Alikal zebrała się w sobie wystarczająco, by wstać, dopiero po kilkunastu minutach. Otarła łzy i próbowała nie myśleć o Seanie. Niestety, im bardziej starała odgonić swoje myśli dotyczące tego tematu, tym natarczywiej one wracały. Dlatego dalej czuła kłucie w sercu, a nawet jakaś jej część rozmyślała nad powrotem. Wilkołaczka skutecznie ją zwalczała i szła wzdłuż mgły, której nie sposób było nie odnaleźć. Ludzie już wylegli na ulice po ulewnym deszczu i wielu spoglądało na nią z ukosa. Reszta otwarcie się na nią gapiła. Najbardziej, nie wiedzieć czemu, irytował ją siedzący na ławce mężczyzna poniżej trzydziestki z jasnymi włosami sięgającymi trochę poniżej szyi. Alikal zdążyła już zauważyć, że długie włosy u osób płci męskiej nie stanowiły tutaj rzadkości.
Szybko zirytował ją do tego stopnia, że podeszła do niego i warknęła, jak to miała w zwyczaju:
- Nie gap się.
Może w środku się sypała, ale na zewątrz wigor pozostawał. I trudno, naprawdę trudno byłoby to zmienić na dłużej niż dziesięć minut.
Tylko że faceta wcale nie przestraszyła. Przeciwnie, na jego twarzy pojawił się uśmiech zadowolenia.
- Czekałem, aż podejdziesz, dziewczyno zza Mgły - powiedział z miną wygranego. - Jestem Wallace.
- A co mnie obchodzi, jak się nazywasz?!
- Jestem przekonany, że chcesz się stąd wydostać.
- Nie… - Alikal długo przeciągała e. - Wyobraź sobie, że tak mi się tu podoba, że wcale nie zamierzam odchodzić! - jej głos ociekał całym sarkazmem tego świata.
Nie tak łatwo było go zniechęcić. Ironiczne słówka i niechęć bijąca od dziewczyny nic nie pomogły. Doprowadziły jedynie do wybuchu śmiechu.
- Temperamentna z ciebie dziewczynka - stwierdził. - Ja się przedstawiłem, teraz twoja kolej.
Alikal zacisnęła dłonie w pięści i zamierzała odejść, ale rozmówca najwyraźniej to zauważył.
- Skarbie, po prostu gramy w jednej drużynie - rzekł, splatając palce dłoni. - Mam dosyć tego miejsca. Jest niedopowiednie do rozwoju moich córek. One i ja chcemy poznawać świat. Ty pomożesz mnie, ja pomogę tobie. I wyleziemy z tego razem. To chyba uczciwy układ?
Dom Wallace’a prezentował się w stokrotnie lepszych warunkach, niż dom Kyle’a. Przede wszystkim, na suficie Alikal nie zauważyła ani jednej dziury. A i sam sufit nie był z desek, podobnie jak cała budowla. Do tego miał trzy pokoje i malutki przedpokój. Największy był kuchnią, a zarazem pokojem jednej z dwóch córek Wallace’a - siedmioletniej Alison. Najmniejszy stanowił pokój drugiej dziewczynki, dziesięciolatki - Betrys. Ich ojciec zajmował trzeci.
Od progu tatusia przywitały dwie córeczki. Od razu rzuciło się Alikal w oczy, że Betrys urodą raczej nie mogła się pochwalić. Pociągła twarz i orli nos nadawały jej wygląd starej młodej, a długie, płowe włosy były przerzedzone. Natomiast Alison - zupełnie odwrotnie. Drobny, szpiczasty nosek, gęste, złote włosy i urocze, małe piegi sprawiały, że przypominała aniołka.
Różnica wyglądu nie przeszkadzała dziewczynkom i od pierwszego spojrzenia można było stwierdzić, że siostry są ze sobą w głębokiej przyjaźni. Zgodnie podbiegły do Wallace’a i przytuliły go jedna z lewej, druga z prawej. Gdy wyściskały mężczyznę, spojrzały na Alikal. Ich oczy były identycznie duże i identycznie zielononakrapiane.
- Tatusiu, a kto to jest? - spytała Alison. Trochę sepleniła. - Twoja nowa córeczka?
Wallace wybuchnął śmiechem.
- Nie, moje drogie. To jest Alikal, dziewczyna zza Mgły.
- Mgły? - powtórzyła po ojcu dziewczynka, marszcząc brwi. - Ale Mgły nie można przejść, prawda?
- Okazuje się, że są pewne wyjątkowe osoby, które mogą.
Alison wsadziła sobie kciuk do ust i słodko zmarszczyła czółko, aby dobrze przemyśleć tę odpowiedź. Betrys nad nią nie myślała.
- Czy my też możemy?
- Przy drobnej pomocy tej pani - owszem. - stwierdził pewnym siebie głosem Wallace.
- Cudownie! - krzyknęła starsza dziewczynka, wyciągając dłoń do Alikal. Ta pufnęła coś pod nosem, krzyżując ręce na piersi.
- W jaki sposób mam ci pomóc? - spytała z irytacją Wallace’a. - Niańczyć ci dzieci?
- To też - odrzekł z tak rozbrajającą szczerością, że wilkołaczce opadły ręce. - Ale musisz mi też dokładnie opowiedzieć o uczuciach, które towarzyszyły ci podczas wejścia we Mgłę i przebywania w niej. A ja na tej podstawie stworzę niezadowny eliksir, mający za zadanie zabronić złym skutkom Mgły dostać się do ludzkiego organizmu!
- Eliksir, hm? - Alikal uniosła jedną brew do góry. - A który to twój będzie?
- Pierwszy.
Dziewczyna odwróciła głowę od mężczyzny.
- To żałosne. Nie pomyślałeś o tym, żeby… powiedzmy, znaleźć jakieś wyjście na zewnątrz? Tunelem? W piwnicy, na przykład?
- Co?
Westchnęła z rezygnacją.
- Nieważne. Jak nie posuniesz się do przodu przez następne trzy dni, to zrobię coś sama. Nie zamierzam siedzieć tu dłużej, niż tydzień - poinformowała go ostro Alikal. - A teraz pokaż mi, gdzie mogę siąść, żebym ci mogła powiedzieć, jak to było z tą Mgłą.
Wallace zaprowadził ją wzdłuż korytarza do pokoju kuchennego. Dziewczyna nawet odrobinę nie wierzyła w jego metody. Ale przynajmniej teraz będzie mogła się czymś zająć.
* * *
Sean siedział na łóżku i gapił się bezmyślnie w okno, gdy do pokoju na powrót weszli Kyle i jego siostra. Miała nieco wzburzoną minę.
- Gdzie jest Alikal? - spytał rudy.
- Poszła sobie. Nie zamierzam sobie nią dłużej zawracać głowy - burknął. - Wydostanę się stąd sam i wrócę do swojego życia, bo chyba pomyliłem drzwi. - Kyle otworzył usta, żeby coś odpowiedzieć, ale Sean mu nie dał. Wstał i kontynuował, przechadzając się po izbie: - Co mi w ogóle wpadło do głowy, żeby za nią iść? Zgłupiałem. Jak mogłem posłuchać Nathana? Jak Nathan mógł mnie w ogóle namówić do takiej głupoty? Przecież sam mówił, że to idiotyzm… więc dlaczego mnie do tego, do cholery, zachęcił?! Mam dość! Jak mam stąd odejść, co? - spojrzał na Kyle’a wściekłym spojrzeniem.
- Ja ci nic nie zrobiłem - zaczął szybko chłopak. - A tak poza tym, to właśnie razem z Ingrid ustaliliśmy, co powinniście zrobić. A właściwie powinieneś, bo jej już nie ma. - Kyle milczał przez chwilę. - Musicie pójść do Rhodri’ego!
Sean przekrzywił głowę.
- Słucham? Do kogo?
- Rhodri’ego. Nie znasz Rhodri’ego? - rudy nie mógł uwierzyć.
- Oczywiście. Nie jestem przecież stąd!
- A no tak, wybacz mi - uśmiechnął się głupawo Kyle. - Więc, Rhodri to taki gość. Ma więcej forsy i jest, generalnie rzecz biorąc, bardzo mądrą osobą. Wie dużo rzeczy, których my nie wiemy. A tak poza tym, to ma jedenaście lat.
Jasnowłosemu opadła szczęka.
- Ty ze mnie chyba żartujesz… - wyjąkał po chwili.
- W tej sprawie nie - odezwała się spokojnie Ingrid. - Jeszcze cztery lata temu Rhodri był niczym nie wyróżniającym się dzieciakiem, ale zabłysnął nagłą inteligencją. Od tamtego czasu dorobił się dość wielkiego domu i kilku innych rzeczy. Aż dziw, że taki młody.
- Nie jest przypadkiem magiem? - zainteresował się Sean. Mag faktycznie mógłby mu pomóc.
- Niestety nie - Kyle pokręcił głową. - Nie potrafi rozwiać Mgły. Ale na pewno znajdzie inny sposób.
Jasnowłosy westchnął z rezygnacją.
- Co mi szkodzi… - mruknął.
- Świetnie! - rudy pokazał uniesiony kciuk. - Jutro z rana dam pójdziemy.
Rhodri naprawdę nie mógł mieć ponad jedenaście lat. Jego czarne włosy były ścięte na jeża, rysy twarzy ostre i wyraziste, a białka mocno kontrastowały z ciemną cerą chłopca. Ubrany był w sięgającą ziemi togę niemal jak starożytny rzymianin, w dłoni natomiast ściskał kieliszek z płynem przypominającym wino. Sean nie mógł się pozbyć wrazenia, ze całe pomieszczenie ucharakteryzowane jest na takie, jak na obrazkach w książkach o Strarożytnym Rzymie. Że wszystko to, co się tu dzieje, jest zwyczajną zabawą małego chłopca. Zabawą w udawanie cesarza. To pomieszczenie ogromnie różniło się klimatem od izby Kyle’a i Ingrid. Jak wyjęte z innej epoki.
Sean nic sobie nie robił z tego, że zarówno Kyle, jak i jego siostra wyglądali na wyraźnie onieśmielonych. Już wcześniej zdążył zauważyć, że ta dwójka czuje do Rhodri’ego coś na kształt respektu. Jasnowłosy podszedł do murzynka i uścisnął mu dłoń.
- Jesteś jednym z tych zza Mgły. Krążą pogłoski, że umiesz czarować. To prawda? - spytał prosto z mostu Rhodri. Wyglądał na trochę podekscytowanego tym faktem.
- Jeszcze nie jestem pełnym magiem - odpowiedział po swojemu Sean. - I zależy, o jakie czary ci chodzi. Magia, jak może wiesz, ma swoje prawa.
- Potrafisz, na przykład… - chłopczyk zastanowił się. - …Unieść wodę? - wymyślił w końcu.
- Każdy umie. - Prawie mag wzruszył ramionami.
- Bez zmoczenia dłoni.
- A… bez dotykania - zrozumiał Sean, przyglądając się napełnionemu winem kieliszkowi Rhodri’ego. Wycelował w niego palcem, pozwalając zawartości unieść się w górę i zastyc w powietrzu w postaci błyszczącej czerwienią kuli. - O tak? Łatwizna. Na pierwszym roku tego uczą. Zalicza się pod lewitację. - Jasnowłosy zacisnął dłoń w pięść. Wino powróciło do płynnej postaci. Połowa wpadła do kieliszka, reszta rozlała się na podłodze. - Kurczę… - Sean wzruszył ramionami. - Bywa.
Rhodri się tym nie przejął, zbyt zafascynowany.
- Ale takiego oceanu to bym już nie uniósł… - zapewnił prawie mag, licząc, że to ostudzi dzieciaka. - I nie wyjmuję królików z kapelusza, jasne?
- Zapewnię ci dom i pomogę szukać drogi za Mgłę, jeśli zrobisz jeszcze kilka takich sztuczek! - pisnął zachwycony murzynek. - Proszę, proszę, proszę! Zobaczysz, że się opłaci.
Sean westchnął z rezygnacją. To przecież było jeszcze dziecko…
Czuł się wykończony. Całe popołudnie czarował. Mięśnie mu pękały, a umysł nie potrafił złożyć ani jednej pełnej myśli. W mózgu chłopaka znajdowały się jedynie ich urywki. Ledwo stał na nogach i z ogromną przyjemnością upadł na przeznaczone dla niego łóżko. Lewitacja przedmiotów może i była prosta, ale na niej się nie skończyło. Rhodri chciał zobaczyć jak lata Sean, później sam polecieć, a potem przeszli do przywoływania żywiołów.
Jasnowłosy nigdy nie czarował tak długo przez cały czas, ale sądził, że mniej by go zmęczyło zajęcie pierwszego miejsca w jakimś maratonie. Rhodri’emu ciągle było mało. Ale w sumie, jeśli kilkadziesiąt magicznych sztuczek miało stanowić zapłatę za wyrwanie się stąd i powrót do swoich, to Sean był skłonny czarować, dopóki nie wyczerpie do reszty swoich pokładów. A murzynek już wysłał kilku zaufanych przyjaciół na poszukiwanie drogi wszędzie, gdzie się da.
Przynajmniej teraz Seanowi nie grozi siedzenie bezczynnie. Już Rhodri się o to postara…
Post został pochwalony 0 razy
|