Jesienny Poranek był niezwykle chłodny nawet jak na początek października. Para kochanków przesiadywała w swoim ogrodzie delektując się miejskim powietrzem.
- Od paru dni mam jakieś wzmożone przeczucie zrobienia czegoś szalonego – westchnęła Usagi głaszcząc swój duży brzuch.
Na przełomie kilku dni miało nadejść rozwiązanie. Mamoru ukradkiem spoglądał na małżonkę z lekkim zdziwieniem.
- A co ty kochanie chcesz robić w tym stanie – powiedział czarnowłosy czule obejmując jej wolną dłoń.
Ukradkiem przeszło jej przez myśl „może skoki ze spadochronem” zaśmiałam się ze swojego pomysłu. Byli niezwykle szczęśliwi. Dorobili się dużego domu z ogródkiem, Mamoru zajmował wysoki stanowisko prawnicze zaś Usagi prowadziła gospodarstwo. Inne dziewczyny z bliższego otoczenia zostały z nimi na planecie również układając sobie życie od nowa bez świadomości wcześniejszych zdarzeń. Gdy to Sailorki toczyły wojnę między sobą....
Gdy tylko Mamoru wyruszył do pracy Usagi skrzętnie wykorzystała wolny czas na przygotowanie się do wielkiego wydarzenia. Tymi przygotowaniami było oczywiście spotkanie z byłymi towarzyszkami walki. Niestety zostało ich nie wiele. Przyszła Minako ze swoją córeczką miała już niespełna roczek Potem wkroczyła Ami ze swoim synkiem Sylvestrem, oraz Mako której niestety się nie poszczęściło w dzieciach. Rei zaś nie mogła przybyć gdyż wyjechała do USA w poszukiwaniu swojej tożsamości jak twierdziła...
Siedzieli wszyscy przy herbacie i ciasteczkach w kształcie króliczków zrobionych całkiem zręcznie przez Usagi.
- Dużo jeszcze ci zostało ? – spytała Minako tuląc swoje dzieciątko do piersi.
- W sumie to powinno być już. Ale jej się chyba nie spieszy. Postanowiłam, że do ostatniej chwili będę w domu czekać. - wytłumaczyła najlepiej jak potrafiła choć na twarzy Ami widziała nieznaczny grymas.
- Jak dla mnie to powinnaś odwiedzić szpital – dodała Ami patrząc podejrzliwie raz po raz w stronę przyjaciółki.
- Tak tak szczególnie gdy to twoje pierwsze – zaśmiała się Mako...
Od tej zwykłej rozmowy minęło zaledwie dwa dni gdy to Usagi przechodziła przez męczarnie porodu. Na przemian krzyczała i przeklinała mężczyzn, że to ich nie czeka taki los co kobiety. Kilka godzin i na świat przyszła dziewczynka bardzo podobna do obojga rodziców.
- Ale ona śliczna tylko czemu ma taki dziwny kolor włosów ? -dziwił się Mamoru jak tylko zobaczył swoja córeczkę. Faktycznie dziewczynka miała włosy koloru trawy. Co nie było normalne w ziemskim świecie. Zaś w Księżycowym Królestwie owszem. Niestety oni tego nie wiedzieli. W tym samym momencie gdy na Ziemi pojawiła się Rina córka Usagi, zjawił się ktoś jeszcze. Ktoś kto od tej pory będzie opiekuńczym duchem naszej malej bohaterki.
Tego dnia gdy na świat przyszła latorośl państwa Chiba powłoka ziemska była zakłócona dwa razy. Pierwszy raz z pojawieniem się Riny i drugi gdy już wszyscy układali się do snu. Mała kapsuła rozbiła się nie daleko domu państwa Kino, zakłócając tym samym nie zmącony niczym spokój. Wraz z hukiem i oraz całym zamieszaniem towarzyszącym kapsule przed dom wybiegła Makoto. Oczywiście nie co dzień ma się takie zjawisko przed domem więc bądź co bądź była lekko zszokowana. No może trochę bardziej niż lekko. Pomału zaczęła podchodzić do dziwnego przedmiotu. Jeszcze parę metrów, jeszcze trochę i już miała przed sobą widok który utkwił w jej pamięci na zawsze. W kapsule otoczonej delikatna niebieską poświata spała mała niebiesko włosa dziewczynka. Makoto zgrabnym ruchem ręki rozsunęła wieko jak by wiedziała jak ma to uczynić. Nie zastanawiając się dłużej pochwyciła malutką w ramiona poczym kapsuła zniknęła jak za dotknięciem różdżki.
- Stev zobacz co znalazłam – zawołała Mako przez drzwi.
Wysoki blond włosach chłopak o rozmarzonym spojrzeniu wystawił głowę przez okno ich sypialni. Zaniemówił widząc ukochaną z taką niespodzianką. W pośpiechu ubrał pozostającą w nieładzie pidżamę i pognał co sił w nogach do Mako.
- Co to ma znaczyć ? – wyszeptał cicho. Patrzył raz na żonę raz na tajemnicze dziecko.
- No cóż ci mogę powiedzieć. Spadła nam z niebios – Pani Kino uśmiechnęła się ciepło do męża który tym razem nie wiedział co powiedzieć.
Nie mieli innego wyjścia jak zatrzymać niemowlę. Bardzo się ucieszyli gdyż w końcu mieli upragnione dziecko nie ważne kim była ta mała, ważne że była w ogóle. I tak wszystkie wojowniczki no może prawie wszystkie posiadały dzieci z wyjątkiem Rei. Ale o niej od dawna nikt nie słyszał...
Minęło z 17 lat odkąd wylądował statek z małą Kitaną. I tak życie toczyło się własnym torem. Tak samo jak kiedyś ich rodzice dzieci poszły do szkoły. Teraz oczywiście już starsze i z większym bagażem doświadczeń, ale nic innego się nie zmieniło.
- Rina weź kanapki, bo znowu będziesz narzekać, że jesteś głodna – krzyczała Usagi do córki.
- Dobrze już biorę - odparła zielonowłosa poczym chwyciwszy pierwszy z brzegu kuferek pognała na lekcje. Drzwi tylko z trzaskiem zamknęły się za nią.
- Jaka matka taka córka – odparł Mamoru wchodząc do kuchni poczym pocałował swoją małżonkę w policzek.
- Ale śmieszne faktycznie – skrzywiła się Usagi chodź wiedziała, że Mamoru ma racje.
- A tak nie dawno...Można powiedzieć iż rzuciłaś we mnie kartką z ocenami. – rozmarzył się mężczyzna grzebiąc w lodówce.
- To tylko była kartkówka – zaśmiała się Usagi. Mamoru odwrócił się ku niej poczym zatracili się w gorących pocałunkach...
Rina jak na 18-latke była nie źle wysportowana więc odległość do szkoły z domu pokonała w przeciągu kilku minut. Po drodze spotkała pannę Aino i pannę Kino. Co przyjęła z uśmiechem, bo przynajmniej nie tylko ona dostanie karę. Wymieniły szybkie pozdrowienie i wpadły do klasy.
- Przepraszamy za spóźnienie !!! – krzyknęły jednocześnie.
- Tak, tak przepraszamy -powtórzyła jeszcze raz Rina. Klasa wybuchneła śmiechem.
- Coś nie tak ? – spytała Natsuka patrząc w stronę rozbawionych kolegów.
- Nie ma nauczycielki możecie się spokojnie rozpakować – wyjaśnił wysoki blondyn imieniem Sylvester.
Rina stała niczym rażona piorunem. Była zakochana. Wiedziała w sumie, że to syn jej koleżanki mamy i jest on prawie nie do zdobycia ale kto by tam patrzył na szczegóły. Nagle ściany budynku zadrżały. W jednym momencie przeraźliwy pisk dotarł do uczniowskich uszu. Ten sam hałas spowodował rozsypanie się okiennych szyb.
- Co się dzieje ? - zapytała przerażona Kitana osłaniając głowę przed spadającym tynkiem. Nikt nie potrafił odpowiedzieć na zadane pytanie. Wszyscy zaczęli ewakuować się do wyjścia.
- Moja noga ! – krzyknęła Rina gdy tylko większy odłamek sufitu spadł na jej kończynę.
Przyjaciółki starały jej się pomóc chodź nie bardzo dawały sobie rade. W jednej chwili wstrząsy ustały co dziewczyny przyjęły z ulgą. Teraz Rina wyszarpywała nogę z pod gruzów co było raczej złym posunięciem.
- Kurcze jak boli- jęczała poszkodowana. Gdy wszystko ucichło i dziewczęta zostały same pojawiła się przed nimi poświata. Znów tak samo niebieska jak przy pojawianiu się Kitany. Tym razem postać która się pojawiła nie była tak mała wręcz przeciwnie. Ukazała im się dziewczyna mniej więcej w ich wieku. Wysoka niebiesko włosa spowita w dziwny niebieski kostium.
- Witam ... odparła przyjanie
- Witam ... odparła przyjaźnie spoglądając na nowe towarzyszki. Dziewczyny mimowolnie otwierały buzie ze zdziwienia.
- Kim ... Kim jesteś ? – zapytała Rina gdy w końcu uwolniła nogę z pod gruzów.
Niebyła poważnie ranna ale kostka przybrała już znaczne rozmiary wykraczające poza jej normalny wygląd. Przybyszka podeszła spokojnie do zielonowłosej, poczym przyłożyła swoja dłoń do jej nogi. Po chwili już wszystko było na swoim miejscu.
- Jestem Akiko, miło mi – podparła dziewczyna w krótkich kucykach wyciągając dłoń do najbliżej stojącej Kitany.
- Ja może jestem tutaj trochę bardziej z szokowana niż reszta, ale przecież to nie było normalne. Nie pochodzisz z Ziemi ? - podeszła bliżej różowo włosa panna Aino.
- Tak długa droga przed wami moje drogie – jej szczerość była rozbrajająca nawet jak na kosmitkę.
Kilkoma ruchami rąk wprowadziła wszystkie trzy w hibernacje pozwalając tym samym przenieść ich świadomość do odległej krainy. Tak dalekiej, że nawet o tym nie śniły. Przemierzały galaktykę między falującą droga mleczna a ich macierzysta planetą, aż dotarły na srebrny glob gdzie wszystko miało swój początek. Jak tylko ich stopy dotknęły powierzchni ...
- Ja chcę do domu !!! - krzyknęła Natsuko rozglądając się oczami mokrymi od łez.
- Przestań dramatyzować. – zwróciła się w jej stronę Kitana – Od dawna coś czułam, że czegoś mi brakuje w życiu teraz już wiem. – dziewczyna również rozglądała się w poszukiwaniu czegoś co by wyjaśniało ich przybycie.
- Wasza Wysokość - ktoś mówił szybko za ich plecami, teraz prawie biegnąc w ich stronę.
Był to wysoki mężczyzna w białych włosach sięgających, aż do pasa. Znalazł się dość szybko koło nich. Minął zgrabnie płacząca Natsuko i w lekkim nie ładzie pokłonił się co nie mniej zdziwionej Rinie.
- Poznajcie mojego ojca. - powiedziała równie szybko Akiko.
- Artemis wasza wysokość – dodał mężczyzna. Rina wyrwała mu ręką jak tylko chciał ją ująć w swoje dłonie.
- Tato one o niczym nie wiedzą - uprzedziła go córka – Teraz muszą poznać prawdę a ty naprawdę jesteś mało taktowny.
- Co tu się dzieje ? – Rina była dość wzburzona ta niecodzienną sytuacją.
Jej oczy lśniły w blasku Księżyca kolorem zielonej trawy coś wskazywało na ścisłe połączenie z tutejszymi mieszkańcami. Akiko wskazała im miejsca w ogrodzie różanym gdzie kiedyś uwielbiała przesiadywać królowa Selen. Z każdego zakamarka wydobywał się delikatny zapcha kwiatów a wiatr poruszał pąkami delikatnie jak gdyby one tańczyły.
- Po pierwsze przepraszam, że wyrwałam was z szarej rzeczywistości. – uśmiechnęła się Akiko nalewając herbaty z kryształowego dzbanuszka.
- No daruj sobie – powiedziała niezbyt miło Kitana.
- Jak już wcześniej wspominałam teraz się dowiecie co nie co o sobie - mówiła jak gdyby nigdy nic niebiesko włosa. Zamknęła na chwile oczy by moc przypomnieć sobie wszystko dokładnie. I zaczęła:
- Dawno temu gdy istniało a raczej dalej istnieje a ... to za trudne. – przerwała sama sobie jak by zastanawiała się jak to wszystko zgrabnie ująć. –Już wiem – olśniło ją nagle- Prosto z mostu, że tak powiem. Wasze matki nie są zwyczajne...
- Mi się wydawało wręcz przeciwnie - zaśmiała się Natsuko patrząc na swoją rozmówczynie.
- Niestety tak nie jest. Każda z nich jest legendarna czarodziejką strzegącej innej planety.- kontynuowała Akiko siadając między Riną a Kitaną. – Po ostatnich walkach jakie miały miejsce z 20 lat temu zapragnęły normalnie żyć. Wszystkim została wymazana pamięć na ich własne życzenie. I w taki oto sposób Ziemia straciła obrończynie. Ale nie przeniosłam was tutaj by rozmawiać o waszym rodzicielkach choć zapewne i tak jesteście zszokowane tymi wiadomościami. Chodzi tu o was moje drogie. Skro wasze matki nie chcą walczyć to przyszła pora na was. Na to by zacząć ochraniać Ziemie od początku.
- Oszalałaś czy jak ? – zadrwiła Kitana waląc ręką w stół. – Ja mogę zrozumieć, że to jakieś przedstawienie. Może jakiegoś gazu się na wdychałyśmy, a ty mi tu mówisz o czarodziejkach. – Dziewczyna była gotowa niemal eksplodować ze złości.
- Nie wszystko dzieje się w realu. – zaśmiała się Rina – Nawet krawawie zobacz – podsunęła koleżance palec z wbitym kolcem róży. Kitana uniosła oczy ku niebu.
- Jak już mówiłam teraz wasza kolej. Mamy cały sprzęt potrzebny do walki ze złem.
Gdy dziewczyny rozważały swoje pochodzenie łagodnie to tak nazwijmy gdzieś pod powierzchnią Ziemi gdzie najciemniejsze moce mają swoje centrum do życia budziła się jeszcze jedna postać...
Rina stała na środku ogrodu wpatrując się w różnokolorowe róże. Była zagubiona. W jednej chwili jej zwykłe życie wywróciło się do góry nogami. Ziemskie bytowanie w jakiś sposób dobiegło końca. Ale czy ona o tym nie marzyła ? By zmienić coś w swoim monotonnym życiu ? Chyba jednak za szybko spełniły się jej marzenia.
- Wasza ... Rina możesz podejść – dziewczyna usłyszała głos Artemisa. Obróciła się jak rażona piorunem nie mogąc się przyzwyczaić do nowych okoliczności. Ona dziedziczka Księżyca, według opowieści Akkiko tak właśnie miało by być.
- Słucham – zwróciła się do strażnika, przyjaciela nie wiedziała jak go nazywać.
- Oczekuje cię moje żona – wyjaśnił spokojnie Artemis poczym wskazał ręka na wysoka wieże stojącą za ogrodem.
Wcześniej jej jakoś nie zauważyła a teraz była taka piękna cała biała jak by z marmuru. Na tle granatowego nieba malowała się dostojnie niczym pomnik wznoszony ku czci bohaterów. Rina udała się we wskazane miejsce. W środku stanęła u stóp krętych schodów prowadzących tylko do jednego pomieszczenia wysoko w górze. Zielonowłosa westchnęła i z duszą na ramieniu poczęła podążać w górę...
W tym samym czasie dalej toczyła się rozmowa świeżo upieczonych czarodziejek.
- Dobra ja już wszystko rozumiem. Ale jakim cudem my ledwo wkraczające w wiek dorosłości mamy obronić Ziemię. Ja czasem nie wiem ile jest dwa plus dwa gdyż padam ze zmęczenia a teraz jeszcze mam walczyć ? kiedy ja na to czas znajdę ? – żaliła się Natsuko.
- Już nie narzekaj – zbeształa ją Kitana – Mamy zadanie nawet mnie to cieszy bo nie będę musiała chodzić do szkoły. – rozmarzyła się dziewczyna.
- Niestety szkoła jest ważna – dodała pospiesznie Akiko – Otrzymacie pomoc która nie długo wam się, że tak powiem „objawi” a co do innej pomocy proszę bardzo.
Akiko wykonała na powrót kilka ruchów ręką i na stole pojawiły się jakieś zegarki i długopisy. Każdy w innym kolorze.
- Czyli to nam ma pomóc w szkole ? – Natsuko była zdegustowana widząc przyrządy do nauki.
- Nie głuptasie - zaśmiała się Akiko – To pomoże wam w walce. Te zegarki jak mówisz to komunikatory. - powiedziała pokazując swój na ręku. Odsłoniła klapkę a pod nią zaświeciły się rzędy małych guziczków i niewielki monitorek. – Zaś to posłuży wam do zamiany w czarodziejki. – ujęła w dłoń swoje „pióro” i powiedziała
„Sailor Autumn Make Up” (ps. Od autorki. Nazwa mówi nam o jesieni. Więc w wolnym tłumaczeniu będzie to czarodziejka jesieni lub jesienna/. No nic nie poradzę tak to musi wyglądać skoro są to czarodziejki czterech pór roku. Ale sobie wymyśliłam
![Very Happy](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_biggrin.gif)
)
Jak to wcześniej bywało jej strój zmienił się ten sam sposób co kiedyś legendarnych sailorek. Z małym wyjątkiem. Towarzyszył jej jeszcze ktoś.
- Co to takiego ? – spytała Kitana przyglądając się roztańczonym wodnym stworkom.
- Duchy wody – odparła Akiko bawiąc się z jednym. – To są nasze duchy opiekuńcze. Od nich pochodzi nasza moc. Zaś one czerpią swoją energie z Ziemi. Gdy dopisze wam szczęście pojawi się jeszcze jedna dziewczyna. Strażniczka waszej planet. Ale na to jeszcze nie jesteście gotowe. – dokończyła niebiesko włosa poczym wręczyła każdej z dziewcząt sprzęt.
- No dobra zobaczymy jak to będzie wyglądać – Kitana wzięła swój długopis zakończony śnieżynką i krzyknęła „ Sailor Winter Make Up” Otoczyła ją po chwili zasłona z zamieci śnieżnej . Zaś w momencie opadnięciem ostatniego płatka dziewczyna otrzymała nową moc i swoich opiekunów.
- „Sailor Summer Make Up” glos Natsuko brzmiał trochę bezbarwnie, lecz w kilka minut ona także przybrała strój swoich poprzedniczek. Barwne kwiaty wirowały wokół poczym opadając zostawiły na swojej właścicielce kostium różowego koloru.
- Została jeszcze Rina - zamyśliła się Akiko poczym zgarnęła ze stołu ostatnie „narzędzia” i pobiegła razem z pozostałą dwójką do wierzy...
Gdy tylko Rina otworzyła drzwi nie wielkiego pomieszczenia na ostatnim piętrze wierzy. Oczom ukazał się piękny widok. W samym centrum stał mały podest a na nim za cienką szklaną kopułą znajdował się mały srebrny kryształ świecący dość mocnym światłem. Dziewczyna podeszła powoli do tego wspaniałego zjawiska nawet przeoczając taki szczegół jakim była stojąca opodal kobieta.
- Witaj – odparła czarnowłosa w stronę Riny.
- O przepraszam – skłoniła się dziewczyna – Ty za pewne jesteś Luna.
- Zgadłaś – uśmiechnęła się poczym wskazała ręką na podest – Piękny prawda ?
- Tak naprawdę piękny. Czy to jest kryształ mojej mamy ? – spytała onieśmielona.
- Owszem i zarazem potężna broń. Przysporzył wiele kłopotów swojej właścicielce. A teraz my go pilnujemy na szczęście z powodzeniem.
- Po co mnie wezwałaś Pani ? – zwróciła się tak jak uważała najstosowniej.
- Po prostu chciałam zobaczyć jak wygląda córka mojej królowej - Luna spoczęła na najbliższym krześle wskazując Rinie drugi obok. – Wiesz, że czeka was nie lada wyczyn ? Walka którą stoczycie nie będzie taka jak wszystkie inne. Przyjdzie wam walczyć nie tylko lecz także ze swoimi słabościami – wyjaśniła Luna.
- Mogę się tylko domyślać – szepnęła Rina wpatrując się wciąż w kryształ.
Z lekkim trzaskiem otworzyły się ponownie drzwi. Do środka wpadł mały tłum kolorowych postaci. Gdzieś ponad ich głowami latały duszki. Wodne, ogniste i śnieżne. Opiekuńcze stworzenia czarodziejek.
- Czas na ciebie – powiedziała Akiko wręczając zielonowłosej „pióro”.
Rina patrzyła przez chwile następnie wzięła prezent i zamykając oczy krzyknęła „ Sailor Spring Make Up”!! Fala zielonkawego światła zalała małą salkę. Co spowodowało pobudzenie kryształu. I tym razem wszystko się zlewało w jedną całość. Kryształ powoli zaczął przemieszczać się w stronę Riny. I już za chwile byli jednością...
...::Ziemia::..
- W końcu się ujawniła - powiedziało monstrum wyłaniając się na powierzchnię ziemi. A tuż za nim kolejne stwory wstąpiły na rodzinną planetę sailorek.
Walka się rozpoczęła ...
W domu państwa Tsukino. Po zjedzonym lekkim śniadanku para kochanków rozsiadła się na kanapie by oglądać swój ulubiony serial. Usagi raz po raz zaczepiała Mamoru niestety ten nie wzruszony jej znużył się w gazecie.
- Czegoś mi brakuje – westchnęła Usagi patrząc prawie nie obecnym wzrokiem gdzieś w głąb pokoju.
- Wiem dokładnie o czym mówisz. Ja też mam podobne uczucie. – dodał Mamorek spoglądając jak by z ukosa na swoją żonę.
Pustkę oczywiście powodował brak walki o bezpieczeństwo Ziemi., ale oni o tym nie wiedzieli... Siedzieli by tak pewnie jeszcze trochę czasu gdy nagle drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem.
- Pewnie Rina wróciła zła do domu – uśmiechnęła się Usagi wyglądając przez poręcz kanapy na korytarz.
Nie była to ich córka. W holu mieszkania stała kobieta. Zwykła niewiasta której twarz pokrywały liczne rany. Ubranie też było zakrwawione.
- Boże jedyny. Kim jesteś i co się tobie stało ! – krzyknęła Usagi zrywając się z kanapy i podbiegając do nieznajomej.
Z bliska wyglądała jeszcze gorzej. Z niemal każdego zakątka ciała tryskała krew. Dziewczyna patrzyła na blondynkę z lekkim prażeniem mrucząc coś pod nosem. Po chwili zaś kobieta wskazała ręką drzwi i natychmiast wpadła w panikę.
- Zamknijcie je...szybko zamknijcie .... – krzyczała – On też was dopadnie ... szybko gdzie klucze – zachowywała się dość histerycznie.
Mamoru też próbował ją uspokoić na nic się to zdało. Dla świętego spokoju zaczął szukać owych kluczy pasując do zamka. Usagi podeszła powoli do drzwi drżącą ręką odsłoniła klapkę wizjera. Serce zaczęło jej łomotać jak by miało za chwile wyskoczyć z piersi. Tętno było szybkie zaś ręce drżały niemiłosiernie. Spojrzała choć nie wiedziała czy za chwile nic..
Jednak zero, jakiegokolwiek napastnika. Usagi obróciła się powoli w stronę kobiety ta nerwowo zasłoniła twarz rękoma. Trzęsła się niczym galareta. Ponownie Tsukino spojrzała w wizjer dla świętego spokoju. Tym razem cos jednak się zmieniło. Widok zaczął się zaciemniać, powoli wszystko po drugiej stronie drzwi ogarniała dziwna mgła. Usagi stała niczym zahipnotyzowana nie mogąc oderwać się od wizjera. Po chwili ukazało jej się monstrum, coś na kształt trolla pomieszanego z wilkołakiem. W jednej chwili gdy tylko Mamoru chciał użyć kluczy bestia wdarła się do mieszkanie, oczywiście na pierwszy rzut nie zauważył Serenity, i tym samym dziewczyna miała dość bolesne spotkanie z drzwiami. Osunęła się po ścianie prawie do pozycji leżącej, gdzieś z tyłu czuła stróżkę krwi na karku a teraz jak przez mgłę widziała co się dzieje w jej pięknym mieszkaniu. Monstrum zbliżyło się niemal natychmiast do bezbronnej kobiet szczerząc swoje kły, ona zaś tylko wskazywała ręka w stronę Usagi.
- To jej szukasz . To o nią ci chodzi - mamrotała nieznajoma co Usagi się przestało już podobać.
Nim Tsukino zdążyła się podnieść poczuła jak obleśne łapska bestii zaciskają się jej na szyi. I już po chwili została odrzucona na dość duża szafę. Już było jej obojętne co się z nią stanie ważne tylko by Rina była cała i zdrowa. Ponowny uścisk tym razem gdzieś w pasie i Usagi przeleciała przez drzwi kuchenne. Straciła kontakt z rzeczywistością tego już było za wiele po prostu zemdlała. Upokorzona i sponiewierana...
- Miałeś ją obezwładnić kretynie a nie zabić – gdzieś z głębi świadomości docierały do Tsukino nie wyraźne głosy bez wątpienia należące do jej oprawców. – Zabieramy ją stad – ponownie głos rozdźwięczał jej w obolałej głowie. I już tylko czuła, że się unosi. Ktoś ją po prostu zabiera z jej domu ...
Noc pokryła Księżycowy glob co czyniło go jeszcze wspanialszym. Gwiazdy rozłożone na nieboskłonie tworzyły przepiękne wzory nazywane konstelacjami. Czwórka dziewczyn w marynarskich mundurkach stała na dziedzińcu królewskiego pałacu. Patrzyły w dal na swoją ojczystą planetę na tyle bliską jak jeszcze, żadnej innej sailorce nie było tego dane doświadczyć.
- Czas wracać – westchnęła Kitana patrząc raz to na koleżanki raz na Ziemię.
- Koniecznie musimy walczyć ? – spytała naiwnie Natsuko wiedząc jakie maja zadanie. Wiatr delikatnie poruszył koronami drzew co było jak by odpowiedzią.
- Jasne, że musimy głuptasie. Dla mieszkańców tej planety, dla naszych rodziców i dal nas samych – uśmiechnęła się Akiko wyciągając przed siebie niebieskawy medalion w kształcie Słońca - „Teleportacja” - krzyknęła po chwili i w jednym momencie przeniosły się na swoją planetę.
Jak na wieczorową porę było cicho przeraźliwie cicho. Dziewczyny spoglądały ostrożnie we wszystkie strony i nim „zdjęły” kostiumy wojowniczek ukazała im się dość dramatyczna scena. Po parku, w którym wylądowały, walały się szczątki ludzkiego ciała. Tu noga tam kawałek korpusu. Gdzieś na pobliskich krzakach zwisał kawałek mięsa.
- Oj nic nie chcę mówić ale nie zbyt dobrze mi się zrobiło – Rina ledwo zdążyła wypowiedzieć słowa, a już przez gardło cisnęło jej się śniadanie.
Nachyliła głowę a już po chwili było znacznie lepiej. Reszta dziewczyn też było przerażonych tak, że mało nie poszły w ślady panny Tsukino. Obserwowały chodź za żadne skarby nie ruszyła się ani jedna.
Nagle szelest w zaroślach tuż po ich prawej strony, dochodziło stamtąd jak by mlaskanie. Z duszami na ramieniu ruszyły w tamtym kierunku. Podążały gęsiego i jak by je ktoś teraz ujrzał na pewno by nie pomyślał, że to wojowniczki tylko przebierańcy.
Były jeszcze bliżej, tym razem odgłos łamanych kości towarzyszył poprzedniemu mlaskaniu. Spojrzały jedna na drugą i odchyliły lekko gałęzie zarośli prawie nie słyszalnie. Widok za nimi był...
***
Gdzieś w ciemnym pomieszczeniu Usagi budziła się z letargu. Całe ciało krzyczało. Leżała na wznak gdyż najmniejszy nawet ruch powodował ból nie do zniesienie. Jęknęła w duchu. Rozglądała się w tej pozycji niestety w ciemnościach nie wiele dostrzegała. Próbowała uzmysłowić sobie co się stało. Zanim uzbierała myśli ktoś wszedł do pomieszczenia.
„Kobieta” – pomyślała Usako patrząc na poruszającą się osobę. Dziewczyna podeszła do niej bliżej stawiając na stoliku nie wielką lampę.
- Co ja tu robię ? –zapytała Tsukino niezauważalnie unosząc głowę by przyjrzeć się „opiekunce” która teraz przemywała jej rozcięte przedramię.
- Iris mam na imię Iris więcej nie powinnaś wiedzieć na razie – westchnęła niewiasta o długich czarnych włosach.
- Ale... – Usagi opadła na posłanie jęcząc z bólu, jej jedynym wspomnieniem był Księżyc. Tylko dlaczego akurat on. Czemu tylko ten dziwny satelita gości jej w głowie. – rozmyślała patrząc uważnie na Iris. Akurat skończyła opatrywać wszystkie rany na obolałym ciele. Tsukino w ostatniej chwili chwyciła ją za nadgarstek.
- Powiedz mi czy ... Powiedz dlaczego tu jestem – oczy Usagi wyrażały strach przed tym co nie znane.
- Dowiesz się w swoim czasie - Iris była nie ugięta wyszarpnęła rękę z uścisku i wyszła jak szybko się dało. „Serenity” została sama. Opuszczona przez wszystkich. Takie myśli błądziły jej jeszcze długo po głowie, aż nie zasnęła.
***
Chiba Ma moru ocknął się w tym samym momencie co jego żona. Głowa pękała mu na dwoje. Dźwignął się na nogi co uczynił z nie małym wysiłkiem. Opierając się o framugę drzwi rozglądał się po mieszkaniu. Jeden totalny bałagan panował w tej chwili.
- Usagi !!! – począł po chwili rozpaczliwie krzyczeć gdy do niego dotarło co się stało chwilę temu.
Dostrzegł tylko kobietę, którą uprzednio wpuściła jego ukochana. Podbiegł do nieznajomej. Leżała na brzuchu. Obrócił ją zręcznie, i zamarł . Była rozcięta przez całą klatkę piersiową poczym została pozbawiona serca. Mamoru odrzucił martwe ciało nie mogąc uwierzyć w to co właśnie zobaczył. Wytarł zakrwawione ręce w śnieżnobiały kuchenny ręcznik.
- Musimy stąd jak najszybciej pójść – Mamoru usłyszał za sobą głos. W drzwiach wejściowych stał młodzieniec niczym z bajki. W długiej złotej todze i czarnej pelerynie. Podszedł do niego.
- Do cholery co to za koszmar – warknął Mamoru łapiąc przybysza za kołnierz togi unosząc go na kilka centymetrów.
- Nie gorączkuj się tak – mężczyzna wyswobodził się z uścisku – Nazywam się Sylvester Mizuno mam ci dużo do opowiedzenia wasza wysokość.
- Syn Ami ? Ty jesteś synem Ami Mizuno ? – zapytała zdziwiony Mamoru, Blondyn skinął głową...
- Syn Ami? Ty jesteś synem Ami Mizuno? – Zapytał zdziwiony Mamoru, Blondyn skinął głową.
- Nie ma czasu na rozmowy później ci wszystko wyjaśnię – powiedział Sylvester i pociągnął Mamoru za resztki rękawa od szarej bluzy.
- Uważaj chłopcze, co robisz - odparł oburzony pan Chiba reakcją młodego człowieka.
Mizuno spojrzał z niedowierzaniem na „wielkiego władcę” i nie mógł pojąć, że Mamoru wygląda i zachowuje się inaczej niż mu to przedstawiano wcześniej. Chłopak nic nie mówił tylko mocniej pociągnął za strzęp bluzy i po chwili podążali schodami w dół. Biegli jak by ich sam wysłannik piekieł gonił. Dopiero na samym dole Sylvester przystanął rozejrzał się czy nic im nie grozi poczym:
- Teleportacja – powiedział blondyn, i już po chwili razem ze swoim „władcom” znalazł się w lesie.
Tam gdzie kiedyś przed kilkoma laty po raz pierwszy Sailorki zaprowadziły Mamoru i Usagi do swojej kwatery. Mizuno odgarnął krzewy zasłaniające główne wejście do kwatery i przyłożył swoją dłoń do urządzenie z boku wejścia. Skaner działał.
- Hasło – usłyszeli nie wyraźny głos z wnętrza kwatery. Mamoru patrzył jak by z lekkim przymrużeniem oka na to, co się działo. Popatrzyli na siebie z nie dowierzaniem.
- I co koniec podróży - westchnął Chiba wpatrując się w swojego młodego kompana.
- Nie proszę poczekać – powiedział Sylvester grzebiąc w swoim długim płaszczu. I po chwili wyciągnął zwitek papieru i odczytał wyraz, który był tam umieszczony:
- Odrodzenie - i już po chwili wejściowe drzwi stały przed nimi otworem.
- Proszę a jednak działa – odparł sarkastycznie Mamoru.
Weszli do środka. Kurz i pajęczyny były chyba tutaj na porządku dziennym. Nie zliczona ilość komputerów i innych urządzeń pokrywała warstwa, co najmniej kilku centymetrów. Szli dalej. Minęli jakieś drzwi kierując się do głównego komputera. Sylvester podszedł jeszcze do kapsuł hibernetycznych które stały nie opodal. Przetarł szybę pierwszego z nich i odskoczył widząc, jakąś postać w środku.
- Zoisite - gdzieś z tyłu odbił się echem głos Mamoru. Czarnowłosy podszedł bliżej kapsuły.
Nie mógł uwierzyć temu, co zobaczył. Jego wierny kompan jeden z czterech przyjaciół uważany za zaginionego jest tu teraz przed nim. Podszedł do pozostałych 3 komór. Jak się spodziewał była tam pozostała trójka „generałów”.
- Co to do cholery ma znaczyć? – Wyszeptał Chiba próbując otworzyć dziwne urządzenie.
- Poczekaj chwile. Zaraz zobaczę, co z tym da się zrobić. Przepraszam proszę pana – poprawił się Sylvek. Blondyn dosiadł się do komputera głównego i ...
***
Sailor Season właśnie dojrzały coś, co było odzwierciedleniem ich koszmaru. W zaroślach w samym centrum podmiejskiego parku przebywało obrzydliwe monstrum na dwóch nogach. Kolejnymi kończynami były macki i skrzydła.
- Ale ohyda - przełknęła ślinę Natsuko.
- Racja. Gorzej niż moja nauczycielka fizyki – dodała Rina. Niestety jak to bywa w przypadku Riny zaniosła się nie kontrolowanym śmiechem zwracając na siebie uwagę bestii. W jednej minucie wszystkie cztery Sailorki wzięły nogi za pas.
( <- dobrze, że nie widzą tego ich matki. Taki wstyd)
Kitana w lewo, Rina na prawo Natsuko i Akiko do tyłu, ale w ostatniej chwili się opamiętały. Przystanęły a zdezorientowany potwór razem z nimi. Dziewczyny utworzyły kwadrat zostawiając w środku obślizgłą bestie z jeszcze ociekającymi kłami od krwi. Dziewczyny teraz miały nie lada dylemat jak się pozbyć nie proszonego gościa.
- I co teraz? – Krzyknęła Kitana do Akiko.
Niebiesko włosa dziewczyna zamknęła oczy, stała w skupieniu kilka sekund i już po chwili przed dziewczynami pojawiło się rozwiązanie problemu. Kitana otrzymała lodowy miecz, jako to, że jej porą była zima, Natsuko trzymała łuk zaś Rina jako przywódca złote księżycowe berło, jakie uprzednio używała przed nią jej matka w ostatnim stadium przemiany. Akiko dobyła podobnych dwóch małych sztyletów, które były odpowiednikiem broni Kitany. I tak oto przygotowane dziewczyny ruszyły do ataku...
***
Serenity ponownie obudziło otwieranie skrzypiących drzwi. Podniosła się do wygodniejszej pozycji. O dziwo już ją ciało mniej bolało. Ktoś zapalił światło. Oczom „królowej” ukazała się brązowo włosa dziewczyna. Niosła w ręku tace z jedzeniem.
- Kim jesteś? – Zapytała Usagi przyglądając się nie znajomej.
- Mówiłam już jestem Iris wasza wysokość. – Odparła brunetka.
- Czemu tak do mnie mówisz? – Zdziwiła się Tsukino. Poczym próbowała zapamiętać jak najwięcej szczegółów z otoczenia.
- Później ktoś przyjdzie ci to wyjaśnić Pani. Teraz odpoczywaj – powiedziała dziewczyna i ponownie wyszła z pomieszczenia. Usagi zerwała się z łóżka.
Natychmiast przeszywający ciało ból na powrót stał się niemal namacalny. Siłą rzeczy Tsukino upadła na zimną posadzkę. Mimowolnie krzyknęła, gdy tylko chciała się podnieść. Całe ciało przeszyły miliony małych sztylecików. Łapała oddech bardzo powoli by móc, choć przez chwile nie czuć tego nie znośnego uczucia. Dała radę. Moment później opierała się ścianę by już po chwili otwierać drzwi, przez które wcześniej wchodziła jej opiekunka. Drzwi puściły. Wyszła chwiejącym krokiem na korytarz oświetlony jasnymi lampionami.
I tak uczepiona ściany przeszła parę metrów ...
Walka nie była zbytnio wyrównana. Dziewczyny oczywiście dawały z siebie jak najwięcej, niestety była ich to pierwsza walka. Słabe doświadczenie wzięło górę. Monstrum bez większych przeszkód powaliło dziewczęta na mokrą od krwi ziemię. Broń niczym bańki mydlane rozpłynęły się jak tylko straciły kontakt z właścicielkami. Czyżby Senshi to koniec Senshi Natural?
Akiko próbowała zebrać myśli. Nieznośny ból przyćmił jej wszystkie zdolności.
- Pewnie w życiu się nie podniosę – westchnęła patrząc na poranione nogi. Rozejrzała się. Dostrzegła resztę dziewczyn. Rina nie wyglądała najlepiej z jej kostiumu tuż poniżej pasa sączyła się stróżka krwi.
Mitsuko i Kitana leżały kawałek dalej od potwora. Ohydne stworzenie mlaskało ukazując swe paskudne zębiska. Właśnie zbliżyło się do sailor Winter. Podniósł ją wysoko ponad głowę i odrzucił wprost na rosnące opodal drzewo. Dziewczyna jęknęła i straciła przytomność. Mitsuko spotkał podobny los tym razem jej już bezwładne ciało odleciało na pobliski plac zabaw uderzając w metalową rurę. Rina patrzyła na to zapłakanymi oczami modląc się w duchu by pomoc przybyła szybko. Całe serce przepełniała modlitwa.
Słowa same układały się w myślach...
W jednej chwili, gdy monstrum nachylało się nad jej głową dziewczyna czuła odór stęchlizny. W jednym momencie, gdy wypowiedziała ostatnią część tylko jej znanej modlitwy, rozbłysło jaskrawe światło.
Fala tego zjawiska pokryła plac walki. Potwór w jednej chwili rozleciał się na milion kawałeczków pozostawiając po sobie tylko wstrętny zapach.
- Uratowałaś nas – szepnęła Akiko. Ale światło nadal było dość jaskrawe.
Gdzieś w oddali usłyszała delikatne kroki.
- Wasza wysokość Serenity? – Zdziwiła się Akiko, gdy tylko kobieta w bieli wyłoniła się ze światła.
- Nie jestem Serenity – powiedziała przybyszka nachylając się nad Akiko. Poczym poprowadziła swe dłonie na rany dziewczyny. W jednym momencie wszystkie zniknęły. To samo uczyniła z następnymi sailorkami. W jednej chwili Kitana zerwała się na równe nogi patrząc podejrzliwie na kobietę. Sailorki okrążyły ją zdziwione całą sytuacją.
- Kim jesteś? -Spytała Rina z lekkim zmieszaniem.
- Jestem tą, która będzie waszym światłem. To ja, poproawdze Świat ku lepszemu.
Jestem twoją opiekunką Rino, czyli Sailor Spring. Z przyszłości... Nazywam się Earth. – Powiedziała kobieta o długich blond włosach i niebieskich oczach.
Po chwili dziewczyny zostały same. Kobieta się rozpłynęła.
- Ej jak mamy ją wezwać w razie, czego?- Spytała zszokowana Mitsuko patrząc na resztki tego, co je wcześniej zaatakowało.
- Ja się po prostu modliłam. Nie miałam pojęcia, że mam taką moc. To był sam duch Ziemi. Ale mamy ochronę - powiedziała zadowolona z siebie Rina.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez
Rybcia469 dnia Wto 12:16, 20 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz