*Historia ta nie dzieje się ani w przeszłości ani w dalekiej przyszłości. Wszystko co się wydarzy jest tu i teraz gdzieś obok nas w równoległym Świecie rządzącym się swoimi prawami*
- Alex ! Alex ! - krzyki królewskiego doradcy odbijały się echem od zamkowych korytarzy.
Z marnym skutkiem dla wołającego. Był nim dość wysoki mężczyzna w średnim wieku. Ubrany elegancko jak na piastowane przez siebie stanowisko przystało.
- Alex ! - krzyknął ponownie. „Gdzie ta suka znowu się podziewa” przebiegło mu po głowie.
On i głównodowodząca wojsk królewskich nie nienawidzili się od pierwszego spotkania. Doradca przystanął na chwile. Usilnie próbował sobie przypomnieć ostatnie wydarzenie.
„Co to było takiego? Spocił się od myślenia.
- Już wiem – oznajmił choć był sam na pustym dziedzińcu.
… Pierwszy raz spotkał ta niewdzięczną kobietę na balu u króla. Skąd miał wtedy wiedzieć ze jest taka „niedostępna” przecież żadna do tej pory nie oparła się jego urokowi. Pamięta jak dziś gdy zobaczył ją w obcisłej sukni z dużym dekoltem. Ach kolor czerwony podkreślał oczy, takie drapieżne pełne pożądania. Podszedł, ukłonił się nisko – bo czyż nie tak dżentelmen wita damę ? - Oczywiście zaprosił do tańca .
Odmówiła. Tym bardziej zaczął nalegać. Raz drugi trzeci. Ona stała nie wzruszona. Niby mówiła ze je nie wypada potem, że nie jest on w jej typie. Aż przy którymś razie, bo oczywiście doradca nie uznawał odmowy no może co jedynie króla. Gdy tylko spotkał ją samą na tarasie, zapewne gdy łapała świeże powietrze, zapytał tym razem inaczej już go taniec nie interesował. Teraz był już tak napalony jej odmowami, że zapytał wprost:
- Czy Pani zechce towarzyszyć mi drodze na moje komnaty ?
Na reakcje nie musiał długo czekać. Świsnęło coś w powietrzu. I po chwili doradca odczuwał wszystkie pięć palców swojej „wybranki” na policzku. Na odchodne burknęła, że z wieprzami się nie zadaje i odeszła w stronę bawiącego się króla. Jak się później okazało król przedstawił ją jako nowego dowódce wojsk.
Oczywiście doradca próbował na balu oczerniać kobietę ale niestety nie miał świadków na swoje słowa...
- Co się stało ? - z zamyśleń wyrwał go czyjś głos. Mężczyzna obrócił się szybko. Głos oczywiście należał nie do kogo innego niż do Alex. - Drzesz się jak by cię ktoś zarzynał. - dodała z naciskiem na ostatnie słowo.
- Milcz – warknął – Król cie szuka. Masz natychmiast udać się do sali tronowej.
Nie czekając na więcej wyjaśnień kobieta ruszyła w stronę zachodniego skrzydła. Gdzie król przyjmował swoich gości. Natomiast doradca próbował oczywiście za nią nadążyć, bo jak to się ma odbyć spotkanie bez niego. Jak tylko Alex zbliżyła się do drzwi wielkiej sali dwóch żołnierzy skłoniło się nisko na widok swojego dowódcy i następnie otworzyli szeroko wrota.
W sali naprzeciwko króla znajdowało się dwóch przybyszów. Nie znała ich, widocznie byli z innej części państwa. Minęła ich zgrabnie i nim król zdążył cokolwiek powiedzieć skłoniła się nisko. Następnie stanęła po jego prawej stronie zaraz tuż przed tronem.
- Alex jak już zauważyłaś nasze państwo jest w okresie wzmożonego rozkwitu. Dlatego też duża część zbiorów trafi do tych oto ludzi – wskazała władca na przybysz. - My nie mamy już gdzie tego wszystkiego magazynować a ich poddani głodują. Dlatego też twoim zadaniem będzie odeskortować ich łącznie z podarowaną żywnością do ich kraju.
Dowódczyni nie miała dużo do gadania przyjęła zadanie ze spokojem choć coś jej mówiło ze nie można ufać tym dwóm.
„Od kilku dni było słychać „na mieście”, że szykowany jest zamach stanu, ale król zbytnio się tym nie przejął. A teraz jeszcze wysyła część zaufanych ludzi gdzieś poza terytoria. Po prostu lekko myślne. I jeszcze ten doradca. Skąd jego wysokość go wytrzasnął. Prostak nic więcej. Sex mu w głowie i władza na zmianę. Wcale bym się nie zdziwiła jak by on wszystkim sterował za plecami władcy, - myśli kłębiły się z chwilowego rozmyślania wyrwał ją głos jednego z przybyłych.
- Królu Versusie. - zabrał głos ten z lewej.- Myślę, że jeden odział wojska w zupełności wystarczy. W lasach jest spokojnie. A widać, że twój dowódca ma głowę na karku i nic złego się nie stanie.
Po tych słowach Alex zauważyła na twarzy drugiego cudzoziemca dość wredny uśmieszek. Oczywiście mogło je się tylko zdawać bo nikt inny nie zwrócił na to uwagi. W międzyczasie król przemyślał wszystkie za i przeciw, a ze był zbyt łatwo wierny to według prośby przybyłych planował wysłać jeden oddział eskortujący.
Po audiencji z mapami w ręku wróciła do komnaty by w spokoju opracować plan podroży.
Niestety odrobina ciszy delektowała się może z 15 minut. Do komnaty z łoskotem wpadł jej przyjaciel Rassel.
- No pogięło go. Już do reszty postradał rozum – dość postawny blondyn miotał właśnie się po pokoju.
- Czy może mówisz o miłościwie nam panującym ? - sarkastycznie spytała Alex.
- A o kim by innym. Jak można wysłać wojsko z obcymi ludźmi do obcego kraju wiedząc, że w państwie źle się dzieje.- walnął dłonią w stół aż wszystkie rzeczy podskoczyły na blacie.
- Spokojnie . - zwróciła się do przyjaciela - przecież ty będziesz pilnował tu porządków jak mnie nie będzie. W razie czego wyślesz gońca i wrócimy. - dodała Alex wpatrując się nie przerwanie w otrzymane mapy i rozkazy.
-Jak ty możesz być taka spokojna. Przecież mnie już szlag trafia. - Rassel chodził z jednego konta pokoju do drugiego. Kobieta wstała od biurka. Po czym udała się na balkon który przylegał do jej komnaty. Machnęła ręka w stronę mężczyzny ten o nic nie pytając podszedł szybkim krokiem.
- Ściany mają uszy – zaczęła cicho ale z kolei na tyle głośno i stanowczo by rozmówca do którego się zwraca ja dobrze zrozumiał. - Spodziewam się najgorszego. Możliwe, że nie wrócimy z tej wyprawy w tym samym składzie – podniosła dłoń na znak uciszenia widząc, że blondyn chce coś dodać – Widzisz te wzgórze tam przed lasem - spojrzała na Rassela, ten kiwnął głową. - Jest to punkt w połowie drogi do tego obcego kraju Anduri. Jak by coś się wydarzyło nie tak jak powinno – kontynuowała po dłuższej przerwie – ktoś z naszego oddziału dotrze na to wzgórze i wyśle w niebo znak ostrzegawczy.
- Czyli czeka nas walka – uśmiechnął się ponuro - Dobrze będę obserwował. Idę się przygotować a także swoich ludzi niech wiedza. - skierował się w stronę drzwi wyjściowych
- Pamiętaj, że ufam w tym zamku tylko Tobie. - ostatnie słowo wypowiedziane przez Alex dużo znaczyło dla podwładnego. Mężczyzna wyszedł zostawiając dowódczynie samą.
Noc nastała niespodziewanie szybko. A dzień który miał nastać po niej niósł ze sobą wielkie zmiany. Odziały królewski pod dowództwem Alex formowały szyk na zamkowym dziedzińcu. Wszyscy stawili się punktualnie. Dwóch przybyszy i trzy wozy z darami były w środku oddziału wojskowego, składającego się z 20 chłopa. Byli to najlepsi wojownicy spośród całego królestwa. Alex pożegnała króla następnie udzieliła ostatnich rad Rasselowi oczywiście na osobności. I jak już wszyscy byli gotowi ruszyła na przód konwoju.
Wszystko przebiegało zgodnie z planem. W spokoju kontynuowali podróż. Mijali pola pszenicy tak bardzo rozległe, błękitne jezioro. Chyba tak dużego w całym państwie nie było. Następnie kierowali się w stronę „umówionego” wzgórza. W drodze byli już cały dzień. Teraz prowadził ich księżyc i gwiazdy. Wszyscy na czele z Alex mieli oczy dookoła głowy i nim zeszli z wzniesienia. Po szybkiej naradzie i ku ogólnej zgodzie zarządzili postój. Mieli zostać na noc choć nie zostało jej już dużo jakieś 4 godziny. Zabezpieczyli ładunek przywiązali konie. 6 żołnierzy zostało na straży reszta udała się na spoczynek. Alex też powieki zaczęły robić się ciężkie, nim zdarzyła zastanowić się co było powodem jej znużenia zasnęła.
Niby wszystko było w porządku cisza spokój z wyjątkiem małego ale. Przybysze siedzieli przy ognisku i rozprawiali szeptem:
Już tu są – odparł brunet – widziałem jak przemykali aż dziwne że tamci – tu wskazał na patrol – ich nie zauważyli.
- Hehe Alandir szefo mówił, że się niczego domyślać nie będą – szeptał do ucha kompanowi Bash.
- Ale im tu zaraz pogrom nasi zrobią. Już się doczekać nie mogę – odparł podekscytowany.
Na spełnienie swoich „marzeń poczekali jeszcze z godzinę może dwie. Ale potem wszystko się szybko potoczyło. W jednej chwili cisze nocna przerwały świsty strzał i odgłosy broni. Nim wojownicy królewscy zdarzyli się dobudzić połowa z nich już nie żyła od dźgnięcia nożem bądź zostali przeszyci strzałami. Natomiast wódz - wysoki postawny białowłosy mężczyzna - w obstawie 2 swoich żołnierzy wkroczył do namiotu śpiącej w Alex. Towarzyszyło mu także dwóch przybyszów. Alndir i Bansh którzy mieli wskazać dowódce zaatakowanego obozu.
- To ta w różowych włosach – wskazał Alandir na Alex.
Sephirot, bo tak nazywał się wódz najeźdźców podszedł do śpiącej kobiety. Nie był zaskoczony, miał wcześniej przekazane informacje co ma z kim zrobić.
- Tą tu związać, przerzucić przez wierzchowca i zabrać do zamku resztę zabić. - odparł i wyszedł z namiotu.
Po chwili dało się słyszeć krzyki mordowanych żołnierzy. Natomiast Alex która jak się okazało z późniejszej rozmowy Basha została specjalnie uśpiona by zbytnio nie robiła problemów, ocknęła się dopiero jak jeden z najeźdźców wyprowadzał ja z namiotu.
- Puszczaj mnie szmaciarzu ! - krzyczała i próbowała się wyrwać z silnego uścisku. Jej wrzaski zwrócił na siebie uwagę Sephirota który akurat dobijał jednego z jej podwładnych.
- Zamknij się, bo z tobą zrobię to samo! – krzyknął białowłosy dowódca w jej stronę pokazując przy tym jak sprawnie potrafi jednym zamachnięciem odciąć ludzka głowę. Na Alex zbytniego to wrażenia nie robiło, nie jedna wojnę przeżyła żeby pierwszy lepszy chłoptaś ja teraz zastraszył. Gdy tylko oprawca ciągnął ją w stronę wierzchowca ona rozglądała się za racą świetlną. Wiedziała ze to jedna rzecz jaka teraz musi zrobić. Poinformować przyjaciel o tym co się stało by był gotowy na najgorsze. Dojrzała ja parę metrów od siebie. W jednej chwili wojownik dostał kopa w przyrodzeni i nim krzyknął Alex już biegła w stronę wypatrzonego przedmiotu. Niestety Sephirot był szybszy. Chwycił w dwa palce sztylet po szybkim wymierzeniu owa broń trafiła prosto w udo dziewczyny. Alex poczuła niesamowity ból w lewej nodze i nim zdarzyła dobiec do racy przewróciła się z łoskotem na ziemie. Dwóch napastników dobiegło do niej. Pobili ja do nieprzytomności nie broniła się bo nie miała na to siły. Teraz łatwiej było im dostarczyć ją we wskazane miejsce.
Sephirot był z siebie wyjątkowo zadowolony wszystko poszło zgodnie z ustaleniami.
A tymczasem w zamku ...
cdn
![Smile](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif)
Post został pochwalony 0 razy