Ktoś pociągnął mnie do góry. To była Mako
- Serenity, chodź nie możesz tu zostać... – Serenity – czułam ręce Rei, która próbowała do mnie dotrzeć. – Wybacz – dodała uderzając mnie w twarz.
Nagle Ocknęłam się jak by spadł lodowaty deszcz. Rozejrzałam się dokoła. Wszędzie ktoś walczył. Nawet moja matka i te dziewczyny z przed sali. – Wzburzone fale oceanu – rzuciła zaklęcie jedna z nich. One są też czarodziejkami. Zdziwiłam się. Gdzieś przy wyjściu zauważyłam Sargasa przyjaciela Alexa. Próbował wyjść z sali pewnie by uwolnić swojego władcę.
- Serenity na rusz się - usłyszałam błagalny krzyk – Ami.
Oglądając się po raz ostatni na martwe ciało Endymiona, nie mogłam znieść myśli, że nie mogę go ożywić, bo już raz to zrobiłam. W ostatniej chwili wyrwałam się z uścisku Rei i pobiegłam w stronę ukochanego, Mako pobiegła za mną a ja tylko chciałam po raz ostatni się z nim pożegnać. Nachyliłam się nad ciałem:
- Żegnaj na zawsze mój ukochany jednak nie dane jest nam żyć szczęśliwie, ale obiecuje ci, że nasze dziecko będzie wiedziało, jakiego wspaniałego miało ojca. – Pocałowałam go po raz ostatni,
- Idziemy położyła mi rękę na ramieniu Mako i patrzyła na mnie ze współczuciem.
Biegłyśmy z dziewczynami przez salę mijając, co chwilę martwe ciała naszych żołnierzy. Potem skierowałyśmy się w korytarz i podążałyśmy w dół zamku. Ledwo, co nadążałam za koleżankami, przecież musiałam uważać na dziecko a na dodatek ta sukienka ślubna nie nadawała się do biegania. Wreszcie dobiegłyśmy do królewskich stajni, osiodłałyśmy konie i już miałyśmy uciekać, gdy pojawiło się kilkunastu buntowników.
- Potęgo Księżyca DZIAŁAJ!! - Musiałam się zmienić strój, bo w sukni nie było mowy o walce.
Ale ja dawno nie walczyłam no – w sumie to nawet nie pamiętam, kiedy. Nas 5 przeciwko całej bandzie nie miałyśmy dużych szans, ale można było spróbować.
- Serenity odsuń się, ty nie możesz walczyć w tym stanie – warknęła w moją stronę Minako.
Grubo się myliła przecież to dopiero jeden z pierwszych miesięcy wiec nic mi nie będzie, a poza tym chcę się zemścić.
- Nie mam mowy walczymy razem i możesz mnie znienawidzić, ale tak postanowiłam: Koniec z Księżniczką Serenity wraca Banny. – Postanowiłam.
Dziewczyny tylko zrobiły zdziwione miny i nic nie odpowiadając rzuciły się na przeciwników. Rozejrzałam się z zaciekawieniem po twarzach buntowników wielu z nich miało ledwo po 20 w sumie to nie byli wiele starsi ode mnie.
- Ognisty łuk - krzyknęła Rei w stronę napastników, oni tylko odskoczyli na bok.
- Grzmoty i Pioruny - dołączyła Mako do koleżanki, powalając swoim czarem kilku na raz. Ale na nasze nieszczęście reszta trzymała się dobrze.
- Musimy uciekać, ale jedyna droga jest za nimi – powiedziała Minako wskazując na wyjście tuż za grupą wroga.
- Oki to da się załatwić. Mydlany Deszcz – Krzyknęłam Ami i dzięki temu powstała gęsta mgła. Wsiadłyśmy na konie i pognałyśmy przed siebie zostawiając wszystkie problemy za sobą...
W sali tronowej dalej trwała walka. Królowa Selen i jej oddziały żołnierzy przegrywali tak samo jak oddziały Darka i Uriena.
- Musimy się wycofać wasza wysokość – krzyknął do Selen Urien nie przerywając przy tym walki z wrogiem.
- Nie mamy, dokąd, przykro mi - odpowiedział królowa patrząc na pole bitwy
- Jak to, czyli mamy się poddać? – Spytał z nie dowierzaniem Dark. Królowa skinęła głową dla potwierdzenia.
- To ja już wolę zginąć niż mamy się podda i tak nas pozabijają – rzucił gniewnie Urien a potem natarł na buntownika przebijając go swoim mieczem....
W tym samym czasie Sargas ze swoją bandą przeszukiwali podziemne więzienie w celu uwolnienia swoich pobratymców. W końcu także znaleźli Alexa.
- Myślałem, że się nie doczekam was -ucieszył się Alex na widok przyjaciela.
- Mam super wieści - oznajmił Sargas otwierając kratę więzienia. – Od dzisiaj my tu rządzimy, król Endymion nie żyje, Serenity i jej koleżanki uciekły została jeszcze tylko królowa i 2 generałów w zamku, ale to już tylko formalności jak ich się pozbędziemy – dokończył.
Alex stał wpatrzony w Sargasa nie wiedział, co ma powiedzieć. Przecież nie był mordercą, więc dlaczego Sargas zabił króla, nie musiał tego robić, mogli go tak samo jak resztę wsadzić do więzienia i po sprawie nie tak miało być jak sobie wyobrażał...
- Alex no chodź dokończymy tą walkę pozbywając się reszty księżycowej rodziny -przerwał rozmyślania swojego przyjaciela Sargas.
- Dość więcej żadnego zabijania, chyba, że to będzie konieczne – rozkazał Alex.
- Ale to... – Wymruczał Sargas – Żadnego, Ale ja tu rządzę - dodał zdenerwowany Alex.
Sargas tylko pokiwał głową a potem wszyscy razem poszli do sali tronowej. Alex rozejrzał się po rozgrywającej się walce, również coraz więcej buntowników znajdowało się w zamku. Razem z przyjacielem dołączyli do walki. Ostatecznie pokonując królewskie wojska.
- Ona będzie nam potrzebna jeszcze? – spytał Sargas wskazując mieczem na zakutą w kajdany królową Selen.
- Rób jak chcesz, możesz nawet zabić. – Oznajmił nie wzruszony Alex patrząc na leżące koło ołtarza ciało Endymiona. Szedł w jego stronę, poczym ściągając swój płaszcz o krył nim zwłoki swego króla. Alex stał jeszcze chwile w milczeniu klęknął przed ciałem Endymiona i rzekł:
- Ja Alex obiecuje ci, że od tej pory nikt z rodziny Białego Księżyca nie zawładnie Ziemią, wszystkie próby przejęcia władzy przez jej członków zostaną wytępione.
Wszyscy obecni na sali zwrócili swoje spojrzenie w stronę ołtarza. Alex wziął miecz oraz koronę Endymiona jako jedyny symbol władzy i sam się koronował na władcę. Jego wojska zaczęły głośno wiwatować na część nowego władcy. W końcu ich marzenie się spełniło o pokonaniu Białego Księżyca Ostatecznie. Sargas złożył pokłon dla oddania hołdu przyjacielowi następnie podszedł do niego i uścisnął mu rękę.
- Nareszcie nadszedł czas. – Pogratulował Sargas swojemu królowi. Alex popatrzył po sali tronowej została już tylko garstka królewskiej rodziny no i królowa Selen. Nie miał pojęcia, co z nimi zrobić.
- Sargasie, pozbądź się wszystkich nie dogodności – oznajmił Alex wskazując na Selen.
Sargas z zadowoleniem zawołał grupkę swoich ludzi i zabrali resztkę tego, co zostało po królewskich oddziałach w tym także królową. Reszcie ludzi kazał posprzątać salę tronową a raczej ją oczyścić z trupów...
W Ziemskim królestwie została ogłoszona nowa władza w związku z przejęciem jej przez buntowników. Przyjęli nazwę Bractwo Miecza a przewodził im oczywiście Alex. Sargas został jego prawą ręką i główno dowodzącym wojsk....
Sailorki razem z Usagi podążały przed siebie, w drodze były już cały dzień. Palące Słońce oraz brak wody pitnej dawały się we znaki.
- Przydałby się odpoczynek, musimy się gdzieś zatrzymać na noc już się ściemnia – zaproponowała Mako patrząc na niebo.
- Oki możemy tu nie daleko jest wioska – dodała Ami szukając w komputerze jakiś informacji. Zatrzymałyśmy się w wiosce, o której mówiła Ami. Była strasznie mała jakieś 6 lub 7 domów. Zsiadłyśmy z koni i zapukałyśmy do pierwszych drzwi.
- Dzień dobry możemy się zatrzymać u państwa na noc, wystarczy jakaś nawet stodoła. – Spytałam uprzejmie jakiejś staruszki. Ona tylko popatrzyła na nas z nie dowierzaniem, w sumie to jak by się przestraszyła. Patrzyła na mnie a chwilę potem odparła:
- Jak sobie życzysz wasza wysokość – uśmiechnęła się ciepło i zaprosiła nas do środka.
Był to skromnie umeblowany domek jak by się w nim czas zatrzymał, nie było tu żadnej nowoczesnej techniki. Już o telewizorze nie wspominając. Starsza Pani wskazała nam pokój na poddaszu a w nim były dwa łóżka. Nie było to wiele, ale jakoś damy rade.
- Co my mamy dalej robić, gdzie mamy się udać? – Spytałam dziewczyn.
- Nie wiem Serenity naprawdę nie wiem. – Odparła Minako widząc, moją zmartwioną minę.
- Nie jestem Serenity i nie mam zamiaru nią być. Jestem Usagi rozumiesz! – Krzyknęłam w stronę przyjaciółki.
- No ok. nie denerwuj się możesz być sobie Usagi, ale to nic nie zmieni nie uciekniesz od swojej przeszłości – oznajmiła Rei.
- Nie chce o tym rozmawiać. Nie mam już, po co żyć. – Dodałam a dziewczyny tylko wbiły wzrok w podłogę, jedynie Ami podeszła do mnie bliżej:
- A dziecko, co z nim. To jest twoja jedyna nadzieja. Nadzieja dla nas.
Popatrzyłam na Ami miała racje, przecież moje dziecko też jest z rodziny Księżycowej i będzie mogło zasiąść kiedyś na tronie.
- To dziecko będzie moją zemstą. – oznajmiłam wstając z łóżka.
W końcu nadeszła noc, mogłyśmy odpocząć po trudach tego tragicznego dnia. Dziewczyny zasnęły jak susły tylko ja jakoś nie mogłam. Jak tylko zamykałam oczy miałam przed sobą Endymiona w kałuży krwi, a nad nim Alexa... Gdy jak mi się zdawało na chwilę przysnęłam, obudziły mnie dziwne hałasy z dworu, rozejrzałam się po pokoju również dziewczyny nie spały. Ami stała koło okna razem z Rei, coś szeptały między sobą, zwlokłam się z łóżka i podeszłam bliżej okna. Na pierwszy rzut oka nie było tam nic nadzwyczajnego, tylko podwórze zasłaniała ciemność nocy, lecz po chwili niebo rozbłyska płomieniami ognia...Teraz było doskonale widać oddziały Bractwa Miecza kroczące w kierunku właśnie domu, w tym, którym miałyśmy znaleźć schronienie na spokojną noc. Pozostałe dziewczyny zerwały się na równe nogi i pobiegły na dół. Bractwo było coraz bliżej ich przemarsz działał na ściany domu jak trzęsienie. Było ich może około 100 lub 150, uzbrojeni po zęby. Ami obliczała coś w swoim komputerze, co chwilę nerwowo przecząc głową.
- Nie damy rady ich powstrzymać – odparła z nad komputera.
- Czyli jedyne wyjście to uciekać – dodała Rei – Dasz radę w tym stanie? – Spytała patrząc w moją stronę.
- No postaram się jak by, co to uciekajcie beze mnie- odparłam sarkastycznie.
Tym czasem Mako i Minako próbowały zamknąć w jakiś sposób drzwi wejściowe, by nie wpuścić do środka wroga.
- Wiesz, że to nic nie da – popatrzyła Minako z wyrzutem na Mako mocującą się z drzwiami.
- No przynajmniej chcę spróbować, nie chcę zginąć na marne. – Odparła Mako napierając na drzwi.
Bractwo Miecza było już przed samymi oknami domu, w jednej chwili wpadli do środka Mako nie miała, żadnych szans jedyne, co im pozostało to bez owocna walka.
- Księżyce Jowisza – zawołał wściekle Mako widząc nacierających ludzi z Bractwa. Część osób poległa, ale na nieszczęście dziewczyn reszta zaczęła wdzierać się do środka.
- Łańcuchy Wenus – Minako dołączyła do koleżanki, tworząc swoim zaklęciem pajęczynę, która dała im czasy by dostać się z powrotem, na góre. Wpadły do pokoju opierając się o ścianę.
- To już koniec, jest ich zbyt wielu nie mamy, dokąd uciec – wydyszała Mako
Popatrzyłam przerażona po koleżankach czy to faktycznie koniec, czy już nigdy nie usłyszę słowo Rodzina Białego Księżyca. To nie możliwe nie może tak być. Myślałam gorączkowo, co tu zrobić. Z dołu zaczęły docierać odgłosy przedzierania się przez schody. To było strasznie okropne uczucie, nie możność niczego zrobić. Dziewczyny przeszukiwały pokój z nadzieją znalezienia wyjścia.Jedną drogą było okno, ale było za wysoko żeby przez nie wyskoczyć i nie bardzo dałabym radę w ciąży. W końcu wrogowi dostali się do naszego pokoju stanęłyśmy naprzeciw nich.
- Co by się nie stało cieszę się, że mogłam was poznać, i ciebie wasza wysokość Królowo Serenity – powiedziała Ami i rzuciła się w stronę napastników, pozostałe dziewczyny skinęły w moją stronę i dołączyły do Ami.
- NIE!!! – Krzyczałam z rozpaczy - Przestańcie walczyć to nic nie da, nie chcę was stracić. – Nie słyszały były zbytnio pochłonięte walką.
Ich cztery na cały oddział to ponad ich możliwości nawet nie mogłam do nich dołączyć, otoczyły mnie szczelnie nie pozwalając walczyć. Walczyły zacięcie, jak nigdy dotąd, ich ciała pokrywały rany, jedna koło drugiej zadając ból. W jednej chwili żołnierze, rozproszyli sailorki po całym pokoju, nie mogły mnie już chronić, teraz ich życie a także życie mojego dziecka zależało od moich decyzji. Skoncentrowałam się na srebrnym krysztale, bo tylko w nim leżała ostatnia nadzieja, wiedziałam, co się ze mną stanie jak go użyję, ale to się teraz nie liczyło. Chciałam go użyć tak samo jak kiedyś mój matka. Wzięłam go w obie ręce i uniosłam nad sobą. W myślach prosiłam o zbawienie i pomoc... Lecz nagle moją modlitwę przerwały dziwnie znajome odgłosy. Otworzyłam na moment oczy w jednej chwili mignął mi czyjś miecz przed oczami. To był Sargas, próbował się mnie pozbyć, ale on leżał na ziemi, tylko, czemu. Obróciłam głowę w stronę hałasu i ujrzałam resa wpadającego do pokoju a tuż za nim Kleo. Dzięki Bogu jest jeszcze jakiś ratunek. Ares rzucił się na Sargasa, i wywiązała się między nimi walka.
- Kleo zrób coś! Powiedz, co mam robić? - Spytałam rozpaczliwie przyjaciela. Kleo popatrzył mi głęboko w oczy, i przekazał swoje myśli.” Musisz uratować dziecko to się teraz liczy”
- Jak mam to zrobić skoro nawet nie potrafię siebie uratować – odparłam zrozpaczona.
Nie odpowiedział nic więcej, zamknął oczy nagle coś poczułam w okolicy pępka, szerpneło mną mocno do przodu i w jednej chwili cała walka przeniosła się w jakieś nie znane mi miejsce. Na pewno była to jakaś stara hala, tylko, dlaczego akurat tu.
- Kleo, po co to zrobiłeś? – Spytałam osłaniając się przed atakiem jakiegoś żołnierza.
- To nie ja, ja nic nie zrobiłem – odparł rozglądając się nie pewnie w poszukiwaniu innej mocy.
Nie mylił się w owym pomieszczeniu znajdował się jeszcze ktoś o podobnych magicznych zdolnościach jak on sam. Była to dziewczyna, bardzo młoda dziewczyna, jej wygląd był zupełnie inny od sailorek. Miała na sobie czarną długą sukienkę, jej włosy były tego samego koloru. Kleo podszedł bliżej, na tyle bliżej by odczuć jak złowroga aura bije od niej.
- Kim jesteś? - Spytał, przybyszki. Ona spojrzała na niego z pogardą, nie zważając na jego pytanie ruszyła przed siebie...
Walka trwała nadal, choć sailorki traciły już, jaką kolwiek nadzieje, wrogów było coraz więcej a nasze starania nie przynosiły żadnych rezultatów. Minęło parę chwil i dało się słyszeć ryk Aresa. Obróciłam się szybko w kierunku skomlenia, przyjaciela, leżał na ziemi w kałuży krwi nad nim pochylał się Sargas ciężko dysząc. Patrzyłam na to całe zdarzenie, nie mogąc nic zrobić nawet nie mogłam użyć żadnego zaklęcia, bo byli poza moim zasięgiem. Jedyne, co przyszło mi do głowy to się do nich zbliżyć. Pobiegłam tak szybko jak potrafiłam, ale na mojej drodze pojawiła się tajemnicza dziewczyna uśmiechając się szyderczo. Stanęła przede mną, torując mi tym samym drogę do Aresa. No to pożałuje tego, co zrobiła, kim kolwiek jest.
- Odsuń się – warknęłam w jej stronę. Przypominała mi kogoś te oczy, ten sam wzrok.
- Ani mi się śni mamo – odparła, a mi aż się słabo zrobiło.
- Jak ty mnie nazwałaś? - Spytałam z niedowierzaniem.
- Mamo a coś ci nie pasuje, a przepraszam nie przedstawiałam się jestem Elate – zaśmiała się widząc moja zdziwioną minę.
Jakim cudem to moja córka, przecież jeszcze nie mam dziecka a tu stoi przede mną jakaś dziewczyna i twierdzi co innego. Nie zastanawiając się nad tym fenomenem dłużej, w sumie nie dorzecznością ruszyłam przed siebie. Daleko nie uszłam, Elate rzuciła we mnie jakimś zaklęciem, przez co wylądowałam nie daleko Aresa. Strasznie mnie wszystko bolało jak nigdy, kątem oka spostrzegłam, jak Kleo usiłuje z nią walczyć. Chwilę potem leżał nie przytomny koło jakiś pudeł. Elate szła po woli w moją stronę wpatrując się we mnie i tym samy zadawała mi ogromny ból. Nie wiem, czemu to robiła, jeżeli faktycznie jestem jej matką to, czemu mnie tak rani, czemu nie pozwoli mi działać. – Chodziły mi myśli po głowie.
- Elate skończ z nią wreszcie i wracamy - usłyszałam krzyki Sargasa wydobywające się gdzieś z tłumu.
Podeszła do mnie jeszcze bliżej, wcelowując ręką w moje ciało. To, co się stało w tym samym czasie przerosło moje najśmielsze marzenia.
- Atak Układu słonecznego! – Krzyknęły jednocześnie Sailorki, wysyłając tym samym w Elate potężny strumień energii. Ona tylko wessała to wszystko w siebie, i zaatakowała tą samą energią sailorki. Ich ciała uniosły się parę metrów nad ziemię a potem z hukiem opadły z powrotem.
- HaHaHa to mają być te wielkie czarodziejki z Kryształowego Tokio nie rozśmieszajcie mnie – powiedziała sarkastycznie Elate. Sailorki a raczej ich martwe ciała spoczywały na ziemi nie daleko mnie. Myślałam, że mi pęknie serce, wszystko dzieje się w jak najgorszym koszmarze. Ostatkami sił podniosłam się z ziemi rozglądając się dookoła, mój wzrok zatrzymał się na, Kleo który odzyskał przytomność i starał się coś mi przekazać. Zamknęłam oczy by móc lepiej odebrać przekaz.
„ Jedyne, co nam zostało to udać się w przeszłość i powstrzymać to wszystko zanim się zaczęło” – usłyszałam jego głos w swojej głowie. Była to przerażająca wiadomość, ale chyba nie było wyjścia. Muszę wrócić do przeszłości i zerwać z Endymionem zanim to się wszystko zacznie.
- Pomóż mi, co mam robić! – Krzyknęłam do Kleo nie zważając na to, że prawie jak na wyciągnięcie ręki stała koło mnie moja „córka”, choć bardziej przypominała mi potwora.
W jednym momencie Kleo wysłał w moją stronę energię, która miała mi pomóc w dostaniu się do przeszłości. Niestety jak tylko energia dotarła do mnie, Elate wysłała również swoją porcję negatywnej energii i jedyne, co później ujrzałam to zarysy Srebrnego Kryształu.
Wessał w siebie te wszystkie energie, Kleo i Elate. I zaczął emanować dziwną energią. Następnie z jego wnętrza wydobyła się czarna dziura, zaczęła się ona powiększać pochłaniając przy tym wszystko dokoła.
- Proszę Srebrny Krysztale pomóż mi wszystko naprawić. Chcę by wszystko było jak przedtem... – Niezdążyłam do kończyć zostałam wessana do dziury razem z Elate, Saragasem i Kleo.
Moje ciało rozrywał okropny ból, nie mogłam wykonać żadnego ruchu.
To były ostatnie rzeczy, które pamiętam. Wszystko wokół zaczęło wirować a następnie podążać wprost na do otchłani.
Krzyk i rozdzierający ból to jedyne, co pamiętam, z ostatniego pobytu na Ziemi, bo to gdzie teraz się znajdowałam na pewno nią nie było. Byłam zawieszona w jakiejś przestrzeni, z jednej strony Srebrny kryształ delikatnie migał w ciemności a zaś z drugiej nic nie było widać. Czułam gdzieś niedaleko energię Kleo jak by mnie wołał, ale nie mogłam go dostrzec.
Jedyne, co mogłam zrobić to pozbierać myśli w jedną całość.
Niestety ból, który towarzyszył mi od początku jak tylko znalazłam się tutaj był nie do zniesienia.
„ Złap kryształ inaczej nie wrócimy” - usłyszałm głos Kleo. Łatwo mu mówić, on nie cierpi tak strasznie przy każdym nawet najmniejszym ruchu. „ Tylko dzięki niemu...”- Usłyszałam ponownie głos przyjaciela, ale jak by coraz słabszy. Z trudem wyciągnęłam rękę w kierunku kryształu, moje ciało znowu przeszył okropny ból tylko, dlaczego? Czyżbym tak reagowała, gdy w nie ma we mnie srebrnego Kryształu. Nie rozczulając się bardziej nad tym ostatkami sił chwyciłam srebrny kryształ to, co się stało było, co najmniej dziwne. Fakt, że nic mnie już nie bolało, wręcz przeciwnie odczuwałam spokój. Ale tak samo nagle jak się to stało, ból wrócił ze zdwojoną mocą a następnie jakaś ogromna siła wessała mnie do wnętrza kryształu.
Tam o mało nie zemdlałam, jak zobaczyłam w środku samą siebie. No to już chyba zupełnie zwariowałam, pomyślałam przez chwilę patrząc z niedowierzaniem w osobę, która była moim lustrzanym odbiciem.
- Nie bój się jestem ucieleśnieniem kryształu, twojego kryształu. – Oznajmia dziewczyna.
- Co tu się dzieje czemu się tu znaleźliśmy - odparłam, choć dziwnie jest rozmawiać z samym sobą.
- A więc jak tylko moc Kleo połączyła się z mocą Elate w przechodząc tym samym przez kryształ, przez co zachwiała się równowaga czasoprzestrzeni. I dlatego znajdujemy się teraz tutaj. Nikt nie przeżył za wyjątkiem ciebie. – Wytłumaczyła.
- Ale przecież, to nie możliwe słyszałam głos Kleo. Słyszałam naprawdę słyszałam - wybuchnę łam płaczem, znowu byłam sama. – Dlaczego ja też nie mogłam umrzeć by być razem z bliskimi – dodałam przez łzy.
Dziewczyna pokręciła przecząco głową. Jej oczy również były wilgotne od płaczu.
- Ty nie umrzesz nigdy, jesteś osobą nieśmiertelną. Jedynym sposobem byś mogła pokonać życie jest zadanie śmiertelnego ciosu przez ukochaną ci osobę. – Oznajmiła smutno.
To, co ona mówi jest okrutne, jak ktoś, kto mnie kocha może mnie zabić, a na dodatek jestem nieśmiertelna. Przecież to absurd. Unosiłyśmy się jeszcze tak chwilę w powietrzu, gdy nagle znowu usłyszałam znajomy głos ‘Musisz zmienić przeszłość”. Kto to był, na pewno jakaś dziewczyna, rozejrzałam się nikogo nie było oprócz mnie i tej drugiej.
- Chcę wrócić do przeszłości! – Wypaliłam tak nagle jak sobie przypomniałam, dlaczego to wszystko się zdarzyło. Dziewczyna uśmiechnęła się sama do siebie jak by myślała, że wszystko wie.
- Nie możesz wrócić przecież, przed chwilą ci powiedziałam, że wszyscy nie żyją nie cofniesz tego. Nie wiesz, że śmierć to proces nieodwracalny. – Dodała widząc moją minę.
- Nie wierzę ci, wypuść mnie stąd cos wykombinuję.- Odparłam patrząc jej prosto o czy do końca nie wiedząc, co mówię.
Odwróciłam się plecami do mojej towarzyszki i odeszłam nie bardzo wiedząc, dokąd. Wszędzie była pustka. Przeszłam może z parę kroków, i przede mną wyrósł jak z pod ziemi Kleo.
- Co ty tu robisz?- Zapytałam z niedowierzaniem a jednocześnie z wielką radością, widząc kogoś znajomego.
- Nie mamy czasu. Mojej mocy wystarczy tylko na przeniesienie ciebie w przeszłość. Jesteś gotowa cofnąć to wszystko, co się zdarzyło, poświęcając się przy tym? – Spytał przyjaciel a jego ciało zaczęło powoli prześwitywać.
Skinęłam głową dla potwierdzenia i w jednej chwili otoczyło mnie ciepłe światło. Tym razem moje ciało zaczęło w nim znikać. Jak tak ma wyglądać przeszłość to ja nie chcę nic zmieniać. Przeleciały mi myśli po głowie. W swojej głowie widziałam obrazy i zdarzenia ze swojego życia. Moje spotkanie z Endymionem, przyjaciół i ich śmierć. Alexa i Sargasa, ich najazd na pałac a potem narodziny Elate i jej dorosłą postać. Zaraz, zaraz coś tu było nie tak to nie są wizje z przeszłości tylko z przyszłości. Co tu jest grane? Przeraziłam się nie na żarty. Na moje pytanie nie musiałam szukać daleko odpowiedzi. W końcu wyczułam grunt pod stopami oparłam je pewnie na podłożu, otwierając przy tym powoli oczy. To co zobaczyłam przerosło moje oczekiwania, na pewno nie były to świat za czasów Księżycowego Królestwa. Wszystko było inne zamek, budynki jak by nowocześniejsze. Czy to możliwe, że jestem w przyszłości...
Przeszłam parę kroków w stronę mojego ukochanego miasta, tak się cieszyłam na spotkanie z bliskimi sercu mi ludzi. Szłam po ścieżce, która prowadziła do miasta po bokach rósł gęsty las, ten sam, w którym kiedyś mieszkali buntownicy. Byłam ciekawa jak to wszystko się dalej potoczyło, co los zgotował moim najbliższym... Coś nagle błysnęło za drzew, i tym samy przykuwając moją uwagę wyrwało mnie z rozmyślań. Zatrzymała się na chwilę by bliżej przyjże się zjawisku, co to mogło być? Znowu coś zamigotało między drzewami, a następnie zaczęło się szybko zbliżać. Spanikowałam, i wskoczyłam za pobliskie krzaki, czekając na bieg wydarzeń. Światło a raczej już światełka wydobyły się za zasłony drzew, i co się okazało były to dziewczyny, stały w cieniu lasu, ale ich sylwetki były dziwie znajome.
- Gdzie ona się podziała, przed chwilą tutaj stała? – Usłyszałam głos najbliżej stojącej.
- No przecież nie wyparowała – dodała jej towarzyszka, rozglądając się na boki.
Te głosy znałam odkąd pamiętam, ale to nie realne. Uszczypnęłam się w ramię z zamiarem obudzenia się, ale nie śniłam wszystko to działo się naprawdę. Co się dzieje? Czyżby przyszłość się zmieniła, wszyscy żyją? - Krążyły mi myśli po głowie.
- No to idziemy. Jak nie ma to nie ma może nam się tylko zdawało? – Oznajmiła jedna z nich, i ruszyły przed siebie.
Jak tylko wyszły z cienia, aż oniemiałam ze szczęścia, były to moje przyjaciółki, ale zaraz zaraz, wyglądały inaczej? Jak by starsze, stroje też już nie były takie same. Nie przejęłam się tym zbytnio, ale co innego przykuło moją uwagę. 1,2,3,4 Było ich tylko 4 a gdzie jestem ja w takim razie? Dziewczyny zniknęły mi z oczu, więc nie czekając ani chwili ruszyłam za nimi. Kierowały się w stronę zamku, a ja ukrywając się szłam po cichu za nimi. Gdy już byłyśmy prawie pod bramami miasta, o dziwo, których wcześniej nie było i nie miałam się, za czym skryć, bo w koło nie było żadnych zarośli, a chciałam się dowiedzieć czegoś więcej, więc się ujawnić. Wyszłam za ostatnich zarośli i nie wiedząc zbytnio, co powiedzieć tylko odparłam:
- Cześć dziewczyny.
Odwróciły się, w moją stronę i patrzyłyśmy tak na siebie przez parę minut. W końcu Mako podeszła do mnie bliżej:
- Kim jesteś? I co tu robisz? - Spytała
- Że co? Nie wiesz, kim jestem nie pamiętasz mnie? – Spytałam nie wierząc w to, co usłyszałam.
- No wiesz pierwszy raz cię na oczy widzę. – Odparł spokojnie Mako.
- Nie odpowiedziałaś na pytanie. – Rzuciła oschle do mnie Rei.
- No, więc jestem Usagi – przedstawiłam się myśląc, ze to im powie, kim jestem.
Dziewczyny popatrzyły na siebie, Minko nawet się zaśmiała ponuro.
- Chyba sobie żartujesz – powiedziała Ami, patrząc w moją stronę.
- Nie wiem, o co ci chodzi, chciałyście bym się przedstawiła to tak zrobiłam - odpowiedziałam.
- Ale jest mały problem, Usagi. Jeżeli jesteś faktycznie tym, za kogo się podajesz to musimy cię zabić – oznajmiła Minako
- Chyba się wam coś pomyliło. Dlaczego macie mnie zabić za to że nazywam się Usagi?- Spytałam ponownie, bo ta cała sytuacja robiła się, co raz bardziej zagmatwana.
- No jak sobie to tak tłumaczysz to może tak być, ale naprawdę jesteś Serenity i dlatego mamy cię zabić. – Dokończyła, Ami i razem z towarzyszkami zaatakowały mnie.
No jedyne, co zdążyłam zrobić to unik, przed zaklęciem Mako, ale po chwili usłyszał głos, Ami i jej atak. To, co się stało było gorsze, nie zdążyłam uniknąć ataku Rei i ognista Mandala przewinęła się przez moje ciało. Przeleciałam parę metrów do tyłu, byłam cała obolała, nie mogłam się zmienić, bo nie miałam kryształu ani mojej broszki, zostało mi znowu czekać tylko na śmierć. Dziewczyny się zbliżały coraz szybciej, a ja nie wiele myśląc wypaliłam jednym tchem:
- Zaprowadźcie mnie do swojej władczyni – Ami popatrzyła na mnie z politowaniem, nigdy nie lubiłam jak tak patrzyła.
- No w ostateczności możemy, ale nie wiedze sensu w tym byśmy miały cię tam zaprowadzić – dodała Rei.
- Proszę, chcę z nią tylko porozmawiać – wydukałam.
- Chyba z nim a nie z nią? – Sprostowała moją wypowiedź Mako.
- To, kto teraz tu rządzi? - Spytałam podnosząc się z trudem z ziemi.
- Ty chyba nic nie wiesz? Teraz królem jest Alex, ale nie długo zasiądzie na tronie jeden z jego synów – wyjaśniła Ami.
- Dobra koniec gadania, mamy przecież iść do króla tak? – Dodała Minako. I razem z dziewczynami weszłyśmy za miejskie bramy. Miasto było nowoczesne na niebie latały jakieś pojazdy, chyba już nie było samochodów, budynki też już nie przypominały swoim wyglądem tych starych wysłużonych kamienic. Czy jest aż tak możliwe by się świat aż tak pozmieniał w przyszłości?
- A który to rok? - Zapytałam z ciekawości.
- No, więc jest to jak to Alex ostatnio nazwał złoty wiek. A rok jest 2056. – Wyjaśniła Rei.
- To znaczy, że minęło nie wiele jak z 20 lat od ostatnich wydarzeń na Ziemi, w których brałam udział. - Powiedziałam sama do siebie. – To, czemu, aż tak się wszystko zmieniło?
Szłyśmy ulicami miasta, aż moim oczom ukazał się jakiś zamek, pewnie tam teraz urzęduje Alex. Weszłyśmy do środka, a ludzie przebywający wewnątrz, dziwnie się mi przyglądali, popatrzyłam po sobie i okazało się ze miałam na sobie swoją białą sukienkę, może im się coś kojarzyło. Mijałyśmy kolejne sale, aż w końcu dotarliśmy do tej, którą doskonale znałam – sala tronowa.
Drzwi od niej otworzyły się powoli i weszłyśmy do środka. Na samym końcu stał bogato zdobiony złoty tron a na nim siedział, mężczyzna zapewne to był Alex.
Zmienił się, już nie wyglądał tak młodo jak wcześniej, w sumie, czemu się dziwie minęło 20 lat. W sumie był nawet przystojny. Podeszłyśmy przed jego oblicze, Mako odezwała się jako pierwsza.
- Wasza wysokość, ta dziewczyna chciała z tobą porozmawiać. – Wskazała w moją stronę.
Dziewczyny rozstąpiły się na boki by „król” mógł mnie zobaczyć. Jak tylko nasze spojrzenia się złączyły na twarzy Alexa, zobaczyłam zdziwienie. Natychmiast kazał dziewczyną opuścić sale i zostaliśmy sami.
- Czy ja się nie mylę? Albo już jestem za bardzo przemęczony i moje oczy mnie zawodzą – uśmiechnął się sam do siebie. – Czy ty jesteś...
- Tak nazywam się Serenity.- Nie dałam mu dokończyć.
- To jest nie możliwe, przecież osobiście widziałem jak zabierał cię z Ziemi Nekro i obiecał, że więcej tu nie wrócicie. To było jakieś 20 lat temu, więc co ty tu robisz?
- Nekro.... – Wyszeptałam i poleciałam na posadzkę tracą przytomność.
- Po co mamy pilnować drzwi skoro i tak śpi. To bez sensu – westchnęła Rei opierając się o pobliską kolumnę.
- Alex twierdzi, że może nam zagrażać, więc mamy jej pilnować. – Odparła Mako.
- Ale to i tak nudne zajęcie, no to może ja jej popilnuje gdzie indziej np. w kuchni – za żartowała Rei. Dziewczyny długo jeszcze siedziały przed jedną z komnat, w której znajdowała się tajemnicza dziewczyna imieniem Usagi....
„Serenity słyszysz mnie. Serenity otwórz oczy” – gdzieś w oddali usłyszałam głos Kleo. Uniosłam ciężkie od snu powieki, rozejrzałam się po miejscu, w którym obecnie przebywałam, zwykły pokój nic więcej. Choć jednak nie stało tu lustro, duże lustro. Tylko ciekawe, po co? Podeszłam do niego, blizej zdziwiłam się gdzie za miast mojego odbicia widziałam Kleo. Patrzył na mnie swoimi dużymi brązowymi oczami. Staliśmy tak jeszcze kilka sekund.
- Powiedz mi, co ja tu robię, czemu nic się nie zgadza? I jeszcze Nekro żyje. To jest parodia. Jak mam stąd uciec?... Pomóż mi..- Wyszeptałam, bojąc się, że ktoś nas może usłyszeć.
„Spokojnie zaraz ci wszystko wytłumaczę” - usłyszałam głos w swojej głowie.
- Spokojnie łatwo ci mówić, ty nie jesteś tutaj, a właściwie gdzie jesteś? – Spytałam zaglądając za lustro jak by miał tam być Kleo.
„ A więc, wyniknęło małe zamieszanie. Jesteś w przyszłości tego jesteśmy pewni, ale to nie jest ta przyszłość, w której miał byś żyć” - Kleo starał się mi wytłumaczyć najlepiej jak potrafił, co się stało, ale niezbyt zrozumiałym językiem.
- A możesz jaśniej, bo tak nie bardzo kumam. Jak to może być nie ta przyszłość, a poza tym jacy wy – dodałam.
„ No, więc to jest równoległy wymiar, trafiłaś tu przez srebrny kryształ. On teraz nie działa jak należy, to wszystko przez pochłonięcie mojej mocy i mocy Elate. Niestety nie wiem jak mamy cię stąd wydostać, na razie jesteś zmuszona tu zostać. – Wyjaśnił Kleo.
- Dlatego wszystko tu jest inaczej? Przez srebrny kryształ, i jego moc. Nie wiem czy dam radę przeżyć jak już chcieli mnie zabić. – Oznajmiłam przyjacielowi.
„ Z tym tez jest problem wszystko wyjaśni się w swoim czasie jedyne, co wiem to, że jeżeli chcesz wrócić to musisz znaleźć złoty kryształ. Ale z tym tez jest problem, bo nie wiadomo gdzie on jest.” – Podsumował Kleo.
- No po prostu świetnie! Ciekawe, czego jeszcze się dowiem? A mam pytanie czy już nie jestem w ciąży, dlatego że przebywam w tym wymiarze? Czy coś się stało mojemu dziecku. - Spytałam rozpaczliwie w stronę lustra.
„ Nie jesteś w ciąży, bo od tego czasu minęło 20 lat. Pamiętaj, że to przyszłość nie ważne, w jakim wymiarze czas płynie nadal, a twoje dziecko a raczej dzieci są już dorosłe. „
- Czy ja dobrze usłyszałam dzieci?.. Ale ja miałam urodzić jedno dziecko. To jakim cudem teraz mam dwoje? - Zastanowiłam się mówiąc sama do siebie.
„ Na chyba ci nie muszę tłumaczyć jak powstają dzieci? – Zaśmiał się Kleo. – No wiec już śpieszę z odpowiedzią na twoje kolejne pytanie. A więc drugie dziecko w tym wymiarze o imieniu Elate masz z Nekrem. Tak wiem, że to brzmi absurdalnie, ale tak jest - dodał szybko Kleo widząc moją przerażoną minę.
- Ty chcesz powiedzieć, że ja i Nekro wcześniej byliśmy razem, i w ogóle... – Wybełkotałam niezbyt zrozumiale. Kleo pokiwał głową dla potwierdzenia.- No to już jest szczyt wszystkiego, przecież ja z nim nigdy bym nie no wiesz, o co mmi chodzi.... – Oznajmiam przyjacielowi.
„Wiem, co masz na myśli, ale Serenity z tego wymiaru, którą teraz jesteś, była szaleńczo zakochana w Nekrze, i jak tylko zginął Endymion z rąk Sargasa ta uciekła z nim na Księżyc. I tam żyli a raczej żyją długo i szczęśliwie, a raczej żyli bo przecież ty teraz jesteś tutaj.”
- Ale poczekaj przecież, Endymion zabił Nekra, to, jakim cudem on żyje, co? – Spytałam ledwo wierząc w to, co słyszałam.
„ Przecież od paru minut usiłuje ci wytłumaczyć, że tu wszystko jest inaczej niż w naszej przyszłości, a i jeszcze jedno musisz odnaleźć Elate i swoje pierwsze dziecko, bo to ono ma objąć władanie a nie synowie Alexa. Jak się stanie inaczej to Ziemia przestanie istnieć i Księżyc tak samo. Rozumiesz...” – Wytłumaczył Kleo poczym zaczął znikać.
- Poczekaj chwilę skąd będę wiedziała jak wygląda moje dziecko i kim jest – spytałam prawie w swoje odbicie.
„ Posłuchaj serca ono ci powie” – to były ostatnie słowa, jakie słyszałam ze strony Kleo.
- No dzięki dużo mi to da. Na pewno go odnajdę – parsknęłam ze złością waląc przy tym pięścią w ramę lustra. W ostatniej chwili, zdążyłam je złapać przed upadkiem na ziemię. Popatrzyłam w swoje odbicie, jak na tak długi czas wiele się nie zmieniła, no byłam trochę starsza, ale nie postarzałam się dużo. Przynajmniej tyle dobrego nie jestem staruszką. – Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rybcia469 dnia Pią 10:17, 31 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|