku. To miejsce zawsze wiązało się z cudownymi chwilami i wspomnieniami. To właśnie w tej rezydencji pierwszy raz była z Endymionem. To tutaj począł się jej syn, ale i córeczka. Ten nieprzyjemny ucisk spowodowany był tym, ze Mika zaburzyła sielankową atmosferę tego miejsca. Złotowłosa zacisnęła pięści na lejcach. Endymion rozumiał uczucia żony. W końcu to były ich wspólne wspomnienia i chwile. Już niedługo mieli się dowiedzieć, co wzbudziło nienawiść w sercu Miki. Prawda zbliżała się wielkimi krokami. Już niedługo miało się wszystko wyjaśnić...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Nie 16:33, 17 Sty 2010
Autor Wiadomość
vanja89
Początkujący Pisarz


Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Tychy
Płeć: Kobieta

Temat postu:
Rozdział XXIX

Mika wyczuła obecność swoich wrogów. Król i królowa byli już bardzo blisko. Strażnikami się nie przejmowała. Wiedziała, co musi zrobić żeby się ich bardzo szybko pozbyć. Wystarczył jeden, jedyny rozkaz od władców, a wojownicy musieli wykonać polecenie. Kobieta uśmiechnęła się do siebie z satysfakcją. Mała księżniczka była doskonałą kartą przetargową. Opiekunka przeszła do sąsiedniego pokoju, gdzie zostawiła swoją zakładniczkę. Dziewczynka zadrżała, gdy tylko zobaczyła Mikę.
- No mała. Teraz czas na twoją rolę w tym przedstawieniu. Mam nadzieję, że okażesz się bardziej pomocna niż ci się wydaje – powiedziała z pogardą, nic sobie nie robiąc z silenie zaczerwienionych oczu Eirene. Złapała dziewczynkę za nadgarstek, po czym zapewne miały zostać siniaki na młodej, delikatnej skórze.
- To boli! – zawołała księżniczka. – Zostaw mnie!
- Przymknij się bachorze! Nikt nie pozwolił ci się odzywać! – zagrzmiała kobieta, odwracając się do Eirene i policzkując ją siarczyście. Mała zamilkła zemdlona pod wpływem silnego uderzenia.
- No w końcu będzie trochę spokoju – stwierdziła bezdusznie Mika.


*****


- Eirene – szepnęła nagle zaniepokojona Serenity, co spotkało się z natychmiastową reakcją Endymiona.
- Kochanie, co się dzieje? – zapytał siląc się na spokojny i opanowany ton. Patrzał uważnie w oczy żony.
- Nasza córeczka... Ona... Ona cierpi... – zaczęła niepewnie kładąc dłoń na sercu. – Fizycznie... Ale nie tylko. Nasza kochana córeczka cierpi psychicznie... I to przez nas... To nasza wina! Gdybyśmy... Gdybyśmy... – królowa ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać nie wytrzymując już tego potwornego ciężaru. Endymion otoczył ją silnymi ramionami.
- Nie. Nie możemy obwiniać siebie – mówił szeptem wprost do jej ucha. – Przecież Eirene ma dopiero 5 lat. Nie mówiliśmy jej o tym wszystkim, gdyż sądziliśmy, iż jest jeszcze za mała. I wierzę, że to prawda. Jednak nikt nie przewidział tego, co teraz się dzieje. Nie możesz się załamywać. Nie możesz tracić wiary. Uratujemy naszą córeczkę, wyjaśnimy jej wszystko i w końcu zapanuje spokój. Zobaczysz. Uda nam się.
- Och – Serenity wzięła głęboki wdech na uspokojenie. – Przepraszam... Masz całkowitą rację Endymionie. Wszystko dobrze się skończy. Musi tak być...
- Wasza Wysokość – rozległ się głos jednego z generałów. Władcy unieśli głowy w ty samym czasie. – Ruszamy? Niedługo zajdzie słońce... – cała grupa spojrzała w stronę posiadłości widniejącej na tle oceanu. Endymion skinął głową i razem z Serenity poprowadzili swoich towarzyszy, podwładnych, a zarazem przyjaciół.


*****


Mika za pomocą swojej mocy skrępowała księżniczkę. Widziała jak jej energia rani ciało dziewczynki, jednak nie robiło to na niej żadnego wrażenie. Cieszyła się z cierpienia tej małej. Należało jej się, za jej rodziców i ona powinna cierpieć. Uniosła głowę wyczuwszy grupę z pałacu. Pewnym siebie krokiem ruszyła do wyjścia, by po chwili otworzyć drzwi. Tuż za nią szybowała jej mała zakładniczka, wciąż nieprzytomna. Z uśmiechem spojrzała na króla i królową.
- Widzę, że w końcu udało się wam namierzyć moją kryjówkę – zaczęła drwiąco. – Cóż, przypuszczałam, że szybciej mnie znajdziecie. Widać przeliczyłam się, a wasi poddani was przeceniają.
- Nie sądź nas po pozorach – ostro odpowiedział Endymion. – Masz jeszcze szansę...
- Hahaha! Jaką? Jaką szansę, co? Proszę nie rozśmieszaj mnie!
- Jak śmiesz zwracać się takim tonem do króla!? – zaoponował wściekły Zoisite, na taki lekceważący ton. Król tylko uniósł dłoń nakazując mu tym samym milczenie.
- Masz szansę na uratowanie się. Oddaj nam naszą córkę, a wtedy... – ponowił Endymion, jednak i tym razem jego zdanie zostało przerwane w połowie.
- Nie – tym razem jej głos miał grobowy ton. – To ty odeślesz swoich żołnierzyków, a wtedy tej małej nic się nie stanie... prawdopodobnie.
- Nie! – krzyknęła Serenity, po raz pierwszy zabierając głos. Błagalnie spojrzała na Mikę. – Proszę... Nie rób krzywdy mojemu dziecku... – w tym samym czasie król wydał nieme polecenie, aby wojowniczki i generałowie oddalili się na wzgórze. Jak spodziewała się tego Mika wykonali posłusznie rozkaz. Uśmiechnęła się z satysfakcją, jednak zaraz potem nienawistnie spojrzała na królową.
- Dlaczego mam niby nie krzywdzić twojego dziecka, co? Potrafisz mi udzielić sensownej odpowiedzi? Czym sobie zasłużyłaś na takie postulaty? – głos porywaczki był pozornie spokojny, jednak każde, coraz ciszej wypowiadane słowo nabierało straszniejszego tonu. Serenity spojrzała na swoją przeciwniczkę.
- Ponieważ kocham moją córkę... Kocham ją i nie chcę by stała się jej jakaś krzywda...
- Ha! Jak na razie to wy ją skrzywdziliście! – zawołała z perfidnym uśmiechem. – Albo raczej to ona tak uważa! Czuje się zdradzona i oszukana, a wy doskonale to wiecie! I to niby ja ją ranie, tak? – ruchem ręki sprawiła ze ciało dziewczynki, owinięte sznurem ciemnej mocy wylądowała gwałtownie przed posiadłością. W oczach króla i królowej pojawiło się przerażenie. – Cóż znaczą te rany na ciele, w porównaniu z tym, co dzieje się w tym malutkim, niewinnym serduszku?
- Dlaczego? – zapytał krótko Endymion nie ukrywając furii, która nim zawładnęła. – Wyjaśnij, więc nam, dlaczego to wszystko?! Po co ci to całe zamieszanie?! – Mika hardo spojrzała na władców, a uśmiech został zastąpiony wyrazem cierpienia i nienawiści.
- Ponieważ odebraliście mi wszystko. Ona to zniszczyła – kobieta wskazała na Serenity. – To ona jest winna. Serenity. Przecież wszystko, co złe stało się z JEJ powodu! Jak można tego nie zauważać?! Wszyscy są ślepi! Jej gra. Bawiła się Aki’m, a potem zadowoliła się młodszym bratem! Taak. Na pewno nie zachowywała się jak na księżniczkę przystało, bo niby, jakim cudem wasz syn urodził się tak wcześnie po ślubie, co? Księżniczka. Pff! Żadna księżniczka tylko zwykła...
- Ani słowa więcej! – zagrzmiał Endymion. Nie mógł słuchać tych bezpodstawnych oskarżeń, w dodatku widział jak te słowa głęboko ranią Serenity. Mika spojrzała na niego, a chwilę później skinęła w stronę Eirene. Jej ciałem wytrząsł silny ładunek złej energii.
- Przestań! – zawołała Serenity.
- Więc nie przerywajcie! Tak, prawda boli, czyż nie? – usta oprawczyni wykrzywił grymas. – Najgorsze w tym jest to, że nikt nie ma ci tego za złe. Wszyscy cię kochają, a w dodatku dostałaś wszystko. Męża, dziecko, dom, szczęście. A ja? Ja to straciłam! Przez was! Przez waszą dwójkę! Aki musiał odejść! Zostawił mnie, nawet nie mogłam mu powiedzieć, że... że noszę jego dziecko! Bo jego brat go wygnał! Przez was straciłam to dziecko! Nigdy go nie poznałam! I już nigdy nie zaznam smaku macierzyństwa! Przez was i przez waszą zakazaną miłość!!
- Myślisz, że on cię kochał? – zapytał wstrząśnięty Endymion. Nie zważał na to czy rani Mikę czy nie. – Sądzisz, że gdyby dowiedział się o dziecku, to by się z tobą ożenił? Czy jesteś aż tak naiwna, by w to wierzyć? Pozbyłby się ciebie jak najszybciej. Zapomniał o tobie. Nigdy nie lubił zobowiązań. Co z tego, że miałby dziecko skoro byłaś zwykłą pokojówką, podczas gdy na niego czekała księżniczka. Byłaś jedną z wielu, jego... – powietrze rozdarł przerażający, cieniutki krzyk bólu. Księżniczka odzyskała przytomność w momencie, kiedy skumulowana nienawistna energia przeniknęła jej ciało.
- Zamknij się! Kłamiesz! Nigdy w te słowa nie uwierzę! Lepiej zacznij martwić się o siebie i swoją córkę! – Mika wciąż nie cofała ataku z dziewczynki.
- Mamusiu! – zakwiliła Eirene. I wtedy wydarzyło się kilka rzeczy równocześnie. Znamię na czole Serenity zajaśniało oślepiającym światłem, a z jej ciała wydobył się kamień podobny do kryształu. Obok, wokół Endymiona pojawiła się złota aura, a z jego piersi równocześnie z kamieniem królowej, wyłonił się kryształ o barwie złota. Dwa silne strumienie energii zaczęły łączyć się i współgrać ze sobą, jakby czekały na to bardzo długi czas, a teraz ich moc w końcu się wyzwoliła. Mika została oślepiona tym jasnym światłem. Poczuła wiele uczuć w otaczającym ją powietrzu. Spokój, złość, miłość, nienawiść, żal, strach, wybaczenie... Nie mogła tego znieść, zapomniała wiele z tych uczuć. Dla jej przesiąkniętego złem ciała były śmiertelne. Moc Serenity i Endymiona błyskawicznie unicestwiła Mikę. Już nigdy nie miała im zaszkodzić. Po chwili wszystko ustało, uspokoiło się. Król i królowa spojrzeli na siebie, a potem podbiegli do swojej córki. Serenity wzięła ja w ramiona, płakała. Obie płakały.
- Eirene... Eirene... Moja kochana córeczko... – tuliła do siebie dziewczynkę, czując ulgę, że jej dziecko żyje. – Kocham cię. Wybacz mi, proszę. Byłaś za mała żeby ci to mówić... Ale i ja i tata cię naprawdę bardzo kochamy... Och córeczko!
- Mamusiu... Tatusiu... – wyszeptała księżniczka wpatrując się w rodziców. Nie rozumiała wszystkiego, ale wiedziała, że w ramionach mamy czuje się znowu bezpiecznie. Czuje się kochana i nie samotna. – Kocham was... Przepraszam, byłam niegrzeczna...
- Nie kochanie. To Mika była zła. Ty nie jesteś niczemu winna – mała usłyszała głęboki, spokojny głos ojca, a na włosach delikatny pocałunek jego ust. – Kocham cię moja mała Eirene...
- Boli... – szepnęła jeszcze zanim na powrót straciła przytomność.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Strona 1 z 2
Idź do strony 1, 2  Następny
Skocz do:  
Wyświetl posty z ostatnich:
Do góry
Napisz nowy temat     Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Regulamin