Forum Klub Pisarski Strona Główna
Klub Pisarski
Widzisz te błękitne wrota? Prowadzą do wymiaru wiecznej nocy, gdzie srebrny glob rozświetla mrok. To tu, w jego blasku rodzą się marzenia. Chcesz poczuć jak rodzi się Twoja wena? Tak? To zapraszam do naszego Księżycowego Wymiaru Marzeń!
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Zaloguj

Forum Klub Pisarski Strona Główna
Forum Klub Pisarski Strona Główna Kapłanka Smoków Kapłanka Smoków Akt 10
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat     Odpowiedz do tematu
Czw 10:51, 05 Lis 2009
Autor Wiadomość
Daeienn
Zielony z tym zawodzie


Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Płeć: Kobieta

Temat postu: Kapłanka Smoków Akt 10
Jednak pamiętam to uczucie,

bo jesteś ty i mrok staje się

tym do czego zmierzam ...



(Ziemia rok przed wielką wojną)



Miko dłużej nie potrafiła przebywać w mieszkaniu, w którym mieszkała z Polem. Zrządzenie losu sprawiło, że dostała szansę przeniesienia do jednostki położonej50 km od jej rodzinnej miejscowości. Jednak jej problemy dopiero się zaczynały na dobre. Związek rodziców przeżywał kryzys. Miała jednak w głębi serca nadzieję, że szybko minie. Myliła się jednak ojciec zostawił ja i matkę. Ten kryzys jednak udało jej się przejść. Długie telefoniczne rozmowy z Inuoto i nowo poznanym kolegą z jednostki sprawiły, że się tym tak nie przejęła.Wszelkie kłótnie omijała szerokim łukiem spotykając się z Ischi. Jednak mimo tego, że dobrze się rozumieli i ten związek nie okazał się trafiony. Jednak Ischi okazał więcej rozsądku niż Pol. Pewnego popołudnia Miko spacerowała z psem po pobliskim lesie.Rzucała mu patyk i co róż głaskała jak tylko przyniósł go z powrotem. Zatrzymała się by spojrzeć w niebo. Niby dlaczego jej życzenie miało by się spełnić. Nie dostrzegła na nieboskłonie żadnego potwierdzenia. Przez drzewa przechodziły jasne promienie słońca tworząc przepiękną magiczną smugę. Usłyszała szczekanie psa i odwróciła na ułamek sekundy wzrok od niezwykłego zjawiska.

*

Eki – przywołała psa

Pies posłusznie do niej podbiegł.Ponownie spojrzała na słoneczną smugę i zauważyła, że zmienia ona swoje barwy. W miejscu gdzie smuga stykała się z ziemią zaczęła tworzyć się sylwetka człowieka. Dziewczyna zrobiła kilka kroków w tył. Chciała już odejść, ale ciekawość ciągnęła ja do tego by poznać tą istotę. Smuga znów stała się zwyczajna w jej blasku stał mężczyzna o jasnych włosach i dość pospolitych rysach twarzy. Było jednak w jego postaci coś co ją do niego przyciągało. Ich spojrzenia spotkały się. Jego oczy pozbawione były tęczówek. Taki stan rzeczy jednak w ogóle jej nie zdziwił znała takie spojrzenie z własnego odbicia w lustrze.Podszedł do niej bliżej bacznie się jej przyglądając.

*

Szukałem cię – zaczął – Wypowiedziałaś życzenie i oto jestem

Dziewczyna była w szoku. Pamiętała wypowiedziane życzenie. Pragnęła smoka, ale ta istota przed nią wcale go nie przypominała. Nie była to gadzia bestia jak w książkach. Był materialny i ludzki. On tez bacznie mierzył ją wzrokiem. Trochę ją to peszyło więc postanowiła zapytać.

*

Jesteś smokiem ?
*

Tak i nie
*

Nie rozumiem – odpowiedziała
*

Jestem kimś więcej niż tylko smokiem nazywam się Aeternus, połowy swego życia nie pamiętam więc nie jestem w stanie powiedzieć kim jestem naprawdę. Jakiś czas temu usłyszałem twój głos, który mnie przywołał do tego świata. Więc skoro twierdzisz, że jestem smokiem to być może tak po części jest.
*

A może jesteś demonem - Postać uśmiechnęła się szeroko.
*

Nie demonem na pewno nie jestem – odpowiedziała pewnie – Zło jest mi obce

*

Odróżniasz dobro od zła? - zdziwiła się
*

Tak, gdyż moja energia jest neutralna jak kosmos
*

Smok kosmosu ? Co za bujdy jesteś człowiekiem widzę przecież twoją postać, jest ludzka tak jak i ja – odwróciła się na pięcie przyciągnęła psa i pospiesznie udała się w kierunku domu. Nie zamierzała się obracać by zobaczyć czy on nadal tam stoi. On nie zamierzał jej zatrzymywać. Wiedział doskonale , że i tak ja odnajdzie.

Gdy była już na progu domu znów go zobaczyła tym razem stał obok niej. Przyjrzała mu się uważnie wykorzystując dar, który do tej pory ukrywała. Jego energia była inna niż zwykłych ludzi. Mogła jednak się mylić, wszak dawno nie używała mocy. On położył swoją dłoń na jej barkach i przyciągnął ją do siebie. Jego dotyk był chłodny tak jak powiew wiatru. Musnął ją po szyi. Poczuła jak ogarnia ja wewnętrzne ciepło. Spojrzała na jego twarz zmieniła się trochę, mogła dostrzec jego tęczówki. Mieniły się jak kryształy odbijając się barwami tęczy. Otworzyła drzwi mieszkania, lekko pociągnęła go za sobą by wszedł do środka.

*

Napijesz się herbaty? - spytała
*

Poproszę – odpowiedział

Wstawiła wodę w sam raz tyle na na dwie filiżanki. Z blaszanego pojemniczka łyżeczką nałożyła do czaju listki zielonej herbaty. Innej już nigdy nie zamierzała wziąć do ust. Od rozstania z Polem dbała o siebie do granic. Jedynie w pracy się nie oszczędzała. Wiedziała wszak doskonale, że latanie śmigłowcami po kilka godzin wyniszczało jej organizm. Od kilku lat wszak chorowała na serce. Miała jednak na tyle szczęścia, że wszystkie badania kontrolne wypadały w dni, w których czuła się znakomicie. Robiąc herbatę zaczęła lekko kaszleć, jak zwykle roniąc drobinki krwi na dłonie. Nie usłyszała nawet jak wszedł do kuchni. Wziął jej dłoń i spojrzał prosto w oczy.

*

Martwi mnie twój kaszel – oznajmił
*

To nic takiego, alergia na kurz – odpowiedziała wymijająco
*

To jest coś więcej, ale zaradzę temu – uśmiechnął się do niej gładząc jej długie włosy.

Przykrywka nad garnkiem z woda zaczęła podskakiwać informując, że woda jest gotowa do zalania. Wyłączyła gaz i zdjęła wodę z palnika odczekała kilka sekund i zalała listki w czaju. Po kuchni i pokoju rozchodził się teraz delikatny zapach zielonej herbaty. Na dno filiżanek Miko wlała odrobinę syropu z malin, po czym zalała go seledynowym wywarem. Smok wziął od niej tackę z filiżankami i postawił na stole. Usiedli na przeciwko siebie by móc swobodniej rozmawiać.

*

To czym się zajmujesz Miko ? - spytał z zainteresowaniem
*

Jestem pilotem
*

Dlaczego wybrałaś taki trudny zawód? - dopytywał się z zainteresowaniem
*

Bo kocham latać, a ty kim jesteś ? - zaczęła
*

Tego właśnie nie wiem, ale wierzę, że ty mi pomożesz to odkryć. Coś mnie do ciebie przyciągnęło podczas mojej podróży więc na pewno musi to mieć jakiś cel.
*

Tak uważasz – zadrwiła
*

Tak – odpowiedział pewny swej racji – Patrząc na twoją sylwetkę mam wrażenie, że kiedyś już się spotkaliśmy

Dziewczyna parsknęła śmiechem.Bacznie przyglądając się swojemu rozmówcy. Jej jego sylwetka nic nie mówiła, był przeciętnej urody mężczyzną. Fakt był miły i sympatyczny, może pozna go lepiej przez te kilka tygodni póki jej mama jest na wyjeździe. Zawsze w razie czego może go zastrzelić.Było jednak w nim coś takiego co ją przerażało, próbowała jednak sobie to jakoś racjonalnie wytłumaczyć. Jeśli zagra w jego grę może to być interesujący flirt. Twierdzi, że jest smokiem.Dobry żart ...




____________________




Tymczasem w Księżycowym Królestwie(czas rzeczywisty)


Daeienn prawie ukończyła trening Moonshena był on więc gotowy do wyprawy na złowieszczą planetę.Na dziedzińcu toczyła ostatnią walkę z chowańcem Kirry. Walka trwała w najlepsze, żadna z bestii nie zamierzała ustąpić. W tedy na dziedzińcu przed pałacem pojawił się złoty smok ze swoim jeźdźcem. Kapłanka od razu rozpoznała Cantha. Nakazała chowańcowi zaniechać walki, Kirra uczyniła to samo. Kapłanka i jej przyjaciółka pospieszyły przywitać jeźdźca. Wrócił akurat ze swej rodzinnej planety.

*

Pani – skłonił się przed kapłanką – Kirro – zwrócił się równie mile do towarzyszki Daeienn – Nasza pani wzywa cię do Naznaczenia.

Czas wielkiej próby nadszedł,pomyślała kapłanka. Teraz okaże się czy naprawdę jest godna kryształu smoków. W głębi serca miała nadzieję, że tak jest.

-”Boonty, przybądź do Księżycowego Pałacu i poproś o przybycie jeszcze inne cztery smoki” -poprosiła Daeienn

Nim się obejrzała nad dziedzińcem pojawiło się pięć złotych smoczyc, którym przewodziła Boonty.

*

Kirra zawołaj dziewczyny – poprosiła Daeienn

Dziewczyna kiwnęła głową w potwierdzeniu i w jednej chwili zniknęła w wirze płatków róż.Była to jej ulubiona sztuczka przy przemieszczaniu się między wymiarami i czasoprzestrzenią. Daeienn wolnym krokiem udała się przywitać smoczyce. Każda z nich z wdziękiem pozdrawiała ją przybliżając swe trójkątne głowy do jej policzka. Jasna błyskawica rozdarła niebo i wylądowała tuz przy kapłance. Z dymu wyłoniła się jasnowłosa Kirra zaraz za błyskawicą na dziedzińcu wylądował wielki czarny kruk, który powoli zaczął przybierać ludzkie kształty. Alexa też lubiła robić wielkie wejścia.Pozostałe dwie przyjaciółki Daeienn nie zamierzały aż tak chwalić się swoja mocą. Gdy były już na miejscu dosiadły zebranych na dziedzińcu smoczyc i czekały aż Daeienn da im odpowiednie współrzędne. Dwie smoczyce z przybyłych smoczyc urodziły się tu w Księżycowym Królestwie. Jedna pochodziła z tamtej planety. A Boonty i Megalia pochodziły z Ziemi. Zatrzepotały złote skrzydła. Smoczyce okrążyły plac po czym wykonując zwrot zniknęły w Pustce by po chwili znaleźć się nad wzgórzami Rebbeto. Smoczyce skierowały się do warowni. Gdy tylko sylwetki złotych smoczyc pojawiły się nad horyzontem i dojrzał je smok-wartownik, rykiem oznajmił o ich zbliżaniu się. Naprzeciw nim wyleciała władczyni warowni na swej świętej smoczycy.

*

Witaj kapłanko, leć za mną poprowadzę cię do wylęgarnii.
*

Dobrze

Święta smoczyca zrobiła zwrot w kierunku olbrzymiej groty nad zatoką. Leciała z zawrotną prędkością. Tylko Boonty i Megalia z trudem utrzymywały jej tępo.Gdy tylko wylądowali Daeienn i jej przyjaciółki zsunęły się po szyjach swych wierzchowców. Piaski wylęgarni były ciepłe i paliły w stopy. W blasku świec oczom Daeienn ukazała się wielka ilość jaj. W wylęgarni zgromadziło się wielu mieszkańców warowni. Przyjajach tłoczyła się grupka ludzi. Od razu w oczy rzuciło jej się śnieżno białe ogromne jajo. Emanowała z niego ogromna energia.Słyszała jak porusza się w niej smok. Podeszła bliżej. W myślach słyszała głosy wszystkich smoczków ze skorup. Jednak jeden głos był tak podobny do głosu jej ukochanego.

*

„Czy mnie słyszysz ?” - wołał
*

„Tak słyszę , jestem tu. Podaj swoje imię” - poprosiła
*

„Flagranta”

Jaja zaczęły pękać, Daeienn podeszła bliżej świętego jaja. Smoczątko powoli uwalniało się ze skorupy. Jego oczy mieniły się barwami tęczy i uwolniona główka szukała postaci, która ją wołała.

*

„Tu jestem Flagranta”- szepnęła Daeienn

Głowa smoczka spojrzała na istotę, która ją woła. Była to nie za wysoka jasnowłosa dziewczyna ubrana w jasną bluzkę i beżowe spodnie do jazdy. Według pojęcia smoka była piękna. Czuł od niej ciepło i pozytywne uczucia.Kochał ją bezgranicznie. Daeienn czuła jak jakieś dawno zapomniane ciepło wypełnia jej serce. Energia i głos tego smoka były tak podobne do energii, którą już kiedyś czuła. W sercu już nazwała to uczucie. Była to bezgraniczna miłość. Smoczątko niezdarnie człapało w jej kierunku depcząc po drodze wszystko. Gdy stanęli w końcu twarzą w twarz, ona objęła jego klinowatą głowę. Jego oczy przybrały barwę złota. Jego białe łuski były chropowate i lekko raniły jej policzki. Wtedy poczuła, że coś ją ogranicza, jakby jej moc uchodziła. Czuła się słaba.

*

„Kochanie co się z tobą dzieje” - zapiszczało smoczatko

Daeienn opadła na kolana, smoczek prostował i i zginał błoniaste skrzydła bijąc swym ogonem o piaski wylęgarnii. Kapłanka poczuła na swej szyi zimne ostrze miecza. Spojrzała po klindze aż w końcu jak przez mgłę dostrzegła twarz władczyni warowni.

*

Myślałaś, że pozwolę ci od tak odejść ze świętym smokiem
*

ZDRADA !!! - wykrzyknęła pięć złotych smoczyc zaryczało w odpowiedzi na słowa kapłanki

Zanim kto kolwiek się połapał co się stało Kirra wykonała jedną ze swych znanych sztuczek. Jak nikt potrafiła znikać niepostrzeżenie. Wybiegła z wylęgarni unikając czyjego kolwiek wzroku. Daeienn przytuliła do siebie przerażone smoczatko. Jej trzy przyjaciółki i pięć smoczyc zostało uwięzione.

*

Wypuść je ! - zażądała kapłanka – Chodzi ci o kryształ, prawda

Kapłanka ledwo widziała na oczy.Władczyni wykonała gest dając znak swym sługą , że mają poczekać z wyrokiem zgładzenia smoczyc i czarodziejek.

*

Tak to prawda chodzi o kryształ, ale i o ciebie kapłanko
*

Jak to? - zdziwiła się kapłanka
*

Jest ktoś kto chce się z tobą widzieć i ci podziękować
*

Bardoss – wysyczała przez zęby Alexa, gdy tylko poczuła jego energię
*

Bystra jesteś jak na harpię – pochwalił ją demon

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Wyświetl posty z ostatnich:
Do góry
Napisz nowy temat     Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Regulamin