Forum Klub Pisarski Strona Główna
Klub Pisarski
Widzisz te błękitne wrota? Prowadzą do wymiaru wiecznej nocy, gdzie srebrny glob rozświetla mrok. To tu, w jego blasku rodzą się marzenia. Chcesz poczuć jak rodzi się Twoja wena? Tak? To zapraszam do naszego Księżycowego Wymiaru Marzeń!
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Zaloguj

Forum Klub Pisarski Strona Główna
Forum Klub Pisarski Strona Główna ...Rybci Ksiezycowa Opowiesc 2
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat     Odpowiedz do tematu
Pią 9:54, 31 Lip 2009
Autor Wiadomość
Rybcia469
Zastępczyni Przewodniczącej Klubu


Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Koszalin

Temat postu: Ksiezycowa Opowiesc 2
CZ. 1 Wstęp



Od ostatnich wydarzeń minęło zaledwie kilka miesięcy. Nastała wiosna i wszystko zaczęło się budzić do życia. Również nasze miasto, które teraz nosiło nazwę Kryształowe Tokio.

Dlatego, że wszyscy mieszkańcy odzyskali pamięć z okresu poprzedniego życia.

Stało się to za sprawą srebrnego kryształu, którego użyłam, do ochrony Ziemi przed rozpadem. Mieszkańcy powoli kończą odbudowywać swoje domy i zabytki w mieście. Gdyż po tym za nim zginął Nekro chciał wyruszyć na Księżyc. Wydał rozkaz żołnierzom by zniszczyli wszystko, co stanie im na drodze. No i tak można powiedzieć kilku setna armia wkroczyła do miasta.

Pamiętam to jak by było wczoraj, gdy z Endymionem wyszliśmy przed pałac, po pokonaniu Nekra. Wydawało nam się, ze już nic gorszego nas spotkać nie może a tu...

Naszym oczom ukazał się tragiczny widok. Ja aż z przerażenia usiadłam na pobliskim zwalonym słupie. Wszystko, co było koło zamku przypominało miejsce po wojnie. Wszystkie te wspaniałe budowle, które pamiętałam, cudne ogrody i bogato rzeźbiony ratusz. Zmieniły się w stosy cegieł, i rumowisko. Szliśmy z Endymionem główną ulicą, bynajmniej po tym, co z niej zostało. W oczach mojego ukochanego było widać łzy. Wiedziałam, co czuje, gniew złość a przede wszystkim smutek i cierpienie. Nie mogłam pojąc, dlaczego Nekro doprowadził akurat to miasto do takiej ruiny? Co chciał tym udowodnić? Może kierowała nim zazdrość i chęć zemsty. Staraliśmy się nawoływać ludzi, lecz nie było słychać żadnego odzewu. W sumie to im się nie dziwie, też bym się bała wychodzić. Ale po jakiś 2 godzinach poszukiwań mieszkańców udało nam się do nich dotrzeć. Okazało się, że znaleźli schronienie w pobliskim lesie. Widząc ich ledwo trzymające się niby domy doszliśmy, z Endymionem do wniosku, że mogą na razie zamieszkać w zamku razem z nami. I jak tylko staną na nogi wrócą do siebie. Ludzie byli ogromnie wdzięczni, choć wielu nie chciało nam nic zawdzięczać. Uważali, że to przeze mnie spotkało ich to nieszczęście. Odgrażali się, że tego jeszcze pożałuje, iż zakochałam się w ich władcy.
A teraz mamy przygotowania do ślubu i mojej koronacji. Już się nie mogę doczekać. Jestem taka podekscytowana tymi przygotowaniami. Endymion na razie zajmuje się ochrona miasta i pałacu. A właśnie mamy nowy pałac wiem, że nie ładnie jest się chwalić, ale jestem z niego taka dumna. Gdyż był to dar od mieszkańców, sami go zbudowali a stary pałac przeznaczyliśmy na sierociniec. Obecny pałac jest cały pokryty kryształem, ale za to bardzo mocnym, bo pochodzi z Księżyca. Lśni białym blaskiem na całe Kryształowe Tokio.

Również na Księżycu wszystko wróciło do normalności. Moja matka oraz mieszkańcy Księżyca powrócili do życia. I dzięki mocy mojej mamy mogłam przywrócić do życia Mako i Ami. Już do szczęścia nic więcej nie potrzebowałam prócz....

- Wasza Wysokość, Dark i Urien chcieli się z tobą zobaczyć - oznajmiła Rei wchodząc do sali tronowej, w której przebywałam.

- Dobrze niech wejdą.... – Nie zdarzyłam dokończyć a zebrało mi się na mdłości nie czekając ani chwili pobiegłam do łazienki. Po 10 minutach wróciłam, w sali czekali już generałowie z czarodziejkami.

- To się zdarza coraz częsciej - powiedziałam do mnie Mako, jak tylko usiadłam na tronie.

- Powinnaś iść do królewskiego lekarza - poinformowała mnie Minako.

- Ale, po co dobrze się czuję tylko, co jakiś czas mam mdłości – odpowiedziałam dziewczyną.

Ale na ich twarzach zagościły tajemnicze uśmiechy. Pewnie się domyślały, co mi jest. Oczywiście, że byłam wcześniej u lekarza, który oznajmił, że jestem w 3 miesiącu ciąży. Ale nie chciałam. – Nic nikomu mówić, by obwieścić tą nowinę po koronacji. Niestety moje mści i wilczy apetyt mówiły same za siebie.

- Co się stało? -Zwróciłam się do Darka, by odwrócić zaciekawione spojrzenia dziewczyn od mojej osoby. Zarówno Dark jak i Urien skłonili się nisko przede mną. Choć nie mogłam się do tego przyzwyczaić, że ktokolwiek tylko przejdzie koło mnie to się kłania. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Uriena

- W związku z przygotowaniami do ślubu i koronacją w zmorzyliśmy ochronę zamku dla twojego bezpieczeństwa pani.

- Tak i dlatego doszliśmy do wniosku, że powinno ci towarzyszyć przynajmniej 2 żołnierzy w sumie jak nie 4, ale to może być krępujące dla waszej Wysokości – dokończył Dark.

- Po co mi strażnicy no powiedzmy ochrona, skoro wzmocniliście obronę zamku? – Spytałam, bo to trochę dziwne.

- Strażnicy osobiści to pomysł króla Endymiona, po ostatnich wydarzeniach martwi się o ciebie. Nie chce cię znowu stracić – odrzekła stojąca Darka Ami.

- Ale co mi się teraz może stać. Mamy w końcu czasy pokoju, nikt nam nie zagraża, więc, po co mi „ochroniarze” bez sensu, nie zgadzam się. Przecież czarodziejki są od tego by mnie chronić czyż nie tak? – Powiedziałam stajać z tronu i podchodząc bliżej do przyjaciół.

- Masz racje, ale takie są rozkazy Endymiona i nie zmienisz ich. To dla dobra twojego i dziecka. – te ostatnie słowa Rei powiedziała tak cicho, iż tylko ja je usłyszałam.

Nie zdziwiłam się, że już wiedzą w końcu to moje przyjaciółki i nic przed nimi się nie ukryje. Ale o tych ochroniarzach muszę porozmawiać z Endymionem.

Dobrze pomyśle nad tym a teraz zostawcie mnie samą - rozkazałam swoim przyjaciołom. Co mi się może stać jestem w otoczeniu przyjaciół i rodziny? Poddani mnie szanują na może oprócz buntowników z lasu. Ale oni nie mogą wchodzić do pałacu taki wydał rozkaz Endymion...

Drzwi od sali tronowej zaskrzypiały i ukazała się w nich twarz mojego braciszka. Wszedł do środka poważnym krokiem, ukłonił się nisko i wyszczerzył zęby. Jak tak robił wyglądał dość śmiesznie?

- Siostrzyczko, co to za pomysł żeby nie przydzielać ci ochrony? – Spytał żartobliwie Szen.

- Oj ty też o tym samy. Daj sobie spokój nie jestem małym dzieckiem – rzuciłam do niego.

- Dobra, Dobra nie gorączkuj się tak – uśmiechnął się ciepło.

Popatrzyłam na mojego brata, którego poznałam zaledwie parę miesięcy temu. Gdybym niebyła jego siostrą to, kto wie, może byśmy byli razem. Jest taki uroczy w ogóle, co za myśli mi do głowy przychodzą... Powinnam odwiedzić swój lud, za który się poświeciłam.

- Każ przygotować mojego konia – zawołałam do brata.

- No nie mów, że sama się gdzieś wybierasz? – spytał przerażony.

- No nie możesz jechać ze mną, bo Endymion i tak jest zajęty. – Powiedziałam smutno.

Po paru minutach wyruszyliśmy n przejażdżkę po mieście. Skierowaliśmy się w stronę targu miejskiego. Tu można znaleźć dosłownie wszystko..... Szen, co chwilę na mnie spoglądał jak by myślał, że zaraz gdzieś wyparuję.

- Nie wiem czy to dobry pomysł byś chowała koronę pod kapturem. Teraz jesteś jak oni wszyscy – wskazał na tłum ludzi.

- O to chodzi nie chcę by mnie traktowali jak królową chcę być równa... – Oznajmiłam bratu.

- No Ok jak chcesz – odparł Szen.

Zsiedliśmy z koni, bo na targu był taki tłok, że trzabyło uważać by kogoś nie rozjechać. Szen wziął lejce mojego konia i poszliśmy przed siebie. I faktycznie tak jak myślałam nikt mnie nie rozpoznał i dobrze przynajmniej nikt się nie kłania, co chwilę. Czułam się wolna, tak samo jak wtedy jak nie pamiętałam, kim jestem. Żyłam jako zwykła nastolatka mogłam robić, co chciałam a teraz, choć cieszę się, że wszystko wróciło do normy to jednak boję się powierzonych mi zadań...

Rozglądałam się po wszystkich stoiskach i przez przypadek potrąciłam jakiegoś chłopaka. Czy ja wiem był może troszkę niższy od Szena a ten to jest dopiero wysoki jakieś 2,10 wzrostu? Ale za to ów chłopak był strasznie nie miły.

- Patrz jak leziesz - rzucił w moją stronę. On również skrywał swą twarz pod kapturem tak jak ja.

- Przepraszam nie zauważyłam Cię - powiedziałam do niego.

- Uważaj na drugi raz mogę nie być taki uprzejmy - zadrwił chłopak.

Szenowi chyba coś się nie spodobało, bo stanął przede mną:

- Kolego masz jakiś problem? – Spytał Szen.

Chłopak odrzucił swój kaptur i aż mnie zatkało. Był bardzo podobny do Nekra, ale to nie mógł być on, bo Nekro nie żył. Endymion osobiście przebił go swoim mieczem.

- Nie ja nie mam problemu, ale pilnuj swoją księżniczkę, bo może wam zniknąć z oczu na zawsze – zaśmiał się chłopak i odszedł.
Szen obejrzał się na mnie nie wiedząc skąd ów chłopak mógł wiedzieć, kim jestem. Mnie też to zastanowiło.

- Wracamy do pałacu nic ci nie da ukrywanie się pod kapturem - rzucił krótko Szen.

- Ani mi się śni, to pewnie była pomyłka, on musiał mnie pomylić z kimś innym. A poza tym chcę się tu jeszcze rozejrzeć. I pamiętaj braciszku, że ja tu rządzę – uśmiechnęłam się do brata na koniec. Z twarzy Szena znikł gniew, choć ciężko pewnie było, ale również odwzajemnił mój uśmiech.

- Dobra, ale zaraz po powrocie powiem Endymionowi, co się stało i to bez gadania – dodał widząc moją błagalną minę.

Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu. Biegałam od jednego stoiska do drugiego. Przy przedostatnim stoisku zatrzymałam się na dłużej. Sprzedawali tu dzikie zwierzęta – koty gołębie i inne kolorowe ptactwo. Gdzieś na samej górze dostrzegłam małpki. Zwierzaki były pozamykane w ciasnych klatkach, był to smutny widok niektóre były strasznie wychudzone. A tego było za wiele. Nie znosiłam takich widoków, więc zareagowałam.

- Drogi panie chcę zobaczyć twój cały towar – zagadałam do grubego sprzedawcy, gdyż doszłam do wniosku, iż zapewne coś jeszcze ukrywa.

- Ale to cały mój towar - skłamał uśmiechając się podejrzanie.

- Dziękuje w takim razie – pożegnałam sprzedawcę i razem z bratem oddaliliśmy się parę metrów. Szen był trochę zdziwiony, że tak szybko dałam za wygraną.

- Czemu odeszłaś wiesz, że tam jest coś więcej?

- Tak wiem zaraz coś wymyśle. – Połaziłam trochę w kółko starając się coś wymyślić i nagle... – Już wiem zawołaj żołnierzy z zamku chyba starczy z 10 i powiedz im gdzie jesteśmy – zawołałam do brata.

- Co ty kombinujesz siostrzyczko, ale zgoda – Szen wyjął swój nadajnik i poinformował dowódcę najbliższego plutonu. – Będą tu za parę minut – dodał.

- Fajnie jestem ciekawa, co tam jest? - Powiedziałam patrząc w stronę stoiska.

Po około 15 minutach czekania zjawił się pluton żołnierzy. Udaliśmy się do stoiska. Sprzedawcę, aż zatkało na widok tylu gwardzistów.

- Teraz pokażesz mi swój cały towar? – Spytałam sprzedawcę ściągając przy tym kaptur z głowy i ukazując tym samym koronę.

- Wasza wysokość nie wiedziałem, że to ty –wycedził przez zęby, poczym rzucił się do ucieczki.

Przebiegł najwyżej kilka kroków na jego nieszczęście nasi żołnierze są szybsi. Pochwycili drania i zabrali go do królewskiego wiezienia gdzie zapłaci za swoje czyny. Razem z Szenem weszliśmy za zniszczoną zasłonę straganu. Ujrzeliśmy tam 3 klatki a w nich małego białego tygrysa, kolorową Arę, której klatka wisiała pod sklepieniem namiotu. Papuga była strasznie duża jak na swój gatunek czy ja wiem wielkości kondora. A w ostatniej klatce stojącej na samym końcu pod prześcieradłem znajdował się mały pegaz zmieszany z jednorożcem. To było niesamowite stworzenie: był śnieżnobiały z jedną czarną łatą koło rogu. - Szen zabieramy je do pałacu, od dzisiaj należą do mnie. I przekaż to stoisko komuś biednemu i bez pracy niech się tym zajmie. – Rozkazałam poczym żołnierze zabrali klatki ze zwierzakami we wskazane przeze mnie miejsce. Gdy już wyjeżdżaliśmy z targowiska ludzie byli troszkę zszokowani całą tą sytuacją. Choć na niektórych twarzach dało się rozpoznać gniew. Zapewne byli to buntownicy, ale teraz się tym nie przejmowałam, bo byłam zadowolona z tego, co dokonałam. Jak już dotarliśmy do pałacu kazałam wypuścić zwierzaki do ogrodu pod kopułą jest on bardzo rozległy wiec powinno im być tam dobrze. Szen jak obiecał poszedł do Endymiona zdać mu relacje ze spotkania z tajemniczym nie znajomym. Minęło może ja wiem z pół godziny i niezdążyłam się przebrać a mój ukochany zjawił się u mnie w pokoju. Endymion zmierzył mnie od góry do dołu i powiedział: - Przynajmniej nic ci nie jest. I ta sytuacja, o której mówił mi Szen upewniła mnie, że od tej pory nie będziesz sama nigdzie wychodzić - Ale... – Niezdążyłam dokończyć a Endymion złożył na moich ustach pocałunek. - Serenity nie ma żadnego, ale. Boję się o ciebie. Zobacz jak łatwo może ci się coś stać, sam fakt na tym targu. Gdyby nie Szen to już bym cię pewnie szukał. – Zmartwił się Endymion. - No dobrze niech będzie jak mówisz, ale niech będzie ich tylko dwóch – odparłam. Endymion tylko się uśmiechnął i przed wyjściem pokoju powiedział, ze już od jutra będę miała prywatną eskortę. Moim zdaniem trochę przesadza, ale niech mu będzie po jego myśli. Ubrałam się w sukienkę i zeszłam do ogrodu, rozsiadłam się na końcu i czytałam książkę autorstwa mojej mamy pt. ” Jak dobrze rządzić”. Czekałam, aż któreś z moich nowych towarzyszy odważy się do mnie podejść. Byłam już na 8 rozdziale i chyba już tak siedziałam z 3 godziny i moja nadzieja, na to, że któreś z nich w końcu podejdzie zniknęła. Już szykowałam się do wyjścia, gdy za moich pleców dobiegł szelest trawy i tupot kopyt. - Dziękujemy – usłyszałam. W jednej chwili się obróciłam a przede mną stał pegaz z tygryskiem a na drzewie siedziała Ara. Zatkało mnie, bo jedynymi zwierzakami, z którymi gadałam to Luna i Artemis, ale obecnie są na Księżycu. - Wy potraficie mówić? - Spytałam - Nie potrafimy, to jest rodzaj telepatii. Każde stworzenie takie ma, ale tylko wybrane osoby nas słyszą. – Odpowiedział jednorożec. Faktycznie jak ze mną rozmawiał nawet pyska nie otworzył. - Łał to fajnie. A i jeszcze jedno jak chcecie wrócić do domu to mówcie. – Dodałam. - My nie mamy domu, urodziliśmy się w niewoli i oddzielono nas od rodziny. – Odparł smutno tygrys. - Przykro mi, ale możecie tu tak długo zostać jak tylko chcecie. Warunki powinny wam odpowiadać. A tak poza tym nazywam się.....- nie dokończyłam - Wiemy, kim jesteś wasza wysokość. Nazywasz się Serenity -zaskrzeczała papuga. - Ja jestem Kleo – powiedział jednorożec – To jest Lili - wskazał głową na papugę – A ten malec to Ares. - Ja nie jestem taki mały wy z resztą też nie – zaryczało tygrysiątko, choć wyglądało a raczej brzmiało to dziwnie, bo faktycznie były to jeszcze dzieci. Na moje rozmyślania nie musiałam długo czekać z odpowiedzią. W oka mgnieniu z źrebaka pisklaka i kociaka powstały dorosłe stworzenia. - Jakim cudem? – Spytałam przecierając ręką oczy. - Nie chcieliśmy być bardziej atrakcyjni. Jak już zauważyłaś jesteśmy wyjątkowi. Kleo ma magiczne zdolności i potrafi latać, ja jestem szybki i silny nawet jak na tygrysa a Lili potrafi być niewidzialna – po jego słowach spojrzałam w górę na ogromną papugę która faktycznie przybierała kolory otoczenia jak kameleon.
- Mam nadzieje, że się zaprzyjaźnimy, ale tak przy okazji dla własnego bezpieczeństwa nie wychodźcie same z pałacu. - Dodałam w stronę zwierząt a one tylko pokiwały głowami. Zapadła noc, więc udałam się do swojego pokoju. Endymion już zasnął, nie dziwie mu się miał męczący dzień. Pocałowałam go na dobranoc i zasnęłam wtulona w niego. W nocy znowu miałam dziwne sny. Widziałam w nich siebie uciekającą przed czymś a raczej przed kimś. Nie mogłam dostrzec twarzy. Potem zauważyłam twarze niektórych buntowników w tym owego chłopaka i sprzedawcę. Śmiali się, ale nie wiedziałam, z czego...

Obudziłam się nad ranem. Endymiona już nie było. Ale ja za to byłam ciekawa, kim była ów postać z mojego snu...

Z chodząc na śniadanie spotkałam Ami i Rei szeptały coś między sobą. A gdy mnie zauważyły nagle dziwnie przestały..

- Jak tam przygotowania do ślubu? – Zadała mi pytanie, Ami a na jej twarzy zagościło zmieszanie.

- Wszystko Ok, to już jutro nie mogę się doczekać - odpowiedziałam podekscytowana.

- My zmykamy mamy dziś dużo do zrobienia - odparła Rei poczym pociągnęła Ami za sobą. Dziewczyny tylko mi pomachały na dowiedzenia i zniknęły za najbliższym zakrętem. Zrobiło mi się trochę przykro. Dlatego tylko, że zostanę królową wszyscy wokół zachowują się tak jak bym nic nie mogła zrobić sama

Nudziłam się w pałacu, po skończonym śniadanku z Endymionem, który się łaskawie zjawił, a potem znowu gdzieś wyszedł i rzucił na dowidzenia, że będzie dopiero wieczorem. Wybrałam się na wycieczkę za miasto w towarzystwie Kleo, Aresa i Lili. Wiedziałam, że bez poinformowania kogokolwiek nie powinnam opuszczać pałacu zamku. Ale komu miałam to powiedzieć, dziewczyny gdzieś poszły, Endymion z Szenem pilnują bezpieczeństwa kraju. Ochroniarze będą dopiero po obiedzie. Wiec miałam doskonałą okazję pobyć z nowymi przyjaciółmi. Wybraliśmy się na łąkę pod lasem. Strasznie mnie ciekawiło jak żyją buntownicy. Lecz nie mogłam wchodzić do lasu tak samo jak oni nie mogli do pałacu tak ustalił Endymion. A jak byłam młodsza tak uwielbiałam tam przebywać do tej pory pamiętam łażenie po drzewach oraz zabawy w chowanego.

- Kleo masz może moc by zmienić mnie w kogoś innego? – Wypaliłam nagle w stronę jednorożca

- Tak owszem, ale, po co ci to? -Spytał Kleo podchodząc do mnie bliżej.

- Chyba nie chcesz tam iść – powiedział, Ares wskazując wielkim łbem w stronę lasu.

Moje oczy zdradzały moje myśli, wiedziałam, że ich nie oszukam. Pokiwałam tylko głową.

- No mogę spróbować, ale, w co cię zamienić? – Spytał Kleo obchodząc mnie dookoła i bacznie się przyglądając.

- Czy ja wiem, nie powinnam się rzucać w oczy? To zmień mnie w łanie jako zwierzę z lasu nie będę się musiała ukrywać.

Przez chwile Kleo miał zamknięte oczy jak by się nad czymś zastanawiał, a potem zrobił jak kazałam. Kleo wymawiał jakieś nie zrozumiałe dla mnie słowa a moje ciało zaczęło się zmieniać. Już nie wiedziałam nóg ani rąk tylko czarne kopytka. Moje blond włosy zmieniły się w sierść. Po paru minutach stanęłam na trawi i wszystko było by ok. gdyby nie to, że łanie nie mają koloru białego na sobie a ja tak, byłam cała biała.

- No cóż raczej z nie rzucania się w oczy nici. – Uśmiechnął się do mnie Kleo, który był z siebie dumny.

- Naprawdę super wyglądasz Serenity – ryknął Ares pokładając się ze śmiechu na trawie.

- Dzięki - powiedziałam do Aresa i wystawiłam mu język – A ile potrwa ta przemiana? – Dokończyłam spoglądając z ciekawością na Kleo.

- Tak długo jak zechcesz, a jak będziesz chciała wrócić do swojej postaci to pomyślisz „koniec magii” – oznajmił jednorożec.

- To poczekajcie tu na mnie wrócę za 2 godzinki – Nie czekając dłużej na odpowiedź pobiegłam przed siebie.

W lesie panowała cisza i spokój. Drzewa były delikatnie poruszane przez wiatr. Wokół żadnej żywej duszy, zagłębiłam się dalej w las z nadzieją, że odnajdę osadę buntowników. Trawa była lekko wilgotna dając dobre oparcie dla moich nowych „nóg”. W tej postaci czułam się super. Po przejściu jeszcze z kilometra w głąb lasu usłyszałam szczekanie psów.

- Tego mi jeszcze brakowało polowania buntowników – przebiegła mi myśl po głowie. Szczekanie było, co raz głośniejsze rzuciłam się do ucieczki nie chciałam zostać zjedzona. Biegłam jak najszybciej, lecz również psy też były coraz bliżej. Teraz także było słychać odgłosy ludzi.

- No to ładnie się wpakowałam – powiedziałam sama do siebie.
No jeszcze jak by było mało wpakowałam się jeszcze w jakieś sidła, jedna tylnia noga utkwiła mi pomiędzy drutami. Chciałam się wyszarpnąć, ale sprawiało to ogromny ból. Teraz już wiem, co czuje zwierzak w takiej pułapce i tak dziękowałam, że nie były to sidła zatrzaskowe to wtedy bym straciła nogę. Sytuacja była coraz mniej śmieszna. Przez swoją ignorancję zasad teraz mogę zginąć rozszarpana przez psy lub rozstrzelana przez myśliwych. Super przyszła królowa Serenity utknęła w sidłach - Przebiegały mi myśli po głowie...

Z zarośli wyskoczyło 6 psów myśliwskich, na widok ich obnażonych zębów, aż mi się słabo zrobiło. Chyba nie były pokojowo nastawione.

- O jedzonko się przyplątało – słyszałam ich głosy w swojej głowie.

Wiedziałam, że moje prośby i błagania nic mi nie dadzą pewnie taki kąsek jak ja rzadko się im zdarza. Po kilku sekundach również zjawili się ludzie. Jeden z nich podszedł do mnie bliżej wcześniej odganiając psy na bok. Z upływu krwi ledwo widziałam, ale nie na tyle by nie rozpoznać, że ów chłopak jest tą samą osobą z targu.

- No jeszcze tego brakowało – pomyślałam, starając się usilnie wyrwać się z sideł.

- Spokojnie, nic ci nie zrobię - odparł chłopak próbując mnie złapać.

- Akurat – pomyślałam, poczym próbowałam go kopnąć. Chłopakowi udało się w ostatniej chwili odskoczyć, uśmiechnął się sam do siebie poczym jednym ruchem ręki odciął drut z mojej nogi. Uwolniłam się i przeszłam parę kroków, bo o bieganiu nie było mowy. Niestety nie poszłam daleko, raptem parę kroków i upadłam. Musiałam się nieźle pokaleczyć. Znowu podszedł do mnie chłopak zarzucił mi jakiś materiał na oczy i zabrał ze sobą. W pewnym momencie z wyczerpania chyba straciłam przytomność, bo jak otworzyłam oczy, byłam już w jakimś domu. Pewnie tego chłopaka. Leżałam na materacu, noga już prawie mnie nie bolała. Próbowałam wstać, lecz okazało się, że nawet jak bym była zdrowa to tak bym nigdzie nie poszła. Zostałam uwiązana, na szyi miałam obrożę, która była przymocowana łańcuchem do ściany.

- Obudziłaś się już – zagadał chłopak wchodząc do pokoju. Podszedł bliżej chcąc pogłaskać mnie po głowie, no bez przesady a co ja zwierzak jestem. No w sumie dla niego tak, przecież byłam pod postacią łani. Nie byłam pewna czy powinnam pokazać swoją prawdziwą twarz. W głowie miałam ciągle jego słowa, którymi groził Szenowi, wiec na razie byłam zdana na swoją obecną postać. Odpocznę tu i wracam do siebie tylko ciekawe jak – Moje rozmyślania przerwało wejście jakiegoś chłopaka.

- Panie, kiedy atakujemy zamek? – Spytał przyglądając mi się bacznie. Jego ciemno czerwone oczy przeszywały mnie na wylot, w jednej chwili myślałam, że domyśla się, kim jestem, ale jednak nie.

- Drogi przyjacielu jutro ślub i koronacja księżniczki, niech atak rozpocznie się w czasie ślubu – oznajmił chłopak.

- Jak sobie życzysz Aleksie – ukłonił się nisko i wyszedł.

Jak on śmie psuć mój ślub, nie daruje mu tego. Alex też mi imię dla króla.

- Zaraz ci przyniosę cos do jedzenia - powiedział Alex w moja stronę. I faktycznie jak wrócił to miłą ze sobą trawę i inne wegetariańskie smakołyki. Chcąc nie chcąc byłam głodna wiec nie było wyboru, dorwałam jakieś jabłko i gryzłam je spokojnie.

- Szkoda, że ty nie wiesz, co czuję – odparł. Zdziwiłam się, że on do mnie mówi.

- Nie nawidzę jej całym sercem, chciałbym by cierpiała tak samo jak ja – kontynuował a ja się domyśliłam, że słowo „ją” wskazywało na moją osobę.

- Przez nią straciłem wszystko: rodzinę, swoich bliskich przyjaciół – teraz już mówił sam do siebie patrząc się w okno.

- Chociaż z drugiej strony, i za to siebie nie nawidzę, że zakochałem się w jej cudnych oczach - dokończył.

No kolejny psychopata, który się we mnie kocha. To się nazywa mieć powodzenie. Nie wiem, co mam zrobić pewnie w zamku mnie szukają.....

- Dark widziałeś, Serenity? - Zawołał Szen do generała jak ten tylko wszedł do zamku.

- Nie tylko rano jak schodziła na śniadanie, a co? – Spytał Dark podchodząc bliżej.

- Nie ma jej nigdzie i tych jej zwierząt też nie ma – odparł zmartwiony Szen.

- Co znowu księżniczce nie chciało się siedzieć w zamku - zażartował Dark.

- To nie jest śmieszne, nie chce być w naszej skórze jak Endymion się dowie – dodał Szen widząc uradowaną twarz Darka.

- Wiem przecież już kazałem jej szukać, ale poczekaj - zwrócił się do Szena jak tylko rozległ się dźwięk jego telefonu – Mówcie – zwrócił się do strażników – Aha rozumiem, dobrze.

- Co jest? - Zniecierpliwił się Szen

- Podobno wyszła z 3 zwierzakami ok. 11 i nie wróciła jeszcze - poinformował Dark.

- A już jest po 20.00, Gdzie ona może być – zastanowił się Szen.

- Jaka, ona, o kim mówicie? – Spytał Endymion wchodząc do sali.

- Serenity zniknęła wasza wysokość – oznajmił cicho sądząc, że nie usłyszy.

- No przecież kazałem ją pilnować, nikt nie pójdzie spać dopóki się nie odnajdzie. Zrozumiano - ryknął Endymion na cały zamek. Dark i Szen pokiwali głowami i oddalili się zostawiając swego króla samego....

Minęła noc, w wiosce buntowników dało się słyszeć przygotowania do ataku. Sam Alex też już nie spał, z samego rana wyszedł gdzieś. Coś mnie obudziło, w okno nad mną coś stukało, okazało się, że to była Lili.

- Leć do Endymiona i przekaż mu gdzie się znajduje a przede wszystkim, że w czasie ślubu ma odbyć się atak. Mi nic nie będzie jakoś sobie poradzę, leć już – przekazałam jej swoje myśli, ona tylko zatrzepotała nerwowo skrzydłami i odleciała. W końcu wrócił Alex, trochę podenerwowany, rozsiadł się w fotelu czekając na coś. Co jakiś czas patrzył w moją stronę. Nie mogłam dłużej czekać niedługo miał się zacząć atak na pałac, a tam jest teraz tylu ludzi. Alex wstał z fotela chciał gdzieś wyjść, ale w ostatniej chwili pomyślałam „koniec magii” pokój zalała fala jasnego światła i na powrót stałam się sobą. Niestety w dalszym ciągu byłam uwiązana, zaś na nodze dalej widniała rana. Alex mało z wrażenia się nie przewrócił.

- Nie musisz atakować zamku, jestem tutaj – powiedziałam smutno spuszczając głowę.
Podszedł do mnie dziwnie z siebie zadowolony.

- Kogo my tu mamy, nawet zbytnio nie musiałem się wysilać, wasza wysokość – powiedział ocierając swoją ręką łzy na moim policzku.

- Sargasie chodź tu coś ci pokaże! – Zawołał Alex przez drzwi do swojego przyjaciela

- Co się stało? – Spytał Sargas wchodząc do pokoju.

- Zobacz, kim była ta biała łania, którą uratowałem z wnyków w lesie – zaśmiał się Alex siadając w swoim fotelu.

- O matko, tego to jeszcze nie było – odpowiedział uradowany Sargas podchodząc do mnie.

- Proszę zostawcie pałac w spokoju. Przecież tam jest teraz tylu ludzi – poprosiłam próbując wstać, lecz na nic się to zdało. Łańcuch i obroża na mojej szyi sprowadziły mnie z powrotem na dół.

- A co z tego będę miał? – zapytał drwiąco Alex. Podniosłam główę i spojrzałam w jego ciemno niebieskie oczy. Patrzyliśmy tak w siebie w milczeniu. Poczym Alex odparł w stronę przyjaciela.

- Odłóżmy na razie atak do jutra, muszę się zastanowić.

- CO ty oszalałeś, przecież tam czekają na nas uzbrojeni po zęby nasi ludzie. I co ja mam im powiedzieć: Poczekajcie do jutra.! – Wybuchł nagle Sargas.

Alex tylko się uśmiechnął do towarzysza, a ten nic nie mówiąc wyszedł. Dało się słyszeć chwilę potem okrzyki zawodu wśród ich wojska, ale Sargas wygłosił parę słów i raptem sprzeciwy ucichły. Alex zamknął drzwi wejściowe na klucz. Odwrócił się w moją stronę, ja w tym czasie próbowałam się uwolnić od tej obroży, ale nici z wysiłku.

- Poczekaj pomogę ci, pewnie jest ci nie wygodnie – odparł.

Aż mnie zatkało, gdy faktycznie jednym ruchem ręki mnie uwolnił, poczym znowu rozsiadł się w swoim fotelu a mi wskazał drugi na przeciwko.

- Musimy porozmawiać - oznajmił, gdy tylko usiadłam na przeciw niego. Byłam trochę przerażona. O czym on chcę ze mną rozmawiać.

- Wiesz, że mój lud nie akceptuje cię jako królowej – zaczął spokojnie, ja na razie tylko słuchałam... – Nie jestem ani zdrajcą króla a tym bardziej mordercą, więc dam ci wybór. – dodał, a mi w tym momencie przypomniało się jak Nekro też proponował mi wybór: małżeństwo albo śmierć.

- A więc - przerwał moje rozmyślania Alex. - Masz dwa wyjścia, w sumie to jedno: Wrócisz do siebie na Księżyc, zerwiesz z Endymionem i po sprawie Oczywiście, jeżeli poświęcisz się dla swojego ludu.

- Ty sobie chyba żartujesz! – Wykrzyczałam w jego stronę. Niestety nie wyglądał na takiego, co by żartował. Wyraz twarzy miał śmiertelnie poważny.

- Albo zrobisz jak każe, albo jutro pożegnaj się ze swoim pałacem i z ludźmi tam przebywającymi. – Oznajmił Alex. Byłam w szoku jak tak można decydować o czyimś życiu. Widocznie jednak można.

- Na Księżyc osobiście cię odeskortuje i od tego momentu, jeżeli dowiem się, że wróciłaś na Ziemię więcej nie zobaczysz, Endymiona i swoich poddanych. Sprowadzę cię tu do naszej osady i nie odzyskasz już wolności. – Powiedział stanowczo.

Po głowie znowu chodziło mi tysiące myśli. Czy ja już nie mogę żyć szczęśliwie? Znowu nie miałam wyjścia tylko jak ja powiem Endymionowi, że go nie kocham.

- W sumie to, z jakiej racji miała bym się zgadzać na te warunki – powiedziałam coś czego bym sama się po sobie nie spodziewała. Alex oniemiał, chyba nie należał do ludzi - lubiących sprzeciw.

- Ty chyba nie słyszałaś, co do ciebie przed chwilą powiedziałem? – Zdziwił się Alex.

- Owszem słyszałam i nie zgadzam się. Rób sobie, co chcesz, Endymion będzie tu lada chwila – moje słowa nie były zbyt przekonujące.

- Może sobie tu być, ale ciebie nie znajdzie - uśmiechnął się w moja stronę.

- Ciekawe, jakim cudem, musiałbyś mnie pod ziemią schować - powiedziałam ironicznie. W jego oczach ujrzałam dziwny błysk.

- Dobry pomysł, mamy tu parę podziemnych, spizarni, więc coś się wymyśli. – Oznajmił. Była na niego wściekła, co on sobie, mysli, że jest ode mnie sprytniejszy.

- Więc, jak co masz zamiar zrobić? – Spytał bezczelnie.

- Zrobię to, co uważam za słuszne... – Niedokończyłam, na dworzu rozległy się królewskie trąby.

- CO tam się dzieje? – Powiedział Alex wyglądając przez okno. Endymion wraz ze swoimi wojskami wkroczył do wioski,

- ALEX! – Ryknął Endymion.

- Nieważ mi się stąd ruszać - oznajmił Alex w moją stronę i wyszedł z domu.

- Tak wasza wysokość, co cię tu sprowadza - odparł Alex miłym głosem.

- Gdzie jest Serenity? - Zapytał zdenerwowany Endymion.

- Królu z całym szacunkiem, ale nie wiem? - Skłamał Alex patrząc na rozglądającego się dookoła króla.

- Kłamiesz! Żołnierze przeszukać wioskę wszędzie gdzie się da - rozkazał swoim ludziom Endymion.

- TO nie będzie konieczne - odparłam wychodząc z domu Alexa. Trochę kulejąc podeszłam bliżej. Endymion zsiadł z konia i podbiegł do mnie.

- Nic ci nie jest ? – Spytał czule

- Nie dziękuje, dobrze, że jesteś - poczym przytuliłam się do swojego ukochanego. Na twarzy Alex pojawiła się wściekłość. Również Endymion był zdenerwowany.

- ZABIĆ GO ! – Rozkazał Endymion do swoich żołnierzy wskazując na Alexa.
- Nie! – Krzyknęłam starając się powstrzymać Endymiona przed rzuceniem się na Alexa.

- Czemu go bronisz? – Dyszał Endymion ze złości.

- Nie bronię go, ale nie chcę żyć z mordercą – wyjaśniłam. Endymion tylko spuścił wzrok jak by się zawstydził i powiedział:

- No dobrze zabrać go do więzienia - w ostatniej chwili uprzedził Szena, który już chciał wykonać pierwszy wyrok.

Żołnierze zakuli Alexa w kajdany i przywiązali potem go do siodła. Wśród mieszkańców wioski zapanowało poruszenie. Już teraz nienawidzili tylko mnie, ale także Endymiona również. Było mi strasznie przykro, to przez moje egoistyczne myślenie Endymion zerwał przymierze z buntownikami. Już się go nie słuchali, pewnie gdyby nie szwadron żołnierzy już by się na nas rzucili. Wsiedliśmy na konie i razem z naszymi przyjaciółmi odjechaliśmy w stronę zamku, odwróciłam się tylko raz a w tłumie buntowników zauważyłam wściekłego Sargasa. Przez resztę drogi Endymion nie odezwał się do mnie ani słowem. Nie dziwie mu się, przecież mu obiecałam, że nigdzie sama nie pójdę. Gdy w końcu dojechaliśmy do zamku Endymion z Szenem osobiście odprowadzili Alexa do celi więziennej.

- Jeszcze się przekonamy, kto będzie górą! – Krzyknął w moją stronę Alex.

Jakoś się zbytnio nie przestraszyłam. Co on mi teraz może zrobić? Obiecałam sobie, że bez straży przybocznej nie ruszę się z zamku. Później udałam się do ogrodu, by zobaczyć się ze swoimi futrzastymi przyjaciółmi. Gdy tylko weszłam do środka zaczęły przekrzykiwać się nawzajem:

- Co ty sobie wyobrażasz, po co tam poszłaś – usłyszałam ryk Aresa.

- Właśnie nigdy więcej ci nie użyczę mojej mocy na takie rzeczy- zarżał Kleo stając przy tym dęba.

- Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy, że nie było cię aż tak długo – zatrzepotała skrzydłami Lili.

- Ja też się cieszę, że was widzę. I dziękuje za wszystko – uśmiechnęłam się do nich. Zwierzakom szybko minął zły humor. Spędziliśmy jeszcze godzinę na rozmowach, aż w końcu przyszły po mnie dziewczyny:

- Wasza wysokość już późno czas wracać – odparła Mako pomagając mi przy tym wstać z ziemi.

- Mówiłam wam, że macie tak do mnie nie mówić –oburzyłam się patrząc na uradowane miny przyjaciółek.

- A tak poza tym chciałyśmy cię przeprosić za to, że odsunęłyśmy cię na bok – powiedziała cicho Ami

- No ok. już wszystko dobrze, wybaczam wam – zaśmiałam się widząc miny dziewcząt

Noc minęła zastraszająco szybko, nawet nie zorientowałam się, kiedy położyłam się spać. Byłam tak zmęczona, że od razu zasnęłam. Dzięki Bogu sen miałam spokojny, tylko Endymion rzucał się przez sen wykrzykując, co chwila jakieś dziwne słowa. Śniadanie rano zjadłam w towarzystwie Rei i Mako.

- Dzisiaj ślub, w końcu – wyciągnęłam się zadowolona na krześle.

- No tak racja przez te twoje ostatnie zniknięcie wszystko mi wyleciało z głowy – odparła Rei - Żartowałam – dodała widząc moją minę.

- Serenity wszystko jest już gotowe, czekam tylko na niektórych gości - oznajmiła Mako.

Gadałyśmy tak jeszcze z 15 minuta a potem poszłam z powrotem do pokoju by się przygotować do uroczystości. Później rozległo się pukanie do drzwi. Gdy tylko je otworzyłam od pokoju zobaczyłam makijażystkę i fryzjerkę. W między czasie, gdy przygotowywałam się do uroczystości, wypędziłam dwa razy Endymiona za drzwi. Bo jak to mówią nie wolno przyszłemu mężowi oglądać swej wybranki w sukni ślubnej. Po 2 godzinach szykowania wreszcie mogłam założyć już po przymiarkach suknie ślubną mojej mamy. Obejrzałam się jeszcze dwa razy w lustrze i dałam znać Minako, że jestem gotowa i możemy zaczynać. Przed salą tronową, w której miał się odbyć ślub czekały moje przyjaciółki z Szenem oraz 4 dziewczyny, których nie znałam.

- Ślicznie wyglądasz – powiedział do mnie Szen.

- Dziękuję – odparłam a na mojej twarzy pojawiło się zmieszanie.

Rozległ się marsz weselny, drzwi od sali zostały otwarte. Na podłodze leżał długi czerwony dywan. Zaś reszta sali pokryta została białymi liliami no może nie dosłownie. Wszędzie unosił się delikatny zapach kwiatów...

Przede mną szły moje Przyjaciółki, aż się zdziwiłam, że Mako ubrała sukienkę. Zaś za nami szły te dziewczyny, których nie znałam. Było dużo gości, gdzie się nie obróciłam tam sami znajomi. Gdzieś w tłumie zauważyłam nawet Larę i Kim...

Strasznie się denerwowałam, aż mój bukiet chyba stracił wszystkie soki tak go ściskałam. Szen, który prowadził mnie do ołtarza był z siebie strasznie zadowolony, że to jemu przypadło w udziale tak szczytne zadanie. Gdy tylko doszłam do Endymiona rozpoczęła się ceremonia. Kapłan mówił i mówił w sumie to szczerze mówiąc nic się nie liczyło prócz tego, że za chwilę będę na zawsze z Endymionem...

W końcu kapłan doszedł do wyczekiwanego przeze mnie momentu:

- Czy ty Serenity chcesz Endymiona za męża?

- Tak chcę – powiedziałam patrząc Endymionowi głęboko w oczy

- Czy ty Endymionie chcesz Serenity za żonę? – Spytał ponownie kapłan.

Zapadła cisza, gdzieś w oddali było słychać tylko lekkie brzdęknięcie, odwróciłam głowę w kierunku hałasu, ale tylko zobaczyłam małą dziurkę w oknie. Odwróciłam się zaniepokojona w stronę ukochanego, kapłan powtórzył pytanie, ale Endymion nic nie odpowiedział zamknął tylko o czy i osunął się na ziemię. Uklękłam koło niego i wzięłam jego bezwładne ciało w ramiona. Oczy zaszły mi łzami

- NIE!!! Endymionie, co z tobą? - Pytałam rozpaczliwie

On nie odpowiadał, nie oddychał żadnej reakcji. Wyczułam na swojej ręce cos wilgotnego, wysunęłam ją powoli z pod marynarki Endymiona i ujrzałam czerwone plamy krwi. W ogóle nie słyszałam krzyków przyjaciół. Nic zupełnie nic. Świat dla mnie nie istniał...

Ktoś próbował odciągnąć mnie na bok, ale nie chciałam zostawić ukochanego.

- On nie żyje - usłyszałam słowa z ust Darka Angela, które przedzierały się do mojego umysłu tak boleśnie.

Znowu było słychać brzdęk szkła tylko tym razem wszystkie szyby wdzierali się do środka buntownicy. Choć reakcja naszych żołnierzy była natychmiastowa na nie wiele się to zdało. Wrogów było setki a może tysiące. Czarodziejki otoczyły mnie dokoła tworząc pierścień ochronny.

- Serenity weź się w garść. Musimy go zostawić i uciekać. On nie żyje - ktoś krzyczał.

- Nie żyje! – Tylko tyle do mnie docierało., Jak to się mogło stać?. Dlaczego?.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rybcia469 dnia Pią 10:17, 31 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Do góry
Pią 9:58, 31 Lip 2009
Autor Wiadomość
Rybcia469
Zastępczyni Przewodniczącej Klubu


Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Koszalin

Temat postu:
Ktoś pociągnął mnie do góry. To była Mako

- Serenity, chodź nie możesz tu zostać... – Serenity – czułam ręce Rei, która próbowała do mnie dotrzeć. – Wybacz – dodała uderzając mnie w twarz.

Nagle Ocknęłam się jak by spadł lodowaty deszcz. Rozejrzałam się dokoła. Wszędzie ktoś walczył. Nawet moja matka i te dziewczyny z przed sali. – Wzburzone fale oceanu – rzuciła zaklęcie jedna z nich. One są też czarodziejkami. Zdziwiłam się. Gdzieś przy wyjściu zauważyłam Sargasa przyjaciela Alexa. Próbował wyjść z sali pewnie by uwolnić swojego władcę.

- Serenity na rusz się - usłyszałam błagalny krzyk – Ami.

Oglądając się po raz ostatni na martwe ciało Endymiona, nie mogłam znieść myśli, że nie mogę go ożywić, bo już raz to zrobiłam. W ostatniej chwili wyrwałam się z uścisku Rei i pobiegłam w stronę ukochanego, Mako pobiegła za mną a ja tylko chciałam po raz ostatni się z nim pożegnać. Nachyliłam się nad ciałem:

- Żegnaj na zawsze mój ukochany jednak nie dane jest nam żyć szczęśliwie, ale obiecuje ci, że nasze dziecko będzie wiedziało, jakiego wspaniałego miało ojca. – Pocałowałam go po raz ostatni,

- Idziemy położyła mi rękę na ramieniu Mako i patrzyła na mnie ze współczuciem.

Biegłyśmy z dziewczynami przez salę mijając, co chwilę martwe ciała naszych żołnierzy. Potem skierowałyśmy się w korytarz i podążałyśmy w dół zamku. Ledwo, co nadążałam za koleżankami, przecież musiałam uważać na dziecko a na dodatek ta sukienka ślubna nie nadawała się do biegania. Wreszcie dobiegłyśmy do królewskich stajni, osiodłałyśmy konie i już miałyśmy uciekać, gdy pojawiło się kilkunastu buntowników.

- Potęgo Księżyca DZIAŁAJ!! - Musiałam się zmienić strój, bo w sukni nie było mowy o walce.

Ale ja dawno nie walczyłam no – w sumie to nawet nie pamiętam, kiedy. Nas 5 przeciwko całej bandzie nie miałyśmy dużych szans, ale można było spróbować.

- Serenity odsuń się, ty nie możesz walczyć w tym stanie – warknęła w moją stronę Minako.

Grubo się myliła przecież to dopiero jeden z pierwszych miesięcy wiec nic mi nie będzie, a poza tym chcę się zemścić.

- Nie mam mowy walczymy razem i możesz mnie znienawidzić, ale tak postanowiłam: Koniec z Księżniczką Serenity wraca Banny. – Postanowiłam.

Dziewczyny tylko zrobiły zdziwione miny i nic nie odpowiadając rzuciły się na przeciwników. Rozejrzałam się z zaciekawieniem po twarzach buntowników wielu z nich miało ledwo po 20 w sumie to nie byli wiele starsi ode mnie.

- Ognisty łuk - krzyknęła Rei w stronę napastników, oni tylko odskoczyli na bok.

- Grzmoty i Pioruny - dołączyła Mako do koleżanki, powalając swoim czarem kilku na raz. Ale na nasze nieszczęście reszta trzymała się dobrze.

- Musimy uciekać, ale jedyna droga jest za nimi – powiedziała Minako wskazując na wyjście tuż za grupą wroga.

- Oki to da się załatwić. Mydlany Deszcz – Krzyknęłam Ami i dzięki temu powstała gęsta mgła. Wsiadłyśmy na konie i pognałyśmy przed siebie zostawiając wszystkie problemy za sobą...



W sali tronowej dalej trwała walka. Królowa Selen i jej oddziały żołnierzy przegrywali tak samo jak oddziały Darka i Uriena.

- Musimy się wycofać wasza wysokość – krzyknął do Selen Urien nie przerywając przy tym walki z wrogiem.

- Nie mamy, dokąd, przykro mi - odpowiedział królowa patrząc na pole bitwy

- Jak to, czyli mamy się poddać? – Spytał z nie dowierzaniem Dark. Królowa skinęła głową dla potwierdzenia.

- To ja już wolę zginąć niż mamy się podda i tak nas pozabijają – rzucił gniewnie Urien a potem natarł na buntownika przebijając go swoim mieczem....

W tym samym czasie Sargas ze swoją bandą przeszukiwali podziemne więzienie w celu uwolnienia swoich pobratymców. W końcu także znaleźli Alexa.

- Myślałem, że się nie doczekam was -ucieszył się Alex na widok przyjaciela.

- Mam super wieści - oznajmił Sargas otwierając kratę więzienia. – Od dzisiaj my tu rządzimy, król Endymion nie żyje, Serenity i jej koleżanki uciekły została jeszcze tylko królowa i 2 generałów w zamku, ale to już tylko formalności jak ich się pozbędziemy – dokończył.

Alex stał wpatrzony w Sargasa nie wiedział, co ma powiedzieć. Przecież nie był mordercą, więc dlaczego Sargas zabił króla, nie musiał tego robić, mogli go tak samo jak resztę wsadzić do więzienia i po sprawie nie tak miało być jak sobie wyobrażał...

- Alex no chodź dokończymy tą walkę pozbywając się reszty księżycowej rodziny -przerwał rozmyślania swojego przyjaciela Sargas.

- Dość więcej żadnego zabijania, chyba, że to będzie konieczne – rozkazał Alex.

- Ale to... – Wymruczał Sargas – Żadnego, Ale ja tu rządzę - dodał zdenerwowany Alex.

Sargas tylko pokiwał głową a potem wszyscy razem poszli do sali tronowej. Alex rozejrzał się po rozgrywającej się walce, również coraz więcej buntowników znajdowało się w zamku. Razem z przyjacielem dołączyli do walki. Ostatecznie pokonując królewskie wojska.

- Ona będzie nam potrzebna jeszcze? – spytał Sargas wskazując mieczem na zakutą w kajdany królową Selen.

- Rób jak chcesz, możesz nawet zabić. – Oznajmił nie wzruszony Alex patrząc na leżące koło ołtarza ciało Endymiona. Szedł w jego stronę, poczym ściągając swój płaszcz o krył nim zwłoki swego króla. Alex stał jeszcze chwile w milczeniu klęknął przed ciałem Endymiona i rzekł:

- Ja Alex obiecuje ci, że od tej pory nikt z rodziny Białego Księżyca nie zawładnie Ziemią, wszystkie próby przejęcia władzy przez jej członków zostaną wytępione.

Wszyscy obecni na sali zwrócili swoje spojrzenie w stronę ołtarza. Alex wziął miecz oraz koronę Endymiona jako jedyny symbol władzy i sam się koronował na władcę. Jego wojska zaczęły głośno wiwatować na część nowego władcy. W końcu ich marzenie się spełniło o pokonaniu Białego Księżyca Ostatecznie. Sargas złożył pokłon dla oddania hołdu przyjacielowi następnie podszedł do niego i uścisnął mu rękę.

- Nareszcie nadszedł czas. – Pogratulował Sargas swojemu królowi. Alex popatrzył po sali tronowej została już tylko garstka królewskiej rodziny no i królowa Selen. Nie miał pojęcia, co z nimi zrobić.

- Sargasie, pozbądź się wszystkich nie dogodności – oznajmił Alex wskazując na Selen.

Sargas z zadowoleniem zawołał grupkę swoich ludzi i zabrali resztkę tego, co zostało po królewskich oddziałach w tym także królową. Reszcie ludzi kazał posprzątać salę tronową a raczej ją oczyścić z trupów...

W Ziemskim królestwie została ogłoszona nowa władza w związku z przejęciem jej przez buntowników. Przyjęli nazwę Bractwo Miecza a przewodził im oczywiście Alex. Sargas został jego prawą ręką i główno dowodzącym wojsk....



Sailorki razem z Usagi podążały przed siebie, w drodze były już cały dzień. Palące Słońce oraz brak wody pitnej dawały się we znaki.

- Przydałby się odpoczynek, musimy się gdzieś zatrzymać na noc już się ściemnia – zaproponowała Mako patrząc na niebo.

- Oki możemy tu nie daleko jest wioska – dodała Ami szukając w komputerze jakiś informacji. Zatrzymałyśmy się w wiosce, o której mówiła Ami. Była strasznie mała jakieś 6 lub 7 domów. Zsiadłyśmy z koni i zapukałyśmy do pierwszych drzwi.

- Dzień dobry możemy się zatrzymać u państwa na noc, wystarczy jakaś nawet stodoła. – Spytałam uprzejmie jakiejś staruszki. Ona tylko popatrzyła na nas z nie dowierzaniem, w sumie to jak by się przestraszyła. Patrzyła na mnie a chwilę potem odparła:

- Jak sobie życzysz wasza wysokość – uśmiechnęła się ciepło i zaprosiła nas do środka.

Był to skromnie umeblowany domek jak by się w nim czas zatrzymał, nie było tu żadnej nowoczesnej techniki. Już o telewizorze nie wspominając. Starsza Pani wskazała nam pokój na poddaszu a w nim były dwa łóżka. Nie było to wiele, ale jakoś damy rade.

- Co my mamy dalej robić, gdzie mamy się udać? – Spytałam dziewczyn.

- Nie wiem Serenity naprawdę nie wiem. – Odparła Minako widząc, moją zmartwioną minę.

- Nie jestem Serenity i nie mam zamiaru nią być. Jestem Usagi rozumiesz! – Krzyknęłam w stronę przyjaciółki.

- No ok. nie denerwuj się możesz być sobie Usagi, ale to nic nie zmieni nie uciekniesz od swojej przeszłości – oznajmiła Rei.

- Nie chce o tym rozmawiać. Nie mam już, po co żyć. – Dodałam a dziewczyny tylko wbiły wzrok w podłogę, jedynie Ami podeszła do mnie bliżej:

- A dziecko, co z nim. To jest twoja jedyna nadzieja. Nadzieja dla nas.

Popatrzyłam na Ami miała racje, przecież moje dziecko też jest z rodziny Księżycowej i będzie mogło zasiąść kiedyś na tronie.

- To dziecko będzie moją zemstą. – oznajmiłam wstając z łóżka.
W końcu nadeszła noc, mogłyśmy odpocząć po trudach tego tragicznego dnia. Dziewczyny zasnęły jak susły tylko ja jakoś nie mogłam. Jak tylko zamykałam oczy miałam przed sobą Endymiona w kałuży krwi, a nad nim Alexa... Gdy jak mi się zdawało na chwilę przysnęłam, obudziły mnie dziwne hałasy z dworu, rozejrzałam się po pokoju również dziewczyny nie spały. Ami stała koło okna razem z Rei, coś szeptały między sobą, zwlokłam się z łóżka i podeszłam bliżej okna. Na pierwszy rzut oka nie było tam nic nadzwyczajnego, tylko podwórze zasłaniała ciemność nocy, lecz po chwili niebo rozbłyska płomieniami ognia...Teraz było doskonale widać oddziały Bractwa Miecza kroczące w kierunku właśnie domu, w tym, którym miałyśmy znaleźć schronienie na spokojną noc. Pozostałe dziewczyny zerwały się na równe nogi i pobiegły na dół. Bractwo było coraz bliżej ich przemarsz działał na ściany domu jak trzęsienie. Było ich może około 100 lub 150, uzbrojeni po zęby. Ami obliczała coś w swoim komputerze, co chwilę nerwowo przecząc głową.

- Nie damy rady ich powstrzymać – odparła z nad komputera.

- Czyli jedyne wyjście to uciekać – dodała Rei – Dasz radę w tym stanie? – Spytała patrząc w moją stronę.

- No postaram się jak by, co to uciekajcie beze mnie- odparłam sarkastycznie.

Tym czasem Mako i Minako próbowały zamknąć w jakiś sposób drzwi wejściowe, by nie wpuścić do środka wroga.

- Wiesz, że to nic nie da – popatrzyła Minako z wyrzutem na Mako mocującą się z drzwiami.

- No przynajmniej chcę spróbować, nie chcę zginąć na marne. – Odparła Mako napierając na drzwi.

Bractwo Miecza było już przed samymi oknami domu, w jednej chwili wpadli do środka Mako nie miała, żadnych szans jedyne, co im pozostało to bez owocna walka.

- Księżyce Jowisza – zawołał wściekle Mako widząc nacierających ludzi z Bractwa. Część osób poległa, ale na nieszczęście dziewczyn reszta zaczęła wdzierać się do środka.

- Łańcuchy Wenus – Minako dołączyła do koleżanki, tworząc swoim zaklęciem pajęczynę, która dała im czasy by dostać się z powrotem, na góre. Wpadły do pokoju opierając się o ścianę.

- To już koniec, jest ich zbyt wielu nie mamy, dokąd uciec – wydyszała Mako

Popatrzyłam przerażona po koleżankach czy to faktycznie koniec, czy już nigdy nie usłyszę słowo Rodzina Białego Księżyca. To nie możliwe nie może tak być. Myślałam gorączkowo, co tu zrobić. Z dołu zaczęły docierać odgłosy przedzierania się przez schody. To było strasznie okropne uczucie, nie możność niczego zrobić. Dziewczyny przeszukiwały pokój z nadzieją znalezienia wyjścia.Jedną drogą było okno, ale było za wysoko żeby przez nie wyskoczyć i nie bardzo dałabym radę w ciąży. W końcu wrogowi dostali się do naszego pokoju stanęłyśmy naprzeciw nich.

- Co by się nie stało cieszę się, że mogłam was poznać, i ciebie wasza wysokość Królowo Serenity – powiedziała Ami i rzuciła się w stronę napastników, pozostałe dziewczyny skinęły w moją stronę i dołączyły do Ami.

- NIE!!! – Krzyczałam z rozpaczy - Przestańcie walczyć to nic nie da, nie chcę was stracić. – Nie słyszały były zbytnio pochłonięte walką.

Ich cztery na cały oddział to ponad ich możliwości nawet nie mogłam do nich dołączyć, otoczyły mnie szczelnie nie pozwalając walczyć. Walczyły zacięcie, jak nigdy dotąd, ich ciała pokrywały rany, jedna koło drugiej zadając ból. W jednej chwili żołnierze, rozproszyli sailorki po całym pokoju, nie mogły mnie już chronić, teraz ich życie a także życie mojego dziecka zależało od moich decyzji. Skoncentrowałam się na srebrnym krysztale, bo tylko w nim leżała ostatnia nadzieja, wiedziałam, co się ze mną stanie jak go użyję, ale to się teraz nie liczyło. Chciałam go użyć tak samo jak kiedyś mój matka. Wzięłam go w obie ręce i uniosłam nad sobą. W myślach prosiłam o zbawienie i pomoc... Lecz nagle moją modlitwę przerwały dziwnie znajome odgłosy. Otworzyłam na moment oczy w jednej chwili mignął mi czyjś miecz przed oczami. To był Sargas, próbował się mnie pozbyć, ale on leżał na ziemi, tylko, czemu. Obróciłam głowę w stronę hałasu i ujrzałam resa wpadającego do pokoju a tuż za nim Kleo. Dzięki Bogu jest jeszcze jakiś ratunek. Ares rzucił się na Sargasa, i wywiązała się między nimi walka.

- Kleo zrób coś! Powiedz, co mam robić? - Spytałam rozpaczliwie przyjaciela. Kleo popatrzył mi głęboko w oczy, i przekazał swoje myśli.” Musisz uratować dziecko to się teraz liczy”

- Jak mam to zrobić skoro nawet nie potrafię siebie uratować – odparłam zrozpaczona.

Nie odpowiedział nic więcej, zamknął oczy nagle coś poczułam w okolicy pępka, szerpneło mną mocno do przodu i w jednej chwili cała walka przeniosła się w jakieś nie znane mi miejsce. Na pewno była to jakaś stara hala, tylko, dlaczego akurat tu.

- Kleo, po co to zrobiłeś? – Spytałam osłaniając się przed atakiem jakiegoś żołnierza.

- To nie ja, ja nic nie zrobiłem – odparł rozglądając się nie pewnie w poszukiwaniu innej mocy.

Nie mylił się w owym pomieszczeniu znajdował się jeszcze ktoś o podobnych magicznych zdolnościach jak on sam. Była to dziewczyna, bardzo młoda dziewczyna, jej wygląd był zupełnie inny od sailorek. Miała na sobie czarną długą sukienkę, jej włosy były tego samego koloru. Kleo podszedł bliżej, na tyle bliżej by odczuć jak złowroga aura bije od niej.

- Kim jesteś? - Spytał, przybyszki. Ona spojrzała na niego z pogardą, nie zważając na jego pytanie ruszyła przed siebie...

Walka trwała nadal, choć sailorki traciły już, jaką kolwiek nadzieje, wrogów było coraz więcej a nasze starania nie przynosiły żadnych rezultatów. Minęło parę chwil i dało się słyszeć ryk Aresa. Obróciłam się szybko w kierunku skomlenia, przyjaciela, leżał na ziemi w kałuży krwi nad nim pochylał się Sargas ciężko dysząc. Patrzyłam na to całe zdarzenie, nie mogąc nic zrobić nawet nie mogłam użyć żadnego zaklęcia, bo byli poza moim zasięgiem. Jedyne, co przyszło mi do głowy to się do nich zbliżyć. Pobiegłam tak szybko jak potrafiłam, ale na mojej drodze pojawiła się tajemnicza dziewczyna uśmiechając się szyderczo. Stanęła przede mną, torując mi tym samym drogę do Aresa. No to pożałuje tego, co zrobiła, kim kolwiek jest.

- Odsuń się – warknęłam w jej stronę. Przypominała mi kogoś te oczy, ten sam wzrok.

- Ani mi się śni mamo – odparła, a mi aż się słabo zrobiło.

- Jak ty mnie nazwałaś? - Spytałam z niedowierzaniem.

- Mamo a coś ci nie pasuje, a przepraszam nie przedstawiałam się jestem Elate – zaśmiała się widząc moja zdziwioną minę.

Jakim cudem to moja córka, przecież jeszcze nie mam dziecka a tu stoi przede mną jakaś dziewczyna i twierdzi co innego. Nie zastanawiając się nad tym fenomenem dłużej, w sumie nie dorzecznością ruszyłam przed siebie. Daleko nie uszłam, Elate rzuciła we mnie jakimś zaklęciem, przez co wylądowałam nie daleko Aresa. Strasznie mnie wszystko bolało jak nigdy, kątem oka spostrzegłam, jak Kleo usiłuje z nią walczyć. Chwilę potem leżał nie przytomny koło jakiś pudeł. Elate szła po woli w moją stronę wpatrując się we mnie i tym samy zadawała mi ogromny ból. Nie wiem, czemu to robiła, jeżeli faktycznie jestem jej matką to, czemu mnie tak rani, czemu nie pozwoli mi działać. – Chodziły mi myśli po głowie.

- Elate skończ z nią wreszcie i wracamy - usłyszałam krzyki Sargasa wydobywające się gdzieś z tłumu.

Podeszła do mnie jeszcze bliżej, wcelowując ręką w moje ciało. To, co się stało w tym samym czasie przerosło moje najśmielsze marzenia.

- Atak Układu słonecznego! – Krzyknęły jednocześnie Sailorki, wysyłając tym samym w Elate potężny strumień energii. Ona tylko wessała to wszystko w siebie, i zaatakowała tą samą energią sailorki. Ich ciała uniosły się parę metrów nad ziemię a potem z hukiem opadły z powrotem.

- HaHaHa to mają być te wielkie czarodziejki z Kryształowego Tokio nie rozśmieszajcie mnie – powiedziała sarkastycznie Elate. Sailorki a raczej ich martwe ciała spoczywały na ziemi nie daleko mnie. Myślałam, że mi pęknie serce, wszystko dzieje się w jak najgorszym koszmarze. Ostatkami sił podniosłam się z ziemi rozglądając się dookoła, mój wzrok zatrzymał się na, Kleo który odzyskał przytomność i starał się coś mi przekazać. Zamknęłam oczy by móc lepiej odebrać przekaz.
„ Jedyne, co nam zostało to udać się w przeszłość i powstrzymać to wszystko zanim się zaczęło” – usłyszałam jego głos w swojej głowie. Była to przerażająca wiadomość, ale chyba nie było wyjścia. Muszę wrócić do przeszłości i zerwać z Endymionem zanim to się wszystko zacznie.

- Pomóż mi, co mam robić! – Krzyknęłam do Kleo nie zważając na to, że prawie jak na wyciągnięcie ręki stała koło mnie moja „córka”, choć bardziej przypominała mi potwora.

W jednym momencie Kleo wysłał w moją stronę energię, która miała mi pomóc w dostaniu się do przeszłości. Niestety jak tylko energia dotarła do mnie, Elate wysłała również swoją porcję negatywnej energii i jedyne, co później ujrzałam to zarysy Srebrnego Kryształu.

Wessał w siebie te wszystkie energie, Kleo i Elate. I zaczął emanować dziwną energią. Następnie z jego wnętrza wydobyła się czarna dziura, zaczęła się ona powiększać pochłaniając przy tym wszystko dokoła.

- Proszę Srebrny Krysztale pomóż mi wszystko naprawić. Chcę by wszystko było jak przedtem... – Niezdążyłam do kończyć zostałam wessana do dziury razem z Elate, Saragasem i Kleo.

Moje ciało rozrywał okropny ból, nie mogłam wykonać żadnego ruchu.


To były ostatnie rzeczy, które pamiętam. Wszystko wokół zaczęło wirować a następnie podążać wprost na do otchłani.
Krzyk i rozdzierający ból to jedyne, co pamiętam, z ostatniego pobytu na Ziemi, bo to gdzie teraz się znajdowałam na pewno nią nie było. Byłam zawieszona w jakiejś przestrzeni, z jednej strony Srebrny kryształ delikatnie migał w ciemności a zaś z drugiej nic nie było widać. Czułam gdzieś niedaleko energię Kleo jak by mnie wołał, ale nie mogłam go dostrzec.

Jedyne, co mogłam zrobić to pozbierać myśli w jedną całość.

Niestety ból, który towarzyszył mi od początku jak tylko znalazłam się tutaj był nie do zniesienia.

„ Złap kryształ inaczej nie wrócimy” - usłyszałm głos Kleo. Łatwo mu mówić, on nie cierpi tak strasznie przy każdym nawet najmniejszym ruchu. „ Tylko dzięki niemu...”- Usłyszałam ponownie głos przyjaciela, ale jak by coraz słabszy. Z trudem wyciągnęłam rękę w kierunku kryształu, moje ciało znowu przeszył okropny ból tylko, dlaczego? Czyżbym tak reagowała, gdy w nie ma we mnie srebrnego Kryształu. Nie rozczulając się bardziej nad tym ostatkami sił chwyciłam srebrny kryształ to, co się stało było, co najmniej dziwne. Fakt, że nic mnie już nie bolało, wręcz przeciwnie odczuwałam spokój. Ale tak samo nagle jak się to stało, ból wrócił ze zdwojoną mocą a następnie jakaś ogromna siła wessała mnie do wnętrza kryształu.

Tam o mało nie zemdlałam, jak zobaczyłam w środku samą siebie. No to już chyba zupełnie zwariowałam, pomyślałam przez chwilę patrząc z niedowierzaniem w osobę, która była moim lustrzanym odbiciem.

- Nie bój się jestem ucieleśnieniem kryształu, twojego kryształu. – Oznajmia dziewczyna.

- Co tu się dzieje czemu się tu znaleźliśmy - odparłam, choć dziwnie jest rozmawiać z samym sobą.

- A więc jak tylko moc Kleo połączyła się z mocą Elate w przechodząc tym samym przez kryształ, przez co zachwiała się równowaga czasoprzestrzeni. I dlatego znajdujemy się teraz tutaj. Nikt nie przeżył za wyjątkiem ciebie. – Wytłumaczyła.

- Ale przecież, to nie możliwe słyszałam głos Kleo. Słyszałam naprawdę słyszałam - wybuchnę łam płaczem, znowu byłam sama. – Dlaczego ja też nie mogłam umrzeć by być razem z bliskimi – dodałam przez łzy.

Dziewczyna pokręciła przecząco głową. Jej oczy również były wilgotne od płaczu.

- Ty nie umrzesz nigdy, jesteś osobą nieśmiertelną. Jedynym sposobem byś mogła pokonać życie jest zadanie śmiertelnego ciosu przez ukochaną ci osobę. – Oznajmiła smutno.

To, co ona mówi jest okrutne, jak ktoś, kto mnie kocha może mnie zabić, a na dodatek jestem nieśmiertelna. Przecież to absurd. Unosiłyśmy się jeszcze tak chwilę w powietrzu, gdy nagle znowu usłyszałam znajomy głos ‘Musisz zmienić przeszłość”. Kto to był, na pewno jakaś dziewczyna, rozejrzałam się nikogo nie było oprócz mnie i tej drugiej.

- Chcę wrócić do przeszłości! – Wypaliłam tak nagle jak sobie przypomniałam, dlaczego to wszystko się zdarzyło. Dziewczyna uśmiechnęła się sama do siebie jak by myślała, że wszystko wie.

- Nie możesz wrócić przecież, przed chwilą ci powiedziałam, że wszyscy nie żyją nie cofniesz tego. Nie wiesz, że śmierć to proces nieodwracalny. – Dodała widząc moją minę.

- Nie wierzę ci, wypuść mnie stąd cos wykombinuję.- Odparłam patrząc jej prosto o czy do końca nie wiedząc, co mówię.

Odwróciłam się plecami do mojej towarzyszki i odeszłam nie bardzo wiedząc, dokąd. Wszędzie była pustka. Przeszłam może z parę kroków, i przede mną wyrósł jak z pod ziemi Kleo.

- Co ty tu robisz?- Zapytałam z niedowierzaniem a jednocześnie z wielką radością, widząc kogoś znajomego.

- Nie mamy czasu. Mojej mocy wystarczy tylko na przeniesienie ciebie w przeszłość. Jesteś gotowa cofnąć to wszystko, co się zdarzyło, poświęcając się przy tym? – Spytał przyjaciel a jego ciało zaczęło powoli prześwitywać.

Skinęłam głową dla potwierdzenia i w jednej chwili otoczyło mnie ciepłe światło. Tym razem moje ciało zaczęło w nim znikać. Jak tak ma wyglądać przeszłość to ja nie chcę nic zmieniać. Przeleciały mi myśli po głowie. W swojej głowie widziałam obrazy i zdarzenia ze swojego życia. Moje spotkanie z Endymionem, przyjaciół i ich śmierć. Alexa i Sargasa, ich najazd na pałac a potem narodziny Elate i jej dorosłą postać. Zaraz, zaraz coś tu było nie tak to nie są wizje z przeszłości tylko z przyszłości. Co tu jest grane? Przeraziłam się nie na żarty. Na moje pytanie nie musiałam szukać daleko odpowiedzi. W końcu wyczułam grunt pod stopami oparłam je pewnie na podłożu, otwierając przy tym powoli oczy. To co zobaczyłam przerosło moje oczekiwania, na pewno nie były to świat za czasów Księżycowego Królestwa. Wszystko było inne zamek, budynki jak by nowocześniejsze. Czy to możliwe, że jestem w przyszłości...
Przeszłam parę kroków w stronę mojego ukochanego miasta, tak się cieszyłam na spotkanie z bliskimi sercu mi ludzi. Szłam po ścieżce, która prowadziła do miasta po bokach rósł gęsty las, ten sam, w którym kiedyś mieszkali buntownicy. Byłam ciekawa jak to wszystko się dalej potoczyło, co los zgotował moim najbliższym... Coś nagle błysnęło za drzew, i tym samy przykuwając moją uwagę wyrwało mnie z rozmyślań. Zatrzymała się na chwilę by bliżej przyjże się zjawisku, co to mogło być? Znowu coś zamigotało między drzewami, a następnie zaczęło się szybko zbliżać. Spanikowałam, i wskoczyłam za pobliskie krzaki, czekając na bieg wydarzeń. Światło a raczej już światełka wydobyły się za zasłony drzew, i co się okazało były to dziewczyny, stały w cieniu lasu, ale ich sylwetki były dziwie znajome.

- Gdzie ona się podziała, przed chwilą tutaj stała? – Usłyszałam głos najbliżej stojącej.

- No przecież nie wyparowała – dodała jej towarzyszka, rozglądając się na boki.

Te głosy znałam odkąd pamiętam, ale to nie realne. Uszczypnęłam się w ramię z zamiarem obudzenia się, ale nie śniłam wszystko to działo się naprawdę. Co się dzieje? Czyżby przyszłość się zmieniła, wszyscy żyją? - Krążyły mi myśli po głowie.

- No to idziemy. Jak nie ma to nie ma może nam się tylko zdawało? – Oznajmiła jedna z nich, i ruszyły przed siebie.

Jak tylko wyszły z cienia, aż oniemiałam ze szczęścia, były to moje przyjaciółki, ale zaraz zaraz, wyglądały inaczej? Jak by starsze, stroje też już nie były takie same. Nie przejęłam się tym zbytnio, ale co innego przykuło moją uwagę. 1,2,3,4 Było ich tylko 4 a gdzie jestem ja w takim razie? Dziewczyny zniknęły mi z oczu, więc nie czekając ani chwili ruszyłam za nimi. Kierowały się w stronę zamku, a ja ukrywając się szłam po cichu za nimi. Gdy już byłyśmy prawie pod bramami miasta, o dziwo, których wcześniej nie było i nie miałam się, za czym skryć, bo w koło nie było żadnych zarośli, a chciałam się dowiedzieć czegoś więcej, więc się ujawnić. Wyszłam za ostatnich zarośli i nie wiedząc zbytnio, co powiedzieć tylko odparłam:

- Cześć dziewczyny.

Odwróciły się, w moją stronę i patrzyłyśmy tak na siebie przez parę minut. W końcu Mako podeszła do mnie bliżej:

- Kim jesteś? I co tu robisz? - Spytała

- Że co? Nie wiesz, kim jestem nie pamiętasz mnie? – Spytałam nie wierząc w to, co usłyszałam.

- No wiesz pierwszy raz cię na oczy widzę. – Odparł spokojnie Mako.

- Nie odpowiedziałaś na pytanie. – Rzuciła oschle do mnie Rei.

- No, więc jestem Usagi – przedstawiłam się myśląc, ze to im powie, kim jestem.

Dziewczyny popatrzyły na siebie, Minko nawet się zaśmiała ponuro.

- Chyba sobie żartujesz – powiedziała Ami, patrząc w moją stronę.

- Nie wiem, o co ci chodzi, chciałyście bym się przedstawiła to tak zrobiłam - odpowiedziałam.

- Ale jest mały problem, Usagi. Jeżeli jesteś faktycznie tym, za kogo się podajesz to musimy cię zabić – oznajmiła Minako

- Chyba się wam coś pomyliło. Dlaczego macie mnie zabić za to że nazywam się Usagi?- Spytałam ponownie, bo ta cała sytuacja robiła się, co raz bardziej zagmatwana.

- No jak sobie to tak tłumaczysz to może tak być, ale naprawdę jesteś Serenity i dlatego mamy cię zabić. – Dokończyła, Ami i razem z towarzyszkami zaatakowały mnie.

No jedyne, co zdążyłam zrobić to unik, przed zaklęciem Mako, ale po chwili usłyszał głos, Ami i jej atak. To, co się stało było gorsze, nie zdążyłam uniknąć ataku Rei i ognista Mandala przewinęła się przez moje ciało. Przeleciałam parę metrów do tyłu, byłam cała obolała, nie mogłam się zmienić, bo nie miałam kryształu ani mojej broszki, zostało mi znowu czekać tylko na śmierć. Dziewczyny się zbliżały coraz szybciej, a ja nie wiele myśląc wypaliłam jednym tchem:

- Zaprowadźcie mnie do swojej władczyni – Ami popatrzyła na mnie z politowaniem, nigdy nie lubiłam jak tak patrzyła.

- No w ostateczności możemy, ale nie wiedze sensu w tym byśmy miały cię tam zaprowadzić – dodała Rei.

- Proszę, chcę z nią tylko porozmawiać – wydukałam.

- Chyba z nim a nie z nią? – Sprostowała moją wypowiedź Mako.

- To, kto teraz tu rządzi? - Spytałam podnosząc się z trudem z ziemi.

- Ty chyba nic nie wiesz? Teraz królem jest Alex, ale nie długo zasiądzie na tronie jeden z jego synów – wyjaśniła Ami.

- Dobra koniec gadania, mamy przecież iść do króla tak? – Dodała Minako. I razem z dziewczynami weszłyśmy za miejskie bramy. Miasto było nowoczesne na niebie latały jakieś pojazdy, chyba już nie było samochodów, budynki też już nie przypominały swoim wyglądem tych starych wysłużonych kamienic. Czy jest aż tak możliwe by się świat aż tak pozmieniał w przyszłości?

- A który to rok? - Zapytałam z ciekawości.

- No, więc jest to jak to Alex ostatnio nazwał złoty wiek. A rok jest 2056. – Wyjaśniła Rei.

- To znaczy, że minęło nie wiele jak z 20 lat od ostatnich wydarzeń na Ziemi, w których brałam udział. - Powiedziałam sama do siebie. – To, czemu, aż tak się wszystko zmieniło?

Szłyśmy ulicami miasta, aż moim oczom ukazał się jakiś zamek, pewnie tam teraz urzęduje Alex. Weszłyśmy do środka, a ludzie przebywający wewnątrz, dziwnie się mi przyglądali, popatrzyłam po sobie i okazało się ze miałam na sobie swoją białą sukienkę, może im się coś kojarzyło. Mijałyśmy kolejne sale, aż w końcu dotarliśmy do tej, którą doskonale znałam – sala tronowa.

Drzwi od niej otworzyły się powoli i weszłyśmy do środka. Na samym końcu stał bogato zdobiony złoty tron a na nim siedział, mężczyzna zapewne to był Alex.



Zmienił się, już nie wyglądał tak młodo jak wcześniej, w sumie, czemu się dziwie minęło 20 lat. W sumie był nawet przystojny. Podeszłyśmy przed jego oblicze, Mako odezwała się jako pierwsza.

- Wasza wysokość, ta dziewczyna chciała z tobą porozmawiać. – Wskazała w moją stronę.

Dziewczyny rozstąpiły się na boki by „król” mógł mnie zobaczyć. Jak tylko nasze spojrzenia się złączyły na twarzy Alexa, zobaczyłam zdziwienie. Natychmiast kazał dziewczyną opuścić sale i zostaliśmy sami.

- Czy ja się nie mylę? Albo już jestem za bardzo przemęczony i moje oczy mnie zawodzą – uśmiechnął się sam do siebie. – Czy ty jesteś...

- Tak nazywam się Serenity.- Nie dałam mu dokończyć.

- To jest nie możliwe, przecież osobiście widziałem jak zabierał cię z Ziemi Nekro i obiecał, że więcej tu nie wrócicie. To było jakieś 20 lat temu, więc co ty tu robisz?

- Nekro.... – Wyszeptałam i poleciałam na posadzkę tracą przytomność.
- Po co mamy pilnować drzwi skoro i tak śpi. To bez sensu – westchnęła Rei opierając się o pobliską kolumnę.

- Alex twierdzi, że może nam zagrażać, więc mamy jej pilnować. – Odparła Mako.

- Ale to i tak nudne zajęcie, no to może ja jej popilnuje gdzie indziej np. w kuchni – za żartowała Rei. Dziewczyny długo jeszcze siedziały przed jedną z komnat, w której znajdowała się tajemnicza dziewczyna imieniem Usagi....

„Serenity słyszysz mnie. Serenity otwórz oczy” – gdzieś w oddali usłyszałam głos Kleo. Uniosłam ciężkie od snu powieki, rozejrzałam się po miejscu, w którym obecnie przebywałam, zwykły pokój nic więcej. Choć jednak nie stało tu lustro, duże lustro. Tylko ciekawe, po co? Podeszłam do niego, blizej zdziwiłam się gdzie za miast mojego odbicia widziałam Kleo. Patrzył na mnie swoimi dużymi brązowymi oczami. Staliśmy tak jeszcze kilka sekund.

- Powiedz mi, co ja tu robię, czemu nic się nie zgadza? I jeszcze Nekro żyje. To jest parodia. Jak mam stąd uciec?... Pomóż mi..- Wyszeptałam, bojąc się, że ktoś nas może usłyszeć.

„Spokojnie zaraz ci wszystko wytłumaczę” - usłyszałam głos w swojej głowie.

- Spokojnie łatwo ci mówić, ty nie jesteś tutaj, a właściwie gdzie jesteś? – Spytałam zaglądając za lustro jak by miał tam być Kleo.

„ A więc, wyniknęło małe zamieszanie. Jesteś w przyszłości tego jesteśmy pewni, ale to nie jest ta przyszłość, w której miał byś żyć” - Kleo starał się mi wytłumaczyć najlepiej jak potrafił, co się stało, ale niezbyt zrozumiałym językiem.

- A możesz jaśniej, bo tak nie bardzo kumam. Jak to może być nie ta przyszłość, a poza tym jacy wy – dodałam.

„ No, więc to jest równoległy wymiar, trafiłaś tu przez srebrny kryształ. On teraz nie działa jak należy, to wszystko przez pochłonięcie mojej mocy i mocy Elate. Niestety nie wiem jak mamy cię stąd wydostać, na razie jesteś zmuszona tu zostać. – Wyjaśnił Kleo.

- Dlatego wszystko tu jest inaczej? Przez srebrny kryształ, i jego moc. Nie wiem czy dam radę przeżyć jak już chcieli mnie zabić. – Oznajmiłam przyjacielowi.

„ Z tym tez jest problem wszystko wyjaśni się w swoim czasie jedyne, co wiem to, że jeżeli chcesz wrócić to musisz znaleźć złoty kryształ. Ale z tym tez jest problem, bo nie wiadomo gdzie on jest.” – Podsumował Kleo.

- No po prostu świetnie! Ciekawe, czego jeszcze się dowiem? A mam pytanie czy już nie jestem w ciąży, dlatego że przebywam w tym wymiarze? Czy coś się stało mojemu dziecku. - Spytałam rozpaczliwie w stronę lustra.

„ Nie jesteś w ciąży, bo od tego czasu minęło 20 lat. Pamiętaj, że to przyszłość nie ważne, w jakim wymiarze czas płynie nadal, a twoje dziecko a raczej dzieci są już dorosłe. „

- Czy ja dobrze usłyszałam dzieci?.. Ale ja miałam urodzić jedno dziecko. To jakim cudem teraz mam dwoje? - Zastanowiłam się mówiąc sama do siebie.

„ Na chyba ci nie muszę tłumaczyć jak powstają dzieci? – Zaśmiał się Kleo. – No wiec już śpieszę z odpowiedzią na twoje kolejne pytanie. A więc drugie dziecko w tym wymiarze o imieniu Elate masz z Nekrem. Tak wiem, że to brzmi absurdalnie, ale tak jest - dodał szybko Kleo widząc moją przerażoną minę.

- Ty chcesz powiedzieć, że ja i Nekro wcześniej byliśmy razem, i w ogóle... – Wybełkotałam niezbyt zrozumiale. Kleo pokiwał głową dla potwierdzenia.- No to już jest szczyt wszystkiego, przecież ja z nim nigdy bym nie no wiesz, o co mmi chodzi.... – Oznajmiam przyjacielowi.

„Wiem, co masz na myśli, ale Serenity z tego wymiaru, którą teraz jesteś, była szaleńczo zakochana w Nekrze, i jak tylko zginął Endymion z rąk Sargasa ta uciekła z nim na Księżyc. I tam żyli a raczej żyją długo i szczęśliwie, a raczej żyli bo przecież ty teraz jesteś tutaj.”

- Ale poczekaj przecież, Endymion zabił Nekra, to, jakim cudem on żyje, co? – Spytałam ledwo wierząc w to, co słyszałam.

„ Przecież od paru minut usiłuje ci wytłumaczyć, że tu wszystko jest inaczej niż w naszej przyszłości, a i jeszcze jedno musisz odnaleźć Elate i swoje pierwsze dziecko, bo to ono ma objąć władanie a nie synowie Alexa. Jak się stanie inaczej to Ziemia przestanie istnieć i Księżyc tak samo. Rozumiesz...” – Wytłumaczył Kleo poczym zaczął znikać.

- Poczekaj chwilę skąd będę wiedziała jak wygląda moje dziecko i kim jest – spytałam prawie w swoje odbicie.

„ Posłuchaj serca ono ci powie” – to były ostatnie słowa, jakie słyszałam ze strony Kleo.

- No dzięki dużo mi to da. Na pewno go odnajdę – parsknęłam ze złością waląc przy tym pięścią w ramę lustra. W ostatniej chwili, zdążyłam je złapać przed upadkiem na ziemię. Popatrzyłam w swoje odbicie, jak na tak długi czas wiele się nie zmieniła, no byłam trochę starsza, ale nie postarzałam się dużo. Przynajmniej tyle dobrego nie jestem staruszką. – Uśmiechnęłam się sama do siebie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rybcia469 dnia Pią 10:17, 31 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Do góry
Pią 10:09, 31 Lip 2009
Autor Wiadomość
Rybcia469
Zastępczyni Przewodniczącej Klubu


Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Koszalin

Temat postu:
Po chwili zaskrzypiały drzwi od pokoju i stanęła w nich Mako:

- Jak masz się lepiej, to król cię oczekuje? – Odparła i gestem ręki wskazała mi drzwi.

Kiwnęłam, głową dla potwierdzenia i podeszłam parę kroków w stronę Mako. Ale w między czasie coś mi przyszło do głowy i nie zastanawiając się dłużej ani chwili i tym samym zaskakując przyjaciółkę, wbiegłam wprost na nią powalając ją tym samym na podłogę. Obejrzałam się tylko na resztę dziewczyn stojących przed drzwiami i popędziłam przed siebie nie bardzo wiedząc, gdzie. Reakcja moich „strażniczek” była tak samo szybka jak moja ucieczka, niestety one miały nade mną przewagę, znając doskonale plan zamku a ja nie. Biegłam na oślep mijając po drodze jakieś pokoje nawet napotkałam schody łączące dwa piętra udałam się w dół myśląc, że tym samym znajdę tam wyjście, nie myliłam się. Piętro niżej okazało się być jednocześnie korytarzem do głównych drzwi wejściowych zamku, ale był mały problem – wartownicy. Obejrzałam się, by ostatecznie upewnić się czy dziewczyny mnie jeszcze nie dogoniły, i ruszyłam pewnym krokiem przed siebie w stronę mojej jedynej drogi ucieczki. Popatrzyłam na wartowników, oni również na mnie byli chyba nowi na zmianie, bo bez żadnego słowa przepuścili mnie dalej.

- Łapcię ją nie może stąd wyjść! – Usłyszałam głoś Rei, jak tylko przekroczyłam próg zamku, i w ostatniej chwili uskoczyłam w bok przed łapami strażników.

Sturlałam się po zboczu wzniesienia, na którym stała potężna budowla, leciałam w dół jeszcze tak parenaście metrów, aż w końcu się zatrzymałam na pobliskim stogu siana. Spojrzałam w górę, tam gdzie zostały dziewczyny, ale już nikogo tam nie było, pewnie już ruszyli za mną w pogoń, przecież jak to stwierdziła Ami jestem dla nich zagrożeniem. Chwilę musiałam odsapnąć (ach ta super kondycja), gdzie bym się mogła udać, Kleo też nie zostawił mi żadnych wskazówek gdzie mam szukać swoich dzieci i tym samym tego kryształu. Myślałam jeszcze parę minut i doszłam do wniosku, że to bez sensu tak tu stać, więc pierwsze, co to chciałam zmienić ubranie, przecież nie będę paradować w sukience. Kilka metrów dalej stała chata a koło niej wisiało pranie i ku mojej uciesze jakieś damskie stroje. Podbiegłam tam tak cicho by nikt mnie nie zauważył ściągnęłam spodnie i koszulkę i oddaliłam się na bezpieczną odległość od jakichkolwiek zabudowań. No w końcu po zrzuceniu sukienki mogłam, założyć coś wygodniejszego, ale to nie wystarczyło nie miałam się, czym bronić w razie, czego, nawet przed zwykłymi ludźmi, kiedyś umiałam sztuki walki, ale kiedy to było...

Coś nagle zaszeleściło za mną, i z za drzew wyszedł Kleo, jak się ucieszyłam na jego widok.

- Mało mnie do zawału nie doprowadziłeś – uśmiechnęłam się do niego.

Jednorożec zmierzył mnie od góry do dołu, grzebnął nerwowo kopytem w ziemi poczym unosząc dostojnie głowę odrzekł:

- Czy my się znamy? Nie bardzo sobie przypominam.

- Kleo nie zgrywaj się. Przecież wiesz, kim jestem... – Popatrzyłam na jednorożca, czy to faktycznie Kleo czy kolejne jego wcielenie.

- Nie mam czasu na żarty, żegnam – odparł zbulwersowany, po czym odwrócił się i poszedł. Nie czekając dłużej podbiegłam do niego, to mój jedyny ratunek.

- Poczekaj, tylko ty mi możesz pomóc! – Błagałam replikę przyjaciela.

- A niby to, czemu? – Zdziwił się

- No, jeżeli ci powiem, że nazywam się Serenity to coś zmieni? – Nie byłam pewna czy mnie pamięta, przecież minęło 20 lat.

Kleo zatrzymał się na chwilę i znowu popatrzył na mnie – Serenity? – Spytał z niedowierzaniem – Czy to możliwe, przecież ty... Nie możesz tu być.... – Wymamrotał coś pod nosem.

- Ale to ja, i nawet jak ci się to wydaje dziwne jestem tu. – Odparłam.

- Ale to nierealne, przecież ty powinnaś być ...– nie dokończył.

- Tak wiem na Księżycu, pozwól mi zająć tobie jakieś 5 minut, jeżeli cię nie przekonam to trudno, ale przynajmniej mnie wysłuchaj.

Więc zaczęłam opowieść swojego, życia od momentu, w którym poznałam swoich zwierzęcych przyjaciół, o tym co się stało w zamku, kto kim był i dlaczego się tu znalazłam. Zostało mi jeszcze trochę więcej niż połowa opowieści...

- Dobra wierze ci, miło cię znowu spotkać, choć nie jesteś tą osobą, którą znam, ale przynajmniej mogę na ciebie popatrzeć. Więc jak mogę ci pomóc?

- Dziękuje, jedyne, co mi teraz potrzeba to przede wszystkim jakaś moc, bym mogła się bronić, mój srebrny kryształ tutaj nie istniej, więc jestem bezbronna może ty posiadasz moc, której potrzebuje? - Zapytałam wierząc, że jego odpowiedź będzie twierdząca.

- Muszę cię zmartwić nie posiadam takiej mocy, ale wiem, kto taką ma a raczej, co taką ma. Musisz się udać do kryształowego zamku, tego samego, co wcześniej, mieszkałaś w nim na Ziemi....

- To on jeszcze istnieje, myślałam, że Alex go rozwalił? - Zdziwiłam się słysząc takie nowiny.

- No, więc za nim mi przerwałaś chciałem powiedzieć, że masz się udać do niego, ale twoim celem będą podziemia, bo to jedyne, co zostało po imperium kryształowego Tokio. Tam odnajdziesz, świętego Graala i dzięki niemu odzyskasz moc. Więc jedyne, co mogę dal ciebie zrobić to przekazać ci tą samą moc, co mój poprzednik zmieniania się w kogoś innego. Wtedy będziesz mogła przedostać się bezpiecznie do środka miasta – wyjaśnił Kleo

- No niech będzie przynajmniej tyle. Przyjęłam propozycje, i w tym samym momencie Kleo zmienił mnie w łanie, białą łanię tą samą, co jakieś 20 lat temu buszowała po lesie. Podziękowałam ostatecznie przyjacielowi i wybiegłam z lasu.
W końcu czułam się tak wolna, jak kiedyś bez ograniczeń i żadnych obowiązków, tylko niestety to nie ta bajka. Miałam zadanie do wykonania i nawet tak wspaniała chwila musiała zostać zakłócona. Szłam obrzeżami miasta by nie rzucać się zbytnio w oczy, choć tak samo jak kiedyś biała łania nie jest niczym zwykłym. Kroczyłam między budynkami, starymi resztkami tego, co jeszcze można było nazwać moim królestwem. To, co było kiedyś nie ma porównania z tym, co widziałam teraz ja, wszystko było nowocześniejsze, nie dziwie się w końcu tyle czasu minęło. A teraz już nie było zwykłych pojazdów na kołach ciągnących przez konie, samochody też wyglądały jak jakieś statki kosmiczne. Dobrze, że przynajmniej nie latały. Podziwiałam uroki miasta, chcąc nie chcąc wzbudzając ogólne poruszenie. Minęłam star rozpadający się ratusz, ten sam, przed którym jedliśmy lody z dziewczynami. To tutaj zaczęła się moja historia, moje przebudzenie było od tego momentu.

- Kurcze, chciałabym by to wszystko się cofnęło i zaczęło jeszcze raz.

Tyle rzeczy bym zrobiła inaczej – pomyślałam, mijając kolejne budynki. Minęło jeszcze pół godziny zanim dotarłam do starych ruin mojego zamku.

- Jak on tak mógł go zniszczyć?– Powiedziałam sama do siebie.

Rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiegoś wejścia, ale nie zbyt było, co kolwiek widać. Gruz i nic więcej. Dreptałam pomiędzy zwaliskami kolumn i ścian tego, co można było jeszcze nazwać kryształem. Szukałam i szukałam chyba tak jeszcze z 20 minut, gdy coś mnie z nich wyrwało, ktoś tu szedł jakiś mężczyzna. Schowałam się za zwaliskiem gruzu, obserwując przybysza. Również przeszukiwał resztki zniszczonego imperium, ale, po co? Rozkopywał ziemie tu i tam, odsłaniając gołą marmurową posadzkę, po tej samej, po której kiedyś stąpał wielki król. Król wszystkich ludzi tej planety zabity przez „wiernych” poddanych... – na samą myśl o Endymionie zbierało mi się na płacz. Potrząsałam głową by odgonić myśli o ukochanym, i skupić się na tajemniczym nieznajomym.

Wyjrzałam, z schronienia i w tym samym momencie nieznajomy zwrócił swoje oblicze w moją stronę. Ale mnie chyba nie zauważył, bo wrócił do poprzedniego zajęcia. W promieniach słońca, które oświetlały jego sylwetkę, przez ułamek sekundy zdawał mi się, że go znam. Czyżby to moje oczy płatały mi figle, czy faktycznie ów mężczyzna był mi bliską osobą. Podeszłam bliżej z przeczuciem, że nie powinnam, ale ciekawość była silniejsza. Trochę narobiłam hałasu, więc nieznajomy szybko zwrócił na mnie uwagę. Patrzyliśmy na siebie w skupieniu ja nic nie mogłam powiedzieć, za to on nie krył zdziwienia:

- CO ty tu robisz tak daleko od lasu? Czyżbyś coś wiedziała? Może mi pomożesz?

- Jak jeden człowiek może zadawać tyle pytań? – Zamyśliłam się. Nieznajomy wrócił do swoich poszukiwań, ja powinnam zrobić to samo, ale jakoś nie mogłam. Jego osoba nie dawał mi spokoju. On robił swoje a ja się gapiłam na niego jak w obrazek, troszkę jak ciele na malowane wrota.

- Szen, chodź wracamy tu już nic nie znajdziesz!

Na dźwięk słowa „Szen” odwróciłam się w stronę osoby, która je wypowiedziała. Był to jeden z generałów, tych z poza granic królestw starszy oczywiście niż go pamiętam, ale to na pewno był on. Zaraz potem spojrzałam na mojego towarzysza.

- Jak ja mogłam być tak ślepa, nie poznając własnego brata? – Zadałam sobie pytanie.

- Dobra już idę! – Odparł Szen do generała i już miał odchodzić, gdy:

„Koniec Magii” – pomyślałam i tym samym okolice zalała fala ciepłego światła a ja powróciłam do swojej normalnej postaci. Szen o mało nie zemdlał z wrażenia.

- Serenity? – Zapytał podchodząc bliżej. Pokiwałam głową, a po policzkach spłynęły mi łzy szczęścia.

- Cześć braciszku. Ależ ty zmężniałeś. – Powiedziałam, rzucając mu się na szyję.

- Co ty tu robisz?... – Zapytał zdziwiony.

- Teraz nie mam czasu na pogawędki mam, co innego do zrobienia. – Odparłam rozglądając się w poszukiwaniu czegoś, co by przypominało wejście do podziemi. Słońce tak mocno oświetlało ruiny, że ciężko było cokolwiek wypatrzyć, do tego jeszcze te zwaliska muru.

- Potrzebuje pomocy. Pamiętasz gdzie było wejście do podziemi? – spytałam brata nie odrywając wzroku od ruin pałacu.

- Wiesz, że ja też ich szukam, ale nie mam pojęcia nigdy tam nie byłem. – odparł Szen.

Połączyliśmy nasze siły w poszukiwaniu wejścia, ale nie wiedziałam po co Szen ich szuka. Czyżby wiedział co się tam kryje a nawet jak nawet to po co mu on.
Rozgrzebywaliśmy rumowisku to tu to znowu tam. Miałam tak pokaleczone ręce, że w jednym momencie nie mogłam nawet nic w nie złapać.

- Zapamiętać, jak ktoś będzie chciał stawiać znowu zamek z kryształu powybijać – zaśmiałam się do brata, gdy opatrywał mi rany kawałkami swojego ubrania.

- No wiesz siostrzyczko my tu sobie jaja robimy a już noc się zbliża, chyba już dzisiaj nic nie znajdziemy – zmartwił się Shen. Faktycznie było już co raz bardziej ciemno, ale jeszcze można coś dostrzec. Uśmiechnęłam się do brata i zaczęłam znowu szukać.

Po paru minutach musiałam wyprostować plecy, bo cały dzień w pół przysiadzie jest strasznie męczący, by nie powiedzieć bolący. Wyciągałam się przez chwilę, gdy coś błysnęło po drugiej strony naszego miejsca poszukiwań. Delikatne światło „tańczyło” na powierzchni kryształowej ściany zamku. Pobiegłam w tamtą stronę by lepiej się przyjrzeć tajemniczemu zjawisku. Po drodze mało orła nie wywinęłam o jakieś zwaliska kolumn. W końcu dotarłam.

To było coś nadzwyczajnego, ów światełko unosiło się nad powierzchnią czegoś co przypominało właz, albo jakieś drzwi.

- Shen chodź tu szybko, chyba znalazłam! – krzyknęłam do brata. Te zerwał się jak najszybciej ze swojego miejsca i po chwili razem obserwowaliśmy jeden świecący punkt.

- No to musimy chyba tam wejść by się przekonać - odparł Shen sięgając po klamkę od wejścia. W tym samym momencie gdy jego dłoń dotknęła żelaza, odrzuciło go ze świstem parę metrów dalej.

- Nic ci nie jest?! – krzyknęłam przerażona.

- Nie raczej nie ale nie powiem no co upadłem – podnosząc się z ziemi rozcierając przy tym pośladki.

Czy w takim razie on nie może tam wejść? – zapytałam siebie wpatrując się w migające światełko. A co mi tam raz kozie śmierć – odpowiedziałam sama sobie i chwyciłam za klamkę. Rozbłysło ciepłe światło a następnie coś wessało mnie do środka. Upadłam na jakąś posadzkę i też chyba sobie obiłam zadek. Było strasznie ciemno nic nie było widać, szłam wzdłuż czegoś czym mogła być ściana. Z pomiędzy ścian dobiegał świst wiatru tak przeraźliwy, aż mi ciarki przechodziły po plecach. Potem coś lepkiego prześlizgnęło mi się po ramieniu, mało zawału nie dostałam i rzuciłam się na oślep do biegu.

- Boże co to za miejsce – myślałam nie widząc swojej drogi ucieczki.

Po chwili dało się znowu słyszeć jakieś krzyki. Czy to tak ma wyglądać Królestwo Księżyca po upadku? Pełne bólu i cierpienia. – zastanawiałam się, próbując złapać oddech. Oparłam się o ścianę i w jednym momencie na całej długości tunelu rozbłysło światło. Tak jaskrawe i jednocześnie, że przez moment nie mogłam otworzyć oczu.

- No tak pierw chcą mnie wykończyć ciemnością bym nie mogła sobie poradzić a teraz coś próbuje mnie oślepić – zaśmiałam się ponuro, a moje oczy zaczęły się przyzwyczajać do otoczenia.

- No fajnie, przynajmniej już widzę. – pomyślałam i znowu podążyłam przed siebie. Tunel był długi ale teraz widać było że ściany zdobiły bogate rysunki z życia królewskiej rodziny. To raczej bardziej przypominało wejście do egipskiego grobowca niż podziemia. Szłam jeszcze tak z parę minut, gdy w końcu dotarłam do końca

Tylko tu faktycznie był koniec, po prostu zwykła ściana nic więcej. No myślałam, że mnie zaraz coś trafi.

- Czemu cały czas mi nic nie wychodzi!? – krzyknęłam waląc pięścią w ścianę. Usiadłam na podłodze, z oczu popłynęły mi łzy bezsilnej złości. Miałam już mokry rękaw od płaczu teraz to już nawet krople złości kapały na podłogę.

- Nie poddawaj się – usłyszałam głos w swojej głowie.

- Ares!? Czy to ty? - zapytałam powietrza, albo raczej tego czegoś co przypominało głos przyjaciela. Nie usłyszałam odpowiedzi, ale miał racje jak w ogóle mogłam się poddać wiadomo, że nie zawsze wszystko jest podane na tacy. Otarłam resztkę łez, i jak tylko podniosłam się z zimnej ziemi, zaczęłam przeszukiwać ścianę. Wodziłam oczami po rysunkach choć przedstawiały po części moje życie to za dużo mi to nie mówiło. Przeszłam dwa razy wzdłuż ściany macając każdą wypukłość.

- Może sezamie otwórz się – syknęłam w stronę ściany.

- Za dużo na oglądałaś się bajek jak byłaś młodsza. – usłyszałam czyjś głos za plecami.

Jak to możliwe że ktoś tu był przecież byłam tu sama odwróciłam się i o mało nie zemdlałam z wrażenia, to była osoba której najmniej się teraz spodziewałam:
Endymion? Czy to naprawdę ty? – spytałam a mój głos był bliski załamania.

Tak to ja. – odparł spokojnie. Ale dla mnie był to coś nadzwyczajnego spotkać osobę, która była przecież martwa.

Ale co ty tu robisz? Przecież widziałam jak zginąłeś? – patrzyłam na ukochanego i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Staliśmy od siebie może z metr troszkę więcej, ale nie miałam w sobie tyle odwagi by podejść do niego bliżej. Bałam się w głębi duszy, że jak tylko go dotknę to znowu się rozpłynie i zostanę sama.

Wiem, że wydaje ci się to nie prawdopodobne. Ale sam nie wiem jak tu się znalazłem i to pod taką postacią. Jedyne co pamiętam to naszą uroczystość ślubną w pałacu - wyjaśnił Endymion a jego ciało falowało na wietrze nie wydając przy tym żądnego szelestu.

Ale przecież ty nie żyjesz i reszta podobno także tylko mi się udało ocaleć. –wydukałam w stronę Endymiona. Nie minęła chwila na twarzy ukochanego pojawił się dziwny uśmiech.

Co jest ? – odparłam i odsunęłam się pod ścianę.

Jego ciało zaczęło zmieniać kształt, teraz na pewno nie był człowiekiem, tylko demonem. Jego okrągłe czerwone ślepia na wielkiej masywnej głowie przyprawiały mnie o ciarki na plecach. Zwaliste cielsko zakończone ostrym jak harpun ogonem zajmowało prawie cały korytarz zagradzając tym samym moją jedyną drogę ucieczki. Przylegałam plecami do ściany wiedząc, że nie mam zbyt dużego pola do popisu.

Kim ty do cholery jesteś? - zwróciłam się w stronę przerażającego stworzenia.

Twoim koszmarem sennym – syknął demon.

Poczym rzucił się na mnie, ledwo zdążyłam odskoczyć na bok. Przeturlałam się po zimnej podłodze by być z dala od jego ostrych zębów. Potwór zamachnął ogonem uderzając mnie tym samym w ramię, poczułam piekący ból i ciepło krwi, która zalała moją rękę. Jeszcze przez parę minut robiłam uniki przed atakami tego demona, gdy w końcu on miał nade mną przewagę. Jednym trzaśnięciem swojej obsilizgłej łapy, przewrócił mnie. Leżałam prawie bez ruchu patrząc jak zbliża się w moja stronę. Nachylił swój wielki łeb opatrzony rzędem ostrych zębów a z pyska wydobył się okropny smród.

Ty kiedyś widziałeś szczoteczkę do zębów? – zadrwiłam z demona choć nie było to zbyt mądre posunięcie. Jego ryk rozniósł się echem po całych podziemiach, aż ze ścian poleciały odłamki skał.

„Przecież on nie może mnie zabić” przeleciały mi myśli po głowie, przynajmniej raz moja nieśmiertelność na coś się przyda.

Teraz to ci się ode chce wchodzić do królewskich podziemi – ryknął ponownie demon.

Ale ja jestem ich władczynią, nie wiem kto cię tu umieścił, ale to ja tu rządzę -odparłam a na jego pysku pojawiło się zdziwienie.

Wiem kim jesteś, ale nie jesteś godna posiąść Świętego Graala nawet jak byś stanęła na rzęsach to i tak cię nie przepuszczę. – wyjaśnił demon a jego kły zalśniły złowieszczo.

Że co? No teraz to przegiąłeś, jak to nie jestem godna? – zdenerwowałam się nie na żarty.

Nie mam czasu ci tego wyjaśniać. Giń! – warknął a jego potężne pazury z wielkim świstem przeleciały mi nad głową.

W ostatniej chwili dojrzałam na ścianie nie wielkie wyrzeźbienie wielkości księżyca, i gdyby nie moja ciekawość szybko dotknęłam obrazka opuszkami palców i w tej samej chwili uniknęłam rozerwania na strzępy przez demona. Ściana rozstąpiła się na boki a fala światła zalała korytarz podziemi niszcząc tym samym potwora. Wstałam z podłogi otrzepując resztki odzieży która na mnie pozostała a rozdartą koszulką zakryłam ranę. Nieśmiało podeszłam do wejścia utworzonego przez rozstawione ściany, był za nimi komnata biała marmurowa komnata opatrzona tysiącem małych lampek zwieszonych tuz nad sufitem. Coś to wszystko mi przypominało tylko nie bardzo wiedziałam co.

W głębi komnaty znajdował się złoty piedestał a na nim spoczywało naczynie w tym samym kolorze. Migocące światła spowijały ów przedmiot. Niepewnym trochę chwiejącym się krokiem przekroczyłam próg komnaty, szłam powoli w stronę piedestału, ale obawiałam się by znowu jakieś monstrum się na mnie nie rzuciło. Rozglądałam się na boki by jeszcze bardziej poznać to niesamowite miejsce. W końcu stanęłam naprzeciw naczynia, bez wątpienia był to święty Graal, ten sam o którym opowiadał mi Kleo. Wyciągnęłam ręce w jego stronę, ale smuga światła odrzuciła mnie o parę metrów w głąb komnaty.

Czyli tak po prostu nie można cię sobie wziąć – uśmiechnęłam się ponuro sama do siebie.

Spróbowałam jeszcze raz i jeszcze raz aż w końcu tak mnie bolał zadek, że miałam dość tego ciągłego upadania. Doszłam do wniosku, że na silę tego nie załatwię. W komnacie nie było nic co miało mi pomóc w odzyskaniu Graala.

Jak zwykle musiałam sama coś wymyślić. – wydukałam chodząc raz w jedną stronę raz w drugą.

Po chwili do komnaty ktoś od tak sobie po prostu wszedł, ale nie przez rozstawione ściany tylko po prostu tuż za Graal był jakieś chyba ukryte drzwi czy coś w tym stylu. Wyszła za nich dziewczyna ubrana w strój wojowniczki, w sumie to się nie zdziwiłam. Podeszła bliżej w moją stronę, uklękła coś tam powiedziała, że się cieszy iż mnie widzi i takie tam. W sumie to się już przyzwyczaiłam do takich rzeczy, ale w tym momencie to mnie mało interesowało co ona tam marudziła ważniejszy był Graal.

W końcu nadszedł czas by dynastia Białego Księżyca zajęła należne miejsce – powiedziała dziewczyna podchodząc w stronę Graala. Bez problemu zdjęła go z piedestału poczym zwróciła się w moją stronę.

Wiem skąd jesteś i że nie jesteś tą osobą którą znam, ale to nawet lepiej bo będziesz mogła przywrócić porządek w tym Świecie i równocześnie w swoim. – dokończyła dziewczyna.

Ale teraz to mnie zaskoczyłaś, jako jedyna wiedziałaś, że nie jestem Serenity z tego Świata jakim cudem i kim jesteś w takim razie? – spytałam zdziwiona.

Jestem osobą która pilnuje czasu i przestrzeni. Obecnie przemieszczam się za tobą by móc cię pokierować. Jestem czarodziejką z Plutona, ale wasza wysokość możesz mówić mi Setsuna. – wyjaśniła.
Patrzyłam na Setsune wielkimi ze zdziwienia oczami. Po co ona za mną podróżuje? No to przynajmniej nie będę musiała się sama męczyć w odzyskaniu tronu.

- To w takim razie możesz mi oddać Grall? – zwróciłam się do towarzyszki, w której rękach spoczywało złote naczynie. Setsuna tylko uśmiechnęła się i pokręciła głową.

- To nie takie proste. – odparła spokojnie.

- Ale przecież masz go w ręku nie możesz mi go po prostu wręczyć i po sprawie? – zdziwiłam się.

- Musisz udowodnić, że zasługujesz na tak wielką moc z którą wiąże się jeszcze większa odpowiedzialność. – wyjaśniła Setsuna odkładając z powrotem Gralla na swoje miejsce. Jasne światło z powrotem otoczyło naczynie i pokryło tą samą barierą co przed chwilą.

- Dobrze mów co mam zrobić, by jak ty to mówisz zasłużyć na jego moc, choć to dla mnie nie dorzeczne. Tyle przecież się poświęciłam dla innych. – wytłumaczyłam Setsunie a w moim głosie słychać było żal.

- Po pierwsze – zaczęła bez żadnego wstępu – Musisz wrócić do zamku Alexa i odnaleźć dwie rzeczy. A mianowicie miecz króla Endymiona. Po drugie udać się z bratem na Księżyc by tam zabić Nekra i na koniec odnaleźć wszystkich swoich przyjaciół. – gdy tylko skończyła mówić zaczęła rozpływać się w powietrzu tak jak by wypełniła swoją misję i mogła zaznać spokoju.

Podbiegłam do miejsca w którym jeszcze stała Setsuna, i wpółprzytomna ruszyłam przed siebie by po raz ostatni móc się przekonać, że Święty Grall będzie się nadal opierał. No na moje nieszczęście odrzuciło mnie parę metrów jak wcześniej.

- Dobra nie to nie. Udowodnię, że jestem ciebie godna. – wykrzyczałam w stronę naczynia, choć to głupie gadać do rzeczy.

I ponownie wybiegłam na zapleśniały i ciemny korytarz. Już teraz wiedziałam gdzie jest wyjście więc nie zastanawiając się ni chwili dłużej pędziłam jak oszalała. Po kilku minutach no może po kwadransie znów byłam w tym samym miejscu w którym zostałam wciągnięta przez drzwi w ziemi. Patrzyłam w górę szukając jakiś uchwytów czy czegokolwiek co by mi pomogło wydostać się na zewnątrz. Niestety jak na osobę która ma pecha ostatnio to wcale się nie zdziwiłam. Po chwili nad moją głową poczułam lekki powiew, ujrzałam w tym samym momencie światło mrugające do mnie. Wyciągnęłam rękę by móc dotknąć owego zjawiska, i nie wiedząc czemu czułam, że ono mi pomoże. Tym razem się nie myliłam, w jednej chwili znalazłam się na powierzchni w śród zwalisk kolumn i ścian. Było już zupełnie ciemno, gdzieś kawałek dalej na pobliskiej kolumnie spał Schen i generał.

- Pora wstawać ! – krzyknęłam w ich stronę podchodząc bliżej. Patrzyli na mnie z niedowierzaniem. – Mamy dużo do zrobienia. – odparłam w stronę brata a następnie razem z generałem ruszyliśmy w stronę zamku Alexa.

Ciemność nocy ogarniała miasto, a na uliczkach paliły się bogato zdobione lampy. Powoli miasto układało się do snu. Gdzie nie gdzie szybko przechadzali się mieszkańcy dążąc do swoich domostw. Razem z towarzyszami przekradaliśmy się pomiędzy zabudowaniami ukrywając się przed wartownikami. Shen rozglądał się nerwowo i kazał trzymać mi się z tyłu.

Gdy już upewniliśmy się, że w pobliżu nie ma żadnego zagrożenia ruszyliśmy ponownie w stronę zamku, ukrywając się pod osłoną nocy.

- Gdzie musimy się udać ? – zapytał Shen gdy przechodziliśmy koło ratusza.

- No to nie powiedziałam wam co musimy jeszcze zrobić – powiedziałam do brata z wymuszonym uśmiechem. Oboje z generałem patrzyli na mnie ze zdziwieniem.

- Jak to? Czyli nie tylko zabijemy Alexa tak ? – zapytał zdezorientowany generał.

- Nie tylko. – odparłam nieśmiało tak by ich nie zdenerwować . – Tak jakoś wyszło, że nie miałam czasu was poinformować.

- Więc za nim ruszymy dalej możesz nam powiedzieć co nas czeka.- odparł Shen opierając się o ścianę pobliskiego domu. Westchnęłam cicho bo wiedziałam, że to nie będzie łatwe zadanie ale co mi tam musza wiedzieć....

- No to pierw musimy włamać się do zamku ukraść a raczej odebrać koronę i miecz Endymiona, następnie udamy się na Księżyc by tam zabić Nekra a na koniec muszę odnaleźć moich przyjaciół - skończyłam, brat i generał stali z otwartymi ustami ze zdziwienia.

- Gnie cię zupełnie – zdenerwował się generał. Ale na twarzy Shena nie można było zauważyć żadnej reakcji. Jego oczy były zamknięte myślał nad czymś intensywniej niż wcześniej.

- Ok. ja jestem za –wypalił nagle Shen. Tym razem na jego twarzy zagościł uśmiech.

- Ale jesteś pewien ? – spytałam by nie mieć wątpliwości. Shen pokiwał głową po czym spojrzał na generała, ale ten nie był zbyt przekonany.

- Max nie daj się prosić znowu wrócą czasy gdy dawaliśmy w kość Alexowi. Co ty na to? – zachęcał Shen swego kompana. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu po czym generał skinął głową i wszyscy byliśmy gotowi do spełnienia misji.

Podążyliśmy ponownie w stronę zamku,. Potężna budowla rosła w oczach gdy podchodziliśmy bliżej co raz więcej żołnierzy było koło zamku. Wcale mnie to nie zdziwiło bo przecież Alex czuł się zagrożony moją obecnością. Skryliśmy się w pobliskich zaroślach bo właśnie przed nami pojawił się mały oddział żołnierzy.

- Tutaj ich widziałem, ktoś tu przed chwilą był ... – dało się słyszeć głosy jednego z strażników.

Po chwili z bagnetami w rękach przeczesywali krzaki naprzeciw naszych w których znaleźliśmy schronienie. Ich ostre jak brzytwa bagnety cięły bezlitośnie zielone krzewy robiąc tym samym dużych rozmiarów prześwity.

- Myślisz, że nas tu znajdą ? – zapytałam z niepokojem przytulając się do brata.

- Wszystko będzie w porządku nie po to tyle przeszłaś by nic z tego nie wyszło. – odparł Shen głaszcząc mnie po głowie. Patrzyliśmy jak żołnierze penetrują kolejne części zarośli. Aż w końcu przeszli na drugą stronę, na tej w której my byliśmy.

Bagnety bez litośnie dziurawiły zarośla, jedna dziura koło drugiej jeszcze tylko parę metrów i będą wiedzieli gdzie jesteśmy . Nie mogliśmy się wycofać bo za nami tylko były bezkresne łąki królestwa a tuż za nimi gęsty las. Nie zdążyli byśmy nawet dobiec i było by po nas. Gdy jeszcze brakowało kilku ciosów koło mnie, odsunęłam się by nie zostać raniona, ale tym samym nadepnęłam na jakąś gałązkę robiąc tym samym hałas. Zapadła cisza...

Żołnierze bardziej intensywnie wpatrywali się w krzaki, w to miejsce za którym jak myśleliśmy znajdziemy schronienie....

Minęła może chwila dwie, i żelazna ręka chwyciła mnie za ramię. Nie zdążyłam zareagować. Zostałam wyciągnięta z owego schronienia i moim oczom ukazali się nieźle wkurzeni żołnierze. Odwróciłam się szybko w stronę gdzie chwilę temu znajdował się mój brat, napotkałam jego spojrzenie. Nie mogłam z nich nic odczytać ale starłam mu się przekazać by zostali na miejscu. I tak by mi nie pomogli, ich dwóch na piętnastu uzbrojonych żołnierzy.

- To przez ciebie tyle zamieszania – odparł jedne z wartowników w moja stronę.

- Przepraszam ja tylko szukałam swojego pieska który mi tu uciekł nie opodal zamku – skłamałam choć to nie było zbyt mądre kłamstwo.

- Co ty mi tu opowiadasz! – ryknął dowódca – doskonale wiem kim jesteś i co tu robisz. – dokończył.

- A to ciekawe – zdziwiłam się próbując dalej grać swoją rolę.

- Przestań udawać. Dobra nie ważne. Zabrać ją do zamku tam wszystko wyśpiewa przed Alexem. – odparł dowódca do swoich żołnierzy.

Popatrzyłam po raz ostatni na Shena w którym aż się gotowało. Po czym zostałam odprowadzona do zamku.
Noc już zapadła na dobre, gdzie nie gdzie paliły się przyćmionym światłem uliczne lampy.W okno zaglądał leniwie Księżyc i nie było by w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że było to więzienne okno z kratą w środku. Zaś ja byłam tuż za nią. Zostałam wtrącona do królewskiego więzienia, by nie próbować znowu uciec. W takich miejscach nie myśli się o niczym innym tylko by to jak najszybciej opuścić, bo człowiek wariuje w czterech ścianach. Na szczęście ja byłam tu nie długo, ale przez kraty więzienia można było dostrzec ludzkie ciała, z których już zaczeły wystawać nagie kości. Zbierało mi się na wymioty na sam widok. "Rozsidłam" się w kącie celi by jak naj mniej oglądać tych wszystkich okropieństw. Było strasznie zimno, szczególnie gdy zabrano mi moje wcześniejsze ubranie a siłą wcisinięto białą charakterystyczną sukienkę. Co chwila przeszywały mnie dreszcze zimna jedynie co mi zostało do ogrzania to myśl, że Schenowi i Maxowi nic nie jest. Ale czy aby napewno ? - krążyły mi myśli po głowie.
Skrzypienie podłogi i zgrzyt klucza w dźwiach wyrwał mnie z rozmyślań.
Wyraźnie ktoś schodził do lochu. Było to kilka postaci napewno nie było w śród nich kobiety. Ponowny szczęk zamka i tym razem otworzyły się drzwi do mojej celi. Stanął w nich Alex z wartownikami a tuż - o mało nie zemdlałam z wrążenia - stał Nekro. Pewnie przyszedł mnie zabrać na Księżyc. Alex był dziwnie zachmurzony jak by mu się to wcale nie podobało.
- Dobra możesz ją stąd już zabrać - odburknął Alex do Nekra. Mój niby narzeczony czy to chłopak sama już nie wiem. Podszedł bliżej. Odsunełam się tak gwałtownie, że zasunełam głową w ściane. Zakołowało mi się w głowie.
- Spokojnie najdroższa wracamy do domu tam odpoczniesz- odparł Nekro w moją strone przy czym rzucił mordercze spojrzenie w stronę Alexa.
Nagle przyszło mi coś do głowy, może nie było to najlepsze wyjście ale chyba jedyne. Nie miałam większych szans ale nie miałam nic do stracenia. Potrzebowałam tylko małej ilości energi bym mogła obezwładnić przeciwników, rozglądałm się za czym kolwiek. Ale nic nie było. - Czy mam tak skończyć ? - kolejna seria pytań zagościła w mojej głowie, gdy tylko zobaczyłam rękę Nekra wyciągniętą w moją stronę. Po chwili zostałam uwolniona z tych smiesznych więzów, gdy tylko sznury opadły z moich nadgarstków i byłam wolna. NIe myślałam dłużej odepchnełam Nekra na tyle silnie, że poleciał na pobliskie spróchniałe krzesło. Reszta stała w osłupieniu, Alex chyba nawet się ucieszył. Spojrzałam mu prosto w oczy. Tak samo jak kiedyś jego kolor mnie zachipnotyzował, ale tym razem zdażyłol się coś innego.
- Idź, ale wiedz, że i tak będę cię szukał itak będziesz tylko moja - usłyszałam głos Alexa w swoich myślach. Tym razem to ja stałam w osłupieniu, ale nie zastanawiajac się nad tym dłuzej wybiegłam z lochu. Na wyższym piętrze nie wiedziałam gdzie mam się udać. Kolejnym moim zadaniem było odnalezienie insygniów władzy Endymiona. Więc jak podpowiadało mi serce ruszyłam w stronę prywatnych komnat Alexa. Dobrze, że zamek był dziwnie pusty i mogłam dowolnie buszować po zamku. Otwierałam drzwi za drzwiami wszystkie pokoje wyglądały podobnie. Wszystkie prócz następnego. Nawet nie było by w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że na ścianie wisiał mój portret a raczej mojego sobowtóra jak mi się zdaje.Jak tylko chciałam wejść do niego za plecami usłyszałam czyjś oddech. Odwróciłam się tak szybko strącając przy tym jedne z wazonów. Przede mną stał młody chłopak w wieku może 18 lat. Dobrze zbudowany blondyn o niebieskich oczach tak samo tajemniczych jak Alexa.
- Ja chyba śnię - odparł chłopak podchodząc blizej.
- Nie zbliżaj się - warknełam w jego stronę.
- Ale mamo co t ytu robisz....nigdy nie .... myślałem, że znowu cię zobaczę. - wybełkotał młodzienieć.
- Co proszę? Chyba mnie z kimś pomyliłeś. - odparłam zdziwiona.
- Nie ma mowy o pomyłce jesteś moją matką. Nie pamiętasz mnie to ja Lex. - wyjaśnił przejęty chłopak.
- Musisz mnie z kimś mylić - no jasne przecież ja go nie moge znać bo nie jestem stąd - odparłam sama sobie. - Wiesz powiedz mi kto jest twoim ojcem?
- No tego to jeszcze nie było - uśmiechnął się - Alex to przecież oczywiste. - odparł
" Czy ta Serenity stąd puszczała się z kązdym jak popadnie czy co? Jedno dziecko z Nekrem teraz kolejne z Alexem ciekawe czy Endymion ma jakieś " - zaśmiałam się ponuro sama do siebie.
- Czy ty masz objąc tron po Alexie ? - spytałam na wypadek czy teoria Kleo się sprawdza.
- Niestety nie mało osób wie kim jestem. - odparł Lex patrząc na mnie z czułością.
- Nie możliwe, musisz zasiąść na tronie i to konieczne bo Ziemia się rozleci. Królestwo białego Księżyca znowu musi władać błękitnym globem. - wyjśniłam choć sama nie wiedziałam co gadam.
- Ale jedynym wyjściem było by wymordowanie rodziny Alexa a to mi się nie uśmiecha - odparł ponuro Lex.
- A jeżeli nie będzie wyjścia..... - dodałam.


"I wtedy własnym ją zasłonił ciałem
Tę, co miłością wielką jego była
Lecz śmierć się stała i jej udziałem
Gdy z bólu po stracie, serce swe mieczem przebiła..."








Normalnie człowiek fiksuje w tym Świecie. Nie dość, że wszystko na opak to jeszcze nie ma jasnego wyjścia z tej całej sytuacji. – myślałam nad całą sytuacją wyglądając przez okno pokoju Lexa.

- Musimy iść. Jak ty to powiedziałaś wykonać misję. – odparł mój „syn”

- Ok. No to zacznijmy od najtrudniejszego zabójstwa. Choć oboje tego nie chcemy ale to nieuniknione dla dobra ogółu. – wyjaśniłam po krótce.

Lex patrzył na mnie z ufnością jak by wiedział o tym od dawna o tym co jest mu przeznaczone. W jego oczach pojawiła się chęć zemsty, nie powinno tego być ale w obliczu takiej sytuacji to chyba nie uniknione.

- Musimy znaleźć miecz i koronę Endymmiona – olśniło mnie nagle.

- Kogo ?- zapytał z niedowierzaniem Lex.

- Nie ważne jak będzie czas to ci opowiem, teraz ruszamy do komnat twego ojca – oznajmiłam poczym wyjrzałam przez drzwi.

Wyszliśmy po woli na korytarz wokół panowała głucha cisza, jak by cały zamek pogrążył się we śnie. Ruszyliśmy w stronę prawego skrzydła zamku gdzie znajdowały się sypialnie Alexa. Długo nie trzabyło szukać. Wszystko tu było bogato zdobione nawet bardziej niż w innych częściach zamku. Weszliśmy powoli do komnaty, nikogo w niej nie było.

- Gdzieś to musi tutaj być ? – powiedziałam sama do siebie i zaczęłam przeszukiwać rzeczy Alexa. Lex również zaangażował się w poszukiwania. Wywróciliśmy cały pokój do góry nogami i nic zupełnie nic nie było co by przypominało królewskie insygnia. Usiadłam na chwile na pobliskim krześle, by móc lepiej skupić się na skrytce.

Lex dalej obmacywał wszystkie regały i szafki szukał chyba jakiś ukrytych drzwi w ścianie czy coś takiego.

- No właśnie drzwiczki ! –krzyknęłam, aż Lex podskoczył do góry. – Musimy znaleźć drzwiczki. Przecież to jasne – i poderwałam się jak poparzona. Tak samo jak Lex obmacywałam każdy kont i nagle moją uwagę przykuł obraz nie wielki a jednak. Podeszłam bliżej, w sumie nic takiego przedstawiał stary ziemski pałac. Ten sam w którym kiedyś mieszkałam. Nagle usłyszeliśmy hałasy dobiegające z korytarza. Wpadliśmy w panikę. Natychmiast zerwałam obraz ze ściany jak by to była ostatnia deska ratunku.

Miecz i korona spoczywały w gablocie tuż za nim. Rozbiłam ręką szybę, odłamki szkła pokaleczyły skórę, ale nie to był najważniejsze liczyło się to że jedna część misji jest wypełniona. Wzięłam miecz w ręce a koronę wręczyłam Lexowi. Wyglądało to nawet na niby koronację ale właśnie o to chodziło. Lex był lekko zmieszany ale przyjął podarunek. Chwilę potem gdy tak staliśmy pogrążeni w triumfie do komnaty wpadli Nekro z Alexem.

- No to zakończmy to – powiedziałam cicho do Lexa. Przez chwile stałam jak słup soli a zaraz po tym nie wiedząc sama czy to się uda natarłam z mieczem na Nekra.

Niestety mój miecz nie osiągnął celu a raczej go minął na tyle by przeciwnik mógł zareagować. Nekro odepchnął mnie na pobliską szafę. Poleciałam na nią z łoskotem. Lex również natarł na Nekra i tym razem lepiej potrafił się obronić niż ja. Nekro walczył przez chwilę z Lexem. Zaś Alex stał nie wiedząc co począć. Podeszłam do niego bliżej, położyłam mu rękę na ramieniu

- Czas by to wszystko się skończyło. Musisz ustąpić z tronu. Tylko to powstrzyma Świat przed zagładą. – szepnęłam mu do ucha.

- Kim jesteś ? czemu miał bym na to przystać. – odparł zdezorientowany, jednocześnie przyglądając się walce swojego syna z Nekrem.

- Odpowiedzią nie są słowa lecz czyny – odparłam ponownie. – Pozwól mi to skończyć, pozwól na to bym dopełniła tego co nie uniknione. – dodałam poczym wychyliłam miecz przed jego oblicze.

Alex patrzył to na miecz to na mnie. Chyba jednak zrozumiał co chciałam mu przekazać przecież to uwolni go od jego wroga. Kiwnięcie głową dało mi znak do ataku. Ścisnęłam miecz najmocniej jak się dało by nie zrobić błędu. Ruszyłam przed siebie Lex dojrzał mnie kątem oka i tak ustawił się w czasie starcia z przeciwnikiem by dać mi wolną rękę. Jeszcze chwila jeszcze moment i będę z najbliższymi.

Światło fala światła zalała pokój ten sam jasny blask jak przy grallu.

- Co jest ?– zasłoniłam ręka oczy. Nie musiałam długo czekać z odpowiedzią. Światło przygasło, i ukazał mi się niesamowity widok.

Wszyscy stali dookoła mnie.

- Rei, Mako – zwróciłam się do przyjaciółek – Mianko Ami czy to wy? – oczy zaszły mi łzami – Jak to możliwe ? – pytałam ich przez łzy. Nic nie mówiły, tylko uśmiechały się ciepło. Opuściłam bezwładnie ręcę, i tym samym upuściłam miecz który tak kurczowo trzymałam. Jednak nie usłyszałam jego uderzenia w podłogę wręcz przeciwnie delikatnie unosił się nad powierzchnią ziemi. Chwilę potem zmaterializowała się przy nim postać mężczyzny, wysoki czarnowłosy spowitym delikatnym światłem.

- Endymionie ? – tym razem mój głos nabrał wyraźniejszego brzmienia. Zrobiłam parę kroków w jego stronę, bałam się że znikną wszyscy jak za dotknięciem różdżki. Ale nie stali wszyscy tak samo jak wcześniej.

- Już wszystko w porządku. Nadszedł czas. – odparł Endymion. Rzuciłam mu się w ramiona. Jednak był realny to nie tylko moje marzenia. Oni wszyscy byli przy mnie.

- Siostrzyczko wracamy – usłyszałam gdzieś z tyłu głos. Odwróciłam się czym prędzej.

- Szen nic ci nie jest. – zaśmiałam się przez łzy do niego.

- Nie wszystko w porządku wracamy do domu. Do prawdziwego domu – odparł radośnie Szen.

Stałam w objęciach ukochanego z przyjaciółmi w koło. Ale dla mnie to jeszcze nie koniec.

- Nekro muszę go zabić by wszystko wróciło do normy. Muszę... – nie dokończyłam.

- Nic nie musisz już po wszystkim – usłyszałam kolejny znajomy głos.

To była Elate, trochę młodsza i była z nią Setsuna. Wszystko to mnie zbiło z tropu a jeszcze bardziej to co się wydarzyło po chwili. Setsuna zmieniła się w wojowniczkę jak reszta dziewczyn, wysunęła w moim kierunku rękę a na jej dłoni pojawił się Grall. Małe naczynie a przysporzyło tyle kłopotu.

- Jest twoje zasłużyłaś na nie. – odparła Setsuna zbliżając w moja stronę naczynie.

- Ale przecież nie dokonałam tego co powinnam zrobić. Zawiodłam – spuściłam głowę by nie widzieć oskarżających spojrzeń. Endymion nachylił się nade mną.

- Teraz tylko liczy się tu i teraz . Wszystko będzie tak jak kiedyś – odparł.

Popatrzyłam mu w oczy nie myliłam się to był on z jego ciepłym spojrzeniem. Pokiwałam głową. Zbliżyłam się do Setsuna wyciągnęłam dłoń w kierunku naczynia. Dotknęłam jego delikatnej powierzchni, Świat zawirował mi przed oczami. Wszystko zaczęło się rozpływać. Jak bym stała na środku jakiejś karuzeli wszystko do okoła wirowało.

Nagle stop.

- Serenity słyszałaś co powiedziałem ?- usłyszałam gdzieś w oddali głos ukochanego.

- Słucham, o przepraszam. – na chwilę zaniemówiłam.

Po chwili dotarło do mnie gdzie jestem. Księżycowy pałac, bal na zamku. W okół tańczące pary. Dziewczyny uśmiechały się porozumiewawczo.

Czy to początek. Początek tego co się zaczęło.

- Serenity? – usłyszałam głos Endymiona.

- O co chodzi Endymionie pytaj

- Wyjdziesz za mnie, chcę być z tobą na zawsze - spytał

- Niestety nie mogę. Nie pytaj czemu za dużo cierpienia by to spowodowało. Będziemy musieli rozwiązać to w inny sposób. – wyjaśniłam mu to z wielkim trudem.

On patrzył smutno a mi serce pękało z rozpaczy. Wyrwałam się z jego uścisku i pobiegłam przez środek sali. Gdzieś w oddali słyszałam jego krzyki, rozpaczliwe nawoływanie.

- Żegnaj na zawsze mój ukochany. Zawsze będę cię kochać . – powiedziałam sama do siebie.

Biegłam dalej przed siebie by być jak najdalej od cierpienia ale wiedziałam, ze od tego się nie da uciec. Stałam nad rwącym potokiem gdzieś nad urwiskiem skalny. Wiedziałam co miałam zrobić, by już więcej nikt nie cierpiał.

Skok, by na zawsze zmienić przeznaczenie.....





"Lecz to nie koniec tej opowieści
Miłość narodzi się przecie
Bo gdzieś tam z Ziemi dochodzą wieści
Że miłość ich jest na świecie..."


THE END


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rybcia469 dnia Pią 10:17, 31 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Do góry
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Wyświetl posty z ostatnich:
Do góry
Napisz nowy temat     Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Regulamin