Forum Klub Pisarski Strona Główna
Klub Pisarski
Widzisz te błękitne wrota? Prowadzą do wymiaru wiecznej nocy, gdzie srebrny glob rozświetla mrok. To tu, w jego blasku rodzą się marzenia. Chcesz poczuć jak rodzi się Twoja wena? Tak? To zapraszam do naszego Księżycowego Wymiaru Marzeń!
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Zaloguj

Forum Klub Pisarski Strona Główna
Forum Klub Pisarski Strona Główna Kapłanka Smoków Kapłanka Smoków Akt 3
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat     Odpowiedz do tematu
Pon 17:58, 10 Sie 2009
Autor Wiadomość
Daeienn
Zielony z tym zawodzie


Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Płeć: Kobieta

Temat postu: Kapłanka Smoków Akt 3
"Szanuj tych, których smoki słuchają
Myślą przychylną, słowem i czynem
Światy są tracone, bywają też ocalone"




Ciemne czarne chmury gromadziły się na horyzoncie. Nad górami pojawiła się świetlista błyskawica rozdzierająca pochmurne niebo. Kapłanka w swej długiej białej sukni stała na kamiennym balkonie. Jej długie włosy powiewały na wietrze. Usłyszała ogłuszający ryk gadzich bestii. Wylądowały na pobliskiej polanie. Ich ciała mieniły się jaskrawymi barwami złota, srebra, błękitu i zieleni. Nie było ich zbyt wiele, raptem trzydzieści sztuk. Wyginały swe długie szyje. Między nim nie było jeszcze jej ulubionego małego turkusowego smoka posłańca. Po paru minutach i on pojawił się na polanie. Serith jeszcze w ludzkiej postaci podszedł do niej.
-Już czas Daeienn
Spojrzała na niego. Pierwszy raz widział w jej oczach ciepło. Miała tak przenikliwy wzrok tak jakby patrzyła nie na niego tylko w jego duszę i serce. W dłoni trzymała berło w kształcie sierpu księżyca z zatkniętym po jego środku smoczym kryształem. Sertih delikatnie ujął jej dłoń. Prowadząc korytarzami zaprowadził ją aż na dziedziniec na którym przemienił się w spiżowego smoka. Zatrzepotał delikatnie skrzydłami wyprostowując je pod samo niebo. Był olbrzymi. Jego półtora metrowa klinowata głowa przybliżyła się do niej. Spojrzał w jego ogromne złote oko. Wiedziała na co czekał. Delikatnie podrapała go w okolicach oka. Smok lekko zamruczał.
-"Nie każmy im dłużej czekać" - poprosił podstawiając jej łapę by mogła go dosiąść
Wykonując kilka ruchów ogromnymi skrzydłami uniósł się nad doliną. Smoki na jego widok zaczęły powitalnie ryczeć. Ich ryki odbijały się echem od gór otaczających dolinę. Długie szyje zbliżały się do ziemi na widok kapłanki i spiżowego smoka. Sertih był mniejszym smokiem niż złote czy srebrne, ale teraz nie liczyła się wielkość tylko to, że kapłanka teraz była pod jego opieką. Żaden smok nie śmiał się temu sprzeciwić.
Daeienn znów była szczęśliwa siedząc na grzbiecie ogromnego spiżowego smoka. Jednym gestem ręki sprawiła iż wszystkie smoki które zebrały się w dolinie wzbiły się w powietrze. Błyskawice co róż rozdzierały nieboskłon. Szum ogromnych skrzydeł docierał do uszu kapłanki. Wesołe porykiwania smoczych bestii oraz ich niezwykłe ciepło otaczało ze wszystkich stron młodą dziewczynę. Chwilę szybowali w zwartym szyku by po chwili zniknąć w Pustce. Nim zdążyła mrugnąć byli już nad Waszyngtonem. Z wysoka dostrzegła biały obelisk i Biały dom. Myślami skierowała w tamtym kierunku swe smoki. Widziała dzięki połączeniu się ze wzrokiem Serth'a jak dziwią się ludzie, którzy patrzyli w niebo. Patrzyli na nich ze strachem i zdziwieniem. Na twarzy Daeienn pojawił się ironiczny uśmieszek. W jej oczach znów pojawiła się iskierka szyderstwa i świadomości swej ogromnej potęgi. Nie dość, że w jej ciele drzemała ogromna moc to jeszcze te ogromne kilku metrowe bestie były jej przychylne. Księgi nie kłamały te istoty nie miały w sobie ni grama nienawiści i złych emocji. Kapłanka spojrzała na panoramę miasta.Samochody zatrzymywały się na ulicy podczas gdy smoki lądowały przed Białym Domem. Zgromadzeni w Białym Domu przedstawiciele państw wyszli na balkon. Nie wiedzieli co się dzieje. Pojawienie się nagle nad miastem trzydziestu smoków było iście zaskakujące. Spiżowy smok wylądował najbliżej wejścia do budynku. Smoki głośno ryczały i wysoko wznosiły skrzydła. Daeienn zsunęła się po szyi smoka aż jej bose stopy dotknęły ziemi. Sertih jako jedyny położył się na ziemi. Godziny przygotowań do tego by Daeienn stała się damą sprawiły iż teraz szła z wysoko uniesioną głową. Wyglądała jak księżniczka. Sertih był z niej bardzo dumny, jednak miał co do tego kilka obaw. Niekiedy wybuchała nagłą złością. Jej dar był potężny nie zawsze go kontrolowała. Chociaż nieraz odnosił wrażenie iż posiada ona drugą naturę. Jednak kryształ nigdy jak do tej pory nie odrzuciła. Pełna wiary we własne siły weszła do budynku. W holu zatrzymała ją ochrona.
-Kim pani jest?
- Nie zatrzymujcie mnie - Mężczyźni zignorowali jej ostrzeżenie i rzucili się w jej kierunku by zatrzymać, ona jednak lekko zmarszczyła brwi i obaj wylądowali na ścianie.
Pewnym krokiem szła korytarzami. Schody były zimne ale długie treningi ze smokami sprawiły, że jej organizm w pełni przyzwyczaił się nie reagować na zmiany temperatury. Widziała że drzwi dzielące ją od pokoju konferencyjnego są ciężkie nie zamierzając się zbłaźnić pchając je postanowiła zrobić wejście stulecia. Skoncentrowała się i wyciągnęła przed siebie dłoń. Przez jej palce przepłynął strumień chłodnej energii który jak silny powiew wiatru otworzył drzwi. Zgromadzeni w sali przedstawiciele krajów spojrzeli na nią. Daeienn nie była zbyt wysoką dziewczyną. Ciągle jeszcze rosła miała wszak dopiero piętnaście lat. Zmierzyła każdego ze zgromadzonych swym chłodnym spojrzeniem.
-Panie, panowie proszę usiądźcie - poprosiła jej głos był ciepły i donośny
Zgromadzeni usiedli wokół okrągłego stołu. Daeienn nie siadała pewniej czuła się stojąc.
- Z czym do nas przybywasz i kim jesteś? - spytał gruszy mężczyzna
-Nazywam się Daeienn jestem kapłanką smoków
-Smoki nie istnieją - parsknął śmiechem wysoki mężczyzna z wąsem w jasnym garniturze
Ludzie zgromadzeni w pomieszczeniu zawtórowali mu śmiechem. Daeienn zagryzła wargi. Zawsze tak robiła gdy się denerwowała.
- Spójrzcie za okno, tam zgromadziło się trzydzieści smoków one są prawdziwe tak jak pan czy ja
-Zmutowane bestie i nawiedzona małolata - skrytykował ją ten sam mężczyzna
- Nie przybyłam tu po to aby wysłuchiwać Pana bluźnierstw, tylko by ostrzec
- Paranoja gówniara będzie nam rozkazywać , Panowie, Panie jesteśmy poważnymi ludźmi, zgromadzono nas tu w jakimś celu ale nie powiedziano że spotkanie zorganizowała małolata
- Ma pan rację - odezwał się gruby mężczyzna
Kapłanka obu zmierzyła chłodnym spojrzeniem wpatrując się prosto w ich dusze.
- Jakim prawem ocenia mnie mężczyzna który nie potrafi znaleźć żony a wszystkie oszczędności chowa do skarpety a aby zjeść obiad wykorzystuje rządowy helikopter by polecieć do mamy na Hel panie prezydencie Perzu z Rosji.
Gruby mężczyzna nagle zamilkł i niemal wtapiając się w swoje krzesło usiadł. Wszyscy zgromadzeni z lekkim uśmiechem drwiny spojrzeli na mężczyznę. Cięta riposta Daeienn sprawiła iż mężczyźni i kobiety zgromadzeni w pokoju poczuli się mniej pewnie. Wysoki mężczyzna podszedł do kapłanki. Chwycił ją mocno za rękę i ścisnął. Dziewczyna nawet nie pisnęła ani nie próbowała się wyrywać. Przeszyła go złowrogim spojrzeniem. Po chwili puścił ją i zaczął dmuchać dłoń. Oglądał ją z każdej strony była lekko czerwona.
- Ty !! - mężczyzna zamierzył się by ją uderzyć jednak spotkał się z jakąś dziwną barierą.
- Jesteś żałosny panie Mekefe prezydencie Niemiec. Znęcanie się nad żoną to pana odskocznia a może próba ukrycia swej małości w kroczu - złowieszczy uśmiech zagościł na twarzy kapłanki
- Ty smarkulo to nie prawda - próbował się wykręcać mężczyzna, ciągle pocierał dłonią wyraźnie lekkim podgrzaniem swojego ciała sprawiła mu ból i oparzenie pierwszego stopnia.
Dziewczyna wysoko unosząc głowę zaczęła spacerować po pomieszczeniu. Czekała aż ucichną szepty i chichoty.
- " Zaryczcie" - poprosiła w myślach Seritha
Smoki wszystkie niemal jednocześnie zaryczały i wyprostowały skrzydła. Podmuch błoniastych skrzydeł sprawiał iż drzewa się uginały. Ich ryk wprawiał w drgania szyby w Białym Domu. Zgromadzeni umilkli.
- No nareszcie - zadrwiła - Otóż do Ziemi zbliża się Planeta Gamma
- Planety się nie poruszają - zripostował prezydent Niemiec
- I tu się pan myli jeśli wybiją się z orbity dryfują a gdy są zamieszkałe tym bardziej
- Jak to zamieszkałe? - zdziwił się
- Ostatni raz planeta Gamma weszła w orbitę około ziemską jakieś siedemset lat temu. Jest niewiele mniejsza od ziemi. Zamieszkują ją cienie hetta, rozmiarami i kształtem przypominające smoki. Gdy planeta zbliży się do Ziemi jej mieszkańcy spłyną czarną falą. Jedyne co możecie zrobić to zarządzić ludźią schronienie się w schronach i zakazać ich opuszczenia aż do odwołania. Planeta będzie tu za miesiąc ja postaram się wraz ze smokami zatrzymać pierwszy atak.
- Jak to ty sama jesteś przecież tylko dzieckiem - odezwała się jedna z kobiet
- Nie jestem dzieckiem jestem kapłanką smoków
- Do kiedy mamy dać odpowiedź - spytał prezydent Niemiec
- Macie dwa dni - odpowiedziała dziewczyna
Gdy tylko to powiedziała obróciła się i skierowała do wyjścia. Słyszała jak się naradzają, prezydent Niemiec poddawał słowa młodej kapłanki w wątpliwość. Nie wszyscy jednak byli po jego stronie. Większość uwierzyło Daeienn i zamierzało wypełnić jej prośbę. Widzieli jaka jest silna. Widok ogromnych bestii i tego jak słuchają tej młodej dziewczyny . Wznosiły się z taką gracją. Chwilę jeszcze kołowały nad Waszynktonem po czym zniknęły na horyzoncie.



Daeinn czekała niecierpliwie na to aż na horyzoncie pojawią się smoki.Nerwowo pocierała rękoma. Zastanawiała się czy dobrze postąpiła krytykując prezydenta Niemiec i prezydenta Rosji. Jednak co miała zrobić. Nie mogła dać się wodzić za nos. Wszak władała wielkimi gadzimi bestiami. Zleciła już dwóm smokom poszukiwanie krainy gdzie odeszły smoki z przeszłości. Miała szczerą nadzieję, że wskazówki dotyczące wyzwalanej energii przez złote smoki naprowadzi jej posłańców na ślad ich kuzynów. Medaliony z zaklęciem i ze znikomą esencją jej mocy miały w tym pomóc. Dzięki temu mogła w myślach śledzić ich poczynania. Minęły już dwa dni odkąd je wysłała. Nie dostała od nich żadnych informacji.Nie chciała kłamać przedstawicielom o tym, że pomoc jest w drodze.Ostatnią noc spędziła w bibliotece szukając sposobu na to by przywrócić życie na Księżycu. Dobrze wiedziała, że gdy przybędą smoki nie będzie dla nich za wiele miejsca. Godzinami przeglądała zwoje aż w końcu natrafiła na wzmiankę o wywarze który potrafi tworzyć światy. Dokładnie przeczytała formułę. Nie było przy niej Erith'a więc nie mogła się wybrać na wyprawę. Nie chciała też prosić o to spiżowego smoka, był ostatnio taki podenerwowany. Minęła się z nim w holu wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia.
- Serith , gdzie są smoki miały tu być pięć minut temu?
-Przechodzą właśnie przez Pustkę za chwilkę tu będą - Nie zdążył dokończyć zdania gdy na horyzoncie pojawiły się sylwetki smoków.Daeienn od razu do nich przyleciała na grzbiecie spiżowego smoka.
- " Daeienn ja udam się w kierunku Gammy sprawdzę jak daleko jest od ziemi" - oznajmił smok
Daeienn przytaknęła i gdy tylko wylądowali przesiadła się na grzbiet jednego ze złotych smoków imieniem Methemet.
Smoki wzbiły się w powietrze po czym przedzierając się przez Pustkę dotarły nad miasto Waszyngton.
Tym razem smocze bestie spotkały się z niemiłym przyjęciem. Na przeciw nich wysłano kilka myśliwców. Smoki zrobiły uniki. Samoloty rozbiły zwarty szyk. Daeienn nie była tym zachwycona postanowiła jednak stawić opór.Ataki samolotów nie ustawały. Smoki były podenerwowane, jednak kapłanka zakazała im jakiejkolwiek interwencji. Nakazała dwóm srebrnym smokom przejść przez Pustkę i cały czas latać za samolotami.
- "Ginger!"
-"Tak pani? " - odpowiedział kapłance nadlatujący do niej smok o różowej łusce. Był to smok białej magii.
- "Gdy rozkażę srebrnym smokom użycie lodowego promienia ty sprowadzisz samoloty łagodnym podmuchem na ziemie"
-"Tak pani" - smoczyca Ginger oddaliła się od złotego smoka
- "Sharo, Goneden użyjcie Aikemle leance!"
Smoki zaryczały w potwierdzeniu jej polecenia. Posłusznie otworzyły pysk i uwalniając świetlisty promień. Samoloty zmieniły się w bryłki lodu.Daeienn skierowała swojego smoka do lądowania przed budynkiem. Złoty gad zgiął szyję tworząc z niej drogę ułatwiającą kapłance zejście.Kapłanka postanowiła nie unosić się ani burzyć. Dobrze wiedziała, że ta szopka była specjalnie by ją sprowokować do zabicia. Gdy tylko o tym myślała miała wrażenie, że prezydent Niemiec maczał w tym palce.Wyraźnie jednak mu się nie udało. Znów uniosła wysoko głowę. Jej włosy błyszczały w słońcu, długa biała suknia była prawie przezroczysta. Znów weszła do pomieszczenia pełna wiary we własne umiejętności. Nie zamierzała nawet wspomnieć o sytuacji sprzed kilku chwil. Ku jej zdziwieniu wśród zgromadzonych nie było prezydenta Niemiec.
- Rozważyliśmy twoją prośbę i postaram się dostosować
- To się cieszę, ale nie widzę tu przedstawiciela Niemiec
- Prezydent oznajmił iż nie będą brać udziału w tej szopce
- No trudno ale trzeba będzie zająć się mieszkańcami jego państwa

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Wyświetl posty z ostatnich:
Do góry
Napisz nowy temat     Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Regulamin