Bujda. Dotąd tak brzmiała moja odpowiedź. Wydawało mi się, iż coś takiego to tylko niewinn sztuczki, iluzjonista wybiera "asystenta" którego rzekomo na oczy nie widział i udaje, że go hipnotyzuje. Ciekawie to wygląda, ale jest sztuczką.
Moje zdanie zmieniło się wczoraj.
Wczoraj w szkole chciałam się powygłupiać z kumpelami. Udawałam, że hipnotyzuję je spojrzeniem, a one - i ja - się śmiały. Na następnej lekcji uznałam, że do "prawdziwej" hipnozy potrzebuję wahadełka. Koleżanka dała mi dwa małe, cienkie kijki, i cztery złote koraliki. Sama miałam wełnę. Na jeden i drugi koniec obu kijków nabiłam złote koraliki, skrzyżowałam kijki tak, że utworzyły plusa i związałam wełną. Wahadełko ślicznie się huśtało. Na przerwie zaszyłyśmy się w najcichszym możliwym kącie korytarza na parterze i zaczęłyśmy. Nawet nie zauważyłam, jak koleżanki przestały się śmiać z moich żartów. "Hipnotyzowałam" już dwie, została jeszcze trzecia. Wysunęłam wahadełko i zaczęłam je powoli kołysać. Plotłam głupoty typu "jesteś całkiem w mojej woli..." itd. W końcu przeszłam do polecenia. "Podnieś rękę... podnieś rękę...". Najpierw zauważyły to tylko dwie pozostałe, a później i ja. Hipnotyzowana miała skrzyżowane ręce, ale jedna z tych dwóch silnie drgała. Ona się opierała, a ręka chciała polecieć do góry. Poczułąm mrowienie w żołądku i opuściłam wahadełko. Drganie ustało. Byłyśmy w szoku. Kiedy skończyła się przerwa, dwie z moich hipnotyzowanych koleżanek, zwłaszcza ta, której drgała ręka, mówiły, że czują się dziwne i trochę omamione... A ja dobrze wiedziałam, że nie udawały.
Co wy o tym myślicie?
Post został pochwalony 0 razy
|