Forum Klub Pisarski Strona Główna
Klub Pisarski
Widzisz te błękitne wrota? Prowadzą do wymiaru wiecznej nocy, gdzie srebrny glob rozświetla mrok. To tu, w jego blasku rodzą się marzenia. Chcesz poczuć jak rodzi się Twoja wena? Tak? To zapraszam do naszego Księżycowego Wymiaru Marzeń!
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Zaloguj

Forum Klub Pisarski Strona Główna
Forum Klub Pisarski Strona Główna ...Rybci Przeznaczenie Sailor Senshi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat     Odpowiedz do tematu
Pią 20:14, 07 Sie 2009
Autor Wiadomość
Rybcia469
Zastępczyni Przewodniczącej Klubu


Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Koszalin

Temat postu: Przeznaczenie Sailor Senshi
15 lat wcześniej.

Podwórko na jednym z osiedlowych przedszkoli.

Grupa rozkrzyczanych dzieci właśnie wyległa na plac zabaw.

- Oddaj moja łopatkę!! Proszę pani on mi zabrał moją zabawkę – krzyczała mała dziewczynka w czarnych długich włosach. Poczym uderzyła kolegę prosto w przyrodzenie.

- Rei !! Co ty wyprawiasz ? Nie wolno tak !! – krzyczały panie przedszkolanki, podbiegając do skulonego na ziemi chłopca.

Wychowawczyni już łykała chyba trzecią tabletkę od bólu głowy bo chyba nie bardzo dawała sobie rady z pracą. Ale takich jak Rei było naszczęście nie wiele. Gdzieś w oddali bawiły się inne dzieci tylko jedna dziewczynka siedziała samotnie w kącie piaskownicy. Układała z piasku babki na trawie. Od zawsze lubiła siedzieć sama bo jak kiedyś powiedziała boi się komuś zrobić krzywdę. Jak na małe dziecko była zdolna zawsze była wszędzie pierwsza. Najszybsza najsilniejsza nawet jak na 6 latke. Wychowuje ją babcia bo z rodzicami nie wiadomo co się stało.

- Mako wszystko w porządku ? Może ci pomóc udekorować twoją budowlę ? – zapytała wychowawczyni by sprawdzić czy nic jej nie potrzeba. Nigdy nie musiała się obawiać odpowiedzi twierdzącej, jej podopieczna była zbyt dumna by prosić kogoś o pomoc.

Krzyki dzieci rozbrzmiewały na całe osiedle, nie ma co się dziwić grupa 20 dzieci robi swoje. Gdzie nie gdzie chłopcy ganiali dziewczęta a to gdzie indziej bawili się grupkami w chowanego. Minako i Usagi dręczyły patykiem pobliskie mrowisko mając przy tym nie złą zabawę a kawałek dalej Ami czytała książki o zwierzakach. Ami jak na swój wiek wykazywała dużo większe zdolności intelektualne niż jej rówieśnicy już nie wspominając o Usagi ta to nie grzeszyła inteligencją.

Gdzieś za wysokim ogrodzeniem stało kilka dziewczyn, niby rozmawiały między sobą, ale tak by nikt nie mógł ich usłyszeć w sumie jak by istniały tylko one.

- Już niedługo nadejdzie czasy by ta piątka stanęła do wyznaczonego im zadania. –odparła pierwsza z lewej.

- Tak ale czy to nie za wcześnie to jeszcze dzieci. Mają nie wiele niż 8 lat. To przecież za szybko nie będą wiedziały co to znaczy, mogą nie dać sobie rady – odparła jej koleżanka w długich brązowych włosach.

- To jest ten moment jak powiedziała władczyni ma to się stać dzisiaj i tyle. – wytłumaczyła niska blondynka w krótkich włosach.

Dziewczyny chwile przyglądały się rozbrykanym dzieciakom poczym skinęły głowami dla potwierdzenia wykonania zadania.

- Od tego zależą losy przyszłej Ziemi i naszego życia. W ich rękach będzie cały świat. – powiedziała najstarsza poczym wysunęła rękę, na niej pojawiła się mała błyszcząca kulka mocy. Reszta dziewczyn patrzyła na nią jak by było to czymś normalnym.

- To dla ciebie Usagi byś poprowadziła innych w przyszłość. Weź moc Księżycowego Królestwa by mogło odrodzić się na nowo. – gdy to mówiła kulka uniosła się w powietrze i leniwie poszybowała w stronę adresatki.

Usagi właśnie tłukła razem z Rei jakiegoś chłopca, minęła chwila i moc wniknęła delikatnie w małe ciało przyszłej właścicielki. Tylko na moment na jej czole pojawił się znak księżyca poczym zniknął by kiedyś znów mógł się pojawić. Kolejna wysoka czarnowłosa powiedziała:

- Zaś ty Ami przyjmij moc Merkurego, będziesz ochraniać swoją mocą przyszłych władców Królestwa. A swoja modrością i taktyka będziesz służyć innym. – poczym również uformowała w dłoniach swą moc i z delikatną niebieska poświatą wysłała ją i tak samo jak uprzednio moc wniknęła w swoją nową włścicielke.

- Natomiast ty Mako będziesz władać burzą i wiatrem które przewodząc planecie Jowisz i z jego mocą otrzymasz jeszcze większą siłę. Dzięki tej niej będziesz kontrolować pogodę by móc walczyć skuteczniej ze złem – wypowiadając te słowa brunetka wysłała zielonawą kulkę w stronę samotnie bawiącej się dziewczynki.

Kulka delikatnie wniknęła przez ubranie a na czole pojawił się znak Jowisza po chwili znikając.

- Teraz przyszła kolej na ciebie Rei. Twój temperament doskonale pasuje do niezniszczalnej planety Mars jej moc pomoże ci okiełznać potęgę ognia. Dzięki niej uratujesz Świat od zagłady. – powiedziała dziewczyna w białych włosach i tak samo jak jej koleżanki wysłała iskrzącą się jak ogień kulkę. Gdy dotarła ona do Rei jej ciało pochłonęło ja z delikatnością. A na jej czole zagościł znak planety wojny,

- No i ostatnia niesforna Minako. Dzięki swojej miłości i wyrozumiałości będziesz w stanie naprawić całe zło z pomocą swoich towarzyszek. Dlatego ofiarowuje ci moc planety Venus byś razem z nią chroniła piękno – i tym razem ostatnia blado żółta moc wyleciała z rąk tajemniczej dziewczyny.

Teraz zostało im tylko czekać czy te 5 młodych dziewcząt podoła zadaniu jakie zostało im przekazane.

Tak samo jak się pojawiły nie wiadomo skąd zaczęły znikać.

- Żegnajcie Sailor senshi, chrońcie Świt. – poczym cała piątka rozpłynęła się w powietrzu....
Ileś tysięcy lat wcześniej przed nowa erą.

Smutny dzień w którym Serenity zakończyła swój żywot. Nikt nie wiedział dlaczego ? Czemu ktoś taki odebrał sobie życie ?

Całe Księżycowe Królestwo pogrążyło się w żałobie. Królowa Selen chodziła po pałacu jak nie przytomna, nic nie mówiła tylko płakała. Nikogo nie dziwiło takie zachowanie, przecież straciła swoje jedyne dziecko....



- Wasza wysokość.. – powiedziała cicho Luna podchodząc do swojej władczyni która stała na zamkowym dziedzińcu. Selen obróciła się w stronę swojej towarzyszki. Ceniła Lunę, była ona jej powierniczką doradczynią a przede wszystkim przyjaciółką.

- Co się dzieje ? – wydukała królowa. Jej oczy były zapuchnięte od płaczu a głos z każdym słowem urywał się na chwilę by przełknąć łzy.

- Senshi z poza systemu donoszą o zbliżającej się od wschodu armii. Podobno nie są nastawieni pokojowo. – wyjaśniła Luna.

Królowa słuchała uważnie, analizując przy tym zdarzenia z ostatnich dni. „ Czy to może ja dopuściłam do tego wszystkiego, przez moje roztargnienie” – myślała Selen a z każdym wspomnieniem co raz mocniej zaciskała ręce w pięści.

- Luno zorganizuj obronę królestwa bo jak widzisz ja nie jestem w stanie - wyszeptała królowa.

- Ale wasza wysokość bez twojej pomocy zginiemy..... ty i srebrny kryształ jesteście nie zbędni – błagała Luna, a w oczach Selen znowu zagościły łzy.

- Proszę cię pozwól mi pozostać samej ze swoimi myślami. – poprosiła władczyni poczym odwróciła się z powrotem w stronę okna.

Luna stał chwilę tak bardzo chciała coś powiedzieć, pocieszyć, ale nie potrafiła jej dziecko nie zginęło. Jest gdzieś na pokojach bawi się z innymi dziećmi, a może biega po ogrodzie najważniejsze to, że była bezpieczne. Luna skłoniła się nisko i odeszła choć serce nakazywało jej co innego. Nie mogła tego zrobić, nie mogła i ona poddać się za dużo miała do stracenia.

Zaś gdzieś na krańcach królestwa, gdzie strażniczki z poza systemu strzegły swej ojczyzny, panowało poruszenie związane z najazdem wrogich armii. Senshi miały za zadanie powstrzymać ich nim przekroczą granice państwa. Nikt nie widziała jak mają trudne zadanie, że ich życie się nie liczyło ważne jednie było to by przetrwało Księżycowe Królestwo. Któremu jest przypisana jest bardzo ważna rola, to tu kumuluje się cała energia wszechświata. Każda Senshi strzegła innego zakątka królestwa, ich imiona też były rożne w zależności od zajmowanego miejsca.

Nawet tu gdzie niebo i kosmos maja swoje granice dotarła tu wieść o tym że zgasła najjaśniejsza gwiazda. Tylko jedna strażniczka z pośród nich wszystkich wiedziała co się tak naprawdę stało. To ona była przy tym, to ona przekazała Serenity nowiny o Gralu i wysłała ją z powrotem w przeszłość. Nie żałuje tego co zrobiła, bo jaki jedyna z niewielu wie czemu to miało służyć. Ona i kilka jej podobnych podlega pod wyższe władze niż Księżycowe.

- Pluto – wysoka ciemno włosa wojowniczka odwróciła się na dźwięk swego imienia.

- Słucham ? - Setsuna, skłoniła się nisko widząc kogo ma przed sobą. Nie wysoka dziewczyna w długich białych włosach uśmiechnęła się do niej.

- Wiesz, że to nie koniec twego zadania i znów musisz ruszyć w przyszłość. – powiedziała tajemnicza dziewczyna..

- Domyślałam się, że to jeszcze nie koniec. Czy tym razem moja misja będzie trudniejsza ? – zapytała Pluto. Jej rozmówczyni pokiwała głową co nie bardzo jej się spodobało.

- To będzie znacznie trudniejsze, gdyż trzeba powstrzymać nadchodzący kataklizm w przyszłości.- wyjaśniła, choć nie całkiem to było zrozumiałe dla Setsuny.

- Czyż nie na mieszaliśmy za dużo. Serenity nie żyje a nie miało być to w ten sposób rozwiązane. Ona miała żyć a teraz to ja się czuje winna jej śmierci – powiedziała Pluto a w jej głosie słychać było żal.

- No i dlatego ruszysz ponownie w przyszłość ... – nie zdążyła dokończyć. Po chwili zatrzęsły się ściany zamku, wszystko zaczęło się rozsypywać. W ostatniej chwili dziewczyny uniknęły spadających odłamków skał.

- Przed zamek szybko. – krzyknęła Setsuna i zaklęciem teleportacji przeniosły się przed budowlę…

- Dostali się aż tutaj. – wyszeptała białogłowa patrząc jak wrogowie wdzierali się na teren ich królestwa.

- Wiesz co masz robić. Tu już w niczym nie pomożesz ja i moje cztery siostry przekazałyśmy piątce dziewcząt nasze moce teraz one będą chroniły świat w przyszłości bo to co stanie się tutaj jest nie uniknione. – wyjaśniła ponownie władczyni.

Kolejne bombardowania, pociski świetlnych energii były skierowane właśnie na nie.

Grupa Senshi zjawiła się w ostatniej chwili by bronić tego co najważniejsze, centrum tego świata – ich jedynej przywódczyni Sailor Cosmo.

Sailorki walczyły zaciekle ze zmutowanymi najeźdźcami. Wojowniczek nie było zbyt wiele bo reszta powstrzymywała kolejne wrogie armie.

- Widzisz co się stało. Przez jeden nasz błąd zginie cały ten piękny świat. Wszystko odrodzi się na nowo a my nie mamy większego na to wpływu możemy jedynie stać z boku i się przyglądać. – wyjaśniła Cosmo poczym sama porwała się w wir walki. Sailor Pluto stała na uboczu chodź jej kodeks wojowniczki nakazał by jej walczyć. Nie mogła coś jej nie dawało spokoju.

- „Co się stanie z Księżycowym królestwem z jej ojczyzną. Dość na rozrabiała.” – pomyślała Setsuna poczym jednym ruchem swojej różdżki przeniosła się na Księżyc. Gdzie tu również rozgrywała się gehena. Martwe ciała jej koleżanek wyściełały właśnie plac przed zamkiem.

Makabryczny to był widok ich krew spływała betonowymi rynnami do pobliskiego strumyka zabarwiając go na kolor karmazynowy. Pluto z wielką ostrożnością przechodziła po między ciałami aż dotarła do głównej bramy tam nadal toczyła się walka. Luna oraz bezpośrednie strażniczki pałacu Mars Merkury Jowisz i Wenus zaciekle broniły jego centrum – Królowej Selen. To właśnie ona była dla nich najcenniejsza nie liczyło się to że gdzieś tam Sailor Cosmo walczyła o życie, że to ona była nad nimi wszystkimi. Liczyło się tu i teraz a szczególnie przyjaźń i oddanie. Sailor Pluto podążyła do środka kręgu dołączając do walki. Przeciwnicy byli silniejsi i przeważali pod względem liczebnym. Sailorki poświęcały się jak najlepiej umiały. Ale nie wystarczyło to wszystko zaczęło się rozsypywać. Wojowniczki zostały pokonane a ich ciała rozszarpane przez monstrualne mutanty. Została tylko Pluto i Selen. Biegły właśnie korytarzem w dół zamku by jak najszybciej dostać się do jego wnętrza gdzie spoczywał srebrny kryształ. Brakowało już nie wiele a wrogowie wciąż podążali ich śladem.

- Szybciej, musimy za wszelka cenę dostać się do środka – krzyczała Selen.

- Wiem, wiem ale.... –dodała Setsuna choć jej głos już został zagłuszony przez ryk najeźdźców.

Jeszcze chwila, już przekroczyły drzwi od komnaty, jeszcze tylko rozbicie szyby za którym się znajdowało ostatnie źródło zbawienia.

Już ręka Selen dotknęła kryształu, chwyciła go w dłonie.

- Potęgo Księżyca Działaj - krzyk królowej a następnie jasne światło zalało komnatę i cały pałac.

Pluton stała zakrywając rękoma twarz by móc osłonić się przed jaskrawością, minęła chwila i wszystko wróciło do normalności.

- Pluto wiem że masz wątpliwości ale to jedyne rozwiązanie – odparła znienacka Selen poczym zaczęła zanikać co było skutkiem użycia kryształu.

- Ale ... – wydukała Pluton.

- Nie ma żadnego ale wykonaj swoje zadanie przywróć porządek na świecie z pomocą mojej córki. – wyjaśniła Selen i znikneła całkowicie.

Natychmiast po tym Setsuna została zahibernowana by móc obudzić się w czasie który będzie odpowiedni do przekazania wszelkich potrzebnych informacji przyszłym Senshi i nowej księżniczce Serenity.


Teraźniejszość. Jakieś 2000 tysięcy lat po upadku Księżycowego Królestwa.

„Wszystko co małe jest piękne”.



W dzień gdy pięć sióstr przekazało swoje moce wybranym następczynią wszystko się zmieniło. Już od tego momentu grupa małych dziewczynek tworzyło nową historię – historię Srebrnego Milenium. Nie świadome tego co ich czeka i co będą musiały dokonać by ten Świat przetrwał.

- Chciała się pani ze mną pilnie widzieć – wpadła jak poparzona jedna z matek.

- Chciałabym oświadczyć, że pani córka dzisiaj zachowywała się nad zwyczaj niegrzecznie. Próbowała podpalić przedszkole. – tłumaczyła wychowawczyni Słucham jakieś bzdury pani opowiada pięciolatka mogła by zrobić coś takiego ? – zdziwiła się matka.

- Ale to prawda proszę za mną . - wyjaśniła opiekunka i podążyła korytarzem do jednej z sal. Obie panie po chwili znalazły się przed jedna ze ścian. Faktycznie nie była ona już śnieżno biała tylko jak by to ująć delikatnie zwęglona. Rodzicielka stała w osłupieniu gdy zobaczyła pod nią śpiąca jak gdyby nigdy nic córkę.

- Śpi odkąd to zrobiła bez niczego od razu zasnęła. – tłumaczyła nauczycielka.

- Ale jak to ..... przecież to nie realne.... znaleźliście jakieś zapałki czy coś takiego.... – dukała mama.

- Niestety nie. Widziałam tylko pani córkę i ogień dokoła. – odparła wychowawczyni.

- Rei obudź się. Córeczko słyszysz mnie – podbiegła do córki pani Hino.

- Mamusia, co ty tu robisz. – wyamarotała zaspana Rei.

Rei otarła rączką oczy poczym wstała by przytulić się do mamy. Po czym spojrzała na czarną ścianę.

- Kto ot zrobił ? – zapytała zdziwiona.

- Podobno ty Rei, możesz mi to jakoś wytłumaczyć ? – zdziwiła się mama.

- Ale ja nie umiem, to nie ja. Ja tylko rysowałam kredką po ścianie dla zabawy bo pani powiedziała, że mogę. – rozpłakała się Rei,.

- Racja pozwoliłam jej coś namalować bo ma zdolności ale nie wiedziałam ze to się tak skończy. – odparła nauczycielka.

- A czemu już się nic nie pali. Nie widziałam żadnych strażaków ani nic. – zdziwiła się Hino.

- No bo jeszcze dziwniejsze było to, że gdy rozpoczęła się ta tragedia nadeszła Ami, wie pani ta córka lekarzy. Tak z nikąd się pojawiła. Tylko stała i się przyglądała a ogień malał coraz bardziej. – wychowawczyni próbowała odtworzyć w myślach obrazy.

- TO jest wszystko jakieś chore! Rei zabieram cię stad przecież to wariatkowo ogień nie wiadomo skąd potem sam gaśnie. – krzyczała matka poczym wzięła zapłakaną córkę i opuściła przedszkole.

Długo jeszcze badano tajemnicze zjawisko aż w końcu się okazało, że rodzice razem z małą Rei wyjechali za granice by naukowcy nie męczyli ich córki.

W miedzy czasie zdążyło się kilka różnych zjawisk z udziałem Mako która nie wiadomo skąd robiła za piorunochron, gdzie o dziwo potem nic jej nie było. A to drzewko przewróciła bo jak twierdzi ona sama chciała się tylko po bujać. Ami mogła kontrolować wodę choć chyba jako jedyna zdawała sobie sprawę z tego. Tylko mała Usagi była zwyczajną dziewczynką nie przejawiała jakiś specjalnych zdolności do czasu.....



Był akurat ciepły dzień więc dzieciaki poszły na spacer do podmiejskiego parku. Miejsce niczego sobie huśtawki koniki drabinki drewniane pojazdy i znowu drabinki gdzieś nie daleko zawieszony nisko nad ziemia był mały domek do zabawy w chowanego. Rozbawione dzieci biegały w tą i z powrotem. Krzyczały, rzucały się czym popadnie <- bez skojarzeń.

Mako, Minako, Ami, Usagi bawiły się w dom. W sumie wszystko było ok. Sielanka trwała z jakieś pół godziny, poczym w głębi parku zmaterializowały się jakieś postacie. Rozejrzały się czy nikt nie widział tego skąd przybyli a tym bardziej jak. Powolnym krokiem zbliżały się do placu zabaw. Jedne z nich nagle przeistoczyło się w monstrum. Wszyscy zaczęli krzyczeć dzieci płakały wychowawczynie próbowały jakoś bronić wychowanków choć było ciężko skoro ledwo ze strachu trzymały się na nogach. Kolejny przybysz zmienił swoją formę. Gdzieś z tyłu wyrastały mu skórzane skrzydła a zamiast rąk miał szpony zakończone ostrymi jak brzytwa pazurami. Chwile potem napastnicy ruszyli w stronę przerażonych dzieci. Wszystkie rozbiegł się po parku. Tylko dziewczynki bawiące się w dom zostały na swoich miejscach.

Stały i patrzyły jak monstra wysysają z ich rówieśników całą energię zostawiając jedynie skorupę.

Dziewczynki zgodnym krokiem podchodziły bliżej stworów próbując nie zwrócić na siebie uwagi. Ich skradanie można by było nazwać trafnym bo jak na dzieci szło im nie źle. Zbliżyły się na tyle by móc jakoś zareagować. Mała Ami widziała od jakiegoś czasu, że mam moc którą może wykorzystać. Chwilę potem zamknęła oczy by skupić się na energii wewnętrznej. Po czym fala z pobliskiej rzeczki i z myła potwora i tym samym zniknął. Drugi nie dał się tak łatwo rozpracował dziewczynkę. Biegł w jej stronę reszta zaczęła płakać. Ami bez silna nie wiedziała co robić poczmy na głowie Mako pojawił się symbol być może przez jej napływ emocji. Poczym spadł na napastnika wielki piorun, choć nie było chmur na niebie. Wszystko wydarzył się tak szybko, ze nikt ni zauważył jednej osoby stojącej na uboczu. Wysoka długowłosa kobieta przyglądała się całemu zajściu. Nie interweniowała choć normalny człowiek ruszył by na pomoc pięciolatką.

Potwór nie dawał za wygraną cały poparzony jeszcze bardziej się wciekł. Ponownie ruszył pędem na bezbronne dzieci. Dziewczynki rozbiegły się na wszystkie strony tylko Usagi została bo ze strachy nie mogła się ruszyć. Usiadła i płakała a potwór zawisł nad nia jak by na coś czekał.

- Usagi rusz się – krzyczały koleżanki. Ona tylko płakała głośniej i jeszcze głośniej. W końcu i na jej czole zagościł symbol. Symbol półksiężyca.

- No w reszcie – syknął potwór poczym zabrał ze sobą Usagi i zniknął .

Minęło kolejne 15 lat od ostatnich wydarzeń. Usagi nie wróciła nikt nie wie gdzie przebywa. Po dwóch latach od feralnego dnia uznano ją za zmarła ku rozpaczy jej najbliższych. Rodzice zaś nie tracą nadziei, aż po dziś dzień....

USA. Gdzieś w okna nie wielkiej sypialni zaglądają promyki Słońca. Dziewczyna o kruczo czarnych włosach przekrywa się kołdrą by móc jeszcze chwile poleniuchować.

- Rei zejdź na dół już śniadanie ! - krzyczała z dołu Pani Hino.

- Dobra już idę – odparła dziewczyna i jeszcze mocniej zaciągnęła kołdrę na głowę.

Chciała jeszcze chwile pogrążyć się w swoich marzeniach sennych, ale tak samo jak ostatnio jak tylko zamknęła oczy usłyszała w swojej głowie głos dziewczyny.

„Pomóż mi ... pomóż mi wrócić” – głosy nasilały się z każda sekundą a potem raptownie cichły.

- Kim jesteś ? – Rei zerwała się z łóżka bo coraz bardziej ją to denerwowało.

Głowa jej pulsowała w okolicy skroni. Znowu głos „ Pomóż..... proszę ...” i cisza. Dziewczyna upadła na kolana. Raptowny ból odebrał jej wszystkie zmysły. Zacisnęła ręce na uszach by nie słyszeć, by móc przestać cierpieć. I tak przez kilka minut wołanie o pomoc i cisza ból głos cisza.

- Nie mogę ci pomóc nie potrafię !!! – wykrzyczała Rei w sufit. W tym momencie do pokoju wpadła jej mama.

- Rei co się dzieje ? – zapytała zrozpaczona widząc córkę skulona na ziemi. Uklękła przy niej mocna ją przytulając. Rei przestała odczuwać ból i głos także odszedł.

- Nie mamo nic po prostu zły sen – skłamała nie chcąc słyszeć znowu o terapii u psychologa z powodu słyszenia głosów.

Hino jeszcze chwile została przy córce i gdy się upewniła, że wszystko w porządku poszła do kuchni wznowić przygotowania do śniadania. Rei wstała z podłogi ledwo unosząc się na nogach podeszła do lustra. Wszystko było ok., ta sama zaspana twarz 21- latki o ciemnych oczach spoglądała na nią jak co dzień. Po czym ubrała się i zeszła na dół. W kuchni roznosił się zapach gorących naleśników z nadzieniem serowym. Rei dosiadła się do brata przy stole, który zbawiał się naleśnikiem wbijając co chwile w niego nóź <- sadysta.

- Mamo mogę wrócić na nasze stare miejsce zamieszkania. Wiesz tam gdzie nasz dziadek miał świątynie - odparła Rei. Matka z przerażenia upuściła talerz z jedzeniem na podłogę zalewając przy tym pół kuchni. Brat zamilknął na chwilę patrząc się na siostrę z większą uwagą niż zwykle.

- Co powiedziałaś ? – wydukała z szokowana Hino.

- Czy mogę wrócić do dziadka? Na razie na jakiś miesiąc może więcej. Będę mogła tam poznać przyczyny tych wszystkich nie wyjaśnionych sytuacji w moim życiu. – powtórzyła Rei.

- Ale... nie nie pozwalam ci.... nie możesz - dalej ciągnęła Pani Hino coraz mniej zrozumiale.

- W sumie i tak już mam zarezerwowany bilet do Tokio więc i tak tam polecę. Myślałam, że mnie poprzesz ale widzę chyba raczej nie. – odparła Rei i wyszła z kuchni zostawiając rodzinę.

Pobiegła z powrotem do pokoju w nerwach pakowała walizkę. Wrzuciła do niej co miała pod ręką : ciuchy i książki <- jej jedyni przyjaciele. Choć do odlotu samolotu zostało jeszcze dwa dni to ona już chciała być na miejscu by wszystko sobie poukładać i dowiedzieć czemu jej życie jest takie dziwne. Jak tylko tu przyjechała do stanów nikt się z nią nie kolegował w nie wyjaśnionych okolicznościach wybuchały nie wielkie pożary. A ona sama z biegiem czasu dopiero zaczęła pojmować to co się z nią działo.

Wzięła walizkę chwyciła jeszcze mały gwizdek którym przywoływała swoje dwa kruki i wybiegła z domu po drodze krzycząc do najbliższych by się o nią nie martwili. Udała się do hotelu gdzie mogła resztę czasu spędzić na szperaniu w Internecie o wszystkim co by dotyczyło jej miasta i wydarzeń w niej zachodzącej.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rybcia469 dnia Pią 21:06, 07 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pią 18:25, 21 Sie 2009
Autor Wiadomość
Rybcia469
Zastępczyni Przewodniczącej Klubu


Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Koszalin

Temat postu:
Dyskoteka. Światła błyskając mieszają się z dźwiękami muzyki. Na parkiecie szaleje mnóstwo młodych ludzi. Szum muzyki przeplata się z głośnymi rozmowami. Przy barze stoją trzy dziewczyny. Każda z nich nie zbyt wyróżnia się z tłumu. Wymalowane i skąpo ubrane przyszły po to by odpocząć w miejskim lokalu po trudach tygodnia.

- W końcu weekend !! - odparła Ami wznosząc toast szklanką coli.

- Jasne. – stuknęła w szklankę koleżanki Minako – Ja też już tylko czekałam na ta imprezę. Cały czas tylko praca i praca. Przecież to zwariować idzie. A jak tam u ciebie Mako ?

- A u mnie spoko. Wiecie jak praca w policji wykańcza. Wszystkie te sprawy, ataki i nie wyjaśnione zaginięcia osób. – zamyśliła się na koniec.

- No ty to masz przechlapane. Ja to w swoim biznesie nie musze się o nic martwic bo martwią się za mnie – zaśmiała się Minako.

- No wiesz jak bym była gwiazdą pop też bym miała tak fajnie –zadrwiła Mako.

- Dobra dziewczyny nie kłóćcie się. Idziemy potańczyć fajna piosenka leci. – zaproponowała Ami stawiając przy tym pusta szklankę.

Po czym zabrała koleżanki na parkiet. Bawił się jak nigdy, leciały cały czas same hity z ostatniego tygodnia. Każda z nich mogła odetchnąć od swoich zajęć nawet Ami się skusiła po ciężkim tygodniu. Praca lekarza bardzo ja zadowalała ale ostatnio co raz więcej zajęć dostaje.

- Hej patrzcie to Minako –chan !! – ktoś krzyknął z rozbawionego tłumu. Minako obejrzała się ujrzała małą grupkę ludzi biegnących w jej kierunku wykrzykując nie zrozumiale cos w stylu „mogę autograf”. Minako odwróciła się na pięcie i pobiegła do łazienki a za nią jej koleżanki.

- Ci fani kiedyś mnie do zawału doprowadzą – westchnęła Minako opierając się o pobliską ścianę.

- No to chyba koniec z naszą imprezą ? – spojrzał pytająco na koleżanki Ami.

Reszta kiwnęła głowami i wyszły tylnym wyjściem z lokalu. Szły tym samym feralnym parkiem co ileś lat temu spotkały je przykre wydarzenia.

Szły szybko by nie na trafić na tak zwany „element społeczeństwa”. Zimno i ciemno dawały jeszcze znać o sobie w ich podświadomościach. Każda gałązka i krzaczek w ciemnościach podwajał ich strach. Nic nie mówiły przez resztę drogi by nikt nie wiedział, że przechodzą tamtędy.

Już miały wychodzić jeszcze tylko parę kroków i były by w domu no może jego bliższej części. Gdy gdzieś w głębi parku ktoś krzyczał. Błaganie o życie roznosiło się echem po całym mrocznym miejscu. Dziewczyny popatrzyły po sobie.

- Chyba nie chcesz tam iść ? – zapytała z przerażeniem Minako patrząc jak Mako nasłuchuje błagalnych odgłosów. Brak odpowiedzi tłumaczył wszystko.

- Musimy mu pomóc – odparła Ami.

- Wy jesteście stworzone do ratowania ludzi a ja nie – powiedziała cicho Minako.

Stały chwile zastanawiając się co robić dalej. Po chwili głosy ucichły, ale rozległ się przerażający ryk, który dudnił po całym parku. Dziewczyny zerwały się do biegu.

- Może jeszcze żyje ? – zapytała sama siebie Mako.

Biegły jeszcze tak przez chwilę, gdy w samym środeczku jakieś ogromne monstrum pożywiało się jakimś światłem pochodzącym z leżącego na ziemi człowieka.

- Co to jest ? – wskazała drżącą ręką Ami, którą też opuścił już duch walki. Stały w osłupieniu nie mogąc wykonać ze strachu żadnego ruchu.

Potwór odwrócił się w ich stronę obnażając swoje zębiska. Jego oczy świeciły się czerwonym blaskiem a zwaliste cielsko było pokryte łuskami.

- O jedzonko - wysyczał potwór. Poczym ruszył z impetentem w kierunku sparaliżowanych dziewczyn.

- Co robimy ? -zapytała Ami patrząc jak potwór zbliża się coraz bardziej i bardziej.

- Nie chce nic mówić ale ruszyć się nie mogę i to nie za strachu tylko w ogóle nie mogę wykonać żadnego ruchu – powiedziała przerażona Mina. Faktycznie ani Mako ani Ami również nie mogły się ruszyć.

- O co tu chodzi ? – główkowała się Mako próbując się uwolnić z tajemnej siły.

Monstrum zatrzymało się zaledwie trzy metry od nich czegoś nasłuchując. Do dziewczyn też zaczęło coś docierać. Muzyka, dźwięki smutnej pieśni. Gdzieś z pobliskiej alei wyłoniły się trzy postacie. Z pewnością były to kobiety na co sugerowały ich kształty. Gdy tylko wyszły z cienia nocy jedna z nich powiedziała.

- Stój. Zaraz zginiesz za to co zrobiłeś ! – powiedziała dziewczyna w krótkiej czarnej spódniczce.

- Ukarzemy cię w imię sprawiedliwości –dodała białowłosa.

- Nie ma na co czekać giń potworze !! – krzyknęła ostatnia czarnowłosa po czym wszystkie razem zaatakowały. – Atak ciemnej strony życia !! - wykrzyczały jednocześnie, poczym park rozświetliła raca tysiąca płomieni. O dziwo nic nie spłonęło prócz wrogiego monstrum. Dziewczyny patrzyły na siebie ze zdziwieniem.

- Nie powinno tu was być – odparła dziewczyna w czarno żółtym stroju podchodząc do Ami.

- Yhy no tak jakoś wyszło - wymamrotała pod nosem.

- Ale nie rozumiem co to było kim wy jesteście ? -zapytała Minako dopiero teraz zauważając, że ów dziewczyny nie mają na sobie zwykłych ciuchów.

- Nie wolno nam mówić. Nawet jest nam to zabronione - oburzyła się jej towarzyszka ubrana cała na czarno.

- Dobra to my zmykamy. Chyba sobie poradzicie ? -zapytała dziewczyna o białych włosach.

- Tak raczej tak dzięki – powiedziała zdziwiona Mako.

Tajemnicze wybawicielki odeszły parę metrów dalej a na konie powiedziały.

- Sailor Live, Sailor Dark Star i Sailor Slytheri jeszcze się z wami spotkają – poczym zniknęły.

- Co to chórek kościelny a może bal przebierańców – zdziwiła się Minako.

- Nie, tu dzieje się coś w czym my teraz będziemy uczestniczyć mam takie przeczucie – dodała Ami.

- Masz racje. Tu na pewno będzie cos się działo – odparła Mako poczym razem posłży do domu.

Samolot z Ameryki do Tokio właśnie podchodził do lądowania. Rei rozsadowiła się wygodnie gdzieś z tyłu w ręku ściskając książkę.

- „Tajemnica starożytnej magii” – przeczytał siedzący obok chłopak. Rei podniosła oczy z nad lektury, dziewczyna była trochę naburmuszona bo przerwano jej codzienny rytuał.

- Zgadza się - przytaknęła. Przez chwile popatrzyła na chłopaka wydawał jej się dziwnie znajomy. Ale tylko przez chwile męczyła ją ta myśl potem wyrzuciła te dziwne myśli z głowy.

- To pewnie cię to interesuje ? – zagadał znowu chłopak. Rei powoli wychodziła z siebie.

- No tak. Może ci w czymś pomóc, bo chyba nie dosiadłeś się po to by porozmawiać o moje książce ? – odparła zamykając lekturę.

- Yyyhhy nie faktycznie jakoś dziwnie się czuję podróżując sam samolotem. Mamoru Chiba jestem a ty – wyciągnął rękę w jej stronę. Rei nie chętnie wyciągnęła swoją dłoń.

- Rei Hino. Siedzieć możesz tylko nie przeszkadzaj – zaśmiała się widząc jego minę.

Do lądowania została jeszcze najwyżej godzina. Rei i Mamoru pogrążeni byli w rozmowie gdy za okienkami ich środka transportu rozbłysł wielki strumień światła. Przeleciał nad lewym skrzydłem zatoczył koło nad prawym i delikatnie osiadł na ogonie samolotu. Wszyscy pasażerowie wyglądali przez okna by móc dostrzec nie codzienne zjawisko.

- Co to może być takiego ? – zapytała Rei patrząc wyczekująco na Mamoru.

On tylko coś odbąknął że nie wie a potem że musi do wc. Po chwili nie mogąc siedzieć dłużej w niewiedzy Rei wstała ze swego miejsca i udała się gdzie można było przemieścić się na ogon samolotu. Po drodze mijając łazienkę zobaczyła dziwną sytuacje. Ów chłopak w jednej chwili zmienił strój. Zamiast zwykłych dżinsów i koszuli w kratę, jego ciało zakrywał czarny smoking i peleryna.

- Co jest do cholery ? – zapytała samą siebie gdy po chwili Mamoru zniknął. Rei powoli wymknęła się na górę. O dziwo światło nie zniknęło, zaś koło niego stał Mamoru w dziwnym stroju. Światło delikatnie migało jak by chciało by je złapano.

- Możesz mi wytłumaczyć..... – powiedziała Rei, ale Mamoru ją uciszył. Poczym wskazał na zjawisko.

- W końcu je znalazłem nie psuje tego. – odparł po cichu chłopak. Światło przestało migotać, ale jego intensywność się wzmogła.

Zerwało się z miejsca i poleciało w przestraszoną Rei. Dziewczyna nie mogła odskoczyć bo maszyna znajdowała się grubo ponad 1000 km nad ziemia. Promień świetlny otoczył ją tworząc barierę.

- Pomóż mi ..... Gdzie ja jestem ..... – Rei ponownie usłyszała głos w swojej głowie. Uklękła choć o dziwo nic jej nie bolało.

- Kim jesteś ? – próbowała nasłuchiwać tajemniczego głosu.

- Tutaj jestem pomóż mi wyciągnij swą dłoń. Pomóż mi..... – głos odbijał się echem w okół promienia świetlnego.

Rei nieśmiało wyprostowała swą dłoń choć nie wiedziała gdzie ją skierować. Po krótkiej chwili gdy na moment otworzyła oczy, poczuła ciepło w swej dłoni. Przed nią stała dziewczyna może w jej wieku może starsza, ale wyglądała na szczęśliwą.

- Dziękuję teraz jestem bezpieczna wszystko znowu się ułoży. – wyszeptała tajemnicza dziewczyna poczym straciła przytomność.

W jednej chwili samolot zaczął spadać. Mamoru doskoczył do dziewczyn bo Rei już nic nie ochraniało i mógł jej pomóc. Spojrzał na śpiącą dziewczynę „ To ona „ – tyle Rei zdołała usłyszeć. Samolot dalej leciał w dół z coraz większą prędkością. Rei mocno ścisnęła dziewczynę, do końca czując się za nią odpowiedzialna. Mamoru z przerażeniem obserwował jak ziemia jest coraz bliżej.

Nagle Stop. Samolot zawisł w powietrzu tak jak by się czas zatrzymał. W powietrzu zaczęły się pojawiać sylwetki postaci. Było ich bardzo dużo w sumie wszystkie wydostały się z delikatnych światełek, które dziewczyna trzymała kurczowo w dłoni. Sylwetki tworzyła się jedna koło drugiej tworząc tym samym w okół samolotu pierścień. W końcu można było dostrzec że są to dziewczyny w dziwnych strojach.

- Kim jesteście co tu się dzieje ? –zapytała przerażona tą cała sytuacją Rei. Jedna z dziewczyn podeszła a raczej podpłynęła bliżej.

- Nie lękaj się czarodziejko z Marsa w końcu nastanie nowa epoka. – powiedziała dziewczyna.

- Kim jesteście ? – zapytała ponownie Rei.

- Jestem Sailor Semlin, nie znasz mnie i w sumie nie powinnaś poznać ale w tych okolicznościach. Jest to nawet wskazane. – odparła dziewczyna w szarych włosach.

- No ale to ... ona kim ona jest.... – wydukała Rei bo ta cała sytuacja zaczęła ją przerastać.

- Ona jest tą która nie powinna być. Ona jest nową nadzieją i nowym cierpieniem. Ona jest wszystkim co wspaniałe i tym co może to zakończyć. To jest Neo Queen Serenity. – powiedziała Semlin patrząc z czułością na śpiącą dziewczynę w ramionach Rei.

- Nic z tego nie rozumiem ? A kim wy jesteście w takim razie ? – dodała Rei zanim ta skończyła.

- Jesteśmy tak samo jak ty jej strażniczkami a także obrończyniami tego świata. Każda z nas jest wojownikiem z przeszłości bardzo odległej przeszłości.

To ona – tu wskazała na Serenity – nas powołała do życia a teraz odrodzimy się na nowo. Jeszcze o nas usłyszysz Sailor Mars . – powiedziała tak szybko, że Rei nie zdążyła zareagować. Jedyne co się potem stało to że samolot wylądował na pasie bezpiecznie. A Rei i Mamoru ze śpiącą a najlepsze Serenity znaleźli się w luku bagażowym. ...

- Gdzie ja jestem ? – wyszeptałam podnosząc się na łokciach.

- Leż. Dużo przeszłaś ostatnio – usłyszałam męski głos. A następnie silne ręce przywróciły mnie do wcześniejszej pozycji.

- Ale chyba możesz mi odpowiedzieć ? –zapytałam. W tej chwili do pokoju weszła Rei z tacą w ręku.

- Jesteś w moim domu. W sumie nawet nie wiem czemu – zaśmiała się dziewczyna.

Patrzyłam na nich jak na wariatów, dwoje obcych mi ludzi przypatrywało mi się z baczną uwagą. W sumie to coś mi tam świtało w głowie tylko nie bardzo wiedziałam co i gdzie.

- Jak już odpoczniesz to porozmawiamy. – odparł mężczyzna i razem wyszli z pokoju.

Moje oczy robiły się na powrót ciężkie i nie mogłam tego powstrzymać, tak bardzo chciało mi się spać....



Dzwonek do drzwi jednej z rezydencji.

- Już idę - dało się słyszeć za nimi kobiecy głos. Chwile potem w drzwiach stanęła nie wysoka dziewczyna w blond włosach.

- O cześć dziewczyny fajnie ze jesteście wchodźcie – odparła Minako wpuszczając do środka Ami i Mako. Poczym rozsiadły się w wielkim salonie. Mako włączyła TV bo akurat był skrót wydarzeń z całego tygodnia.

- O jest. Posłuchajcie - wykrzyknęła gdy usłyszała to jak spikerka mówi o awarii samolotu.

- „ Z nie wyjaśnionych przyczyn wielki odrzutowiec z USA do Japonii nie spodziewanie zaczął tracić wysokość. Nie wiadomo jaka była tego przyczyna. Ale z relacji światków naocznych odtworzyliśmy historie zdarzeń. Podobno jakiś meteoryt uderzył w skrzydło samolotu a następnie razem z nim zaczął spadać. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Tajemnicze zjawisko badają nadal służby specjalne” - streściła prezenterka.

- No ale po co nam to ? – zdziwiła się Minako.

- Nie wiesz ? A co się stało w parku nie pamiętasz ? – odparła Mako.

- Nie wspominaj mi już byłam u psychologa starczy mi. – zaśmiała się blondynka.

- Mako ma racje to wszystko jest jakoś dziwnie powiązane. Nawet jak na nasz kraj. – dodała Ami.

Ponowny dzwonek do drzwi. Minako zerwała się z kanapy i pobiegła otworzyć. Nie zdążyła złapać za klamkę i niespodziewany wybuch rozsadził drzwi odrzucając w powietrze bezbronną dziewczynę.

- Minako !!! – krzyknęły jednocześnie i podbiegły do koleżanki. Gdy tylko kłęby dymu opadły w drzwiach stała grupka ludzi. Trzech mężczyzn i dwie kobiety.

- No to super - zaśmiał się pierwszy z brzegu widząc leżącą Minako.

- Tak w końcu się kilku pozbędziemy – dodała kobieta w czerni.

- Kim wy jesteście ? – odparła zdenerwowana Mako próbując podnieść koleżankę.

Gdy to w końcu się jej udało. Poczym podeszła bliżej tajemniczych przybyszów. Przeraziła się gdy spojrzała w ich oczy i były one całe czarne. Żadnej źrenicy nie można było dostrzec.

Wysoka kobieta o białych włosach patrzyła na Mako z takim gniewem, że mało nie wyszła z siebie. Podeszła do niej bliżej. Mako nie mogła wykonać żadnego ruchu, była sparaliżowana, jej ciało odmówiło całkowitego posłuszeństwa.

- No teraz zobaczymy co potraficie ? -zadrwiła białowłosa. Poczym złapała swoją przeciwniczkę za gardło unosząc ją kilka centymetrów nad ziemie. Ami próbowała pomóc przyjaciółce, niestety z marnym skutkiem.

- A ty gdzie się wybierasz – odparł mężczyzna w czarnym długim płaszczu. I następnie uniósł Ami zaklęciem nad ziemie a następnie rzucił zaklęcie. Spowodowało ono okropny ból w ciele dziewczyny, było on taki przeszywający. Ami krzyczała w niebogłosy na przemian błagając by przestał . Mężczyźnie to się na tyle podobało, że wzmożył siłę zaklęcia.

Minako odzyskała przytomność minęła chwila zanim doszła o co chodzi.

- Zostawcie je - prosiła. Jej oczy zaszły łzami a na twarzach oprawców pojawiły się szydercze uśmiechy.

- Nie przerywamy tak szybko zabawy słoneczko. – odparł jeden z nich poczym zbliżył się do Minako. Ona szybkim skokiem oddaliła się pod ścianę choć był to chyba zły ruch. Była osaczona.

- Nie bój się nie zrobię ci nic złego jeżeli odpowiesz mi na kilka pytań – wyjaśnił brunet tworząc na ręku małą kulkę energii. Dziewczyna patrzyła na nią z przerażeniem, poczym znów było słychać przeraźliwy krzyk Ami i słabnące oddechy Mako.

- Co chcesz wiedzieć ? - wydukała przerażona.

- No więc. Od czego by tu zacząć? -zastanawiał się mężczyzna.- A już wiem. Gdzie ona jest ! – krzyknął.

- Słucham ? – zdziwiła się – O kim mówisz ? – zapytała bo faktycznie to ją poruszyło.

- Nie udawaj głupiej – warknął – Twoja władczyni. – mam ci odświeżyć pamięć. Poczym wysłał w jej stronę kulkę którą miał na dłoni. Gdy tylko dotarła Minako ogarnął ból. Był tak ogromny że upadła na kolana.

- Nie wiem o kim mówisz – ledwo wydyszała. – Jaka władczyni ? – wydukała ponownie.

- Nie ściemniaj. Doskonale wiesz o co mi chodzi – odparł zdenerwowany.

- Może ona faktycznie nie wie. – zawołał chłopak który do tej pory się tylko przyglądał.

- Co to przecież nie możliwe ? Przecież wiesz kim one są. – odparł w stronę kolegi.

- Wiem ale może jeszcze one o tym nie wiedzą.... –przerwał na moment odwracając się w stronę dobiegającego odgłosu. To Mako i Ami opadły na ziemię ledwo żywe.

- No on może mieć racje, myślisz że stały by sobie od tak. Gdy jej grozi niebezpieczeństwo. – wyjaśniła kobieta w długich włosach.

Mako leżała bezwładnie zaczerpując co chwilę powietrza co było bardzo trudne. Widziała kontem oka nieprzytomną Ami. „ Żeby tylko żyła” – pomyślała. Nie dane jej było się nad tym długo zastawiać. Jej oprawczyni ponownie rozpoczęła atak. Tym razem przyłożyła rękę do czoła Mako, i wtedy dopiero poczuła okropne kłucie w mózgu. Kobieta zamknęła oczy, i czekała na coś.

- Masz coś Alexo ? – zapytał jeden z nich. Kobieta oderwała rękę i tym samym pozbawiła Mako jej ostatniego tchnienia.

- Nie za dużo ale jednej mniej, moje zaklęcia są za silne. Wiem tylko tyle, że moc mają nie z planet tylko od samych władczyń kosmosu. – wyjaśniła Alexa. Poczym podeszła do Ami i zrobiła to samo. Niestety dziewczyna już była martwa więc nic się od niej nie dowiedziała.

- Została jeszcze jedna może tu coś znajdziesz. – odparł kolejny łapiąc Mianko w pasie skierowując ją dla Alexi. Dziewczyna była z szokowana cała sytuacją nie miała już siły krzyczeć chciała tylko by ten koszmar się skończył.

- Trzymaj ją mocno Kseonie- wysyczała – Zaraz się tobą zajmę – poczym przyłożyła dłoń do czoła Minako.

Nie zdążyła zamknąć oczu, gdy drugi potężny wybuch rozwalił jedną ze ścian domu. W kłębach dymu stały trzy postacie. Minako wytężyła wzrok i była prawie pewna że to te same dziewczyny co pomogły im ostatnio. Ale nie te był jakieś inne.

- Zostaw ją ! –krzyknęła dziewczyna w stroju koloru tęczy.

- BO co ? - warknął Kseon patrząc z niedowierzaniem na przybyszki. Dziewczyny doskoczyły do napastników próbując ich obezwładnić. Minako został uwolniona w parę chwil. Z reszta jej wybawicielki poradziły sobie raz dwa. Niestety tylko przeganiając oprawców.

- Znowu macie kłopoty – zaśmiała się dziewczyna w czarnych długich włosach.

Mianko patrzyła na nie przez chwilę potem sobie uświadomiła co się działo.

- Mako, Ami ! – krzyknęła i podbiegła do leżących koleżanek. Ich ciała po woli stawały się zimne, choć było to dziwne.

- Poczekaj pomożemy im prawda ? - skinęła tęczowa dziewczyna do koleżanki. Minako teraz dostrzegła że jedna z nich była jakaś ponura jakby nie obecna. W ręku dzierżyła nie wielki amulet w kształcie krzyżyka z trumną. Na sam jego widok Minko przeszły ciarki po plecach.

Dziewczyna klękła obok, wyciągnęła amulet przed siebie i szeptała coś w nieznanym języku. Coś zaświeciło delikatnie i pojawiły się malutkie kuleczki światła które wniknęły w ciała dziewczyn. W jednej chwili obie gwałtownie się podniosły.

- żyjecie !! – rzuciła się im Minako na szyje.

- No jak nas nie puścisz to zaraz znowu nas nie będzie. – odparł Mako ściągając z siebie koleżankę.

- Dziękujemy – wyszeptała Ami, patrząc na stojące nad nimi dziewczyny w dziwnych strojach.

- No nie ma za co. Musimy sobie pomagać jesteśmy przecież po jednym fachu. – odparła czarnowłosa.

- Black Moon nie przesadzaj – odparła jedna z nich.

- Co tu się dzieje ? – zapytała zirytowana Mako.

- To nie wasz interes – przemówiła ich uzdrowicielka

- Ale Death one powinny wiedzieć. Przecież to ich dotyczy – dodała Black Moon.

- Jak nie nasz, Przecież chcieli nas zabić. Należy nam się wyjaśnienie – mówiła podniesionym głosem Minako. Reszta patrzyła na nią ze zdziwieniem.

- No ok. tylko nie przeszkadzajcie. Zabierzemy was gdzieś gdzie być nie powinnyście no przynajmniej na razie. – wyjaśniła ta w kolorowym stroju.

Poczym wyciągnęła przed siebie mały medalik w kształcie serca, delikatnie go otworzyła i wyleciała z niego malutka tęcza. Po chwili rozpostarła się do większych rozmiarów.

- No to idziemy, - wskazała Black Moon reszcie miejsce na tęczy.

- Czy to bezpieczne ? Czy możemy wam ufać ? – zapytała Ami.

- Nam tak nikomu innemu nie. A raczej nam Sailorkom i naszej władczyni. – poczym sailor Rainbow weszła na tęczę i wyciągnęła rękę w stronę Ami pomagając jej wejść. Chwile potem wszystkie zniknłęy.





Gdzieś pod chmurami w ukrytym statku. Jedne z władców dawał reprymendę swoim poddanym.

- Jak mogliście tak spartolić tą sprawę. Nie wiem. Trzy bezbronne dziewuchy dały wam radę – krzyczał.

- Ale wasza wysokość ich było więcej. To te sailorki pokrzyżowały nam plany . –broniła się jedna z kobiet.

- Co mnie to obchodzi mieliście ją przyprowadzić a nie uciekać z podkulonym ogonem. Ta nie subordynacja będzie karana w sumie nawet z miejsca ty będziesz pierwsza. – poczym wysłał w jej stronę zaklęcie dzięki któremu zmienił ją w kota. Reszta jego ludzi stała na baczność.

- Zaraz naprawimy błąd. – odparła Alexa.

- Wiem, wiem – zaśmiał się szyderczo i wyszedł z sali..

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pią 18:28, 21 Sie 2009
Autor Wiadomość
Rybcia469
Zastępczyni Przewodniczącej Klubu


Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Koszalin

Temat postu:
- Gdzie się znajdujemy ? –zapytała jako pierwsza Ami nie mogąc wyjść z podziwu gdy tylko znalazły się na miejscu. Faktycznie pomieszczenie było dość niezwykłe. Ściany lśniły różnymi kamieniami, które odbijały promienie od kryształowych kinkietów. Miejsce nie było zbyt rozległe , wystarczyło na pomieszczenie kilkudziesięciu osób i małego jeziora na środku.

- Ciiii – przyłożyła palec do ust Rainbow. Poczym wskazała ręką na jezioro. W tej chwili Death stała nad nim i tak jak ostatnio szeptała coś w nieznanym języku. Woda zaczęła się kłębić i z jej środka powoli zaczęła się wynurzać kryształowa kopuła. Wszyscy stali w kompletnej ciszy. A ich oczom ukazała się w całej okazałości szklana trumna. Trzy dziewczyny uklękły a Mako i reszta stała w osłupieniu. Po chwili Sailor Death podeszła do towarzyszek.

- To jest odpowiedz na wszystkie wasze pytania – dodała patrząc na trumnę.

- Ale przecież tam nic nie ma – odparła Minako wytężając wzrok.

- Czy aby jesteś tego pewna? - zapytała Black Moon, zapraszając je bliżej by podeszły na skraj jeziora. Gdy tylko znalazły się na tyle bliżej by móc dostrzec zarysy postaci kopuła rozbłysła delikatnym blaskiem.

- Tak teraz widzę. Kto to jest ? – Ami zwróciła się do Rainbow.

- Neo Queen Serenity. – odpowiedziała jednym tchem Sailor Death.

- Czy ona .... – Minako nie dokończyła bo było jej głupio.

- Tak nie żyje od jakiś 20000 lat. – wyjaśniła Rainbow patrząc smutnie w stronę władczyni.

- W takim razie skoro ona tu tyle leży to w z pewnością nie macie po 20 lat. – spytała prawie pół szeptem Mako. Dziewczyny spojrzały na nią wyniośle, poczym Black Moon zasłoniła ręka usta by nie było słychać jej śmiechu.

- Nie no co wy. Jesteśmy w waszym wieku mniej więcej. A ta cała sytuacja wymaga większej liczby osób by to wyjaśnić. – dodała Rainbow. Gdzieś w głębi słychać było czyjeś kroki, szelest rozmowy. Wszystko to potęgowały ściany które odbijały dźwięk jak echo.

- Pewnie pytacie co to ? To jest ona. Dopóki nie wróci do nowego ciała jej dusza a raczej ciało astralne jest obecne tu z nami. – wyjaśniła Death poczym znów wyciągnęła przed siebie medalik i szepnęła coś i hałas ucichł. Chwile po tym dziewczyny zbierały się ponownie do wyjścia.

- A w takim razie skąd wy tutaj i w ogóle te całe moce i te inne -wydukała Minako na odchodnym.

- Dowiecie się wszystkiego w swoim czasie a teraz musimy się udać w jeszcze jedno miejsce. Lecimy, że tak powiem – uśmiechnęła się Black Moon i razem z reszta udała się na tęcze.



Gdzieś tam po drugiej stronie Tokio.

- Mamy teraz dużo roboty przez te demony nic tylko bieganie po mieście. - odparła dziewczyna w białych włosach wyciągając się na kanapie.

- Racja Mitsu , no ale taką mamy misje bynajmniej dopóki nie wrócą „one” – dodała jej koleżanka.

- Aryami, Mitsu teraz musimy zlokalizować jeszcze kogoś. Wiecie pozbędziemy się jego to reszta tez zniknie - wyjaśniła Kayoko szperając cos w swoim komputerze.

- Tak to jasne ale czy zdążymy zanim nastąpi to co nie uniknione. – dodała Mitsu.

- Musimy Mitsu Musimy. – odparła Kayoko ostatecznie nie odrywając się od monitora.

Dziewczyny siedziały jeszcze w swoim mieszkaniu jeszcze jakiś czas, gdy w wiadomościach znów zostały powtórzone zdarzenia z ostatnich dni. Wszystkie słuchały w skupieniu do końca relacji.

- To nie możliwe ? Już tak szybko przecież nic nie jest gotowe ! – krzyknęła Aryami zrywając się z fotela.

- No cóż w końcu tyle na to czekałyśmy nie jest źle tylko teraz zostało nam ją odszukać. – westchnęła Mitsu idąc do kuchni po kanapki.

- No to ruszamy ? Co wy na to na poszukiwania na jakiś ślad ? - zapytała Aryami patrząc błagalnie na towarzyszki.

- Ja na razie nie mogę mam robotę weź Mitsu. – wyjaśniła Kayoko odrywając się na moment od swojego zadania. Dziewczyny popatrzyły na koleżankę.

- Czy ty aby nie przesadzasz, przecież tam nic nie znajdziesz takiego ciekawego? – zapytała Mitsu i razem z Aryami wyszył na miasto zostawiając Kayoko sam na sam.

Szły przez zatłoczone chodniki aż doszły do feralnego lotniska. Przeszły go wzdłuż i wszerz. W sumie już miały odchodzić z kwitkiem gdy Aryami coś wypatrzyła.

- Spójrz – zawołała do Mitsu i pociągnęła ją za rękaw mało go nie urywając. – Tam widzisz ?

- Nie nic a nic – zawołała Mitsu wyrywając się z uścisku. Ale jednak coś tam było a raczej ktoś od kogo promieniowała delikatna energia. Dziewczyny podbiegły bliżej tajemniczej osoby.

- Witaj kim jesteś ? Może to ciebie oczekujemy ? –zapytała Aryami podchodząc bliżej.

- Chyba jednak nie – wyszeptała Mitsu gdy kobieta odwróciła się w ich stronę ukazując swoje oblicze. Jej źrenice były czarne a reszta ciała zaczęła dziwnie świecić na czerwono. Aryami skinęła do Mitsu poczym jednocześnie krzyknęły

- Power Live Make Up ! – krzyknęła Mitsu wznosząc nad głowę swoje magiczne pióro.

- Power Dark Star Make Up ! – zawołała po niej Aryami.

Przemiana. Dziewczyny zostały poddane transformacji. Aryami przybrała strój legendarnej wojowniczki z poza systemu Dark Star a Mitsu w jedną z odnowicielek życia Sailor Live.

- Kim jesteś ? - rzuciła wojowniczo w stronę kobiety Dark.

- Nie... powwwiiinno cię to interesować... – zasyczała kobieta poczym wyciągnęła rękę przed siebie i nie widzialną energią odrzuciła Aryami na pobliską ścianę garażu.

- Dark !!! – krzyknęła Mitsu widząc że koleżanka nie daje znaku życia. – Nie daruje ci tego – szepnęła. – Promień życia – krzyknęła Sailor Live wysyłając w stronę przeciwnika potężny strumień energii. Kobieta odskoczyła z gracją na bok, śmiejąc się przy tym w niebogłosy. Mitsu stała zdezorientowana.

- Uważaj ! – krzyknęła odzyskawszy przytomność Dark Star. – Gwiazda ciemności !– poczym uderzyła swoim zaklęciem neutralizując atak wroga. Kobietę odrzuciło parę metrów, ale chyba była jakaś niezniszczalna. Live i Dark star czekały na dalszy rozwój wypadków. Kobieta podniosła się z ziemi tak szybko, że dziewczyny nie zdążyły zareagować gdy natarła na nie. Mitsu otrzymała dwa ciosy w brzuch upadając przy tym na ziemie, Aryami broniła się chwile ale po ciosie w plecy również miała spotkanie z podłożem.

- Głupie dziewuchy – warknęła kobieta. – Nie przeszkadzajcie mi - poczym unieruchomił je zaklęciem. Ani Mitsu ani Aryami nie mogły się ruszyć obserwowały poczynania wroga z ziemi. Kobieta chodziła prawie w kółko szukając czegoś non stop mrucząc coś pod nosem. Po chwili chyba coś dojrzała bo nie całe parę metrów od niej coś się świeciło. Kobieta podbiegła do owego znaleziska, wzięła to ostrożne w ręce jak by był to jakiś skarb. Chciała już zniknąć i wrócić triumfalnie do swej kwatery gdy...

- Gdzie cię niesie ? - dało się słyszeć głos z pobliskiego drzewa.

- Sailor Slytherin Make Up ! – potem krzyk Kayoko rozdarł głuchą cisze. Chwile potem dziewczyna wyskoczyła ze swej kryjówki. Szybko oceniła sytuacje która nie była najlepsza. Z jednej kobieta wróg z drugiej uwięzione przyjaciółki.

- Damy sobie radę – usłyszała w swojej głowie Slytherin. To Mitsu użyła swojej mocy.

Kayoko skinęła głową poczym ruszyła z natarciem na kobietę.

- Myślisz, że dasz mi rade mi wielkiej Aluminie z bractwa Czarnego Demona ha. To jesteś w błędzie – odrapała kobieta i chowając ów tajemniczy przedmiot zmierzyła się z Kayoko. Starcie dwóch dużych energii spowodowało mała eksplozję odrzucając obie przeciwniczki. Nacierały na siebie coraz potężniejszymi zaklęciami ale chyba Aluminie się znudziła walka ze słabszym przeciwnikiem i zniknłęy w kłębach dymu. Tym samym przestały działać jej zaklęcia Aryami i Mitsu były wolne.

- Nic wam nie jest ? -podbiegła do nich Slytherin pomagając się podnieść z ziemi Aryami.

- Nie dzięki. Czy to to o czym myśle ? – zapytała Mitsu.

- No niestety tak. Teraz to mamy pozamiatane. Tyle szukania na marne - dodała Aryami poczym zmieniła się z powrotem w człowieka (strój) . Dziewczyny patrzyły jeszcze przez chwilę w stronę zachodzącego Słońca wiedząc, że może być to ich ostatni taki obraz spokoju.



~~ W pokoju Rei. ~~



- No już nie śpisz to fajnie to może nam opowiesz teraz wszystko od początku – powiedziała Rei gdy tylko otworzyłam oczy. Patrzyłam na nią z nie dowierzaniem większym niż było by to możliwe.

- Tylko jest jeden problem. Ja nic nie pamiętam – odparłam wzruszając ramionami. Rei otworzyła usta ze zdziwienia a chłopak siedzący obok niej odwrócił wzrok w stronę okna.

- No jak to ? -zapytała Rei siadając koło mnie na łóżku.

- Po prostu mam wielką czarną plamę jak chce sobie coś przypomnieć. – wyjaśniłam – Myślałam, że to wy mnie znacie skoro tu jestem.

- Yyyy chyba raczej cię nie znamy przynajmniej ja - powiedziała Rei.

- Ja cię znam - Mamoru w końcu raczył cos powiedzieć. Razem z Rei patrzyłyśmy na niego w milczeniu może jeszcze coś powie.

- Możesz jaśniej – rzuciłam w jego stronę. Spojrzał na mnie choć jakoś nie chętnie jak by się czegoś bał.

- Nie wiem od czego zacząć.?

- To może tak od początku ? – popatrzyłam na niego błagalnie bo chciałam się dowiedzieć wszystkiego.

- Ok. Zaczynam – popatrzył znów w okno i zamyślił się przez chwile. – Gdy byłem młodszy nękały mnie okropne bóle głowy, były naprawdę nie do wytrzymania. Na dodatek, tylko nie uznajcie mnie za wariata miałem zdolności regeneracyjne. To inaczej tylko po skaleczeniu jakimkolwiek moje ciało od razu zasklepiało rany. – odetchnął jak by mu to wszystko sprawiało ból na samą myśl – Mama woziła mnie po lekarzach nawet mówiąc po psychologach łagodnie. By mnie wyleczyli z moich urojeń. Ale to działo się wszystko naprawdę – ciągnął dalej.

- Skąd ja to znam – zaśmiała się Rei. – Ja przechodziłam przez podobne rzeczy.

Patrzyliśmy na nią z uwaga, jej oczy zaszkliły się od łez. Poklepałam ją po ramieniu. W tym momencie ukazały mi się w głowie jakiś obraz.- Czterech roześmianych dziewczyn a za nimi cały tabun innych osób zebranych w jednym miejscu. - Oderwałam rękę od niej i obrazy znikęły.

- Coś nie tak ? -zapytała Rei widząc moją wystraszona minę.

- Ja cię skądś znam i jego też widziałam was teraz jak w jakimś filmie – wyjaśniłam.

- No i do tego właśnie dążę. – powiedział z niecierpliwiony Mamoru. – Potem zacząłem słyszeć głosy i myślałem ze mi kompletnie odbiło. Ale potem jednak nie. Gdy miałem około 12 lat mieliśmy wypadek. Nasz samochód runął w przepaść. W ułamku sekundy życie przeleciało mi przed oczami ale nie tylko moje i tu problem na chwile świat stanął w miejscu .Stałem w zawieszonej przestrzeni tak to można nazwać. Myślałem, że umarłem czy coś takiego. Ale okazało się, że nie. Zjawił się nie wiadomo skąd młody mężczyzna bardzo mi kogoś przypominał. – kontynuował Mamoru.

Na chwile zamknął oczy by móc przypomnieć sobie dokładniej co się wtedy działo.

– Ów chłopak powiedział mi żebym się nie bał bo od teraz nie będę sam. Ja jak na 12 latka wiedziałem już to dziwnie wcześniej. Zawsze ktoś koło mnie był, ktoś nie widoczny. Ale on na to że nie o takie coś chodzi. Od tej pory będę miał misję na może jak podrosnę bo dużo teraz bym nie zrobił. Pytam się go o co chodzi a on się tylko uśmiechnął i wskazał mi ręką w dół. Powędrowałem wzrokiem i ujrzałem rozbity samochód na dnie przepaści. Ten obraz mnie przeraził zacząłem płakać bo nie ma co się dziwić moi rodzice zginęli. A on mi mówi, że nie będę już sam. Byłem wściekły a łzy mieszały się z gniewem. Chłopak tylko patrzył na mnie i dziwnie się uśmiechał ale był smutny to wyrażały jego oczy. – Mamoru wziął oddech by na chwile oderwać się od przykrych wspomnień. – Od tego momentu nie miałem szansy powrotu na Ziemię zostałem tutaj razem z „moim” przewodnikiem. Uczył mnie różnych rzeczy : sztuk walki, wykorzystania swoich mocy, a przede wszystkim wiary w siebie i swoją odwagę. Cały czas powtarzał, że muszę być gotowy do swojej misji bym nie zawiódł. Dziwnie to wtedy brzmiało ale powoli zacząłem mu wierzyć, że musze coś zrobić tylko nie wiedziałem co i to było dziwne. Gdy skończyłem około 21 lat chłopka powiedział mi że mogę wrócić do domu. Jakoś w duszy wiedziałem, ze tam wrócę ale nie wiedziałem że tak szybko. Gdy już miałem odchodzić mój mistrz wyjaśnił mi moją misję. Miałem znaleźć dziewczynę o złotych włosach i oczach niebieskich jak woda. Trochę mało mi powiedział, ale zdradził dodatkowo czas i miejsce pojawienia się jej. Akurat była to data wczorajszego dnia. Dlatego leciałem tym akurat samolotem do Tokio sądząc że po drodze ją znajdę. –

Mamoru rozpromienił się patrząc na mnie, tylko ja nic dalej nie rozumiałam.

– No dobra znalazłeś mnie i co dalej ? To przecież nic nie wyjaśnia. – zapytałam bo sytuacja była coraz bardziej skomplikowana.

– Ojoj tu już prościej się nie da - westchnęła Rei.

– Jesteś moją misją, miałem cię odnaleźć. Tylko jest pewien problem. – odparł Mamoru spokojnie.

– Jaki ? To wszystko i tak jest już problemem. – zaśmiała się Rei.

– Nie wiem po co miałem cię znaleźć - wzruszył ramionami chłopak.

Szok. Ze zdziwienia mało zawału nie dostałam. To przecież chore.

- Jak to nie wiesz ? No to on ci nie wyjaśnił. – zadrwiłam, choć pewnie jemu było jeszcze głupiej.

- Nic mi więcej nie powiedział ale dodał, że się dowiem w swoim czasie. – odparł.

- No a ty masz coś do dodania ? – zapytałam choć trochę niegrzecznie to zabrzmiało.

- Ja miałam podobne życie ale nikt mnie nie „porwał” że tak powiem. Cały czas mnie wołałaś by mci pomogła ale w czym to nie wiem. Aż do tej sytuacji w samolocie. Wiec myśleliśmy, że tym nam wyjaśnisz a ty nic nie wiesz. I to jest dopiero dziwne. – westchnęła Rei poczym chciała wyjść z pokoju.

- Poczekaj. – poprosiłam. – nie mam nikogo możesz mi pomóc -dokończyłam. Rei patrzyła na mnie, a to potem na Mamoru.

- Jasne, że tak – uśmiechnęła się w końcu dzięki tobie się spotkaliśmy tu wszyscy i musimy dużo rzeczy wyjaśnić ze swojego życia.

Mamoru przytaknął i wskazał mi ubrania na krześle, poczym wyszedł. Zostawiona sam na sam ze swoimi myślami dziurą w wspomnieniach i dziwnymi ludźmi, którzy wydawali się bardzo bliscy. Zeskoczyłam z łóżka, dopiero zauważając, że mam na sobie sukienkę nawet ładną. Ściągnęłam ją raz dwa i rzuciłam na łóżko, założyłam spodnie i koszulkę. Jak chciałam zanieść mój strój do szafy to się okazało, że zniknęła.

- Tyle tu dziwnych rzeczy, że nawet mnie to nie dziwi. –powiedziałam sama do siebie i poszłam do moich znajomych.......



W fortecy pod chmurami....

W jednym z pokoi siedział dziewczyna, bawiła się czymś co trzymała w ręku. Uśmiechnęła się sama do siebie na myśl, że pokonała bez problemów swoje przeciwniczki na lotnisku. Nie były może na tyle uważne by dostrzec na czym jej tak bardzo zależało.

- A może by tak go sobie zatrzymać ? -zapytała samą siebie przyglądając się nie wielkich rozmiarów kamykowi o przezroczystych ściankach.

- Tak łatwo go zdobyłam, że może poczekam z oddaniem go mojemu mistrzowi. Może później się bardziej przyda. – uśmiechnęła się poczym schowała mały srebrny kryształ o potężnej mocy do szkatułki na biżuterię. Wiedziała, że to jest jej przepustka do lepszego życia z Torjanem u boku. ....



- Znaleźliście to co chciałem ! – krzyczał władca, bo udolność jego ludzi coraz bardziej go denerwowała. Milczeli wszyscy. Bali się go tak bardzo, i tego co może zrobić.

- Już nie długo Torjanie, będziesz miał czego potrzebujesz – odparła zakapturzona postać tuż za tronem.

- Wiem mój przyjacielu ja też to czuje, w końcu nasz klan będzie mógł się osiąść na stałe na tej planecie. – zamyślił się król. Jego poddani patrzyli na niego z wielkim podziwem, bo w końcu on dokonał tego co nie możliwe, wyprowadził ich z piekła jaki stworzyli im ludzi z białego Ksieżyca.

„Gdy Wszechświat był pogrążony w chaosie a rasy ludzkie nie wiedziały co to miłość i pokój, wśród walczących między sobą Ziemian powstały inne rasy. Pół demony i inne maszkary zrodzone z ludzkiej nienawiści. Gdy ich liczba urosła do takich rozmiarów, że już nikt nie mógł tego powstrzymać. Wtedy z pomocą przyszli mieszkańcy Białego Księżyca. Na początku nikt nie wierzył w istnienie księżycowej ludności. Ale wkrótce to się zmieniło. Najwyższa w hierarchii księżycowego królestwa jej wysokość Królowa Selen z wielkim oddaniem ruszyła na pomoc przerażonym Ziemianom, gdy w końcu zrozumieli co jest przyczyna powstania tych wszystkich okropieństw. Niestety nie wielka ilość ludności wtedy przetrwała. Armia Księżyca złożona z tysięcy wojowników, pokonała zło cena zniszczenia częściowego planety, co było nie uniknione. Wraz z tymi zdarzeniami mieszkańcy Ziemi, wywołali wojnę przeciwko swoim wybawiciela oskarżając ich tym samym o zagarnięcie ich planety i zniszczenia połowy populacji. .... – czytała z komputera Sailor Black Moon w kwaterze głównej.

Dziewczyn słuchały uważnie jej każdego słowa w dalszym ciągu nie mogąc się pozbierać. W miejscu w którym przebywały wszyscy jak by je znali. Było tam mnóstwo różnych dziewczyn w przeróżnych strojach gdzie niegdzie nawet pojawili się mężczyźni.

- Skąd wy to wszystko wiecie ? -zapytała Ami która tylko od przybycia na miejsce nie odrywała wzroku od nowoczesnej technologii.

- Byłyśmy tam, oni tam byli i wy byłyście – odparła tajemniczo Sailor Death.

- Ale jak byłyśmy ? Wy to rozumiem no teraz w to wierze ale my ? chyba wam się coś pomyliło - odparła Mako rozglądając się na boki.

- Nie ma pomyłki my się nie mylimy, nigdy no może prawie -zaśmiała się Rainbow. – Minie jeszcze parę godzin i się przekonacie kim naprawdę jesteście.

- Właśnie. Nie powiecie mi, że w ciągu waszego życia nie działo się nic nadzwyczajnego ? - zapytała Black Moon odkładając jakiś program komputerowy na regał. – Ami może ty zaczniesz ? – dokończyła.

- Eehh no dobrze. Mogę kontrolować wodę każdą jej postać w każdej formie. Od dziecka miałam takie zdolności. Kiedyś w przedszkolu zgasiłam pożar, ale wtedy to był szok teraz już się przyzwyczaiłam. – wyjaśniła Ami.

- A widzisz czyli mam racje – klasnęła w dłonie Rainbow.

- Ja też coś umiem w tym stylu tylko z wiatrem i roślinami. – wymamrotała Mako.

- Jowisz, masz moc Jowisza potężnej planety największej w układzie słonecznym - dodała Death kładąc koleżance rękę na ramieniu.

- A ty zapewne potrafisz panować nad ludzkimi emocjami, potrafisz nimi sterować ? Dlatego jesteś gwiazdą muzyki pop, sterujesz ludźmi - zapytała Black Moon. Minako pokiwała głowa dla potwierdzenia informacji.

- No to jesteśmy w domu. Jesteście wojowniczkami z przeszłości, z centralnej części Księżyca.
- Znowu jakieś demony atakują centrum, musimy ruszać ! – krzyknęłam dziewczyna siedząca trochę dalej za zawalonym stertami książek komputerem. Reszta na chwile zamarła.

- No na co czekacie dziewczyny idziemy ! – dodała jej koleżanka która stała nie opodal. Poczym wzniosła nad siebie jakiś przedmiot do złudzenia przypominało pióro ,zwykły długopis.

- Sailor Sky Make Up ! – krzyknęła dziewczyna w niebieskich włosach. Jej strój zmienił się tak szybko że nawet nie było można zauważyć samego procesu. Na oczach zagościły niebieskie okulary, niebieska kokarda współgrała z spódnicą tego samego koloru.

- Sailr Nybula Make Up ! - dołączyła do niej koleżanka zaa biurka. Ziemia zatrzęsła się na chwilę i w obłokach lawy pojawiła się w nowym stroju. Czarnym jak magma przerwyajace tą monotonie biały gorset.



- Niesamowite - odparła Ami przyglądając się dziewczyną.

- Na was też przyjdzie pora. A teraz lecimy do centrum. – dodała Death i wskazała Ami Mako i Minako drzwi wyjściowe. Po drodze było słychać inne krzyki.

- Sailor Arvena, Sailor Aqua, Sailor Nightmare, Sailor Sun, Sailor Tera, Sailor Supernova Make Up ! - i wiele innych których dziewczyny nie dosłyszały. Cały tabun różnobarwnych postaci wyruszył do nękanego złymi mocami centrum Tokio.....

-

....Dom Rei....

- Lecimy na miasto musze pozałatwiać parę spraw idziecie ze mną – zagadała Rei dźwigając torbę jakiś dokumentów.

- No lepsze to niż siedzenie i nic nie pamiętanie – odparłam poczym wstając zdjęłam z wieszaka dżinsową kurtkę.

Mamoru nie zastanawiając się dłużej również wziął swój płaszcz i poszedł z nami. Ruszyliśmy w stronę głównej biblioteki z relacji Rei był dość spory kawałek drogi. Szliśmy i szliśmy no i szliśmy ,aż nam się trochę nudziło. W około tłumy ludzi, gdzie nie gdzie to trzabyło iść gęsiego by przejść dalej. Szczyt w środku Tokio przypominał raczej mrowisko niż miasto pełne ludzi.

Nagle krzyk. Z pobliskiej ulicy od której dzieliło nas zaledwie kilka metrów. Mamoru spojrzał na Rei w znaczący sposób, choć dużo mi to nie mówiło. Ale chwile potem chłopak pobiegł w stronę uliczki. Ja z Rei czekałyśmy na coś a raczej na kogoś tak mi się zdawało. Chwile potem cichy trzask.

W około pojawiło się kilka demonów, Rei jak gdyby na to czekała. Wyciągnęła z torebki jakieś małe arkusze papieru z dziwnymi napisami. Podbiegła w stronę jednego z nich i krzycząc coś przykleiła mu to do głowy.

Krzyk potwora rozniósł się na całą okolicę, zaczął się palić ale chyba nic więcej bo ruszył z szałem na Rei.



- Cholera nie udało się – mruknęła – Uciekaj ! –krzyknęła w moją stronę.

Nic nie odpowiadając ruszyłam z powrotem w stronę ruchliwszej ulicy myśląc że ich zgubie. Myliłam się i to nawet bardzo. Biegłam ile sił w nogach choć nie było to łatwe bo wróg podążał depcząc mi po piętach. Odór ich ciał był przeraźliwy a odgłosy stąpających łap odbijały się echem od chodnika.

- Skąd to się wzięło i czemu mnie goni ? -myślałam gorączkowo próbując się gdzieś schować. ...



Rei walczyła z potworami choć nie dawała za wygraną wiedziała, że jedna osoba nic tu nie pomoże. Ona sama ich chyba z dziesięciu. Jej zaklęcia nie działały tak jak trzeba i nie mogła dojść czemu.

Demony tylko szczerzyły kły by móc je za chwilę wbić w ciało ofiary, jeszcze kilka sekund..... parę chwil i Rei była by krwawą miazgą. Ale jednak coś monstrum powstrzymało.

Dziewczyna podniosła głowę i zamiast potwora ujrzała nad sobą mężczyznę w smokingu.

- Mamoru – wyszeptała przerażona – Uważaj ! – krzyknęła następnie widząc kolejnego przeciwnika próbującego swoich sił. Srebrne żeby zalśniły złowrogo, karmazynowa ciecz rozprysła się na boki, przeraźliwy krzyk ponownie zagościł w uszach Rei.

Był to ponowny krzyk cierpienia ale niestety nie był tym razem to demon. Mamoru leżał w kałuży krwi, z trudem obrócił się na plecy, przyciskając ręką do boku. Rei ledwo opanowując swój głos w gardle podczołgała się do niego.

- O matko. Jak się czujesz ? – spytała widząc coraz większe rany. Mamoru tylko przymknął na chwile oczy by nie czuć bólu.

Demony zbliżyły się na niebezpieczną odległość. W oczach ofiar zagościł strach.

- Nie mamy szans z nimi. – wyszeptał Mamoru. Rei patrzały to na niego to na potwory. Jedne z nich miał jeszcze mokrą łapę od krwi.

- Ognista magma ! – dało się gdzieś słyszeć krzyk a potem wieki strumień lawy przetoczył się po jednym z demonów. Z każdej strony nabiegły sailorki. Ta jedna która wysłała promień świetlny podbiegła do Rei, a reszta zajęła się demonami.

- Nic wam nie jest ? – zapytała sailor Nybula, w pierwszym momencie nie spojrzała na dziewczynę.

- Mi nic, tylko z nim nie najlepiej, stracił dużo krwi – odparła Rei i tym samym zwróciła na siebie uwagę sailorki. Patrzyły chwilę na siebie.

- To ty - ucieszyła się Nybula – w końcu ostatnia się znalazła -dodała poczym również przyjrzała się Mamoru. Ściągnęła mu maskę z twarzy i zamarła.

- Nie to nie możliwe, to za szybko się dzieje -odparła Sailor Sky podchodząc do koleżanki.

Reszta Sailorek również zbliżyła się na tyle by móc dostrzec całą sytuacje. Tylko Ami Mako i Minako stały na uboczu przyglądając się wszystkiemu. Sailorki zacisnęły szczelny krąg na klęczącą bok mężczyzny Rei.

- Nadszedł czas – wyszeptała Sailor Death, pomagając wstać Rei. Dziewczyna była trochę oszołomiona tą cała sytuacją, w jednej chwili wszystko się zaczęło wyjaśniać.

- Podjedzcie – zwołała sailor Rainbow do stojących na uboczu dziewcząt.

- Teraz jesteście wszystkie razem. – uśmiechnęła się Sailor Rainbow. – Brakuje teraz najważniejszej osoby. – dokończyła

- O kim mówicie ? – zdziwiła się Mako.

- O niej. Już podobno gdzieś się pojawiła tak można było wnioskować z relacji Sailor super novej. – wyjaśniła Sailor Sky.

- Znikamy stąd za chwile może być za późno – dodała sailor Nybula. I razem ze swoimi towarzyszkami zaczęła rozpływać się w powietrzu.

- A on ? Co z nim ? Nie możemy go tak zostawić ! - krzyknęła Rei. Sailorki popatrzyła na nią ze współczuciem, dwie z nich wróciły.

- Mylisz się nie wiesz wszystkiego. On musi tu zostać on nie może przeżyć. Musi zginąć. – powiedziała sailorki w błękitnym kostiumie łapiąc Rei za nadgarstek.

- Zawdzięczam mu życie i nie zamierzam go tu tak zostawić czy wam to się podoba czy nie - krzyczała Rei próbując się wyrwać z uścisku.

- Niestety ty o tym nie decydujesz, idziemy – poczym dwie sailorki razem z Rei zniknłęy zostawiając konającego Mamoru w zaułku......





Biegłam cały czas nie miałam szans na odpoczynek, dwa potwory goniły mnie jak by miały za cel pozbawić mnie życia za wszelką cenę. Wbiegłam w pierwszą uliczkę jaką tylko napotkałam, był tu pół mrok uważałam że mogę na chwilę odsapnąć może mnie tu nie znajdą – pocieszałam się w duchu. Kucnęłam za najbliższym kontenerem na śmieci i modliłam się by mnie nie znaleźli. Czekałam i czekałam minęło może z 5 minut które były jak wieczność. Wyjrzałam na chwile ze swego schronienia by ocenić sytuacje. Nikogo nie było

- Ufff – odetchnęłam, chwila spokoju. – Tylko co to było ? – ta myśl przerażała mnie jeszcze bardziej.

Stałam jeszcze chwile gdy uszyłam za sobą kroki, na domiar tego była to ślepa uliczka więc skąd tu ktoś mógł przybyć. Odwróciłam się a serce biło mi jak oszalałe, mogła bym sobie nawet wmówić że mało mi nie wyskoczyło ze strachu. W oparach dymu wydobywającej się z pobliskiej rury wyłoniły się dwie sylwetki. Były to dwie kobiety. A raczej tak mi się wydawało. Wyglądały dość monstrualnie. Cofnęłam się parę kroków, ale one szły na mnie.

- Poczekaj nie zrobimy ci krzywdy - zaśmiała się ta w białym kostiumie.

Nie bardzo mi się chciało w to wierzyć. Biła od nich zła aura nawet można powiedzieć, że bardzo. Rzuciłam się do ponownego biegu, niestety przemierzyłam parę metrów i druga kobieta stanęła mi na drodze. Tylko jak to możliwe raz była tam teraz jest już tu.

- Nie tak szybko gołąbeczku – odparła kobieta zagradzające mi drogę ucieczki.

- Właśnie mamy zamiar się z tobą pobawić -znowu był słychać piskliwy śmiech jej koleżanki.

Patrzyłam raz na jedna raz na druga nie wiedząc zbytnio co mam robić. Czułam jak serce podchodzi mi do gardła, ale najgorsze miało dopiero nadejść.

- Myszko chcesz zacząć pierwsza - powiedziała pieszczotliwie do dziewczyny w białym stroju.

- Czemu nie, kotku – odparła dziewczyna. Poczym uniosła rękę i utworzyła sporych rozmiarów cień energii. Chwilę później wysłała go w moją stronę w ostatnim momencie odskoczyłam na bok. O dziwno promień nie zniknął tylko zawrócił i pognał z powrotem w moją stronę.

- Co to ma być „mamy cię „ czy jak – zdenerwowałam się gdy ,nie mogłam zgubić czegoś co próbowało mnie trafić, a jeszcze bardziej to że ktoś na mnie poluje.

Upadłam uchylając się przed nieuniknionym. Nim zdążyłam się podnieść coś przytrzymywało mnie przy ziemi, nie mogłam wykonać żadnego ruchu nawet drgnąć. Po chwili ta sama nie widzialna siła obróciła mnie na plecy, leżałam bezwładnie i tylko słyszałam jak powietrze przerywa świst pocisku.

- Umrę jeszcze nim dowiedziałam się kim jestem – pomyślałam zamykając oczy by nie czuć bólu.

I dostałam, zwijając się z bólu bo ktoś zwolnił nacisk czekałam na bieg.
I dostałam. Przeszywający ból był nie do zniesienia. Jak bym mogła się tylko podnieść tylko uciec. Ale nie mogłam. Czułam jak bawią się moim kosztem, albo zwalniały nacisk bym mogła myśleć, że jestem wolna by po chwili znów mnie unieruchomić. Kątem oka widziałam jak podchodzą, bliżej, bliżej aż mogłam dostrzec każdy kawałek ich butów.

- Chcesz jeszcze ? – zapytała złośliwie biało głowa.

- Odwal się – wycedziłam, i jeszcze jedna dawka silnego bólu przebiegła przez moje ciało.

- Chyba nie usłyszała co się jej pytałałaś Myszko – powiedziała jej towarzyszka poczym kopnęłam mnie w brzuch.

„ Jak nie potwory to teraz te psychopatki” – pomyślałam czekając na kolejny ich ruch.

- Więc jak, bawisz się z nami dalej ? – ponowiła pytanie i jeszcze raz wysłała promień energii, który niestety przyjęłam na siebie. Już jedynie słyszałam tylko rechot lub ich zdeformowany śmiech, traciłam powoli świadomość tego co się koło mnie działo.

- Fala Światła ! – usłyszałam cichy krzyk, albo mi się zdawało. Niestety moje powieki robiły się coraz cięższe, to chyba już z wycięczenia.

- Zostaw cię ją ! – krzyknęła Sailor Slytherin, wysyłając promień energii w stronę napastniczek. Odskoczyły na bok unikając tym samym obrażeń. Ale w tym samym czasie ktoś do mnie podbiegł, niestety tylko już czułam jego obecność i chyba już tylko tyle bo potem była tylko ciemność.

- Zobacz Dark Star czy to nie o nią chodziło – powiedziała Sailor Live do koleżanki. Dark podbiegła do niej. Przyglądała mi się bacznie a potem oczy jej się zaszkliły

- Znalazłyśmy w końcu – Dark klasnęła w dłonie.

- A wy dokąd ? - zawołała dziewczyna w czarnych włosach widząc jak Sailorki próbują mnie zabrać w inne miejsce. Machnęła parę razy rękoma wykonując przy tym dziwne ruchy i mrucząc pod nosem. Po chwili zaczęłam się rozpływać z rak sailor Live.

- Proszę was nie pozwólcie im – wyszeptałam na moment otwierając oczy. Dostrzegłam smutną twarz Sailorek a moje ciało powoli się rozpływało.

- Nie pozwolimy a nawet jak by to cię znajdziemy. – odparła smutno Dark i przyczepiła coś do mojego stroju nie postrzeżenie.

Znów moje oczy zrobiły się ciężkie i nim uniknęłam do końca zasnęłam. Sailorki stały z szokowane, gdzieś tam w oddali Slytherin walczyła z Białą Myszą, druga dziewczyna gdzieś zniknęła. Chwile potem powalając zaklęciem Slytherin druga napastniczka też zniknęła. Sailorki zebrały się w kręgu a sailor Dark Star wyciągnęła małe urządzenie przed siebie.

-Dzięki temu ją znajdziemy - wytłumaczyła szybko koleżankom nim zadały pytanie. Urządzenie zaczęło wariować raz pokazywało północ raz południe wskazówka obracała się jak szalona.

- Chyba się popsuło – powiedziała nerwowo Slytherin patrząc jak Dark potrząsa małą rzeczą.

- Ono nigdy nie zawodzi. Jej po prostu nie ma na Ziemi. Jest raczej tam w górze – odparła Dark Star i wskazała na niebo.

- Ale jak my się tam dostaniemy - patrzyła zdziwiona Live.

- To już załatwimy z dziewczynami z naszej profesji, w końcu czas nadszedł byśmy połączyły siły. – wyjaśniła Slytherin i skierowała się w stronę głównej ulicy....



Zaułek, ciemna brudna uliczka

Mamoru, próbował się podnieść, ale z wielkiej ilości straconej krwi nie bardzo miał siłę się zregenerować. Pierwszy raz jego moce zawiodły. Leżał bezsilnie sam, bez ratunku.

- Nie poddawaj się. Zaraz kogoś do ciebie wyśle nie poddawaj się – słyszał w głowie jakiś głos, albo już majaczył przez sen.

Potem cisza. Głosy ucichły a Mamoru powoli pogrążał się w śnie wiecznym śnie

- Czy ja zawsze musze robić brudną robotę – odparł młody mężczyzna podnosząc rannego z ziemi.

- Nie narzekaj, to twój obowiązek. Nie pamiętasz kim jesteśmy – odparł jego kompan i pomógł mu w utrzymaniu Mamoru na nogach.

- Aya, zabieramy go stąd ? – zdziwił się brunet. Poczym się zaśmiał.

- No a co ty myślisz, że po co tu jesteśmy ehh – wzniósł oczy w niebo i rozpłynęli się w powietrzu.

*I w tym momencie, już nic nie było takie jak wcześniej, historia powtarza się na nowo. Wszyscy zajmują swoje miejsce w wielkim kręgu życia *



- Zanieście go do pokoju Katrina się nim zajmie. – powiedziała dziewczyna w jasno niebieskich włosach.

- Ok. już się robi – powiedział Aya i razem z towarzyszem wykonali rozkaz.

- Katrina mamy zadanie dla ciebie – odparł brunet układając nieprzytomnego Mamoru na pobliskim łóżku. Dziewczyn wyjrzała z za parawanu i oniemiała.

- To... wiecie kim on.... że - wybełkotała podchodząc bliżej.

- Tak wiemy ale zaraz go nie będzie jeżeli umrze. – odparł Aya wychodząc z pokoju.

- Miejmy nadzieje, że przeżyje. – westchnął jego kolega i też zaczął wychodzić.

- Ja też Leito, ja też – powiedziała dziewczyna do już zamkniętych drzwi, poczym przystąpiła do akcji ratunkowej.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pią 18:31, 21 Sie 2009
Autor Wiadomość
Rybcia469
Zastępczyni Przewodniczącej Klubu


Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Koszalin

Temat postu:
- Co za sen ? – pomyślałam otwierając oczy. Próbowałam się przeciągnąć ale, coś mi przeszkadzało.

Chłodne i ciężkie bransolety spoczywały na moich nadgarstkach. W jednej chwili uzmysłowiłam sobie co się stało. Zaczęłam się szarpać, niestety na marne. Im bardziej się wyrywałam tym większy mi to sprawiło ból. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Wisiałam sobie w łańcuchach, w sumie dyndałam ale stopy były oparte o podłoże. Mniej przytomnym wzrokiem rozejrzałam się po moim miejscu uwięzienia. Okazało się, że znajduje się w jakiejś celi.

- Obudziła się ! – usłyszałam kobiecy piskliwy krzyk. Poczym szczęk w zamku obrót kluczem i drzwi otworzyły się z hukiem.

- Fajnie, że wstałaś – zaśmiała się kobieta, ta sama od której dostałam w brzuch.

Poczym wyciągnęła rękę z małym scyzorykiem, przesunęła go niebezpiecznie blisko do mojej twarzy. Próbowałam się odsunąć ale nie mogłam wykonać większych manewrów.

- CO ja tu robię i kim jesteś ? - warknęłam patrząc jej prosto w oczy próbując nie okazywać strachu.

- Nie podskakuj, bo możesz skończyć gorzej niż teraz – obnażyła w dziwnym uśmiechu. Jej nóż przywarł do mojego policzka, przez chwile poczułam gorąco. Narzędzie powoli zaczęło rozcinać skórę, kropelki krwi spływały po ostrzu.

- Nie odpowiedziałaś na pytanie ? - próbowałam ją odwieźć od jej bolesnego dla mnie zajęcia.

- Ty chyba czegoś nie rozumiesz ja tu rządzę - powiedziała ale nie zdążyła dokończyć.

- Chyba coś ci się pomyliło Tyn chyba ja tu rządzę – odparł beztrosko dobrze zbudowany mężczyzna wchodząc do celi. Dziewczyna ukłoniła się nisko, prawie zamiatając włosami podłogę i mrucząc coś w stylu – już nie długo.

- Widzę, że już poznałaś moją świtę. Szkoda, że nie znasz wszystkich ale pewnie wkrótce to się zmieni. – uśmiechnął się, i wytarł stróżkę krwi z moje twarzy.

Odsunęłam się od niego gwałtownie, ale tym samym kajdany wbiły mi się nie miłosiernie w nadgarstki. Mężczyzna złapał mnie wpół wbrew moim zakazom, poczym odpiął niewygodne uprzęże i posadził mnie na podłodze. Trochę mnie to zdziwiło.

- Dziękuje – powiedziałam przyglądając mu się bacznie.

- Nie ma za co. Ale i tak tu zostaniesz bynajmniej przez jakiś czas. - wyjaśnił i skierował się w stronę drzwi.

- Poczekaj ! – krzyknęłam i próbowałam podbiec do niego niestety moje nogi w połowie drogi odmówiły posłuszeństwa i poleciałam na brzuch jak długa. Mężczyzna podszedł do mnie popatrzył jakoś dziwnie. Jednym ruchem ręki czy zaklęciem przekręcił mnie na plecy. Czułam się taka bezbronna. W sumie nawet bardzo leżałam krzyżem przed obcym mężczyzną.

- Po co tu jestem ? -zapytałam chyba po raz setny. Oczy robiły mi się już wilgotne z nadmiaru zdarzeń.

- Tyle co powinnaś wiedzieć to, że nie powinnaś się urodzić - wyszeptał mi do ucha.

Zaniemówiłam. Chwilę potem zostałam sama w celi, zaklęcie przestało działać po około 10 minutach i w pełni mogłam odzyskać kontrolę nad swoim ciałem.

Chodziłam w tą i z powrotem, nigdzie wyjścia nawet krzyczałam by mnie wypuścili ale nic z tego strażnicy tylko uśmiechali się głupio.....



**** Sala Tronowa ****



- Gdy przywódca w niewoli wojsko słabe – odparła kobieta stojąca najbliżej tronu.

- Alexo, Nie żartuj sobie teraz jesteśmy bardziej zagrożeni niż kiedykolwiek. Wiesz ile ich jest. Nawet nie wiesz jaką duża armią dysponują. Na pewno zrobią wszystko by ją uwolnić. – odparł Ksenon, przyglądając się mapie Świata.

- Widzisz te różno barwne punkciki, to są właśnie nasze ukochane, że tak powiem sailorki. – zaśmiał się Torjan wchodząc do sali. Poddani w szybkim ukłonie powitali władcę.

- No tak to prawda, to po co nam ona skoro nas zaatakują to nie mamy szans -odparła Alexa wzruszając ramionami.

- A widzisz jest taki sprytny plany. Przestawimy jej świadomość tak by była po naszej stronie i niestety sailorki też będą musiały być pod naszą władzą. – wyjaśnił szybko władca.

- No to nie zły pomysł, ale jak tego dokonać ? Jak ? – zdziwił się Ksenon.

- A to już inna bajka potrzebujemy kryształu, tego legendarnego którym kiedyś nas pokonała Selen. A potem już sprawa was się nie tyczy więc wiedzieć nie musicie. – dokończył Torjan. Alexa na dźwięk słowa kryształ zmieszała się, wiedząc że jest w jego posiadaniu.

- No to misja kryształ rozpoczęta jak sądzę - zamyślił się Ksenon i wyszedł z sali wychodząc w pośpiechu.

- Kiedy my.... no wiesz ujawnimy się ... –wymamrotała przymilnie Alexa.

- My ... a kto ci mówił o nas kiedykolwiek – oburzył się Torjan.

- Przecież ty mówiłeś... obiecywałeś – powiedziała rozżalona dziewczyna.

- Hahaha a o to ci chodzi. No już niestety nie aktualne -zaśmiał się Torjan patrząc pogardliwie na Alexe.

- Czemu / -zapytała zdziwiona. Wpatrując się w ukochanego.

- To już nie twoja sprawa – rzucił swawolnie i zostawił dziewczynę sam na sam w sali tronowej.

- Zobaczymy, zobaczymy – Alexa już wiedziała co ma zrobić by zdobyć miłość.

**** Gdzieś tam na Ziemi ****

- I jak ci poszło ? – odparł Leito w stronę Katrin, gdy ta wychodziła z pokoju.

- Będzie żył jeżeli o to ci chodzi. Tylko jest mały problem. On nie wie kim my jesteśmy. – Katrina usiadła naprzeciw kolegi.

- Jak to ? - zdziwił się Leito czekając na wyjaśnienia.

- No nie wiem ? Amnezja, skleroza a co gorsza to może być nie ten człowiek -odparła smutno dziewczyna.

- Nie, to jest właściwa osoba – powiedziała dziewczyna w niebieskich włosach pojawiając się nagle w pomieszczeniu.

- Shinobi – chan. Jesteś stu procentowo pewna - Katrina ustąpiła miejsce swojej mistrzyni.

- Niewątpliwie -uśmiechnęła się Shinobi. – Chyba ja wiem jak wyglądał mój mąż.

- Tak to racja ale to było jakieś 10000 lat temu. Teraz jesteśmy po ponownym narodzeniu i wszystko się zmieniło. W sumie ten świat się rozpoczyna na nowo od tysiąc leci. Cały czas historia się powtarza jak błędne koło. – powiedziała wyrwana z zamyślenia Katrina.

- No taki nasz los. Ale może tym razem to się zmieni - wyszeptał Leito.

Rozmawiali jeszcze długo o swoim życiu przeszłości i przyszłości choć ta jest mniej różowa. Chwile potem wpadł niespodziewanie Aya z jakieś misji szpiegowskiej, trochę poturbowany.

- Dajcie spokój tych potworów jest coraz więcej. – oparł się o ścianę po czym skierował się na pobliskie łóżko. Na wcześniejszym miejscu zostawił ślad sporej ilości krwi.

- Aya, do cholery gdzieś tak się załatwił -podszedł do kumpla Leito.

- A wiesz miałem spotkanie towarzyskie z brązową kotką, wiesz tą jedną z pupilek Torjana.

- Daj mi spojrzeć. – powiedziała Shinobi zbliżając się do rannego.

- Wybacz, ale nie bardzo mi to na rękę, wprawiasz mnie w zmieszanie. – wydyszał Aya powoli dochodząc do siebie.

- Nasze zdolności regenracyje w końcu na coś się przydają – uśmiechnęła się tajemniczo Katrina.

- Przepraszam czy ktoś mi powie co się działo ? - zapytał wyglądając przez drzwi Mamoru, po chwili się szybko zorientował, że nie zbyt zna ludzi którzy przyglądają mu się bacznie. Szybko zamknął drzwi, jeszcze szybciej niż je otworzył.

- Endym... – Shinobi powstrzymała się – Mamoru nie bój się – powiedziała w stronę drzwi. Mężczyzna wyjrzał powoli, poczym wyszedł im naprzeciw, był trochę zdziwiony.

- Jesteśmy przyjaciółmi przysłał nas tutaj twój ojciec.- powiedziała Katrina wyciągając w stronę Mamoru rękę.

- Mój ojciec... przecież on nie żyje.... – wyszeptał mężczyzna.



**** Gdzieś tam z innej strony Tokio ****

- Daleko jeszcze ? - zapytała po raz setny Sailor Live.

- Nie zaraz tutaj nie daleko. Musimy iść na około by nas wróg nie dostrzegł. - wyjaśniła Dark Star trzymając cały czas przed sobą „kompas”

- Dark ma racje a już nie ma co wspominać o mieszkańcach i tak mają dużo wrażeń. Potwory demony walki na środku ulicy starczy im jak na jeden raz. – zaśmiała się Slytherin.

Dziewczyny minęły jeszcze parę ulic, alejki tez ominęły i szły cały czas po prostej nie zatrzymując się po drodze. Gdy w końcu dotarły na miejsce, gdzieś na środku pustego pola na skraju miasta w sumie na jego obrzeżach.



- No to jesteśmy. – odparła Slytherin wskazując właz w ziemi.

- Gdybyś i nie powiedziała to bym nie uwierzyła- zdziwiła się Dark.

- A jednak. Wchodzimy do środka. –oznajmiła Slytherin otwierając właz.

- Możemy od tak sobie wejść tutaj ? – zdziwiła się Sailor Live patrząc w dół ciemnych schodów.

- Jasne, że tak w końcu jesteśmy z tej samej rodziny. – odparła Kayoko poczym zaczęła schodzić krętymi schodami. Reszta zrobiła to samo. Po chwili były już na dole.

- Stać ! – ktoś krzyknął. Była to jedna ze strażniczek. Ubrana cała na żółto pomarańczowo. – Kim jesteście i po co przybywacie ! –zapytała podejrzliwie.

- Sailor Slytherin Sailor Live i Sailor Dark Star przybywają w pokojowych zamiarach. – powiedziała jednym Tchem Live.

- Sailor Sun. Miło was widzieć. Każda osoba nam się teraz przyda proszę idźcie dalej korytarzem tam jest reszta. – poczym wskazała im drogę przez tunel.

W głębi był słychać, głosy trzaski wszystko to co wskazywało że nie było tam tylko trzech osób. Dziewczyny weszły do wielkiej sali wypełnionej przeróżnymi sprzętami.

- Slytherin. Jak dobrze cię widzieć – odparła Sailor Supernova na widok koleżanki.

- Ciebie też Ayumi. Mamy złe wieści prowadź do przewodniczki. - powiedziała szybko Slytherin.

- Chodźcie za mną. – dodała Supernova i razem z innymi szły przez sale w kierunku mniejszego pokoju na końcu pomieszczenia.

- To nie są te sailorki z księżyca ? - zapytała Dark star wskazując na Mako i Minako.

- Tak to one. Tylko nie wiedzą jeszcze kim są, Chyba muszą czekać na swoją panią i dopiero się przebudzą. Tu są bezpieczne. – wyjaśniła Ayumi. Doszły do celu. Sailorki otworzyły drzwi za którymi sierdziła przy biurku odświętnie ubrana kobieta. Czarne włosy oplatały jej ramiona a przejmująco niebieskie oczy były jak woda.

- Wejdziecie - odparła kobieta nie odrywając się od swojego zajęcia. Ayumi wpuściła koleżanki do pokoju poczym zamknęła za nimi drzwi.

- Co was tu sprowadza ? - zapytała kobieta, unosząc głowę by lepiej widzieć swoje rozmówczynie. Sailorki uklękły choć nie robiły tego od dawna bo nie było takiej potrzeby.

- Przestańcie nie mi te pokłony nie dla mnie one są ja tu tylko pilnuje. – uśmiechnęła się ciepło kobieta. – Jestem Seren, sprawuje piecze nad sailorkami.

- My jesteśmy .... – odparła Live

- Wiem kim jesteście wiem co chcecie mi przekazać. I wiem która z was zdradzi - powiedziała tajemniczo Serena.

- Jak to ? Skąd te domysły – zdenerwowała się Slytherin a jej maniery znikły tak szybko jak się pojawiły.

Serena patrzyła na nią ze współczuciem, reszta dziewczyn była zszokowana wypowiedzią.

- Na razie to nie istotne. Ale to prawda jedna z was zdradzi. Kiedy gdzie i tak dalej tego nie mogę wam zdradzić. Ale będziemy miały na was oko. To co chcecie mi przekazać, jak sądzę jest coś na temat Serenity ? - zapytała Seren, wskazując im krzesła naprzeciw biurka

- Tak. Widzieliśmy ją, w sumie próbowałyśmy ją ratować - powiedziała Live.

- Właśnie ale zabrały je te zwierzaki pożal się boże. –zaśmiała się Dark ale szybko zrezygnowała z kontynuowania.

- Wiecie, że nie teraz to jest istotne ? Musimy odnaleźć coś o wiele cenniejszego, kogoś kto nas uratuje a nie księżniczkę przez którą zginął ostatnio Świat. – wyjaśniła Serena przeglądając księgi leżące na jej biurku.

- To ja już zgłupiałam. Pierw nas oskarżacie o zdradę, a gdy w końcu wypełniłyśmy po części swoją misję to szukamy nagle czegoś innego ! – krzyknęła zdenerwowana Slytherin, poczym do pokoju wpadły dwie strażniczki.

- Nic mi nie jest możecie iść –powiedziała do nich Serena, poczym drzwi ponownie się zamknęły – Mam zdolności widzenia tego co ma się zdarzyć może nie wszystko ale po części. Taka moja rola. Więc musicie mnie uważnie posłuchać. – odparła Seren.

- Niech i tak będzie tylko powiedz nam wszystko co możemy usłyszeć - powiedziała Sailor Dark Star.

- A więc ....



*** Pod chmurami ***

- Śniadanko ! – krzyknął strażnik waląc kluczami o kraty. Szybko się zerwałam ze snu o ile można to nazwać snem.

- Wypuście mnie ! Chce wyjść ! – wrzasnęłam na całe gardło.

Strażnik popatrzył na mnie krzywo, w sumie to może miał zeza. Otworzył drzwi, wszedł do środka. Poczym postawił na pobliskim rozlatującym się stole metalową miskę z jakąś ciepła breją. Podreptałam bliżej, jedzenie jak on nazwał śmierdziało gorzej niż on sam.

- Nie będę tego jadła. Wypchaj się. – odparłam zrzucając miskę ze stołu.

- Phi. Nie to nie twój interes ja głodny nie będę królewno. – zaśmiał się.

- Wole umrzeć niż wam ulec. Zabij mnie no już po co mam się męczyć – znowu mi nerwy puściły.

- Nie tak szybko – usłyszałam głos za sobą. To był Torjan. –Jeszcze trochę tu zostaniesz - dodał.

Patrzyłam to na niego to na strażnika, poczym ujrzałam kontem oka uchylone drzwi. Walnęłam strażnika w przyrodzenie powalając go tym samym na kolana. Torjan nim zdążył zareagować byłam już na korytarzu. Przebiegłam może parę metrów przed mną wyrósł kolejny osiłek. Chwycił mnie za kołnierz kurtki i uniósł nad ziemie. Szamotałam się ale to nic nie dało. Wymachiwałam w sumie bezładnie nogami starając się go kopnąć. Nic z tego. Powlókł mnie z powrotem do celi.

- Chyba coś ktoś zgubił - zaśmiała się rzucając mnie na podłogę jak worek kartofli.

- To ja chcę żeby było ci wygodnie a ty się tak odpłacasz ? – odparł Torjan kucając przy mnie.

- Odczep się – warknęłam odsuwając jego rękę ode mnie.

- Pożałujesz w wkrótce tego, ale jeszcze tu niestety zostaniesz, kto wie może na zawsze – uśmiechnął się podle. Poczym wszyscy wyszli zostawiając mnie samą z moim „śniadankiem”

- Przecież to nie zbyt wszystko się trzyma ładu i składu co mówisz – westchnął Mamoru po skończonej rozmowie z Shinobi.

- Taka jest prawda. To wszystko co nas otacza może w wkrótce zniknąć z powodu jednej dziewczyny. Na razie jest ona tego nie świadoma, ale już nie długo może to się zmienić. – wyjaśniła kobieta.

- To twierdzisz, że ja jestem twoim mężem i że kiedyś tu rządziliśmy i takie tam. To jeżeli tak to czemu nie ma na to żadnych dowodów ? –zapytał z niedowierzaniem.

- Mogę ci pokazać kilka obrazów. Ale możesz zobaczyć więcej niż będziesz chciał. – powiedziała poczym wyciągnęła w jego kierunku dłoń by mogła go dotknąć.

Mamoru z wahaniem zbliżył swoją rękę poczym ujął jej dłoń pomiędzy swoje. Po chwili przed oczami pojawiły się migające sceny. Ziemia, okalana delikatnym światłem była jak na dłoni, on sam siedział a ogrodzie pełnym białych kwiatów. Podeszła do niego dziewczyna, nie wysokiego wzrostu w długich blond włosach, splecionych w warkocze. Uśmiechała się tak ciepło, przy niej czuł się tak spokojnie jak by nic innego nie istniało. Chwile potem obraz się zamazał i ponownie stał w swoim mieście gdzieś na środku ulicy, marmurowe chodniki i domy lśniące jak by ze złota. Rozglądał się szukając czegoś znajomego coś co by mogło przypomnieć mu te wszystkie wydarzenia. Delikatna muzyka towarzyszyła pojawiającej się znienacka kobiecie. Szła majestatycznie w jego stronę. Po woli zbliżyła się do niego powodując w nim dziwny nie pokój. Ona również była piękna ale czegoś jej brakowało, w sumie nie dorównywała w niczym tej dziewczynie z tajemniczego ogrodu.

- Twoi poddani czekali najdroższy -zwróciła się do niego i wręczyła mu złotą koronę. Gdy tylko ją wziął w ręce ponownie zawirowało mu w głowie i znów siedział naprzeciw Shinobi.

- Co to było ? -zapytał Mamoru. Próbując przypomnieć sobie twarz dziewczyny z ogrodu.

- Twoje wcześniejsze wspomnienia, twoje życie. Które było tu na Ziemi razem ze mną. - wyjaśniła kobieta podchodząc bliżej niego.

Pocałował go nie zwracając uwagi na jego delikatne protesty. Czuła się jak nowo narodzona tylko jeszcze jedne element i mogła by być szczęśliwa. Mamoru już nie opierał się, skoro to jego żona to faktycznie musi tak być. Wpił się w jej usta chcąc jej przekazać, że wierzy w to c o mówi. W jednej chwili zapomniał o blondynce z niesamowitym uśmiechem. Na jego palcu zagościł w jednej chwili złoty pierścień królewski z insygniami Ziemi. Shinobi też poczuła niesamowita energie bijącą od jej ukochanego.

- Nareszcie – szepnęła. A z jej oczu poleciały łzy wzruszenia. Długo jeszcze patrzyli sobie potem w oczy, nawet nie przeszkodził im Aya który tylko w skoczył niby coś sprawdzić.

.:::Król odrodził się na nowo a z nim nowe królestwo::.

....Gdzieś tam podziemiach Miasta....

- A więc jest to jedna dziewczyna która ma się odrodzić po to by uratować Świat. Ona w sumie ma pokonać Serenity byśmy nie musieli znowu się odradzać. Raz na zawsze. – wyjaśniła Serena.

- To jest przecież niedorzeczne czemu akurat Serenity? - wstchneła Sailor Live.

- Tylko ona ma moc zniszczenia wszystkiego. Ja widziałam przyszłość niestety była w czarnych barwach. Ale czasem jednostka może to zmienić i właśnie jest nią tajemnicza dziewczyna. Tłumaczyła Serena

- Ale jak my mamy ją zleźć jakieś wskazówki cokolwiek ? – zapytała Slytherin. Serena wyciągnęła zdjęcie kobiety w fioletowych włosach o spojrzeniu niczym lodowiec.

- Ja... ją skądś znam ... już wiem to ona nas zaatakowała na lotnisku .... - wyszeptała Live patrząc z przerażeniem na zdjęcie.

- Nie możliwe. To ona nas stworzyła dzięki niej będziemy żyć nie może nas atakować. –zaprzeczyła stanowczo Serena.

- To w takim razie chyba coś ci przyszłość szwankuje – odpowiedziała zdenerwowana Slytherin ciskając zdjęciem w podłogę.

- Kayoko, przestań – próbowała uciszyć koleżankę Dark Star. Sailorka wyszła trzaskając drzwiami nie zważając na krzyki towarzyszek. Wyszła na środek sali, chwile potem wyszły z pokoju pozostałe dziewczyny w tym Serena.

- Słyszeliście te bzdury. Te ironiczne informacje które głosi ta kobieta ! –krzyknęła Slytherin zwracając uwagę wszystkich dokoła.

Sailorki skupiły na niej swoją uwagę przyglądając się jej bacznie. Przez wielką hale przetoczyły się pomruki oburzenia mieszane z ciekawością.

- Wasza niby przywódczyni uważa, ze najlepszym wyjściem będzie unieszkodliwianie księżniczki Serenity. Co podobno ma powstrzymać zagładę Świata co dla mnie jest bzdura. – wymachiwała zdenerwowana Kayoko.

- Nie osądzaj książki po okładce. Nie wiesz co będzie nie wiesz kim ona jest – przemówiła Sailor Death.

- Słucham ? - zdziwiła się Live patrząc na dziewczynę która była dokładnie jej przeciwnością.

- A tak. Serenity jest .... – nie zdążyła powiedzieć Rainbow.

- Jaka jest ? Znasz ją że tak mówisz, może wcale nie trzeba jej zabijać. Może wystarczy tylko rozmowa. Ale przede wszystkim wiem jedno trzeba jej pomóc, prosiła o nią więc powinniśmy zrobić co do nas należy. – wytłumaczyła Dark Star stając murem za koleżankami. Tym razem przez sale przeszły odgłosy potwierdzające niektóre pomruki wydawały się brzmieć jak „masz racje”.

- Kto jest z nami ? Kto pomoże nam uratować Serenity cokolwiek byśmy musiały zrobić. Może tym razem historia potoczy się inaczej .

- Przecież to nie zbyt wszystko się trzyma ładu i składu co mówisz – westchnął Mamoru po skończonej rozmowie z Shinobi.

- Taka jest prawda. To wszystko co nas otacza może w wkrótce zniknąć z powodu jednej dziewczyny. Na razie jest ona tego nie świadoma, ale już nie długo może to się zmienić. – wyjaśniła kobieta.

- To twierdzisz, że ja jestem twoim mężem i że kiedyś tu rządziliśmy i takie tam. To jeżeli tak to czemu nie ma na to żadnych dowodów ? –zapytał z niedowierzaniem.

- Mogę ci pokazać kilka obrazów. Ale możesz zobaczyć więcej niż będziesz chciał. – powiedziała poczym wyciągnęła w jego kierunku dłoń by mogła go dotknąć.

Mamoru z wahaniem zbliżył swoją rękę poczym ujął jej dłoń pomiędzy swoje. Po chwili przed oczami pojawiły się migające sceny. Ziemia, okalana delikatnym światłem była jak na dłoni, on sam siedział a ogrodzie pełnym białych kwiatów. Podeszła do niego dziewczyna, nie wysokiego wzrostu w długich blond włosach, splecionych w warkocze. Uśmiechała się tak ciepło, przy niej czuł się tak spokojnie jak by nic innego nie istniało. Chwile potem obraz się zamazał i ponownie stał w swoim mieście gdzieś na środku ulicy, marmurowe chodniki i domy lśniące jak by ze złota. Rozglądał się szukając czegoś znajomego coś co by mogło przypomnieć mu te wszystkie wydarzenia. Delikatna muzyka towarzyszyła pojawiającej się znienacka kobiecie. Szła majestatycznie w jego stronę. Po woli zbliżyła się do niego powodując w nim dziwny nie pokój. Ona również była piękna ale czegoś jej brakowało, w sumie nie dorównywała w niczym tej dziewczynie z tajemniczego ogrodu.

- Twoi poddani czekali najdroższy -zwróciła się do niego i wręczyła mu złotą koronę. Gdy tylko ją wziął w ręce ponownie zawirowało mu w głowie i znów siedział naprzeciw Shinobi.

- Co to było ? -zapytał Mamoru. Próbując przypomnieć sobie twarz dziewczyny z ogrodu.

- Twoje wcześniejsze wspomnienia, twoje życie. Które było tu na Ziemi razem ze mną. - wyjaśniła kobieta podchodząc bliżej niego.

Pocałował go nie zwracając uwagi na jego delikatne protesty. Czuła się jak nowo narodzona tylko jeszcze jedne element i mogła by być szczęśliwa. Mamoru już nie opierał się, skoro to jego żona to faktycznie musi tak być. Wpił się w jej usta chcąc jej przekazać, że wierzy w to c o mówi. W jednej chwili zapomniał o blondynce z niesamowitym uśmiechem. Na jego palcu zagościł w jednej chwili złoty pierścień królewski z insygniami Ziemi. Shinobi też poczuła niesamowita energie bijącą od jej ukochanego.

- Nareszcie – szepnęła. A z jej oczu poleciały łzy wzruszenia. Długo jeszcze patrzyli sobie potem w oczy, nawet nie przeszkodził im Aya który tylko w skoczył niby coś sprawdzić.

.:::Król odrodził się na nowo a z nim nowe królestwo::.

....Gdzieś tam podziemiach Miasta....

- A więc jest to jedna dziewczyna która ma się odrodzić po to by uratować Świat. Ona w sumie ma pokonać Serenity byśmy nie musieli znowu się odradzać. Raz na zawsze. – wyjaśniła Serena.

- To jest przecież niedorzeczne czemu akurat Serenity? - wstchneła Sailor Live.

- Tylko ona ma moc zniszczenia wszystkiego. Ja widziałam przyszłość niestety była w czarnych barwach. Ale czasem jednostka może to zmienić i właśnie jest nią tajemnicza dziewczyna. Tłumaczyła Serena

- Ale jak my mamy ją zleźć jakieś wskazówki cokolwiek ? – zapytała Slytherin. Serena wyciągnęła zdjęcie kobiety w fioletowych włosach o spojrzeniu niczym lodowiec.

- Ja... ją skądś znam ... już wiem to ona nas zaatakowała na lotnisku .... - wyszeptała Live patrząc z przerażeniem na zdjęcie.

- Nie możliwe. To ona nas stworzyła dzięki niej będziemy żyć nie może nas atakować. –zaprzeczyła stanowczo Serena.

- To w takim razie chyba coś ci przyszłość szwankuje – odpowiedziała zdenerwowana Slytherin ciskając zdjęciem w podłogę.

- Kayoko, przestań – próbowała uciszyć koleżankę Dark Star. Sailorka wyszła trzaskając drzwiami nie zważając na krzyki towarzyszek. Wyszła na środek sali, chwile potem wyszły z pokoju pozostałe dziewczyny w tym Serena.

- Słyszeliście te bzdury. Te ironiczne informacje które głosi ta kobieta ! –krzyknęła Slytherin zwracając uwagę wszystkich dokoła.

Sailorki skupiły na niej swoją uwagę przyglądając się jej bacznie. Przez wielką hale przetoczyły się pomruki oburzenia mieszane z ciekawością.

- Wasza niby przywódczyni uważa, ze najlepszym wyjściem będzie unieszkodliwianie księżniczki Serenity. Co podobno ma powstrzymać zagładę Świata co dla mnie jest bzdura. – wymachiwała zdenerwowana Kayoko.

- Nie osądzaj książki po okładce. Nie wiesz co będzie nie wiesz kim ona jest – przemówiła Sailor Death.

- Słucham ? - zdziwiła się Live patrząc na dziewczynę która była dokładnie jej przeciwnością.

- A tak. Serenity jest .... – nie zdążyła powiedzieć Rainbow.

- Jaka jest ? Znasz ją że tak mówisz, może wcale nie trzeba jej zabijać. Może wystarczy tylko rozmowa. Ale przede wszystkim wiem jedno trzeba jej pomóc, prosiła o nią więc powinniśmy zrobić co do nas należy. – wytłumaczyła Dark Star stając murem za koleżankami. Tym razem przez sale przeszły odgłosy potwierdzające niektóre pomruki wydawały się brzmieć jak „masz racje”.

- Kto jest z nami ? Kto pomoże nam uratować Serenity cokolwiek byśmy musiały zrobić. Może tym razem historia potoczy się inaczej .

..W chmurach....

- Zbieraj się idziemy - warkneła kobieta o fioletowych włosach otwierając żelazne drzwi.

- Z tego co słyszałam miałaś się do mnie nie zbliżać - odparałam złośliwie w jej strone. Kobiecie niezbyt to się spodobało. Kątem oka zauważyłam błysk ostrego narzedzia w jej dłoni. Podeszła bliżej, zaś ja tym razem nie dałam się za straszyć stałam sztywno prawie na baczność .

- Myślisz, że kim ty jesteś co? - powiedziała Alexa ,świdrując mnie swoim lodowatym spojrzeniem. Uśmiechnełam się szyderczo.

- CHyba na tyle ważną osobą, byś nie miała na mnie wpływu - dodałam. W jednej chwili dostałam w twarz. Zamroczyło mnie i zachwiałam sie na nogach. Alexa wykorzystała ten moment i ponownie zaatakowała, tym samym powodując, że upadłam na ziemie.

- Nie podskakuj, bo nie dasz rady ze mną wygrać - wyszczerzyła swe zęby w podłym uśmiechu. Poczym użyła jakiegoś zaklęcia by znów przywrócić mnie do pionu, a następnie ciasno owinęła sznurem nadgarstki, bym nie mogła uciec.

- Gdzie idziemy ? - zapytałam gdy tylko kierowałyśmy się na wyższe piętra budowli.

- Torjan cię wzywa i akurat mi cię kazał przyprowadzić - odparła trochę poddenerwowana. Otworzyły się drzwi od jakiegoś ponurego pokoju, w środku był on.

- Zostaw nas samych. - powiedział spokojnie Torjan, poczym wskazł dłoniom bym weszla do środka. Nie bardzo mi się to usmiechało, choć mój opór na nic się zdał. Jak tylko ALexa zdołała mnie wepchnąć dosłownie drzwi się za nią zatrzasnęły.

- Czemu mnie nie wypuścisz ? Do czego jestem ci potrzebna ? - zapytałam przerywajac niezręczną ciszę.

- Miałem nadzieje, że o to zapytasz po raz wtóry. - usmiechnął się.

- Nie rozumiem - zdziwłam się, poczym kazał mi usiąść na przeciw siebie. Krzesło delkiatnie skrzypneło pod moim cięzarem, w sumie bałam się żeby się nie załamało w końcu był to antyk.

- Chcę ci pomóc - odparł beztrosko Torjan.

Rozdziabiłam buzie niczym żaba. No tego to jeszcze nie było.

- Jak to ? Nie pomyliło ci się coś - zdębiałam doszczętnie.

- To proste. Chcą cię zabić, ponieważ dla niektórych osób jesteś niebezpieczna. I na twoje szczęscie uratowałem ci życie. - wyjaśnił a w jego oku zagościł dziwny błysk porządania.

- Tobie się chyba coś pomyliło. Jak byś nie zauważył to twoi ludzie chcieli mnie zabić a nie ktoś inny. -zdenerwowałam się.

- No musiałem cię jakoś tu sprowadzić, ale napewno nie chciałem cię zabić - stwierdził Torjan.

- To w takim razie jeżeli mówisz prawdę to czemu było inaczej co ? - zadrwiłam i chciałam wstać.

- Poczekaj zaraz to wyjasnimy . Ksenonie - krzyknął Torjan i w jednej chwili męzczyzna w czarny płaszczu zjawił się w oka mgnienu na przeciw swego władcy.

- Tak panie - skłonił się nisko.

- Kto zabrał Serenity z Ziemi ? -zapytał Torjan podjerzliwie.

- No Alexa. Powiedziała, że kazałeś jej to zrobić a mnie odwołujesz od tego zadania. - wyjasnił mężczyzna.

- Teraz to przesadziła. Wszystko jasne ona chciała się ciebie pozbyć, bo uwazą cię za konkurencje - wyjaśnił mi Torjan a na twarzy pojawiły mu się delkiatne zmarszczki od gniewu.

- Ale czemu chciała i inni tez chcą. Co ja takiego zrobiłam ? -zdziwiłam się opadajac na krzesło.

- To trochę dłuższa historia, ale zwazywszy na to że mamy chwile czasu moge ci ją opowiedzieć - powiedział Torjan poczym kazał wyjść Ksenonowi. Zostaliśmy ponownie sami.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Pią 18:33, 21 Sie 2009
Autor Wiadomość
Rybcia469
Zastępczyni Przewodniczącej Klubu


Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Koszalin

Temat postu:
Szłam i szłam i końca drogi nie było widać. Musiałam iść dalej bo od tego zależało moje życie tak mi się by najmniej zdawało. Słońce było w zenicie paląc nie miłosiernie. Musiałam aż pozbyć się swojej dżinsowej kurtki. Gdzieś przez ulice przeszedł mężczyzna. Wysoki czarno włosy dziwnie znajomy.

- Mamoru ! – krzyknęłam w jego stronę. Chłopak nie znacznie obrócił się w stronę nawoływań.

- Cześć. – uśmiechnął się na mój widok. Również odwzajemniłam gest.

- Co ty tu robisz ? - zdziwiłam się. On popatrzył na mnie jakoś inaczej.

- Nie nic. Wybacz nie mam czasu rozmawiać. – rozejrzał się nerwowo. – Spotkajmy się dziś wieczorem to ci wszystko wyjaśnię. Tam koło lasu – wskazał ręką. – około 21.

- Dobra nie ma problemu. Ale czy cos się stało ...

- Nie mogę naprawdę. Do zobaczenia – odszedł pośpiesznym krokiem a tuż za nim podążyło dwóch mężczyzn...



- Wiesz, że inne jest twoje przeznaczenie - zagadał Leito do Mamoru jak tylko oddalili się na większą odległość.

- Owszem i to mnie denerwuje. – odparł Mamoru

- Przypomnisz sobie. Wszyscy sobie przypomną. – zaśmiał się Aya który szedł z prawej strony.

Wszyscy troje w końcu doszli do jednego z budynków przy końcu ulicy. Popatrzyli po sobie i weszli do środka nie czekając na zaproszenie...



Gdy tylko zjawiłam się pod domem Rei okazało się, że jej tam wcale nie było. Żadnej informacji nic takiego. Rozsiadłam się na schodach i czekałam. Oczy robiły mi się ciężkie że jak tylko oparłam głowę o ramię zasnęłam.



- Serenity – nagle wypaliła Rei.

- O co chodzi ? -zdziwiła się Mako patrząc na koleżankę.

- Wiesz my tu biegamy z jednego miejsca na drugi ale nikt się nią nie zainteresował. Włącznie ze mną. – westchnęła Rei – Musze ją odnaleźć. Nie wie kim jest i takie tam a do tego sama w wielkim mieście.

- To co robimy ? – zapytała Minako.

- Odszukamy zgubę a potem razem udamy się do świątyni...



Jakieś dziwne odgłosy zbudziły mnie ze snu. Wyjrzałam po mału przez barierkę. Na dole zobaczyłam ponownie te ohydne potwory które zaatakowały wcześniej miasto. A za nimi Alexe. Chyba była „trochę” zdenerwowana. Wbiegłam z łoskotem do mieszkania Rei wyważając przy tym kopniakiem drzwi. Słyszałam ich oddechy za plecami i ten odrażający smród zdechłych jajek. Zwaliste cielska zajmowały pół klatki schodowej a na dodatek ten histeryczny śmiech Alexy. Patrzyłam na to wszystko bezradnie. Ja w jednym końcu pokoju a oni w drugim a raczej jeszcze w drzwiach. Błysnęły zęby, pazury rwały się do rozrywania.

Jedyne co zostało to okno ale to trzecie piętro więc nikłe szanse na przeżycie.

- Co ty ode mnie chcesz ? – zapytałam moją przeciwniczkę.

- A jak myślisz. Zabiję cię z przyjemnością. – uśmiechnęła się podle.

- Przecież Torjan obiecał mi nietykalność przynajmniej na razie – wydukałam.

- Ha ha ha. Skąd ty się urwałaś. A ty myślisz, że to urządzenie co masz w kieszeni to co to jest ? - zapytała. Wyciągnęłam małe pudełko w sumie nie przyglądałam mu się długo.

- Nadajnik – przerwała moje oględziny dziewczyna. – chce mieć cię na oku.

- Ale ... to nie prawda... Ty jesteś zazdrosna - powiedziałam bardziej zdenerwowana.

Alexa prychnęła jak by ją to oburzyło. Poczym bez ostrzeżenie wysłała jednego potwora w moją stronę. Jeden cios ohydną zieloną łapą i leżałam na ziemi z rozciętą ręką i zakrwawioną koszulką. Patrzyłam jak to monstrum ślini się nade mną.

- Zostaw ją - powiedział ktoś z tyłu. Był to ...

- Zostaw ją - powiedział ktoś z tyłu.

Był to mężczyzna w dziwnym płaszczu. Uśmiechnęłam się na sam widok. Ale każda pomoc była teraz na wagę złota. Alexa nie chętnie obróciła się w jego stronę. Miała minę jak ktoś obrzydliwy stał przed nią.

- Coś ty za jeden ? - warknęła promieniując cała ze złości.

- A czy to ważne – wzruszył ramionami poczym jego oczy zaczęły się robić białe

nawet ja się przeraziłam. W mieszkaniu nagle zapanował chaos na tyle wielki, że książki zaczęły lecieć z półek a meble delikatnie lewitowały nad powierzchnią ziemi. Osłoniłam głowę w ostatniej chwili bo większa wiązka energii podążała właśnie w moją stronę. W jednej chwili monstrum zniknęło, rozpłynęło się w powietrzu. Poczym nie znajomy mężczyzna walczył z Alexą która kipiała ze złości, że ktoś w ogóle ją zaatakował. Świsty i trzaskanie małymi oknami towarzyszyły temu całemu zajściu. Niby nic przerażającego. Ja pod oknem, Alexa walczyła z moim wybawicielem całkiem zaciekle aż „kłaki” fruwały. Parę minut po tej masakrze mężczyzna przegonił Alexe i jej świtę następnie podszedł do mnie.

Ukląkł jak to nie raz robi się na filmach z największą gracją.

- Przestań onieśmielasz mnie. Kim jesteś ? -zapytałam jednocześnie zirytowana.

- Artemis. Wasza wysokość zapewne mnie nie poznaje. – wyjaśnił mężczyzna w białych długich włosach.

- Ale no nie bardzo. Nie znam cię ale dziękuje za ratunek - podziękowałam i zaczęłam szykować się do wyjścia.

- Poczekaj ... – powiedział łapiąc mnie za ramię – Musisz mi pomóc – poprosił.

- A kto mi pomoże ? - czułam jak głos mi się łamię – Chyba to ja potrzebuję pomocy. Nie wiem kim jestem co tu robię. – rozpłakałam się – Wszyscy tylko mają problemy niby z moją osobą, ale nikt nie zaoferował przynajmniej jednej odpowiedzi na pytanie które mnie dręczą – już teraz sama nie wiedziałam po co to mówię obcemu mężczyźnie.

- Ależ wasza wysokość ...

- Nie nazywaj mnie tak !!! –krzyknęłam, a całe ciało dygotało z gniewu.

- Proszę się uspokoić. Dla własnego dobra i dobra ogółu nie powinnaś nic wiedzieć. – ściszył głos prawie do szeptu. Stałam wpatrzona w niego oczami pełnych łez.

- Idę sobie. Nie martw się o mnie jak będę miała zginąć to i tak się wszyscy ucieszą - powiedziałam to jakoś bez entuzjazmu i ruszyłam w kierunku drzwi.

- Wiesz dobrze, że ci nie pozwolę. – powiedział Artemis uśmiechając się ciepło.

Poczym wyciągnął ponownie dłoń w moim kierunku. Zawahałam się. Spojrzałam nie śmiało. Poczym ujął moją dłoń między swoje. Po chwili ujrzałam piękne sceny. Ogrody kwiaty blado niebieskie łąkę wszystko pod kopułami. Był tam nawet wiatr...

Ale już za chwilę to wszystko zamieniło się w ruinę. Tam gdzie przed chwilą były motyle pokraczne monstra rozrywały na kawałeczki jakąś dziewczyne...

Wyrwałam szybko rekę z uścisku

- To była ... Rei... Ale jakaś starsza i co to było za miejsce – powiedziałam lekko przerażona tym co zobaczyłam. Artemi westchnął głęboko jak by to co miał powiedzieć było zakazane.

- Twój Dom ...

- Mój dom. Przecież to nie tutaj. Na pewno nie tutaj tu nie ma takich widoków- powiedziałam zszokowana gdyż obrazy z wizji jeszcze majaczyły mi przed oczami.

- Owszem to wszystko wydarzyło się na Księżycu. Jakieś kilka tysięcy lat wcześniej. - wyjaśniał skrupulatnie Artemis patrząc uważnie w moje oczy.

- To w takim razie co tutaj robię. Z tego co się domyślam, to chyba powinnam nie istnieć teraz ? – zdziwiłam się. Tym razem ja się wpatrywałam zacięcie w jego niebieskie oczy.

- Z tym to musisz poczekać, ja nie wiem wszystkiego - powiedział smutno Artemis – Ale nie czas teraz na wspomnienia musimy się udać w pewne miejsce. Chodź – pociągnął mnie lekko za rękę.

Nie miałam wyjścia poddałam się jego woli. Tym razem też pojawiły się obrazy. Kolejne znajome dziewczyny. Wszystko było zupełnie inne. Śmiechy było słychać wszędzie taki serdeczny, ptaki i motyle fruwały nad nami. Ja u boku jakiegoś mężczyzny, Twarz była jego skryta w cieniu nie mogłam jej dostrzec. Tak bardzo chciałam go znowu zobaczyć gdy Artemis wyszarpnął swoją dłoń.

- Nie mogę ci pozwolić na to byś dowiedziała się całej prawdy.- ostrzegł mnie i ruszyliśmy ponownie przed siebie.

Minęliśmy centrum dość szybkim krokiem można by było rzec, że biegliśmy. I tak byśmy pewnie biegli przez pół miasta gdyby nie pewne kilka dziewczyn nas zatrzymało w pobliskiej alejce.

- Wiesz, że nigdzie nie pójdziecie. - powiedziała pierwsza z brzegu. Ubrana w dość dziwaczny strój niczym marynarski mundurek z wielka czarna kokardą na piersi.

- Nie pozwalamy wam – dodała jej koleżanka w jaśniejszym stroju koloru nieba.

- Sky odejdźcie - rozkazał białogłowy patrząc gniewnie w stronę dziewczyn.

- Znasz je ? -zapytałam szybko i odskakując na bok gdy ta czarna chciała zaatakować.

- Owszem ale nie powinny się tak zachowywać - powiedział już nie źle wkurzony Artemis poczym rzucił się z dzikim okrzykiem na błękitną.

Ja starałam się uniknąć ataków jej koleżanki. Skakałam jak dzika koza górska. Raz w lewo raz w prawo wykonując przy tym dziwne ruchy.

- Przestań proszę – wydyszałam gdy już nie miałam siły i oparłam dłonie na nogach łapiąc szybko oddech.

- Gorąca Lawa – usłyszałam jak dziewczyna w czarnym stroju wypowiada jakieś słowa. A po chwili ziemia zaczęła się rozstępować. Stałam jak wryta.

Nawet się nie broniłam po prostu stałam. Gdy z oczu popłynęły samotne łzy. Moje ciało zalała fala światła. Zamknęłam powoli oczy. A słowa same się pojawiały. Gdy już cała moc była na tyle silna wyzwoliłam ją z siebie. Wyprostowałam z gracją ręce a w dłoniach spoczywał mi srebrny kryształ, był taki piękny emanował silnym światłem. Tym razem skutki pierwszego ataku zaczęły się cofać. Dziewczyny był bardzo zdziwione tym obrotem spraw. Nawet Artemis stał przerażony.

- POTĘGO KSIĘŻYCA DZIAŁAJ !!! – krzyknęłam otwierając jednocześnie oczy. Na czole zagościł znak pół księżyca a ciało okalały różowe długie wstęgi które raptownie zmieniły się w białą długa suknie<nie> Druga fala jasnego światła zalała uliczkę. Dziewczyny zostały powalone na ziemie niczym zwykłe drzewa podczas burzy. Wszystko działo się tak nagle jak i szybko się skończyło. Kryształ zabłysnął po raz ostatni i zniknął. A zanim mój strój. Poleciałam na trawnik niczym nie przytomna kukiełka. Tylko w ostatniej chwili ujrzałam nachylającego się nade mną mężczyznę....

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Wyświetl posty z ostatnich:
Do góry
Napisz nowy temat     Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Regulamin