Sean siedział na ziemi i głęboko oddychał, próbując się uspokoić. Alikal zniknęła. To by było w jej stylu, pójść i nic nie powiedzieć. Ale czekał na nią już z godzinę, a ona ciągle się nie pojawiała. Zaczął zastanawiać się nad możliwością, że uciekła. Ale… dlaczego miałaby odchodzić? Po co? Przecież byli tak blisko celu. Tylko capnąć kamień i koniec, linia mety. Przynajmniej trochę.
Chłopak rozważał różne możliwości, ale jakoś żadna nie wydawała mu się sensowna. A im więcej tych możliwości powstawało, tym mniej ogólnego sensu. Zastanawiał się, co zrobi, jak Alikal naprawdę nie wróci. Wróci do akademii? Jakoś się odzwyczaił od nauki, szkoły i ogólnie czterech ścian. Ale jaki niby miał wybór? Jeszcze jedna myśl w jego głowie zwracała na siebie uwagę: że nie chciał tyle iść po nic. A wątpił, by kamień już był w dłoniach jego znajomej. Więc co stało mu na przeszkodzie, by znaleźć go samemu?
Nic.
I właśnie gdy to pomyślał, uderzyła go inna myśl. Zupełnie niepoprawna.
Wstał.
* * *
Nicolas kręcił się po małym sklepiku, oglądając tak zwane „pamiątki”. Pokryte były już lekką warstewką kurzu, świadczącą dobitnie o tym, jak często zjawiali się tu turyści. Z resztą, tandeta „pamiątek” w oczy rzucała się od razu. Miał ochotę głośno komentować każdą obserwowaną rzecz, ale sprzedawca siedział obok na krześle i mierzył go zimnym spojrzeniem wręcz syczącym „Kupujesz, albo wychodzisz”. Nick ignorował je. Musiał coś robić, bo siedzenie bezczynnie denerwowało go, a nie miał pomysłu na odnalezienie kamienia. Nie był też pewien, czy może tak prosto z mostu zapytać tę dwójkę, chłopaka i dziewczynę, których widział wczoraj, o to, czy to oni są Seanem i Alikal. Wydawało mu się to raczej głupie. Skierował wzrok na Ametę i westchnął. Stała cicho przy szybie, wyglądając na pustą, piaszczystą drogę.
Powrócił do przeglądania „pamiątek”.
- Widziałeś? - niespodziewanie cichy, a zarazem wyraźny głos towarzyszki dobiegł do jego uszu. Zaskoczony, ponownie na nią spojrzał. Rzadko odzywała się pierwsza.
- Co?
Brunetka sztywnym, zdziwionym wzrokiem wpatrywała się na drogę. Tak samo pustą i piaszczystą jak kilka sekund temu.
- Wydawało mi się - stwierdziła.
- Ale co takiego?
- Nie, już nieważne. - Pokręciła głową. - Idziemy… Nick?
Trochę czasu zajęło mu całkowite wyperswadowanie nazywania go per Nicolas, a dokładnie mówiąc, „Nicolasie”. Teraz jego słodka Ametka patrzyła wprost na niego, oczekując odpowiedzi. Chłopak pokręcił głową i popukał się w czoło. „Jego?”. Co mu w ogóle przyszło na myśl?…
- Dobrze - szepnęła jeszcze ciszej i znów spojrzała w szybę.
- Co?… - zdziwił się. Zaraz przypomniał sobie o jej pytaniu. - A, tak! Znaczy… nie. Czyli tak… nieważne, możemy iść. - Skierował się do wyjścia. Wyciągnął rękę, żeby otworzyć drzwi, ale ktoś go uprzedził, pchając je do środka tak zamaszyście, że blondyn musiał odskoczyć.
Teraz stał twarzą w twarz z jasnowłosym chłopakiem, którego zauważył wczoraj. Tym od szatynki. Różnica była tylko jedna - nie było z nim szatynki.
- O… hej - wyjąkał Nicolas.
Stojący naprzeciwko spojrzał mu głęboko w oczy i pokręcił głową, wymijając go bez słowa. Zrobił parę kroków, mijając także Ametę, i nagle zatrzymał się i odwrócił gwałtownie.
- Szukam mojej znajomej - powiedział głośno. Nick nie był przekonany, czy wypowiedź ta była kierowana do niego, ale przystanął. - Pamiętasz ją, prawda?
Blondyn pokiwał głową.
- Widziałeś ją dzisiaj?
- Nie, dzisiaj jeszcze nie… - Tamten posmutniał. - Przykro mi…
- Pomożemy ci jej poszukać.
Głos Amety był jak zwykle cichy, ale zdecydowany. Zwróciła się do Nicka:
- Jesteś Głównym Magiem, tak? Nie możesz jej po prostu wyczuć?
- Ach, gdyby życie było takie proste… - Zapytany pokręcił głową i wskazał na jasnowłosego chłopaka, stwierdzając bez zbytniego wachania: - On też jest magiem. Jego może mógłbym wyczuć, ale tamta dziewczyna nie jest czarodziejką.
- Jesteś Głównym Magiem? - Nieznajomy uniósł brwi.
Nick już miał odpowiedzieć, ale przerwał mu ochrypły, wściekły głos:
- Wystarczy, to nie jest kawiarenka! Wychodzicie stąd albo coś kupujecie!
Sprzedawca stał przy swoim krześle i patrzył na nich groźnie.
- Okej, bez stresu… wychodzimy - Nicolas chwycił dłoń Amety i pociągnął ją za sobą. Tamten chłopak także wyszedł za nimi.
- Jestem Sean Lynch - powiedział, gdy tylko drzwi zatrzasnęły się za nimi.
Główny Mag uniósł brwi i zaraz jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
- A, więc to jednak ty! - zawołał radośnie. - A twoja dziewczyna to Alikal?
- Hm, to nie jest moja dziewczyna. Raczej… znajoma - Sean chciał powiedzieć „przyjaciółka”, ale w sumie osoby, która go zostawiła, nie należało tak nazywać. Przynajmniej jego zdaniem. Dopiero po chwili zorientował się, co właśnie powiedział Nicolas. - Czekaj, a ty to niby kto?!
- Właśnie, ja jestem Nicolas Larousse. - Autor wypowiedzi uścisnął zamaszyście rękę jasnowłosego chłopaka. - A to Ameta.
Brunetka skinęła lekko głową i powróciła do zajmującej czynności, jaką było wpatrywanie się w przestrzeń przed sobą pustym wzrokiem.
- Larousse… - powtórzył Sean w zamyśleniu. - Jakbym gdzieś słyszał… - Wytężył umysł, ale nic konkretnego nie przychodziło mu do głowy, szybko więc zrezygnował.
- Tak, więc… dlaczego szukasz swojej dziewczyny… to znaczy znajomej? - Blondyn zaczął iść wzdłuż drogi do bliżej nieokreślonego celu.
- Ty mi zadajesz takie pytanie? A może to najpierw mnie należą się wyjaśnienia? Na przykład… skąd wiesz, kim jestem?
Nick pstryknął palcami i jego uśmiech stał się jeszcze szerszy (o ile to w ogóle możliwe).
- I tu dochodzimy do sedna sprawy. Jesteś w Nyuma Ya Kuta Ya Moyo, bo… - Milczał przez chwilę, ale Sean powstrzymał się od odpowiedzi, więc udzielił jej sobie sam: - Bo szukasz kamieni Kacośtam. Kakuatan… nieważne. Szukasz ze swoją koleżanką, panią wilkołak, Alikal. A tych informacji udzielił mi pewien sympatyczny rudzielec z akademii, na pewno wiesz kto.
- Czy ty zawsze tak mówisz?… - Sean jęknął. „Pewien sympatyczny rudzielec z akademii, na pewno wiesz kto”. Przecież prościej byłoby po prostu… - Nathan. Ciekawe, ilu osobom jeszcze sypnął?
- Do większości doszedłem sam - pocieszył go Nicolas. - A poza tym, mnie zależało.
- Kogo ty chcesz pomścić? - Chłopak spojrzał na niego z rezygnacją.
- Pomścić? Nie, nikogo! - Nick roześmiał się. - To moja powinność jako Głównego Maga. - Uniósł w górę palec wskazujący i przybrał minę rodzica prawiącego kazanie. Zaraz jednak opuścił rękę. - A tak serio, to król mi spanikował… Więc dla bezpieczeństwa naszego… hm… kraju, obiecałem załatwić Ladosa jego siostrzyczce.
- Chyba nie podchodzisz do tego zbyt poważnie - zauważył Sean, szczerze zdziwiony beztroską swojego rozmówcy.
- Nie, jestem poważny… - Nicolas wcisnął dłonie do kieszeni. - W końcu, to moja rodzina…
- Niewiele rozumiem - przyznał jasnowłosy. - Ale tobie też zależy na kamieniach, więc chyba jesteśmy wrogami?
- Ja myślałem raczej o współpracy - stwierdził znowu wesoło Nick.
- Współpracy?
- A czemu nie?
- W sumie… to masz rację, czemu nie. - Sean westchnął. - Ale teraz, gdy Alikal zniknęła…
- Odnajdziemy twoją dziewczynę. - Główny Mag poklepał go po ramieniu. - I kamień, przy okazji. A następne załatwimy we czworo. Ja, ty, ona i Ametka… - Nicolas odwrócił się w stronę dziewczyny i gwałtownie zrobił się blady jak papier ścierny. - Ametka?… - powtórzył, spanikowany rozglądając się w około.
Czarnowłosa zniknęła.
* * *
W okół było ciemno. W tak krótkim czasie znowu znalazła się w podziemiach, podziemiach tak nieznośnie kojarzących jej się z Seanem. Alikal podniosła głowę i ujrzała plecy Fabiana. Jego brązowe włosy leżały na nich, związane w kucyk. Przed nim migotało silne, zielone światełko - jedyne źródło jasności i fragment jego rzekomo niezwykle potężnej mocy. Szatynka od początku - czyli od rana - nie lubiła go. Gdy wyskoczył przed nią z kubkiem zimnej kawy w dłoni i powiedział, że wie, gdzie znajduje się kamień, już wtedy wiedziała, że nie przepada za nim. Do tego ten jego szyderczy uśmiech, gdy oznajmił, że w celu odnalezienia Kakuatana wystarczy zejść na niższy poziom. Jego informacje wprawdzie mogły okazać się przydatne, ale Alikal planowała skończyć znajomość z nim najszybciej, jak to możliwe.
Trochę myślała o Seanie. Jak zareagował, gdy zobaczył, że odeszła. Może się ucieszył, że nie będzie jej dłużej miał na głowie? Pewnie tak… Łzy zebrały się jej pod powiekami. Pociągnęła nosem i przetarła je, nim na dobre wypłynęły z oczu.
- Dać ci chusteczkę do nosa? - Fabian zapytał raczej nie z uprzejmości, a z irytacji jej ciągłym siorbaniem.
- Dzięki, nie potrzeba mi - odwarknęła Alikal. - Pewnie po prostu mam na ciebie alergię.
- Ależ z ciebie oziębłe stworzenie - westchnął i na pewno wzniósł oczy do nieba. - Powinnaś bardziej szanować osoby, które wyciągają do ciebie pomocną dłoń.
- Pomocną dłoń? Ja sądzę, że po prostu potrzebowałeś osoby, którą będziesz mógł rzucić na pierwszy ogień, jeśli będzie taka konieczność.
- Niemniej, jeśli nie będzie, to może wyniesiesz z tego korzyść, dziewczynko. - Nawet nie starał się ją zapewniać, że jest inaczej, niż przypuszczała. - Poza tym… - Nagle przystanął. Spod jego nóg w przepaść spadło kilka kamieni. - Ta sprawa wymaga lewitacji w dół. - Stwierdził z przykrością. - Czekaj na mnie tutaj.
- Nie ma mowy! Wtedy na pewno kamień zostawisz sobie! - krzyknęła gwałtownie.
- Więc znajdź inny sposób, by zejść. - Fabian uśmiechnął się szyderczo, zaraz jednak temu krzywemu wyrazowi twarzy ustąpił spokojny, a rysy chłopaka wygładziły się. Powoli uniósł się lekko nad ziemię, przesunął w przód i zaczął opadać w dół, zostawiając zaskoczoną Alikal w ciemności.
Dziewczyna rzuciła się na kolana, wściekła na własną naiwność. Wiedziała, że normalnie nie zachowywałaby się tak głupio. To przez determinację i smutek po odejściu od Seana. Inaczej na pewno nie poszłaby do podziemi za pierwszym lepszym nieznajomym. Ale kamień… Teraz kamień weźmie on, a ona zostanie tu sama, w ciemności, na wieczność. Pogrzebana w cieniu śmiertelnym. Wzdrygnęła się. Po cholerę zostawiła swojego jedynego przyjaciela?!
Łzy. Już nic ich nie trzymało. Spłynęły po policzkach Alikal, będąc symbolem goryczy, rozpaczy i bólu. Zostawiła już przyjaciela, a właśnie straciła także szansę na kamień i życie. Nawet życie…
Tamten dzień.
To tamtego dnia wszystko się zepsuło.
* * *
Starsza kobieta trzymała jej dłoń. Ślizgały się w błocie, potykając się co rusz. W strugach deszczu trudno było dojrzeć jej twarz, ale Alikal nie starała się tego zrobić, nie wiedząc, że ma ostatni raz szansę zobaczyć tę twarz żywą. Co prawda już od rana czuła, że coś jest nie tak, że babcia coś ukrywa, że boi się jej o czymś powiedzieć. Boi albo nie chce. Dziewczyna wierzyła jednak w jej niezgłębioną mądrość i była pewna że w swoim czasie dowie się wszystkiego.
Nagle stanęły. Babcia odwróciła się ku niej i jej szorstkie dłonie dotknęły twarzy Alikal.
- Alikal, skarbie… - Głos babci zawsze miał w sobie tą stanowczość, ale oprócz niej była w nim także czułość.
- Co? - Wzrok młodej wilkołaczki był zdezorientowany.
- Oni nie wiedzą o tobie… - Kobieta przygarnęła ją do siebie i zamknęła w niedźwiedzim uścisku.
- Babciu… - Wtedy też pod powiekami Alikal wezbrały łzy. W jakiś sposób wiedziała, że w tej chwili powinna płakać. Czuła, że coś traci. Ale jeszcze nie wiedziała, że aż tak dużo. Że straci wszystko.
* * *
„Dlaczego ja o tym myślę?…”. Uderzona własną bezsilnością, drżąca dziewczyna nie wiedziała już, co ze sobą zrobić. Może rzucić się w tą przepaść, która jest tuż obok. To będzie wyrok śmierci. Ale jak się traci wszystko, i tak nie ma już po co żyć.
- Gdybym nie zostawiła Seana… - Alikal usłyszała swój własny, odmieniony, zdławiony głos. - Sean… Sean, potrzebuję cię…
Nagle poczuła uścisk. Delikatny uścisk i nieznajomy zapach, coś jak poziomki. Czyjeś włosy połaskotały ją w nos. Ktoś przytulił ją mocno, dając jej ciepło. To, którego tak potrzebowała. Wilkołaczka przymknęła powieki.
- S-Sean?…
- Przyprowadzę go do ciebie. - Obietnica dana przez cichy, dziewczęcy głos, nie wiedzieć czemu, uspokoiła uderzenia serca Alikal i przystopowała jej oddech.
- Stąd nie można wyjść…
- Wyjdę. - Głos był pewien swoich racji. - Wyjdę i przyprowadzę do ciebie tego chłopca. Zaczekaj.
Uścisk się zwolnił. Pewnie ten ktoś wstawał. Alikal pragnęła, żeby został z nią. Potrzebowała kogoś. Ale wierzyła, że ta osoba przyprowadzi Seana. Dzielnie otarła łzy i podniosła wzrok w ciemność, pragnąc rozróżnić kontury nieznajomej. Ale ona już zniknęła.
Kolejne minuty mijały w milczeniu. Wilkołaczka czekała, najpierw z pewnością, później z nadzieją, a w końcu z wątpliwością, ile z tajemniczej osoby jej się przyśniło. Przez jakiś czas kiwała się w tę i wewtę, zastanawiając się, czy Fabian ma już kamień. Później zaczęła cicho nucić, starając się przegnać wściekłe uczucie samotności, które ogarniało ją coraz mocniej. Wraz z nim wracała rezygnacja i zwątpienie, które wcześniej przegnała dziewczyna pachnąca poziomkami. Ale przynajmniej już nie zastanawiała się, czy rzucić się w przepaść.
Nie wiedziała, ile czasu przepuściła, nucąc, aż głos jej ochrypł, ale pamiętała doskonale, jak mocniej uderzyło jej serce, gdy usłyszała kroki. A później ujrzała światło i podniosła do niego głowę.
Najpierw ujrzała blondyna o lodowoniebieskich oczach, który ściskał mocno dłoń czarnowłosej dziewczyny. Uśmiechała się lekko do Alikal i wilkołaczka zrozumiała, że to ona jest osobą pachnącą poziomkami. A potem… potem zza nich…
Zza nich wyłonił się Sean.
Szatynka poderwała się z ziemi i rzuciła na niego. Chciała go mocno uścisnąć, przeprosić i obiecać, że nigdy więcej nie zniknie, ten ruch płynnie przeszedł jednak w chwycenie go za poły bluzy i spojrzenie mu w oczy twarzą, z której wyzierała rozpacz.
- Sean! - krzyknęła.
- Tak, to ja… - Mina jasnowłosego chłopaka była niepewna.
- Sean! - powtórzyła. A później gwałtownie wcisnęła twarz w jego koszulę. - Sean! Sean! Sean!
- Och, Alikal… - Niepewny magiczny uczeń pogłaskał ją po głowie. - Co ty?…
- Ekhem - Nicolas głośno odchrząknął, chcąc zwrócić na siebie uwagę. - Ja nie chcę przeszkadzać w amorach, ale rozumiecie sytuację - kamień jeszcze ciągle jest zagrożony złapaniem przez jakiegoś gościa z pedalskim kucykiem…
Alikal miała ochotę wydrapać mu te piękne oczęta za karę, że przerwał taką chwilę, ograniczyła się jednak do morderczego spojrzenia.
- A ten to kto?
- Główny Mag… On też chce zdobyć kamień, ale jest z nami. - Z głosu Seana można było łatwo wywnioskować, że zdążył polubić blondyna.
- Główny Mag? Może nas wszystkich zrzucić na dół? - Wilkołaczka puściła poły ubrania swojego przyjaciela i całą uwagę poświęciła temu drugiemu.
- Mam lepszy pomysł! - stwierdził Nicolas. Nikt nie zauważył nagłej bladości jego twarzy w słabym świetle. - Sean to zrobi!
- Ja? - zdziwił się chłopak.
- Tak!
- Ale mnie to bardziej zmęczy…
Nick jakby nie słyszał. Podał Seanowi dłoń Amety, którą dotąd silnie ściskał i powiedział:
- Lewituj w dół Ametkę, twoją dziewczynę i siebie. Ja się zaraz przyłączę.
Magiczny uczeń pokręcił głową.
- Ale ty…
- No już, już… - Nicolas odsunął się dalej, dając chłopcu wolną drogę.
- Nie rozumiem, dlaczego ty nie…
Blondyn puścił oko jasnowłosemu.
- Powodzenia!
Sean wywrócił oczami, ale zrozumiał, że z jakichś powodów Nicolas od niego wymaga tego wysiłku, jakim jest lewitacja w dół przepaści. Może nie będzie tak źle. Lewitacja podliczała się pod powietrze, a to była mocna strona Seana. Zamknął oczy i prawie natychmiast poczuł świeży powiew. Mocniej zacisnął dłoń na ręce Amety i ramieniu Alikal i pozwolił się sobie wznieść nad ziemię. A później bardzo szybko przesunął się i pomknął w dół.
Nick odetchnął i odwrócił się.
- Jak to dobrze, że on jest powietrzny… - mruknął pod nosem.
Stopy Seana dotknęły ziemi całkiem szybko. W tym samym czasie opadła Ameta, a po jakichś kilku nanosekundach także Alikal. Chłopak otworzył oczy i zamrugał oszołomiony. Był pewien, że dopóki Nicolas się nie pojawi, on będzie zmuszony przytrzymywać światło w pomieszczeniu, w końcu byli wiele metrów pod ziemią, a tymczasem jasność już tu była. Właściwie, mógł ujrzeć wszystko dookoła siebie. Stalaktyty, stalagmity, stalagnaty, a na środku także coś, co wyglądało jak sztywne, powykręcane, grube liny, tyle, że zrobione było z wosku. Na górze wyraźnie było miejsce na jakąś rzecz. „Kamień”, pomyślał Sean. Kłopot był tylko jeden: Kakuatana tu nie było. Przynajmniej nie leżał dosłownie tam, gdzie miał leżeć, tylko nieco dalej.
W rękach brązowowłosego chłopaka.
- O - uśmiechnął się słodko i powtórzył jeszcze raz: - O. A jednak, Alikal, twój przyjaciel wrócił?
Wilkołaczka spojrzała na niego chmurnie.
- Tyle czasu zajęło ci zdobycie kamienia, że my zdążyliśmy tu zejść, chociaż leżał tu przez cały czas?
- Nie. Wy mieliście po prostu ułatwioną drogę, ponieważ przeszkody i pułapki załatwiłem przed wami.
Złe spojrzenie przeszło w kpiący uśmiech.
- Ach tak? Ciekawe, gdzie były.
Sean nie drażnił się. Nie miał ochoty pyskować tamtemu nieznajomemu, zwłaszcza, że w przeciwieństwie do swojej przyjaciółki, wiedział, że jest on nie byle jakim magiem. Potężnym - stwierdzenie tego było łatwe, dzięki aurze, która otaczała go przerażająco wyraźnie.
Dzięki temu zdążył się przygotować i gdy w jego stronę poleciał najprostszy z możliwych, ognisty pocisk, z łatwością odparł go. Wiedział jednak, że zaraz niejaki Fabian przejdzie do silniejszych ataków, a wtedy potrzebny będzie Nicolas.
Przynajmniej, jeśli naprawdę tak bardzo zależało im na kamieniu, że będą próbowali go odbić. Sean wiedział, że pod tym względem bardziej zbliżony jest do Amety, którą, zdawało się, cała sprawa mało obchodziła. To Alikal i Nicolas pragnęli zdobyć Kakuatana. Ona, aby pomścić babcię i on, aby pomóc swojej rodzinie. To jasnowłosy zrozumiał z ich słów.
Fabian dmuchnął sobie lekko na palec wskazujący wolnej dłoni i zaczął nim kręcić w powietrzu, tworząc coraz większy huragan. Sean uśmiechnął się pod nosem. Ogniem może i go pokona, ale na pewno nie wiatrem. Ścisnął dłonie dziewczyn. Dopóki będzie je trzymał, im też nie grozi ten żywioł.
Poirytowany szatyn kręcił coraz szybciej i chyba to był główny powód, dla którego o tym, że ktoś jest za nim, zorientował się dopiero po fakcie, czyli wtedy, gdy ten ktoś chwycił jego ramię. I gdy zręcznie wyrwał mu kamień.
- Dziękuję - powiedział Nicolas, unosząc przedmiot na wysokość swoich oczu. „Kamień” zdecydowanie świetnie tu pasowało. Może i emanował mocą, gdy się go trzymało przy sobie, ale poza tym był to zwyczajny, szary kawałek skały z jednym tylko, czarnym ornamentem na powierzchni. - I tyle z legendy?… - spytał z zawodem blondyn. - Brzydactwo.
Fabian rzucił się na niego gwałtownie, ale schwycił jedynie powietrze. Główny Mag stał już bowiem obok Seana i dziewczyn.
- Nie lekceważ siły teleportacji - powiedział, swobodnie podrzucając kamień do góry.
- Teleportacja?… - Szatyn zmarszczył brwi. - To ty…
Nick dopiero teraz wydał się zdziwiony.
- Hm, to przecież prosty czar.
Rysy zdziwienia na twarzy Fabiana wygładziły się. Mag z lekko szyderczym uśmiechem oparł dłoń na skalnej ścianie, przy której dotąd stał, i wyszeptał parę słów. Zarówno Nicolas, jak i Sean poczuli zastrzyk energii przebiegający przez całą jaskinię.
Zaraz później zaczęła się trząść.
Fabian wykonał ruch jak marynarz salutujący.
- Masz rację, czarodzieju. Teleportacja to prosty czar. - Po tych słowach odwrócił się i odbiegł.
Ziemia trzęsła się coraz bardziej. Sean zachwiał się, ale wytrzymałby, stojąc, gdyby nie Alikal, ciągle ściskająca jego dłoń, którą teraz pociagnęła w dół, upadając. Jasnowłosy zdążył tylko puścić Ametę, której zaraz dopadł Nicolas. Zamknął ją w gwałtownym, mocnym uścisku tak zamaszyście, że kamień wypadł mu z dłoni i poturlał się, uderzając koniec końców o drżącą, skalną ścianę.
- Kamień! - Alikal pierwsza zorientowała się w sytuacji i nerwowo rzuciła się za nim.
- Szybciej. - Na twarzy Nicolasa nie pozostał już nawet cień uśmiechu. Teraz była profesjonalna, wygładzona i jakby obojętna. Tak Sean sobie wyobrażał głównych magów. - To miejsce zaraz się zasypie, a wolałbym wtedy być gdzieś na powierzchni ziemi.
Blondyn pomógł magicznemu uczniowi wstać, ciągle jednym ramieniem ściskając Ametę. Brunetka wtuliła się w jego koszulę, pewna, że on ją stąd wyprowadzi. Ufała mu bezgranicznie.
Alikal długą chwilę zajęło dotarcie do przyjaciół na drżącej ziemi, w końcu jednak doskoczyła do Seana i przytuliła się do jego pleców, jedną ręką oplatając mu brzuch. Drugą mocno ściskała kamień. Zamknęła oczy.
- Dobra, może szumieć… - powiedział Nicolas, skupiając się na bardziej skomplikowanym zaklęciu teleportacyjnym.
Po chwili głazy z wysokiego sufitu nad przepaścią zaczęły się sypać. Ale podziemia były już puste.
- Uff… więc jest hepi end - zadowolony Główny Mag otrzepał jeansy, a następnie dłonie, które w skutek tej czynności klasnęły o siebie kilka razy.
- Tak - Sean odetchnął z ulgą.
Alikal nic nie powiedziała. Patrzyła pustym wzrokiem na swoje dłonie, w których była kupka szarego pyłu.
Pozostałość po kamieniu.
Post został pochwalony 0 razy
|