Forum Klub Pisarski Strona Główna
Klub Pisarski
Widzisz te błękitne wrota? Prowadzą do wymiaru wiecznej nocy, gdzie srebrny glob rozświetla mrok. To tu, w jego blasku rodzą się marzenia. Chcesz poczuć jak rodzi się Twoja wena? Tak? To zapraszam do naszego Księżycowego Wymiaru Marzeń!
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Galerie Rejestracja Zaloguj

Forum Klub Pisarski Strona Główna
Forum Klub Pisarski Strona Główna Dark Queen Dark Qeen Akt. 2
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat     Odpowiedz do tematu
Pią 13:06, 02 Paź 2009
Autor Wiadomość
Daeienn
Zielony z tym zawodzie


Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10

Płeć: Kobieta

Temat postu: Dark Qeen Akt. 2
Czym są rany kute i cięte, to tylko ułamki sekund bólu. Blizny, które zginą w wiecznym życiu, gdyż trwają moment. Jednak są i takie cierpienia , których demon nie potrafi znieść, gdyż w swej naturze ma wiele z człowieka. Jak każdy z nas nie potrafi być sam. Jesteśmy bowiem zwierzyną stadną sami nie znaczymy nic, jesteśmy jak pył, który można zetrzeć pstryknięciem palców. Ciągle jednak każda istota ma iskierkę nadziei. Jednak jak długo można żyć mrzonką?
Thot miał nadzieję budził się z nią każdego dnia jednak i ona powoli gasła. Spojrzał przez przybrudzone okno. Ile to już lat minęło odkąd ujrzał tę z przepowiedni? Zamyślił się i przechylił kieliszek z krwawym keleth. Jego pół gorzki smak drapał w gardło i rozpalał ciało napełniając błogą energią. Truł się tym nektarem już od pięćdziesięciu lat liczył iż to zagłuszy jego morderczą naturę. Przez swą ostatnią panią Ledret i jego własną niesubordynację został zdegradowany do Dziesiątego Poziomu Piekła. Wysłała go tu jako sługusa do wypędzonej wcześniej wiedźmy. Deretin nie była aż tak wymagająca jak jego główna pani, jednak zdarzało się, że i ona przejawiała skłonności do okrucieństwa.
Thot z wyglądu przypominał dobrze zbudowanego trzydziestoletniego mężczyznę. Jego twarz była lekko pociągła by dodawać jej demoniczności nosił spiczastą dobrze uformowaną bródkę, która sprawiała, że jego postać przypominała zadziornego czarnego kota. Cerę miał jasną a jego zielone oczy były zimne i drapieżne. Jak co dzień zbudził się późnym popołudniem po czym ubrał się w czarną tunikę i przepasał ją złotym pasem. Kątem oka spojrzał w taflę lustra pospiesznie poprawił ręką włosy po czym wyszedł ze swojego pokoju. Zbiegł po schodach i nie zamykając frontowych drzwi wyszedł na skąpane w półmroku ulice.
Chodniki były utytłane stertami śmieci i szlamu po ostatniej deszczowej nocy. Zbliżała się zima demon skinieniem dłoni otulił się płaszczem, zapiął go aż pod szyję na sztorc stawiając kołnierz. Jego wzrok zatrzymał się na ratuszowym zegarze według jego obliczeń miał jeszcze masę czasu zanim otworzą knajpę Reget. Zatrzymał się i w milczeniu przyglądał się okolicznym mieszkańcom.
W rynsztoku leżał miłosny trójkącik, któremu wyraźnie nie przeszkadzał chłód. Dwie rude panienki obściskiwały demona o oliwkowej cerze, na którego twarzy Thot dostrzegł obrzydzenie gdy jedna z lisic szepnęła mu coś do ucha. Wstrzymywał się chwilę z wykonaniem polecenia na co lisica zmarszczyła brwi i dłonią przesunęła swoją bransoletę. Fala bólu zalała demona po czym pospiesznie jak piesek wykonał jej rozkaz.
Thot spojrzał rozmarzonym wzrokiem na ołowiane chmury, tak bardzo pragnął być wolny. Dwie złote bransolety na jego nadgarstkach przypomniały mu, że tak nie jest. Musiał przyspieszyć kroku wszak już ona czekała na niego. Demonica o krwisto czerwonej cerze i kruczo czarnych włosach opadających fala na jej plecy w skąpej czarnej sukience podkreślającej jej wdzięki. Na krągłej twarzy odznaczały się czarne oczy, które teraz kipiały od złości na swojego towarzysza. Serina już dwadzieścia lat temu została wykluczona przez swoje siostry z Klanu Fervey pochodzących z Drugiego Poziomu Piekła. Serina w dniu swoich setnych urodzin odmówiła przyjęcia bransolety dzięki, której mogłaby kontrolować Mężczyzn i współbraci demonów. Wtedy też poznała Thot'a ich więź była krucha. Teraz była na niego wściekła i nie kryła tego. Skruszony uśmiechnął się do niej, jednak jej wyraz twarzy nie zmienił się , czekała na wyjaśnienia.
- Zaspałem
- Phi – prychnęła jak urażona kotka – Znaj pańską łaskę mam do ciebie interes dlatego czekałam
- Jaki interes – udał zdziwionego
- Za dwa dni w Eretoh jest impreza to rozkaz Ledret
- A co jeśli? - próbował się wykręcać
- Nie ma jeśli, Toth
Demonowi przestało być wesoło jego twarz przybrała wyraz głuchego głazu. Chciał już odwrócić się na pięcie i odejść, Serina zatrzymała go jednak. Widział, że i ona nie cieszy się na tą imprezę. Było to dla niej takie poniżenie być panienką do towarzystwa dla wyższych rangą Mężczyzn i Wiedźm innej orientacji. Nosiła dokładnie takie same brzemię jak on. Odruchowo objął ją ramieniem i poprowadził uliczkami aż do knajpy. Nonszalancko otworzył jej drzwi, jak dumna kotka weszła do środka. Karczmarz przywitał przybyłych zmęczonym uśmiechem i wskazał ich stałe miejsce przy kominku. Serina założyła nogę na nogę ukazując zgromadzonym w knajpie ich piękno. Oparła głowę o ugiętą rękę i spoglądała na tańczące płomienie.
- Karczmarzu to co zwykle – zawołał Toth
Gruby karczmarz przytaknął i zaczął nalewać zimnego piwa, jego pomocnica przewracała pieczeń na rożnie. Thot spojrzał na swoja towarzyszkę jej wzrok był taki nie obecny.
- Gdy ONA przybędzie wszystko się zmieni – zaczął
- Mrzonki Toth, nie wierze w nie – prychnęła
- Ale ja ją widziałem – kontynuował
- Miraż sprzed siedemdziesięciu lat
- ONA jest prawdziwa tak jak ty czy ja wiem, że przybędzie
Demonica zanurzyła usta w zimnym napoju, miała dość jego mrzonek i słuchania o nich. Pospiesznie wychyliła kufelek piwa i już podnosiła się do wyjścia, gdy jeden z Mężczyzn podszedł do niej i szarpiąc prowadził za sobą do znajdującego się nad karczmą pokoju schadzek. Nie miała teraz ochoty ani nastroju na igraszki. Nie mogła jednak odmówić. Z niechęcią spojrzała na swego adoratora. Był to chudy szpakowaty mężczyzna ubrany w purpurę. Szła za nim jak ciągnięty na rzeź wół. Od wyroku nie ma odwołania pomyślała.
- Chwileczkę panie – usłyszała za sobą głos Toth'a – Nie wiem czy pan zauważył ale ta pani jest ze mną
Wyciągnął z kieszeni płaszcza swój amulet rodowy. Mężczyzna spojrzał na niego splunął na podłogę i chrząknął rozluźnił uścisk i Serina znów była wolna. Jednak na jak długo? Toth nie mógł jej chronić cały czas wszak sam był w podobnej sytuacji gdy miał do czynienia z kobietami. Wyjątkowo była mu wdzięczna za ten gest litości, był on u demonów rzadkością. Wstał ze swojego miejsca duszkiem dokończył swój trunek otulił ją płaszczem rzucił karczmarzowi zapłatę i skierowali się do wyjścia. Szli w milczeniu aż do domu w którym miała swój pokoik. Do nocy było daleko wiele jeszcze może się wydarzyć. Nie chciała być dziś sama. Jednak on chłodno odwrócił się i ruszył przed siebie. Chciała go zatrzymać. Nie miało to jednak najmniejszego sensu, chodził swymi ścieżkami jak kot. Długo nie czekała w samotności jak zwykle jej pani zadbała o to by jej sprzymierzeńcy mieli dobrą zabawę najlepszego gatunku. Tym razem Serinę spotkał wyjątkowy zaszczyt, gdyż byli to generałowie Trzeciego Poziomu Piekła. Ich igraszki były okrutne i trwające aż do szarego dnia. Gdy tylko skończyli leżała w kałuży własnych soków i krwi jej ciało płonęło z bólu i obrzydzenia. Tak bardzo pragnęła by Thot się nie mylił.

______________________________________________________________________

- Nerenika skoncentruj się – wrzasnęła nauczycielka
Jasnowłosa dziewczyna o dużych błękitnych oczach spojrzała na nauczycielkę historii. Lubiła ten przedmiot, ale nie na dziewiątej lekcji. Była zmęczona tym dniem jednak lekcja dopiero się zaczęła.
- A gdyby tak – pomyślała – Czas przyspieszył ?
- O czym ty mówisz, czas nie może przyspieszyć – szepnął do niej jej dobry przyjaciel z ławki w kącikach jego szarych oczu dostrzegła drwinę.
- Nigdy nie mów nigdy Lens – uniosła lekko palec i wycelowała w szkolny zegarek
Wskazówki na tarczy nagle zaczęły przyspieszać. Jednak pozornie nic nie zmieniło się ani w zachowaniu nauczycielki ani uczniów. Pani profesor kontynuowała swoje zajęcia na temat wojny trzynastoletniej. Lens i Nerenika spoglądali na zegarek i w chwili, gdy wskazówki zatrzymały się w miejscach wskazujących 16 20 zabrzmiał dzwonek. Nauczycielka wyraźnie była zaskoczona tym faktem. Jednak uczniowie jak ślepe bydło zdążyło wybiec. Nerenika i Lens spojrzeli na siebie. Blondynka uśmiechnęła się i pociągnęła za sobą przyjaciela. Byli już w trzeciej klasie liceum za pół roku czekał ich egzamin życia. Mieli mnóstwo nauki oraz masę pomysłów na to co chcą robić. Lens był szczupłym ciemnowłosym chłopakiem lubiącym się uczyć i spędzać czas na robieniu czegoś sensownego. Na jego nosie odznaczały się okulary kryjące piękno jego szarych oczu i duszy. Znał Nerenikę od szkoły podstawowej. Była to dziewczyna ładna i inteligentna jednak nigdy nie ukazująca w pełni tej drugiej strony. Wiedział o niej praktycznie wszystko nawet to iż czasami potrafiła robić dziwne rzeczy. Nigdy jednak nikomu o tym nie powiedział.
- A nie mówiłam – zaczęła
- Myliłem się jak zawsze zadowolona
- Tak – uśmiechnęła się – Nie masz mi nic do powiedzenia
- Idziesz na studniówkę? - spytał
- Nie wiem – wzruszyła ramionami
- Wczoraj rozmawiałaś z Gregiem zaprosił cię, mówił że się zgodziłaś
- Kłamał, osoba z którą bym chciała iść jeszcze mnie nie zaprosiła
- Kogo masz na myśli? - Lens zwolnił kroku ona zrobiła to samo
- Patrzyłeś kiedyś w lustro – zaczęła – No bo ja patrzyłam nieraz i widzę wiele …
- A może pójdziesz ze mną? - wydukał
- Może

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Do góry
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Wyświetl posty z ostatnich:
Do góry
Napisz nowy temat     Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Regulamin