.... nie zmieni niczego zaczajona
w twych oczach tęsknota....
Godziny i minuty czekania były niczym wieczność. Kapłanka smoków ze zniecierpliwieniem czekała na jakiekolwiek wieści o smokach gdzieś w zimnym wszechświecie. One jednak nie nadchodziły, a czasu było coraz mniej. Planeta Gamma minęła Wenus i była coraz bliżej. Raport Sertiha dotyczący energii płynącej z planety nie był budujący, wręcz przeciwnie. Poziom złej aury był większy niż podczas ostatniego ataku.
Gdy Daeienn stała na kamiennym balkonie poczuła znajomą aurę energii smoczego posłańca Erith'a. Po chwili jego sylwetka pojawiła się nad białym pałacem. Był mniejszym smokiem niż Serith więc mógł bez przeszkód wylądować na dziedzińcu pałacu. Kapłanka i spiżowy smok przywitali go.
Na ciele gada było pełno ran. Z trudem utrzymywał się na łapach. Kapłanka i jej smoczy towarzysz byli przerażeni jego stanem zdrowia.
- Sertih przynieś moje zioła - poprosiła
Spiżowy smok pospiesznie wykonał jej polecenie. W między czasie Daeienn zaczęła wypytywać turkusowego smoka o to co się mu przytrafiło.
- Znalazłem je, ale nie jest dobrze
-Co masz na myśli? - dopytywał się kapłanka
- Jeźdźców smoków jest niewielu, a smoki są bardzo liczne ale część ras zdziczało i nie są oswojone. Nie słuchają poleceń ludzi. Walczą między sobą. Zaatakowali mnie nawet jeźdźcy , nie byłem w stanie się z nimi porozumieć, magia mego kamienia przemiany nie działała
- W takim razie trzeba użyć smoczego kamienia tylko on może przywrócić harmonię. Polecę tam na jednym ze smoków, a ty i Sertih przygotujecie warownię na Księżycu
- Daeienn to niebezpieczne - oznajmił Erith
Spiżowy smok przyniósł zioła którymi w moździerzu kapłanka przygotowywała maść na rany smoka. Delikatnie rozprowadzała ja na skrzydłach i szyi bestii. W miedzy czasie opowiedziała spiżowemu smokowi o tym co dzieje się na planecie gdzie żyją smoki. Sertih w pełni poparł decyzję kapłanki. Na jej prośbę wezwał ziemskie smoki. Sama kapłanka uznała, że najbardziej ufa Erithowi i Serthowi dlatego uznała iż właśnie oni będą kierować budową warowni. Erith ze względu na to że był ranny i zanim rany w pełni się zagoją minie trochę czasu został poproszony o wypełnienie misji nie wymagającej używania siły fizycznej. Miał zdobyć składniki do eliksiru dzięki któremu kapłanka będzie wstanie stworzyć życie na Księżycu. Spośród przybyłych smoków Daeienn wybrała złotą smoczycę Bonnty, była silna i większa od pozostałych złotych smoków. Lepiej i precyzyjniej wykonywała przejścia przez Pustkę. Na polanie zostali tylko Bonnty i Erith. Pozostałe smoki ruszyły wraz z Sertihem na Księżyc. Smoczy przewodnik wraz z kapłanką udali się do komnaty we Wschodniej wieży. Młoda dziewczyna i smok w swej ludzkiej postaci skoncentrowali się. Erith przekazywał kapłance obraz planety i krainy w której żyły współczesne smoki. Wspomnienia smoka były nie tylko bolesne dla niego ale też i dla kapłanki. Dziewczyna nie będąc wstanie wytrzymać bólu stojąc opadła na kolana. Zacisnęła pięści jednak nie przerwała wizji, było to zbyt ważne. Oprócz wizji smoka dostrzegła coś jeszcze. Niezwykłą broń będącą w stanie przesuwać się. Skądś ją znała. Zainspirowana tą wizją postanowiła, że nie poleci w sukni kapłanki tylko w stroju do szermierki. Wzięła też jeden z wiszących na ścianie mieczy katana.
Smoczyca na jej widok uniosła wysoko skrzydła i zaryczała na powitanie.
- "Bonnty popędź przez pustkę najszybciej jak tylko będziesz mogła"
- "Dobrze kapłanko " - smoczyca wyszczerzyła białe kły po czym wzbiła się w powietrze. Daeienn przekazała jej obrazy planety. Złota bestia przemknęła przez mroźną Pustkę i w mgnieniu oka znalazła się nad jedna z dolin z wizji Eritha. Smoczyca z kapłanką na grzbiecie zataczały kręgi nad doliną. Jakiś czas nie widziały oznak jakiegokolwiek życia. Jednak po chwili ku nim pędziły dwa brunatne smoki. Nie były jednaka nastawione pokojowo. Z niezwykłą drapieżnością zaatakowały złota smoczycę. Ona jednak wykonała płynny zwrot i niknęła ich ciosu.
- "Co robimy?" - spytała zdezorientowana smoczyca
- "Wyląduj na polanie"
Złota bestia posłusznie wykonała polecenie kapłanki. Lądowanie jednak nie było takie miękkie jak na ziemi. Przyciąganie planety było silniejsze niż to na ziemi. Dwa brunatne smoki pospieszyły za złotą smoczycą. W tedy Daeienn odwróciła się i wyjęła berło z kryształem. Dwa gady zawisły w powietrzu.
- "Poznajecie to prawda " - zaczęła Daeienn
Smoki spojrzały na siebie a potem dokładnie przyjrzały się kryształowi. Łagodnie wylądowały przed smoczycą i jej towarzyszką. Dziewczyna ześlizgnęła się po szyi swego wierzchowca .
- "Jestem kapłanką smoków, nazywam się Daeienn, a to jest kryształ smoków!"
Po wypowiedzeniu tych słów zobaczyła jak dwa potężne gady zniżają głowy na znak posłuszeństwa.
- "Wybacz nam pani" - odpowiedział jeden z nich głosem cichym i chrypliwym - " Nie mieliśmy pojęcia?"
- "Zaprowadźcie mnie do jeźdźców " - poprosiła
Smoki znów wzbiły się w powietrze gdy tylko kapłanka dosiadła swej smoczycy. Dwa brunatne smoki leciały przodem. Były niezwykle szybkie jednak wolniejsze od złotej bestii kapłanki, która ograniczała ilość uderzeń skrzydłami by utrzymać tępo przewodników.
-"Są strasznie powolne "- skomentowała smoczyca
- "Bonnty" - skarciła ją kapłanka
Po dłuższym locie dotarli do wysokich gór z wydrążonymi jaskiniami u których podnóża stał pałac. Smoki przygotowywały się do lądowania na dziedzińcu pałacu. Był on czterokrotnie większy niż pałac Sertiha na ziemi. Gdy tylko wylądowali na spotkanie wyszło im kilku mężczyzn ubranych w beżowe mundury z wizerunkiem smoka na piersi. Pomogli dziewczynie zsiąść z grzbietu smoczycy.
- Kim jesteś pani? - spytał jeden z nich
- Nazywam się Daeienn jestem smoczą kapłanką z Ziemi
- Smocza kapłanka z Ziemi? - zdziwił się wyższy z mężczyzn
-Ziemia od siedmiuset lat nie miała kapłanki jak mają się tamtejsze smoki
- Jest ich zaledwie trzydzieści - oznajmiła
- Nie stójmy tutaj zapraszamy do środka Pani
Młoda kapłanka podążała za swymi przewodnikami. Ciągi korytarzy skąpanych w pół mroku skrywały liczne przejścia i występy. W niektórych zagłębieniach dostrzegała odpoczywające smocze bestie oraz ich jeźdźców. W korytarzach mijało ich wiele ludzi ubranych w brązowe skóry jeźdźców oraz ludzi którzy pomagali w utrzymywaniu warowni. Dziewczyna została zaprowadzona do największej komnaty. Na kamiennej posadzce u stóp złotego tronu leżała olbrzymia biała smoczyca. Gdy tylko przekroczyli próg komnaty przez przejście w drugim końcu komnaty weszła kobieta o kruczo czarnych włosach i długiej burgundowej sukni.Zasiadła z wielką gracją na tronie. Biała smoczyca lekko uniosła swą trzy metrową trójkątną głowę ziewnęła ukazując paszczę pełną ostrych zębów. Kobieta zmierzyła wzrokiem przybyłą młodą dziewczyną.
- Kim jesteś ? - spytała
- Nazywam się Daeienn, jestem kapłanką ziemskich smoków
- To na ziemi są jeszcze smoki? - zadrwiła kobieta
Daeienn ta reakcja się nie za bardzo spodobała - Tak jest jeszcze niewielka liczba
- Z czym do mnie przybywasz kapłanko? - dopytywała się kobieta
-Kilka lat temu miała na Ziemi miejsce długa wojna która wyniszczyła ludność i miasta a teraz jeszcze zbliża się do ziemi planeta Gamma.Przybyłam tu prosić was o pomoc.
- Nie mamy tu wielu jeźdźców, mogę ci zaoferować, że maksymalnie wyruszy z tobą setka jeźdźców.
- Dziękuję to i tak wielka dla mnie pomoc
- Ale nie ma nic za darmo kapłanko
Daeienn zmierzyła kobietę wzrokiem. - Oczywiście że nie za darmo, tylko czym mam zapłacić?
- Swoją służbą tutaj
- Wybacz pani ale nie rozumiem
- Musisz poradzić sobie z tutejszymi smokami
- Ale czy mam tego dokonać teraz? - dopytywała się Daeienn
Kobieta roześmiała się i wstała ze swojego tronu - Nie teraz tylko gdy pokonasz grożące wam niebezpieczeństwo akurat w tedy nadejdzie czas Naznaczenia.Jeśli wybierze cię święta smoczyca będziesz mogła opuścić nasz świat jednak jeśli wybierze cię inny smok będziesz musiała oddać kryształ smoków i zrzec się tytułu kapłanki.
Młoda dziewczyna chwile wahała się z podjęciem decyzji. Jednak teraz liczył się czas i bezpieczeństwo ziemi. Zgodziła się więc na warunki zaproponowane przez kobietę. Dzień w warowni chylił się ku zachodowi. Kobieta zaproponowała by ona i jej smoczyca Bonnty przenocowały w warowni. Przygotowana została dla nich specjalna komnata.
W komnacie władczyni panowała napięta atmosfera. Kobieta miała wobec kapłanki swoje plany.
-Nawet jeśli tej smarkuli udało by się Naznaczyć świętą smoczyce to za nim ją wychowa miną co najmniej trzy lata. Do tego czasu zdążę odebrać jej kryształ smoków. Zemszczę się na Sertihu za to że pozbawił mnie tytułu kapłanki
- "Wierzę że ci się to uda Ier, zawsze możesz na mnie liczyć " - zamruczała święta smoczyca.
- "Nawet w to nie wątpiłam Arsa"
Daeiennnie mogła zasnąć w nowym miejscu. Towarzysząca jej smoczyca też była niespokojna. Kapłanka podrapała smoczycę po łuskowatej złotej głowie. W oddali słyszały porykiwanie dzikich smoków. Kapłanka zastanawiała się czy nie popełniła błędu prosząc tutejszych jeźdźców o pomoc, może powinna zwrócić się bezpośrednio do smoków.
- "Bonnty, co myślisz o tutejszych jeźdźcach czy różnią się od tych z przeszłości?"
-"Smoki są tu mniejsze ale widzę, że jeźdźcy zachowują dawne tradycję, jednak te smoki dzikie są większe od brunatnych na ziemi i szanują kryształ"
-"Myślisz że nie traktują mnie poważnie?"
- "Jeźdźcy nie, ale ich władczyni jest dziwna"
-"Hmm Bonnty wybierzmy się na wycieczkę po tej krainie"
Smoczyca od razu przeczłapała na kamienny występ. Kapłanka dosiadła złotej bestii. Smoczyca wyprostowała swoje błoniaste skrzydła i wzbiła się w powietrze. W końcu mogła latać z prędkością którą uwielbiała. Nie musiała długo czekać by odnaleźć dzikie smoki. Gdy tylko ujrzały nad horyzontem złotą smoczycę od razu lądowały na pobliskiej polanie. Były wśród nich smoki różnych wielkości i łuskach mieniących się różnymi barwami od białej po ciemno czarną.
- "Co kapłankę sprowadza tutaj?" - spytał największy ze smoków o białej lśniącej łusce
- "Potrzebuję pomocy do ziemi zbliża się Gamma"
-"My ci pomożemy, polecimy za wami" -oznajmił smok
- "Dziękuję ..."
- "Nazywam się Falkor"
Post został pochwalony 0 razy
|