Nie ważne jak mocno ranić będzie los chce być z tobą
mój smoku!
W korytarzach warowni skąpanych w pół mroku biegali jeźdźcy i słudzy władczyni w poszukiwaniu czwartej towarzyszki kapłanki. Kirra jednak sprytnie unikała ich wzroku. Kroczyła między nimi całkowicie niewidzialna.Bacznie obserwowała wydarzenia w wielkiej sali. Smoki , Lili, Alexa i Shirli zostały uwięzione w kamiennym lochu. Daeienn czuła lekki ucisk na nadgarstkach.Jej myśli były niespokojne o losy towarzyszek. Nie zamierzała jednak dać tego po sobie poznać. Władczyni i Bardoss bacznie ją obserwowali. Czekali na jej decyzję. Kirra również w napięciu czekała na to co zrobi jej przyjaciółka. Wtem na swych ustach poczuła czyjąś dłoń i mocny uścisk rąk odciągających ją od tego wydarzenia. Próbowała wyrwać się z uścisku ale postać była silniejsza od niej.Kontem oka dostrzegła brązowy kaptur skrywający twarz jej napastnika.
- Spokojnie nie zrobię ci krzywdy – zapewnił szeptem
Oswobodził ją ze swojego uścisku jak tylko wyszli na dziedziniec warowni. Spoglądał w milczeniu w niebo. Kirra spojrzała w tym samym kierunku. Tabuny smoków różnych barw krążyły po nieboskłonie. Dziewczyna bacznie przyglądała się zakapturzonemu mężczyźnie. Był znacznie wyższy od tutejszych mieszkańców ona sama ledwo sięgała mu do piersi. Zrobiła kilka kroków w przód próbując uciec z powrotem do sali. On jednak zatrzymał ją swoją silną dłonią i przyciągnął do siebie. Po czym prowadził ją szybkim krokiem przez dziedziniec warowni. Wszyscy dookoła biegali i mijali ich tak jakby nie zauważali ich obecności. Gdy jednak byli przy bramie zatrzymał ich strażnik.Zakapturzona postać oznajmiła, że idzie po leśne zioła i została bez przeszkód przepuszczona. Dziewczyna pozostając w swej niewidzialnej formie przeszła obok wartownika. Mężczyzna jednak nie skręcił w stronę lasu kierował się w kierunku wzgórza z którego startowały dzikie smoki podczas ostatniej wizyty kapłanki.Kirra ledwo nadążała za swoim towarzyszem. Podczas gdy on szedł spokojnie ona musiała biec by dotrzymać mu kroku. Gdy tylko lekko poluźnił uścisk na jej ramieniu wyrwała mu się . Masując ramię drugą ręką patrzyła na niego lodowatym spojrzeniem. Siła woli przywołała wiatr, który zsunął mu kaptur na plecy odsłaniając twarz. Była ona lekko wydłużona o delikatnych rysach i ciemno podkreślonych oczach. Na jego barki falą czarnych kosmyków spływały włosy.Koniec podbródka zwieńczony był brodą. Z jego ciemnych czarnych oczu nie szło odczytać niczego. Nie wyczuwała od niego też żadnej energii nawet prostej ludzkiej. Jego uszy gdy obrócił głowę lekko wystawały spod gęstych włosów. Spojrzał na nią i lekki grymas uśmiechu zagościł na jego twarzy. Jednak ona nie odwzajemniła tego uśmiechu.
- Jestem erigonem czyli pół smokiem pół człowiekiem, nie pochodzę stąd. Urodziłem się w galaktyce Evinne na planecie Markass. Tu znalazłem się po tym jak Bardoss odebrał mi itashi- suishõ. Ja nazywam się Mu’min, a ty?
- Ja jestem Kirra
- Dostarczę cię na Księżyc byś mogła sprowadzić pomoc dla kapłanki
Nie oczekiwał jej przytaknięcia. Zdjął habit po czym tatuaż na jego plecach zaczął przybierać materialną formę skrzydeł. Uginał i prostował brunatne błoniaste skrzydła wziął ją w ramiona po czym wzbił się w powietrze aby przejść przez Pustkę nie potrzebował tyle miejsca co zwykłe smoki mógł to zrobić z miejsca. W ułamku sekundy przeniósł się nad pałac na Księżycu.Delikatnie wylądował na wehrze przed drzwiami tarasu. Postawił swoją pasażerkę na marmurowej podłodze. Ona nie czekając ani chwili dłużej wołała Eritha i Sertiha. Spiżowy smok i smok posłaniec w jednej chwili stanęli przed nią w sali obrad. Kirra złapała kilka łyków powietrza i pospiesznie zaczęła opowiadać co stało się w wylęgarni. Dwa smoki spojrzały po sobie. Potężny spiżowy smok w jednej chwili przyjął swą gadzią formę i rycząc na alarm wezwał wszystkie smoki zamieszkujące Księżyc. Nieboskłon srebrnego globu zaroił się od ryków i mieniących się barwami tęczy smoczych łusek. Wszystkie zebrały się w jednym miejscu czekając na to jaką decyzję podejmie najstarszy z nich wszystkich.Sertih nerwowo przechadzał się między zgromadzonymi bestiami. Wiedział iż ryzykownym przedsięwzięciem jest walka smoków ze smokami. Jednak muszą odbić kapłankę i jej towarzyszki. Smoczy posłaniec był rozbity nie wiedział co się z nim dzieje. Martwił się o kapłankę była mu bardzo bliska. Nie w pełni rozumiał jej zachowania i wahania nastrojów jednak było w niej coś magnetycznego co go do niej ciągnęło. Była inna niż ziemianki i różniła się też od swoich towarzyszek mimo iż pochodziły z tego samego miejsca. Pamiętał jeszcze słowa Lili, że ona już raz kogoś straciła. Miał nadzieję że tylko dla tego jest tak zamknięta w sobie. Czuł też iż jak dotąd ani razu w pełni nie korzystała ani ze swojej mocy ani z mocy kryształu. Jako pierwszy wzniósł się w powietrze i zniknął w pustce. Sertih prosił by Kirra została w Księżycowym pałacu i czekał ana ich powrót. Jej nowy towarzysz poparł tę decyzję. Sam był zbyt zmęczony by ruszyć w powrotną podróż został więc z nią. Uważnie ją obserwował.
- Nie jesteś ziemianką? – spytał
- Nie, nie jestem pochodzę z tej samej planety co Daeienn
- To kapłanka tez nie jest ziemianką – zamyślił się erigion co chwila spoglądał na dziewczynę – Jak sprawiłaś, że nikt cię nie mógł widzieć
- Jestem córką boga wiatru mam władze nad powietrzem dlatego potrafię rozrzedzić swoje ciało i unosić się między nim.
- Aha ciekawa umiejętność nauczysz mnie niej? – spytał
- To nie takie proste ale mogę ci zapisać zaklęcie, chodź przejdziemy do pracowni.
Kirra prowadziła go korytarzami pałacu. On z zainteresowaniem rozglądał się dotykając rzeźb i podziwiając gobeliny i obrazy.Na dłuższą chwile jednak przystanął widząc ogród. Do jego oczu napłynęły łzy.Jasno włosa dziewczyna spoglądała jak po jego policzku spływają dwie srebrne smugi.
- Mu’min, co się stało? – zapytała
- Ten ogród jest tak podobny do tego przed moim domem i ten zapach. Nie miałem pojęcia, że Księżyc jest aż tak przyjazny.
- To zasługa Daeienn. W naszym świecie pobierała nauki u najlepszych mistrzów magii oraz u naszej pani Natury
- Jest dobra w tym co robi, mam nadzieję iż pokona Bardossa
- Kiedyś już tego próbowała – z twarzy Kirry zniknął uśmiech –Jednak oszukał ją gdyby nie musiała zabić ukochanego wszystko potoczyło by się inaczej, nasza planeta by nie ucierpiała. Potem jej dusza nagle znikneła i odrodziła się na Ziemi.
Mu’min w zamyśleniu pokiwał głową i powoli zaczynał rozumieć dlaczego Bardossowi tak bardzo zależy na tym by kapłanka żyła. Miała moc równą potędze demona jego pokroju. Wykorzystał też fakt iż zdobyła legendarny yũjō –suishõ w tedy będzie już w posiadaniu dwóch legendarnych kryształów.
- Kirro musisz mi pomóc pokrzyżować plany Bardossa
- Jakie plany?
- Zdobędziemy brakujące kryształy po to by on nigdy nie mógł ich zdobyć
- O czym ty mówisz?
- Istnieje osiemnaście kryształów kontrolujących światy i czasoprzestrzeń oraz wszelkie uczucia. Każdy osobno jest niczym jednak jeśli ktoś je zgromadzi będzie potężniejszy od wszystkich bogów wszechświata. Każdy kryształ znajduje się w innym miejscu. Niektóre są strzeżone przez strażników,a niektóre są po prostu w sercach istot. Wiem jak je odnaleźć. Bardoss kroczy po omacku, ale ja widziałem ich rozmieszczenie w Świątyni Bogów. To pilnie strzeżona tajemnica, jednak z tobą u boku mogło by mi się udać ich zebranie.
- A co z Daeienn? – spytała
- Poradzi sobie jeśli jest prawdą to co powiedziałaś, a te kryształy mogą jej pomóc w pokonaniu Bardossa
Nimfa zastanawiała się chwile nad jego propozycją. Była to ryzykowna misja, ale jeśli dzięki temu pozbędą się Bardossa warto zaryzykować.
- Teraz każę ci przygotować pokój i ruszymy jutro z samego rana– oznajmiła z uśmiechem na twarzy
Łzy ustąpiły miejsca iskrze podniecenia w oczach erigiona. Bezsłowa protestu szedł za Kirrą aż do jego pokoju w wschodnim skrzydle Księżycowego pałacu. Miał z niego widok na zachwycająco piękny ogród.
Post został pochwalony 0 razy
|